Wychowanie w rodzinie

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Wychowanie w rodzinie

#1 Post autor: Patka » 03 maja 2015, 13:04

Wychowanie w rodzinie


Osoby:
Danusia - dwudziestoletnia dziewczyna
Bożena - matka Danusi
Tadeusz - ojciec Danusi
Ryszard - brat Tadeusza
Magda - siostra Bożeny
Ilona - babcia Danusi
Gustaw - dziadek Danusi
Witek - chłopak Danusi


Akt I

Scena I

/Dom rodziny Danusi. W salonie znajduje się Bożena z Tadeuszem. Siedzą obok siebie i od kilku minut nic nie mówią. Bożena przegląda poradnik dla kobiet, Tadeusz co chwila na nią zerka. Pokój jest w lekkim bałaganie. O ścianę oparty jest obraz martwej natury. Pod inną ścianą stoją dwie szafy./


Tadeusz
Dlaczego czytasz porady dla trzydziestolatek, skoro jesteś już po czterdziestce?

Bożena /zbywa Tadeusza milczeniem/

Tadeusz
Nadrabiasz zaległości?

Bożena /jw/

Tadeusz /wskazując na obraz/
Nie sądzisz, że powinnyśmy go zawiesić?

Bożena /nie podnosząc wzroku nad gazety/
Ty jesteś mężczyzną...

Tadeusz
A kto obraz zdjął? Ty! Bo ci się nagle przestały podobać kolory jabłek.

Bożena
Jeśli zdjęłam, znaczy, że nie chcę go znów powiesić. A w ogóle nie "nagle", tylko przez malowanie. Obraz nie pasował.

Tadeusz
Malowanie było niepotrzebne. Stara farba jeszcze dobrze leżała.

Bożena
Była brudna.

Tadeusz
Czy w tym poradniku są wskazówki, jak oszczędzać na farbie?

Bożena /udaje, że nie słyszy/

Tadeusz
O farbach do włosów na pewno jest.

Bożena /jw/

Tadeusz
Zresztą, temat oszczędzania jest nieznany kobietom. Twój samochód kosztował trzy razy więcej niż mój. Cacuszko, wypolerowane na błysk, dba się, nie?

Bożena /wyraźnie/
Możesz się przymknąć?

Tadeusz /zagląda Bożenie do gazety/
Przeszłaś do dwudziestolatek? Cofasz się, kochanie. Dlaczego nie potrafisz zaakceptować tego, kim jesteś? Ja cię kocham razem z twoimi zmarszczkami, kurzymi łapkami, szorstkimi dłońmi, ślepiejącymi oczami, niedosłyszającymi uszami, żółtymi zębami, cellulitem, rozstępami, wystającym brzuchem... No, kocham cię, Bożenko. Zostaw ten poradnik. /wyrywa Bożenie poradnik i odrzuca na podłogę/ Pokochajmy się! /obejmuje Bożenę ramieniem/

Bożena
Przestań, zaraz Danusia przyjedzie...

Tadeusz /całując Bożenę po szyi/
Co przyjedzie, gdzie, daleko jest...

Bożena /opierając się coraz bardziej/
Danusia przyjedzie dziś na weekend.

Tadeusz /odrywa się gwałtownie od żony, wstaje/
Co? Znów po kasę przyjdzie.

Bożena /wstaje/
Nie marudź, tylko się ciesz, że możesz ją wspierać w jej studiach.

Tadeusz
Czy koniecznie muszę ją wspierać pieniężnie?

Bożena
To jak chcesz to robić? Materiału za nią się nie nauczysz, na egzamin nie pójdziesz. /po chwili/ Mógłbyś ją odebrać z dworca, pewnie jej autobus nie będzie pasował. Przyjedzie o piętnastej.

Tadeusz
Dobrze. Rozumiem. Jestem żywym portfelem.

Bożena
Nie przesadzaj. Danusia to dobra dziewczyna. Kocha całą rodzinę.
/po chwili, ciszej, z wahaniem/
No i chłopaka...

Tadeusz /gwałtownie/
Co mam przez to rozumieć?

Bożena
No, że... poznała kogoś. Chłopak ze studiów...
/Bożena przerywa, widząc, jak Tadeusz podchodzi do jednej z szaf. Otwiera ją. W środku znajduje się wielki napis: "Podstawowy zestaw ojca", a pod nim różnego rodzaju broń: palna, noże, proca, siekiera itp./
Co ty robisz?

Tadeusz
Sprawdzam sprzęt.

Bożena
Jezu, Tadek! Witek nie jest taki jak Marcin. Tamten był dużo starszy i gustował w małolatach. Głupia była, zaufała mu...

Tadeusz
I ją wykorzystał! Czekaj - ma na imię Witek? Na Witków dobra jest broń palna.

Bożena
Rozmawiałam z nim przez telefon, wydaje się sympatycznym chłopakiem. Kulturalny, elokwentny...

Tadeusz /wciąż sprawdzając broń/
Nie wierzę w elokwentność chłopaków mojej córki. Zawsze wykorzystują ją, by zdobyć dziewczynę i zaciągnąć do łóżka.

Bożena
Danusia jest już dorosła, nic nie poradzisz.

Tadeusz
A właśnie, że poradzę.
/wyciąga procę i celuje w okno; chowa ją i bierze się za czyszczenie dużego noża/

Bożena
Może najpierw z nim porozmawiasz?

Tadeusz
Oczywiście, jak sobie życzysz, kochanie. Z poprzednim nie porozmawiałem i to był mój błąd. Zniszczył jej życie!

Bożena
Nie przesadzaj, jakoś potrafiła zakochać się na nowo.

Tadeusz
Jeśli sądzisz, że temu Witoldowi za to podziękuję, to się mylisz.

Bożena
Uważam, że przemoc nic nie da. Przyjadą, porozmawiamy, na pewno go polubisz.

Tadeusz /zamykając szafę/
Czekaj... chcesz powiedzieć, że Danusia przyjedzie z nim dziś na weekend?

Bożena /niepewnie/
No, to chyba wynika z moich wcześniejszych słów, prawda?

Tadeusz /podchodzi bardzo blisko do Bożeny, patrzy jej prosto w oczy/
Powiedz mi, droga żono: kiedy zdradziłaś nasze ideały?

Bożena
Nie wiem, o czym...

Tadeusz /odchodząc od Bożeny, zdenerwowany/
Obiecaliśmy sobie, że nie będziemy przenocowywać chłopaków córki na pierwszym spotkaniu!

Bożena
No tak, ale przecież go nie wygonię.

Tadeusz
W ogóle nie powinnaś go zapraszać.

Bożena
To Danusia zaproponowała. Chciała, byśmy w końcu go poznali. Jest nim zauroczona.

Tadeusz /z ironią/
Poprzednim też była.

Bożena
Nie porównuj Witka do Marcina. Daj mu po prostu szansę, włos z głowy ci nie spadnie.

Tadeusz
Dobrze. Mam jednak pytanie: gdzie zamierza spać nasz mam nadzieję, że nie przyszyły zięć?

Bożena /z wahaniem/
No... u Danusi.

Tadeusz
W jakim sensie u Danusi?

Bożena
Kochanie, są już dorośli.

Tadeusz
Pod moim dachem zawsze będą dziećmi. Jeśli chcesz posadzić pana Witolda w pokoju Danusi, kup mu drugie łóżko. Chociaż śpiwór powinien wystarczyć.

Bożena
Tadeusz!

Tadeusz
Słucham?

Bożena /oddycha głęboko, próbuje coś powiedzieć, ale nic nie przechodzi jej przez gardło/

Tadeusz /spokojniej/
Kochanie, chcesz mieć teraz wnuki?

Bożena
Nie, ale o to się nie boję.

Tadeusz
A ja właśnie boję się bardzo. Na wspólnym łóżku bardzo łatwo zrobić wnuka biednym rodzicom.

Bożena
Jak jest się odpowiednio przygotowanym, to się nie zrobi.

Tadeusz
Skąd pewność, że są przygotowani?

Bożena
Tadek, zrozum, Danusia ma już dwadzieścia lat. Nie jest dwunastolatką, która nie wie, co się dzieje, gdy chłopak włoży jej... wiesz co.

Tadeusz
Wiem. Aż za dobrze wiem. Co do dwunastolatek - bardzo zły przykład jak na dzisiejsze czasy. Ostatnio córka kolegi, trzynastolatka, zaciążyła.

Bożena
Ty nie patrz na dzieci innych, tylko ciesz się, że dobrze wychowaliśmy Danusię.

Tadeusz
Polemizowałbym.

Bożena
Coś sugerujesz?

Tadeusz
Skąd, kochanie. Uważam, że jesteś bardzo dobrą matką. To ja powinienem być konkretniejszym ojcem. Nie popełniać błędów wychowawczych. Wspierać córkę.

Bożena
Wspieranie córki nie musi od razu oznaczać straszenia jej chłopaków.

Tadeusz /zrezygnowany siada na kanapie/
Czy ja jeszcze mam coś do powiedzenia w tym domu?

Bożena /siada przy Tadeuszu i obejmuje go/
Masz, masz, kochanie. Przy obiedzie będziesz mógł się wygadać do woli. A teraz się zbieraj, dochodzi wpół do. Co mają na mrozie czekać.

Tadeusz /nie reaguje/

Bożena
No, co z tobą?

Tadeusz
Czy przypalanie stóp rozgrzanym pogrzebaczem wybrankowi córki będzie odpowiednią torturą?

Bożena
Tadeusz! Ja cię błagam po raz ostatni - zachowuj się jak człowiek, gdy przyjadą. Siedź na krześle, jedz, normalnie gadaj. Możesz nawet nic nie mówić, ja się zajmę miłą atmosferą. A teraz lepiej zbieraj się do wyjścia, bo nie zdążysz. No, już, już!

Tadeusz
Co dostanę w zamian?

Bożena
Buziaka od córki.

Tadeusz
Tylko od niej?

Bożena
Wątpię, żebyś chciał, by cię Witej całował.

Tadeusz /obejmuje gwałtownie Bożenę w pasie/
Ty... ty... nierozumna kobieta.
/całuje żonę/
Teraz mogę jechać. Nie nakrywaj na razie do stołu.

Bożena
Dlaczego?

Tadeusz
Nie wiem, z iloma osobami wrócę.
/chwilę się namyśla, uśmiecha się tajemniczo, jakby chciał powiedzieć "wiem!", po czym wychodzi szybko z domu, nie przejmując się krzykami Bożeny/


Scena II

/Kuchnia. Magda przygotuje sobie kanapki, jest sama. Nagle do pomieszczenia wchodzi Ryszard, cały zdyszany, i zaczyna pić wodę prosto z kranu./

Magda
Co tobie?

Ryszard /przestając pić i wycierając usta ścierką/
Nic. Biegłem w maratonie.

Magda
Od kiedy ty biegasz?

Ryszard
Od dziś.

Magda
I od razu wystartowałeś w maratonie?

Ryszard
Właśnie to był mój błąd. Nie przygotowałem się. Myślałem, że parę przysiadów i wymachów nóg wystarczy.

Magda /przyglądając się uważnie Ryszardowi/
Straciłeś kondycje. Brzuch ci spory wyrósł. Samotność ci nie służy.

Ryszard
Magduś! Jak ty mnie dobrze znasz!
/całuje namiętnie Magdę; kobieta go policzkuje/
Za co?

Magda
Ktoś może w każdej chwili wejść.

Ryszard
Tadek pojechał po Danusię, a Bożena ma szykować obiad.

Magda
No właśnie - a gdzie szykuje się obiad? W kuchni.
/ponownie zabiera się do robienia kanapek/
Muszę się pospieszyć, wolę z nią nie przebywać w jednym pomieszczeniu.

Ryszard
Dlaczego? Siostrzyczki pokłócone?

Magda
Wciąż mnie wypytuje, kiedy ślub, dzieci...

Ryszard /ukrywając zmieszanie/
Wychodzisz za mąż?

Magda
Oczywiście, że nie. Nie mam z kim. Bożena, z kimkolwiek mnie nie zobaczy, od razu sądzi, że to mój nowy chłopak. Nic nie da sobie wytłumaczyć. Jestem sama z wyboru, faceci wystarczająco już mi udowodnili, że nie warto się nimi zajmować.

Ryszard
A ja?

Magda
Co - ty?
/po chwili/
Ty jeszcze ujdziesz.

Ryszard
Dajesz mi nadzieję, Magduś!
/przytula Magdę/

Magda /odpychając Ryszarda/
Nie wyobrażaj sobie za dużo.
/nakłada kanapki na talerz, chce wyjść z kuchni, ale Ryszard ją zatrzymuje/
Co?

Ryszard
Jeśli bym ci się teraz oświadczył, przyjęłabyś mnie?

Magda /zaśmiewając się/
Chyba nie słuchałeś tego, co wcześniej mówiłam.

Ryszard
Powiedziałaś, że ja jeszcze ujdę.

Magda
A wcześniej, że jestem sama z wyboru. Daj mi przejść.

Ryszard
Magduś, zaczekaj...
/obejmuje delikatnie Magdę/
Wybaczam ci wszystko.

Magda
Słucham?

Ryszard
Wybaczam ci, że próbujesz sobie i innym wmówić, że nie jesteś mną zainteresowana. Ja wiem, że ci się oczka świecą, gdy mnie widzisz!

Magda
Jesteś bardzo pewny siebie.

Ryszard
Może i. Przede wszystkim jestem zakochany.
/całuje Magdę; w tej samej chwili do kuchni wchodzi Bożena/

Bożena /zdezorientowana/
O... cześć. Myślałam, że jesteście u siebie.

Ryszard /z uśmiechem/
Zaraz będziemy.
/do Magdy/
Co wybierasz, kochanie - twój pokój, czy mój?

Magda /policzkuje bardzo mocno Ryszarda/
Strych!
/wychodzi z kuchni, cała wzburzona/

Ryszard /do Bożeny/
Naprawdę nie lubi przebywać z tobą w jednym pomieszczeniu.

Bożena /zabierając się do szykowania obiadu/
Co mówiła?

Ryszard
Że zawracasz jej głowę małżeństwem i dziećmi. Wiesz, chciałem ją uchronić przed twoimi kolejnymi napaściami.

Bożena
Boję się o nią. Chce skończyć jak stara panna. Miała takiego ładnego chłopaka! Z drugiej strony lepszy żaden niż ty...

Ryszard
Co?

Bożena
Nic. Możesz wyjść, chcę obiad zrobić. Chyba że chcesz mi pomóc.

Ryszard
Jak Tadek z tobą wytrzymuje?

Bożena
Znasz mnie nie od dziś, powinieneś był już to dawno odkryć.

Ryszard
No właśnie dalej się zastanawiam i nie wiem.

Bożena
Po prostu się kochamy. Ty może i kochasz Magdę, ale najwyraźniej ona nie kocha ciebie. Ten policzek... Musiało boleć.

Ryszard /spokojnie/
Przyzwyczaiłem się. Do miłości ukochanej prowadzi trudna i wyboista droga.
/wyjmuje z kieszeni spodni pierścionek/
Mogłem jej od razu pokazać, zgodziłaby się od razu.

Bożena
Chciałeś ją tu poprosić o rękę?

Ryszard
A gdzie? Okupowałaś z Tadkiem salon.

Bożena
Ech... nieważne. Lepiej mi pomóż, zaraz przyjadą. Pokrój warzywa na sałatkę.

Ryszard /wykonując polecenia Bożeny/
Podobno dziś poznamy nowego chłopaka Danusi?

Bożena
Tak. Ma na imię Witek.

Ryszard
Ojciec córusi pewnie wariuje.

Bożena
Daj spokój, wolę o tym nie myśleć. Pogadasz z nim? Może ciebie bardziej posłucha.

Ryszard
Pod warunkiem, że ty pogadasz z Magdą.

Bożena
Ryszard, przecież nic to nie da.

Ryszard
A czy da coś moja rozmowa z Tadkiem?

Bożena
Nie chcę, by Witek miał o nas złe mniemanie.

Ryszard
Ucieknie, nim Tadek go dowiezie do domu. W ogóle jak mogłaś wysłać Tadka po dzieciaki?

Bożena
Sama się zastanawiam. Chyba uznałam, że lepiej będzie, gdy poznają się już na dworcu.

Ryszard
A, rozumiem - ludzie wokół, nie zabije chłopaka.

Bożena
Błagam, nawet nie mów takich rzeczy. Będzie wszystko dobrze. Zachowujcie się normalnie. I proszę - nie próbuj podrywać Magdy przy Witku. Obecność gościa nie sprawi, że Magda zacznie cię chcieć.

Ryszard /kończąc krojenie warzyw/
Dobrze, postaram się być grzeczny. Gdzie to włożyć?

Bożena
Znajdź jakąś miskę w szafce.

Ryszard
Posolić, popieprzyć?

Bożena
Tak.

Ryszard
Dodać cytrynki?

Bożena
Nie denerwuj mnie!

Ryszard
Ty mi każesz być powściągliwy w stosunku do Magdy. Bo zięć przyjeżdża! Uuu, boję się. A niech chłopak patrzy, nauczy się zdobywać kobiety, gdy przypadkiem mu z Danuśką nie wyjdzie.

Bożena
Więc trzymasz stronę swojego brata?

Ryszard
Nie. Trzeba chłopakowi dać szansę. Co najwyżej potem się go pozbędziemy, hehe.

Bożena /chce coś powiedzieć, ale słyszy otwieranie drzwi wejściowych/
Wrócili!
/wybiega z kuchni, po chwili wychodzi też Ryszard/


Scena III

/Salon. Tadeusz z Danusią rozbierają się z kurtek. Bożena wita dziewczynę, rozglądając się po pokoju./

Bożena /z obawą w głosie/
A gdzie Witek?

Tadeusz
Parkuje samochód. Gdzie obiad?

Bożena
Ziemniaki się jeszcze gotują... Co to znaczy - parkuje? Dlaczego on?

Danusia
Spokojnie, mamo. Witek robi prawo jazdy, chce się uczyć.

/Bożena nie wie, co powiedzieć. Po chwili dłuższego milczenia wchodzi Witek. Podchodzi do Tadeusza i zwraca mu klucze. Jest wyluzowany, patrzy z uśmiechem na wszystkich./

Witek /podchodząc kolejno do Bożeny i Ryszarda/
Dzień dobry, jestem Witek, chłopak Danusi.

Bożena
Dzień dobry, miło mi.

Ryszard
Cześć, cześć.

Tadeusz
Czemu jeszcze obiad nie gotowy? Dzieciaki mają głodować?

Danusia
Oj, jedliśmy niedawno. Nie ma co się spieszyć.

Tadeusz
Pewnie jakiegoś hamburgera. W domu dostaniecie normalny, zdrowy obiad. Bożena - do kuchni. Pilnuj ziemniaków, by się nie rozgotowały. Danusia, idź się rozpakuj do swojego pokoju. My z Witkiem nakryjemy do stołu.

Ryszard
A ja?

Tadeusz
Ty idź do Magdy.

Ryszard /ucieszony, wychodzi z salonu; za nim wychodzi Danusia/

Tadeusz /do Bożeny/
No, na co czekasz?

Bożena /chce coś powiedzieć, w końcu daje sobie spokój i wraca do kuchni/

Tadeusz /do Witka, który rozsiada się na kanapie/
No, chłopcze - trzeba brać się do roboty.


Scena III

/Kuchnia. Bożena nakłada jedzenie na talerze. Jest wyraźnie poddenerwowana, nie rozumie nagłej zmiany nastawienia Tadeusza do Witka. Wchodzi Ryszard z Magdą./

Ryszard
Obiad gotowy?

Bożena
Zaraz, poczekajcie.
/do Magdy/
Co, myślałam, że mnie unikasz?

Magda /wskazując na Ryszarda/
Kazał mi tu przyjść i skłamać, że za miesiąc się pobieramy.

Ryszard
Jakie skłamać? U siebie byłaś bardzo chętna.

Bożena
Nie kłóćcie się. Dziś najważniejsza jest Danusia i jej chłopak. Tak w ogóle - wiecie, co się stało Tadeuszowi? Zachowuje się dziwnie.

Ryszard
Martwi cię to, że nie chce zabić potencjalnego zięcia?

Bożena
Tak... znaczy... nie sądziłam, że tak szybko się zaprzyjaźnią.

Ryszard
Na pierwszy rzut oka widać, że Witek to swój chłop. Po twarzy poznaję, że lubi alkohol, bo ma czerwone poliki.

Bożena
To pewnie od mrozów, Danusia też ma.

Magda i Ryszard /patrzą na siebie porozumiewawczo/

Bożena /nie widząc ich spojrzeń/
Zanieście jedzenie na stół.

/Magda i Ryszard biorą talerze z jedzeniem i wychodzą z kuchni./


Scena IV

/Salon. Tadeusz i Witek nakrywają do stołu. Cały czas rozmawiają swobodnie i śmieją się./

Witek
A wy jak się poznaliście?

Tadeusz
Aaaa, długa historia, nieciekawa. Wpadłem na nią, a po pół roku wpadła ona.

Witek
Haha, rozumiem!

Tadeusz
Żartuję oczywiście. Danusia to owoc wielkiej miłości.

Witek
Piękna dziewczyna. Szczęście, że mi się taka trafiła. Ty wiesz, że na pierwszą randkę musiałem ją prosić dwa tygodnie?

Tadeusz
Cóż, Danusia ma niemiłe doświadczenia z poprzednim.

Witek
Mówiła mi. Koszmarny typ. Mówiła, że teraz jest z jakąś piętnastolatką.

Tadeusz
No, niewesoło. Bachora biedaczce narobi i wtedy dopiero zacznie się płacz.

Witek
I zgrzytanie zębami!

Tadeusz /klepie Witka po plecach/
Hehe. Jesteś dobry chłopak, Witek. Cieszę się, że będę mógł zjeść z tobą obiad dziś, jutro i pojutrze.

Witek
Dzięki wielkie, staram się. Chociaż...

Tadeusz
Co?

Witek
Bo jak mi pozwoliłeś zaparkować samochód...

Tadeusz
No?

Witek
Chyba trochę zawadziłem o ścianę. Niewiele, ale ślad jest.

Tadeusz /widząc wchodzących właśnie do salonu Magdę i Ryszarda/
Pogadamy o tym później.

Magda /do Witka/
Cześć, jestem Magda, ciocia Danusi.

Witek
Tak, wiem, miło cię poznać.

Magda /szeptem, do Tadeusza/
Ale bezpośredni.

Tadeusz /również szeptem/
Wspaniały chłopak.
/głośniej/
Gdzie Bożena? Danusia jeszcze się nie wypakowała?

Danusia /wchodząc do salonu/
Już jestem.

Tadeusz
Niech ktoś zawoła Bożenę, nie ma co czekać, jedzenie stygnie.
/rozkładając szeroko ręce, uroczyście/
Zapraszam do stołu!


Akt II

Scena I

/Bożena nadal znajduje się w kuchni, gdy tymczasem pozostali zabierają się do obiadu. W końcu zdenerwowany sytuacją Ryszard postanawia sprawdzić, co u Bożeny./

Ryszard
Nie idziesz? Tyle się narobiłaś.

Bożena
To jest niemożliwe, dosłownie niemożliwe... jak on... w tak krótkim czasie... jak zdobył zaufanie i sympatię Tadeusza?

Ryszard
Rzecz niewytłumaczalna, ale nie ma co roztrząsać sprawy. Chodź, rodzina musi być w komplecie.

Bożena
Dobrze.
/chce już wyjść, ale nagle się zatrzymuje/
Ale jeśli tam pójdziemy, to i tak rodzina nie będzie w komplecie.

Ryszard
Chyba nie myślisz o...

Bożena
Dzwonię do rodziców!
/bierze komórkę, dzwoni, chwilę rozmawia/
Załatwione. Zaraz się ubiorą i przyjdą.

Ryszard
Starczy jedzenia?

Bożena
Starczy, nie bój się. Chodźmy.

/wychodzą/

Scena II

/Wszyscy są w salonie. Po chwili zjawiają się Gustaw i Ilona./

Gustaw /podając rękę Witkowi/
Dzień dobry, dzień dobry, witam młodego pana.

Witek
Dzień dobry, witam szanownych dziadków.

Ilona
Wesoły chłopiec. Dzień dobry.

Tadeusz
Pięknie! Rodzinny obiad. Wszyscy przy jednym stole. No i najważniejsze - nowy członek rodziny. Witold Kolewski.

Witek /wstaje i kłania się/
Dziękuję, dziękuję, czuję wielki zaszczyt.

Tadeusz
Tak, tak. Tymczasem jedzmy.

Gustaw
Może się pomodlimy?

Ryszard
A czy my kiedykolwiek modliliśmy się przed jedzeniem?

Witek
U mnie się modli. "Panie, błogosław te dary..."

Tadeusz
A więc modlimy się!
/składa ręce jak do modlitwy, inni ze zdezorientowaniem robią to samo/
"Panie, pobłogosław te dary, które tutaj spożywamy, amen"

Witek
Mój tata jeszcze dodaje: "i alkohol, który pozwoli nam widzieć świat w lepszych barwach".

Tadeusz
Hehe. U nas, jak widzisz, zabrakło alkoholu.

Ryszard /do Witka/
Musisz nam wybaczyć to niedopatrzenie.

Bożena
Ryszard!

Witek
Wybaczam, jasne, że wybaczam.
/próbuje jedzenia/
Przepyszny obiad. Ziemniaczki - idealne! Surówka...

Ryszard /z dumą/
Ja robiłem.

Witek
No, no, palce lizać. Danusia ma dobrą rodzinę.
/całuje Danusię w policzek/

Bożena /z nerwowym uśmiechem/
Dziękujemy, staramy się jak możemy, eee... o, nie przyniosłam niczego do picia! Pomożesz mi, Danusiu?
/wychodzi z córką/


Scena III

/Kuchnia, Danusia wyciąga szklanki z szafki. Bożena, oparta o blat, rozmyśla./

Danusia
Coś nie tak?

Bożena
Nie wiem. Nie podoba mi się to.

Danusia
Co ci się nie podoba?

Bożena
Ty widzisz, jak się ojciec zachowuje?

Danusia
Normalnie.

Bożena
Właśnie! Powinien szaleć ze złości, być ironicznym, niemiłym i mieć przyszykowane coś ze swojej szafy. A on gada z Witkiem z jak najlepszym przyjacielem.

Danusia
Najwyraźniej zdążyli przypaść sobie do gustu.

Bożena
W ciągu dwudziestominutowej podróży z dworca do domu? Tyle wystarczyło?

Danusia
Pogadali sobie jeszcze trochę na dworcu, gdy mnie zawołała koleżanka.

Bożena
O czym?

Danusia
A bo ja wiem? Nie pytałam.
/po chwili, z uśmiechem/
Mamuś, nie przejmuj się, jest wszystko dobrze. Idziemy?
/kieruje się w stronę wyjścia, nagle się zatrzymuje/
Samochód taty jest w naprawie?

Bożena
Nie, a co?

Danusia
To dlaczego przyjechał po nas twoim?

Bożena
Nie wiem... Chodźmy.
/wychodzi, Danusia za nią./


Scena IV

/Salon, wszyscy przy stole. Bożena nadal czuje się niepewnie, reszta rozmawia głośno o różnych sprawach./

Witek
Jesteś bardzo piękną kobietą, Bożenko.

Bożena /cicho/
Dziękuję, miło mi...

Witek
Danusia mówiła, że ma piękną matkę, ale najwyraźniej kłamała. Jesteś przepiękna.

Ryszard
A Magduś? Magda też ładna!

Witek
Oczywiście. Piękne, zadbane włosy. Farbowane? Nie? Idealny kolor!

Gustaw
Ja też mam piękną kobietę.

Witek
Oczywiście. Babcia starzeje się wyjątkowo elegancko. Nawet ta nieco niepasująca do spódnicy kolorowa bluzka nie psuje efektu.

Ilona
Och, bo Bożenka nas wyrwała ze snu, musieliśmy szybko się wyszykować.

Witek
Nie szkodzi, nie szkodzi. Cieszę się, że was poznałem.

Gustaw
Powiedz mi, chłopcze, a piątki w szkole są?

Witek
Trochę jest, ale więcej trójek.

Ryszard
Haha, szczery!

Bożena
Każdemu może potknąć się noga.

Witek
Otóż to, mamo... mogę tak do ciebie mówić?

Bożena
Tak, proszę...

Witek
Wszyscy w końcu jesteście moją rodziną. Jeszcze co prawda nieformalnie, ale niedługo...
/patrzy głęboko w oczy Danusi/

Bożena /z lekką obawą/
Czy coś sugerujesz?

Ryszard /nie pozwalając dojść do głosu Witkowi/
O, coś mi przypomniałeś. Patrz, młody, i ucz się!
/wyciąga z kieszeni spodni pierścionek i klęka przed Magdą/
Czy wyjdziesz za mnie?

Witek /podekscytowany/
Och! Genialne! Nigdy nie byłem świadkiem zaręczyn.

Ryszard
Zaczekaj, to dopiero połowa uroczystości. Pozostała odpowiedź Magdusi. No, Magduś?

Magda /z westchnieniem/
Tak.
/szeptem, do siebie/
Niech stracę.

Ryszard /wstaje i ściska mocno Magdę/
Kocham cię, Magduś!

Magda
Tak, tak, ja ciebie też. Ale nie róbmy szopki.

Witek
Gratuluję przyszłej młodej parze.

Ryszard
Dziękujemy ci bardzo. Przyjedziesz na ślub? Bym się obraził, gdybyś nie przyjechał.

Witek
Oczywiście. Uwielbiam wszelkiego rodzaju przyjęcia, gdzie można się dobrze najeść.

Ryszard
Haha!

Bożena
Nie mówmy teraz o ślubie.

Witek
A to dlaczego, mamo? Ślub to jeden z najważniejszych dni w życiu człowieka. Sama miałaś podobno bardzo cudowny, Tadek opowiadał. Wyborne historyjki o tym, jak ci wypadły wszystkie spinki z włosów i oczom zdumionych gości ukazały się długie, falowane włosy. O tym, jak wdepnęłaś nogą w rozlany na podłodze kompot, dodam, gołą nogą, bo właśnie skończyłaś tańczyć boso twista. A po północy zrobiło ci się niedobrze i musiałaś się położyć na kolanach swojego ukochanego, któremu nie przeszkadzało w ogóle, że jego spodnie zmieniły kolor.

Bożena /nie wie, co powiedzieć, nerwowo pije sok ze szklanki/

Ryszard /do Witka/
Widzę, że już trochę rozeznany po historii rodzinnej.

Witek
A, i owszem. Im wcześniej was poznam, tym lepiej.

Ilona /ze wzruszeniem/
Tyle się dzieje!

Gustaw /głaszcząc Ilonę po plecach/
Spokojnie, spokojnie.
/głośno, do wszystkich/
Czy ktoś jeszcze przygotował jakąś niespodziankę?

Witek /wstaje, mówi poważnie/
Moi drodzy... Od początku czuję się tu jak w domu. Przyjęliście mnie do siebie, choć wcale - albo prawie wcale - mnie nie znaliście. Dziękuję wam za to. Coś jednak mąci mój spokój, coś nie pozwala do końca rozkoszować się obecnymi chwilami. Tu się zwracam do mojego przyszłego teścia, ojca mojej ukochanej. Wiem, że mieliśmy później to obgadać, ale nie mogę czekać. Bardzo przepraszam za zarysowanie - mówiąc delikatnie - twojego samochodu. Zaufałeś mi, pozwalając zaparkować auto w garażu, bardzo obszernym, a ja nie potrafiłem wykonać tej prostej czynności. Zawadziłem o ścianę. Najmocniej przepraszam i proszę o wybaczenie.
/siada/

Bożena /wstaje gwałtownie i wybiega z salonu/

Witek /ze zdziwieniem/
Za długo mówiłem?

/Wraca Bożena, która szybko przechodzi przez pomieszczenie i wychodzi z domu. Po minucie wraca z torebką i otwiera z drugą z szaf. W środku widnieje napis: "Podręczny zestaw żony", do którego Bożena dokleja "i matki". Do tłuczków, noży, wykałaczek i podobnych rzeczy dokłada kilka kamieni. Z torebki wyjmuje pasek, zamyka szafę i odwraca się do reszty./

Bożena /podchodząc do Witka i bijąc paskiem o wewnętrzną część dłoni/
Pora na wychowanie w rodzinie.

Awatar użytkownika
lczerwosz
Administrator
Posty: 6936
Rejestracja: 31 paź 2011, 22:51
Lokalizacja: Ursynów

Re: Wychowanie w rodzinie

#2 Post autor: lczerwosz » 03 maja 2015, 17:56

No super
jedynie:
Patka pisze: że kolor jego spodni nagle zmienić kolor.
coś tu nie tak
Co do akcji to myślę, że można by jeszcze mocniej nadmuchać balonik w kolejnym akcie. Jeszcze Witek musi wystrzelić. Myślałe, że jakieś zboki będą. Jest dużo akcesoriów, atrybutów zbrodni, a tylko Bożena sie wywiązuje. Ale tu zobowiązuje ją tytuł, a inni są nieodpowiedzialni?

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: Wychowanie w rodzinie

#3 Post autor: Gorgiasz » 03 maja 2015, 18:54

Nie porównuj Witka do Marcina. Daj mu po prostu szansę, włos z głowy ci nie spadnie.
Sądzę, że „włos z głowy ci nie spadnie” nie pasuje w odniesieniu do Tadeusza. Prędzej do chłopaka ich córki, któremu Tadeusz chce zrobić „kęsim”.
Może odpowiedniejszym by było "korona z głowy ci nie spadnie"?
Może i. Przede wszystkim jestem zakochany.
Tutaj chyba czegoś brakuje.
Mogłem jej od razu pokazać, zgodziłaby się od razu.
Powtórzone „od razu”.
Widzę, że już trochę rozeznany po historii rodzinnej.
Raczej „w historii rodzinnej”.

Czytało się dobrze, płynnie, ale w oczekiwaniu na puentę, do której prowadziły wszystkie wątki. I która – moim zdaniem – niestety zawiodła. Sądziłem też, że będzie wyjaśniona nagła przyjaźń między Witkiem, a ojcem dziewczyny. Natomiast grożenie potencjalnemu zięciowi paskiem z powodu uszkodzenia samochodu, jest jakieś nienaturalne i dziwaczne. Ogólnie scena IV wydaje się być nieco słabsza, kwestie Witka, jego sposób zwracania się do kobiet – jakiś nadęty (może taki miał być, ale nie wyjaśniono dlaczego, a niczym się to nie tłumaczy), trochę sztuczny, nawet egzaltowany. Mówienie o starzeniu się do babci, raczej niegrzeczne, a do matki, iż jest piękną kobietą, trochę zbyt obcesowe, no i wspominanie krępujących historyjek z jej ślubu, stanowczo przekraczające granice dobrego smaku. Nagle zrobiło się jakoś nieprzyjemnie i większość zgromadzonych ukazała się w dziwacznym, ale niedookreślonym świetle. Jeśli o to chodziło, to należałoby to mocniej i bardziej jednoznacznie podkreślić, bo tak nie bardzo wiadomo o co chodzi. Może warto jeszcze raz przemyśleć ten akt.

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Wychowanie w rodzinie

#4 Post autor: Patka » 03 maja 2015, 19:00

Dziękuję, Leszku, błąd poprawiłam. :)
Ano, dopisać zawsze można. Czy Witek musi wystrzelić? Nie wiem, tak o tym nie myślałam. Na pierwszy plan wychodzi tu Bożena i Tadeusz, głównie pomysł Tadeusza, który ma sprawić... a, nie będę pisać, bo pewnie większość osób przeczyta najpierw mój komentarz, potem tekst, a nie chcę psuć niespodzianki.
Reszta tak bardzo nie była niemile zaskoczona zachowaniem Witka, więc raczej po pasy nie sięgnęła, heh. Rodzina Danusi do normalnej nie należy. ;)
Może napiszę drugą wersję, w której akcja zupełnie inaczej pobiegnie, tak dla porównania.

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Wychowanie w rodzinie

#5 Post autor: Patka » 03 maja 2015, 19:12

Gorgiasz pisze:Cytuj:
Może i. Przede wszystkim jestem zakochany.

Tutaj chyba czegoś brakuje.
Nie, nie brakuje. Często się odpowiada na jakieś słowa "może i" (np.: - Będzie padać? - Może i.) Choć może to regionalne, heh.
Gorgiasz pisze:Cytuj:
Nie porównuj Witka do Marcina. Daj mu po prostu szansę, włos z głowy ci nie spadnie.

Sądzę, że „włos z głowy ci nie spadnie” nie pasuje w odniesieniu do Tadeusza. Prędzej do chłopaka ich córki, któremu Tadeusz chce zrobić „kęsim”.
Może odpowiedniejszym by było "korona z głowy ci nie spadnie"?
Masz rację zaraz poprawię, tak samo dwie ostatnie usterki. :)
Gorgiasz pisze: Sądziłem też, że będzie wyjaśniona nagła przyjaźń między Witkiem, a ojcem dziewczyny.
Kluczem do rozwiązania zagadki - heh - jest rozmowa Bożeny z Danusią w kuchni, w której dziewczyna mówi, że gdy poszła pogadać z koleżanką na dworcu, Tadeusz rozmawiał z Witkiem. O czym rozmawiał? Możemy się domyślić. Nie chciałam wszystkiego na tacy podawać. Po prostu Tadeusz postanowił inaczej rozwiązać problem z chłopakiem córki, wykorzystując do tego inną osobę i zyskując w szybki sposób sympatię Witka. Naprawdę, nie chcę za dużo tłumaczyć, by innym nie psuć niespodzianki, tak jak pisałam w poprzednim poście.

Co do uwag, że zachowanie Witka niesmaczne, nieodpowiednie - nie wiem, co powiedzieć. Tak miało być i cieszę się, że jest to widoczne. Tekst do poważnych nie należy i nie powinno się go czytać na serio. ;) Na forum są opublikowane dwa inne dramaty opowiadające o rodzinie Danusi i tam też nie wszystko jest normalne.
Gorgiasz pisze:Jeśli o to chodziło, to należałoby to mocniej i bardziej jednoznacznie podkreślić, bo tak nie bardzo wiadomo o co chodzi. Może warto jeszcze raz przemyśleć ten akt.
Postaram się dodać trochę kwestii w różnych scenach, by bardziej nakierować czytelnika na odpowiednie zrozumienie tekstu.

Dziękuję za krytykę, zawsze jest cenna. :)

Awatar użytkownika
lczerwosz
Administrator
Posty: 6936
Rejestracja: 31 paź 2011, 22:51
Lokalizacja: Ursynów

Re: Wychowanie w rodzinie

#6 Post autor: lczerwosz » 03 maja 2015, 20:12

Patka pisze:Na forum są opublikowane dwa inne dramaty opowiadające o rodzinie Danusi i tam też nie wszystko jest normalne.
No ale to ie jest powieść w odcinkach, nie musimy znać losów rodziny skądinąd. To, że rodzina nie jest normalna, ma wyjść z treści, z obserwacji jej zachowania, nie z komentarza. Istotnie normalna nie jest, mi przynajmniej taka się nie jawi.
Patka pisze:Tadeusz rozmawiał z Witkiem. O czym rozmawiał? Możemy się domyślić. Nie chciałam wszystkiego na tacy podawać.
I nie podałaś w ogóle. Tak, jakbyś przygotowała wspaniała kolację, ucztę i zapomniała podać głównego dania.
Patka pisze: że zachowanie Witka niesmaczne, nieodpowiednie - nie wiem, co powiedzieć. Tak miało być i cieszę się, że jest to widoczne.
No widoczne. Tylko po co. Jak zakończy sie to napinanie cięciwy. On jest w niewyjaśniony sposób bliski matce i oczywiście zupełnie inaczej bliski ojcu swojej dziewczyny. Z matka takie zachowanie powinno zaprowadzić go do łóżka, z ojcem, w najlepszym razie, do lewych interesów, skoków na dziewczynki. Ojciec do czegoś chce użyć przyszłego zięcia. Albo odwrotnie, taka komitywa musi mięć cel, inaczej się nie zawiązuje. To nie na tym polega nienormalność w tej rodzinie, że np. tatuś "lubi" chłopaków swojej córki, z poprzednim mu pewnie nie wyszło i dlatego go nie lubił, gdyby tak miało właśnie być.
Gorgiasz pisze:Nagle zrobiło się jakoś nieprzyjemnie i większość zgromadzonych ukazała się w dziwacznym, ale niedookreślonym świetle.
No właśnie. Nienormalność powinna być bardziej dyskretna, podlegać jakimś prawom, z zewnątrz wszystko jest normalne i dopiero po chwili widać anormalność. Ale coś tych ludzi napędza, że zachowują się dziwnie. To właśnie jest zupełnie nie napisane, nie zaprojektowane, puste. Nawet nie zamarkowane, że później powiem. Bo komentarze tego wyjaśniać nie mogą, co zresztą sama potwierdzasz.
Wracam do tych niewykorzystanych akcesoriów - niezbędnika tatusia. Postraszył i co?
Myślę, że powinnaś dopisać kolejny akt i rozwiązać zagadki jak u Agaty Christie. Dopiero wtedy będzie kompletna sztuka.

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Wychowanie w rodzinie

#7 Post autor: eka » 06 maja 2015, 14:08

Pisanie dramatu to trzymanie w cuglach wielogłosowości. Myślę, że Ci się udało. Mogłabym powybrzydzać na zbyt skromną indywidualizację języka postaci, ale, w sumie, dzisiaj prawie każdy mówi tak samo, jeśli wyłączyć ekstrema: prymityw inwektyw i w opozycji doń - mowę wysoką, odbieraną jako sztuczny patos. Szczerze Patko... to zakończenie mnie rozczarowało, nie sam na niego pomysł, ale literacka "szczupłość" wykonania.
W trakcie czytania oczekiwałam takiego rozwiązania intrygi tatusia, bo kreślony obraz infantylnej mamuśki domagał się autorskiego ukarania. :)
Wychowaniem odpowiedzialnym zajmuje się ojciec, on realnie chce ustrzec córkę przed powtórką traumy, ale mamuśka innymi kryteriami mierzy rzeczywistość, zatem to ona musi (wątek uszkodzonego samochodu) osobiście odczuć swój błąd i co prawda z innego powodu niż odpowiedzialność za byt córuni - zanegować potencjalnego zięcia.

Szczypta groteski w doborze narzędzi wychowawczych dobrze sztuce robi, co prawda zainteresowanie skupia się na nich, bo sadyzm zawsze dobrze się "sprzedaje", gdy nie ma innych mocnych kontrapunktów. Dobrze, że ostentacyjna zmiana podejścia tatki do chłopaka też działa na plus dramaturgii tego tekstu.
Facet jest byle jaki i pije. :)
Dla mnie to dramat o walorach wychowawczych ojca i dobrego męża - wychowującego również przy okazji żonkę.
:)

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Wychowanie w rodzinie

#8 Post autor: Patka » 28 maja 2015, 13:00

Dziękuję bardzo i przepraszam za późną odpowiedź, sama nie wiem, czemu nie odpisywałam. Ale się cieszę z każdego komentarza. :)
Bardziej się odniosę później, teraz tak mi światło na laptop pada, że prawie nic nie widzę...

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Wychowanie w rodzinie

#9 Post autor: skaranie boskie » 01 cze 2015, 21:06

Ja zauważyłem kilka błędów w wypowiedziach bohaterów, ale zrzuciłem to na karb ich nieuctwa, nie śmiejąc niczego zarzucać Autorce.
Pomyśl przedni i intryga wyczarowana przez Tadeusza bardzo dobra.
Ot, ma facet zimną krew i dobre pomysły.
Za wychowanie w rodzinie!
:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Wychowanie w rodzinie

#10 Post autor: Patka » 01 cze 2015, 21:10

Dziękuję, skarańku. :)
Dramaty są mało popularne na forum (nie tylko tym), więc każdy komentarz bardzo cieszy. Chyba się nawet zupełnie na dramaty przerzucę, ta forma najbardziej mi odpowiada, a wymyślić fajny dramat nie jest wcale trudno (napisać też nie). A prozy i tak nie umiem pisać. ;)

Za wychowanie. :beer:

ODPOWIEDZ

Wróć do „DRAMAT”