Tworzenie człowieka, cz. I

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Tworzenie człowieka, cz. I

#1 Post autor: Patka » 07 lut 2016, 17:10

Dramat wyszedł mi (znaczy wychodzi, bo jeszcze nie jest skończony) bardzo długi, postanowiłam więc podzielić go na części i wklejać stopniowo.
Wszelkie podobieństwo do osób trzecich jest nie całkiem przypadkowe. ;)

_______

Osoby dramatu:
Burkowski - inicjator spotkania, główny gawędziarz, miłośnik trunków i - jak (prawie) wszyscy - poezji oraz jedyny palacz w towarzystwie
Żona Burkowskiego - mało mówi, zwykle próbuje uciszać Burkowskiego
Kubczysław - znany poeta, wielbiciel przystawek
BOS - pan starszy z brzuchem, drugi, po Burkowskim, gospodarz spotkania
Glen - przyjaciółka BOSA, młoda, zgrabna i miła kobieta, ceniona za swoje figurki z plasteliny
Milcząca - nic nie mówi, chyba że się na nią naciśnie; jako jedyna z osób woli prozę, ale i tak nikogo to nie obchodzi
Lech Krasny - przybywa na spotkanie dopiero po dwóch godzinach, więc dostaje tylko colę
Kelnerka


Akcja utworu dzieje się w pewnej warszawskiej knajpie. Nie ma tłumu, tylko bohaterowie zajmują cały stolik. Obsługuje ich blond Kelnerka. Wszyscy odświętnie ubrani, w dobrych humorach.
Całość w jednym akcie.

Burkowski /chwilę po tym, jak zajął swoje miejsce/
No to co, moi mili, przydałoby się zacząć od zamówienia czegoś do picia. Proponuję pół litra. Jak nie starczy, to zaproponuję drugie pół, dobrego trunku nigdy za wiele, chyba że w złym towarzystwie. Chociaż nie - wtedy trzeba pić jeszcze więcej.

BOS
Prawda, prawda! Ostatnio...

Burkowski /wchodząc w słowo BOSOWI/
Miałem przygodę na Dolnej Dolinie pod Górną Górniną przy Prawym Prawiślu niedaleko Lewego Lewunia - wiecie, tam gdzie najlepsze kaczki sprzedają. Otóż, słuchajcie mnie uważnie, bo nie powtórzę drugi raz, oczywiście będzie bez szczegółów, bo wyleciały z głowy... starość nie radość, ach! /widzi zniecierpliwione spojrzenie BOSA/ Tak, tak, mówię... Otóż, spotkałem na tej Dolinie starego znajomego, znanego krytyka, ale wątpię, żebyście znali, bo jest znany tylko w rodzinie i wśród mnie właśnie - nawet moja żona kochana nie wie, o kogo chodzi. /uśmiecha się do Żony/ Początkowo go nie poznałem, w przeciwieństwie do niego, on już z daleka, zanim zdążyłem okiem objąć jego pulchną sylwetkę, zaczął machać, wołać: "hej, co za niespodzianka, kopę lat, na wakacjach?"; myślę sobie, zdziwiony: "może mnie z kimś pomylił?", ale po chwili wróciła pamięć, obraz człowieka trafił w odpowiedni obszar mózgu i miałem! miałem odpowiedź - to przecież Wiadurski! Uśmiechnąwszy się pod nosem, przyśpieszyłem kroku, by szybciej się zrównać z cenionym - pięć na sześć osób oceniło jego artykuły na pomocne, tylko najmłodsza córka się wyłamała, ale ma dopiero trzy latka - tak, z cenionym krytykiem; on uczynił podobnie, w końcu stanęliśmy naprzeciw siebie, bo iść dalej nie wypada i plecami do siebie gadać, i tak oto potoczyła się nasza rozmowa...

/Kelnerka podchodzi do stolika i rozdaje menu/

BOS
Pozwól, że ci przerwę, opowieść zaczyna się interesująco, ale pani przyniosła menu, trzeba coś zamówić. Bez picia będzie ciężko przetrawić twoje gadulstwo.

Burkowski /chrząka/
Będę mówił szybko i składnie. /po chwili, do Kelnerki/ Racja, niech pani od razu przyniesie pół litra. /otwiera menu/ Do jedzenia, do jedzenia... Zastanowimy się w spokoju, tymczasem może się pani oddalić przygotować trunek.

Kelnerka
Jaka ta wódka ma być?

Burkowski
Dobra i zimna.

Glen
E, Burkowski, pani tylko taką ma, nie żartuj.

Burkowski
Ale ja wiem, wiem. Nie pierwszy raz przybyłem do tego pięknego miejsca, ale pierwszy raz z wami... Nie licząc oczywiście mojej małżonki... pamiętasz, skarbeńku, jakie pyszne lody jedliśmy?

Żona Burkowski
Lepiej daj pani przyjąć zamówienie.

Kelnerka
Polecam Fantastyczną.

BOS
Ja nie mam nic przeciwko. Wszyscy piją? /patrzy na Milczącą/

Milcząca /nieśmiało/
Ja piwo poproszę.

BOS
I dla mnie jedno, małe, żeby mnie nie zmogło. Dobrze, Burkowski, mówisz, że starość nie radość, kręgosłup nie guma.

Kelnerka
Więc Fantastyczna pół litra, pięć kieliszków...

Żona Burkowskiego
Cztery, też podziękuję, poproszę colę.

/Kelnerka odchodzi/

Burkowski /zdziwiony patrzy na Żonę/
Kochanie, ze mną się nie nap... ach, nieważne, miałem historię dokończyć... pani już się oddaliła, tymczasem ja stoję naprzeciw Wiadurskiego, Wiadurski stoi naprzeciw mnie i rozmawiamy. Ławek nigdzie nie ma, nawet pniaka, by posadzić pośladki, dać odpocząć nogom po długiej wędrówce - a wracałem aż z Podkopanego, on również się nachodził - musimy zatem stać, na szczęście pogoda ładna, słoneczko świeci, i mówię do niego tymi słowami: "Drogi znany krytyku, znajomy kochany, prawie że przyjacielu, co robisz w tych stronach? Czyżbyś postanowił swoją pracą krytyczną, swoimi wypowiedzeniami i tępieniem grafomanów podbić Polskę? Europę? Świat? Dlaczego jednak zaczynasz od tych dziwnych stron, z dala od okolic domu rodzinnego, na teoretycznym i praktycznym zadupiu? Chyba nie chcesz rzec, że nie masz zaufania do najbliższych, sąsiadów zza miedzy, zza płota?" Na to on, po zastanowieniu się, odpowiedział: "Mylisz się, nie przybyłem tu rozgłaszać swojego talentu, z którego jestem wszem i wobec w rodzinie znany, tylko postanowiłem spotkać interesującego człowieka do picia." Ja się zamyśliłem głęboko, w buzi przeżuwałem każde słowo, by czegoś nie palnąć, po czym spytałem niepewnie: "Czy zatem uważasz mnie za takiego człowieka?"
/Kelnerka przynosi wódkę, kieliszki, piwo i colę/
Dziękujemy, proszę od razu polać, chluśniem sobie, a potem...
/Kelnerka nalewa wódki/

Glen
Hej, zamówmy coś może, potem będziesz gadał.

BOS
Dobra myśl, bo coś czuję, że zanim ten skończy, będą lokal zamykali i nic nie zjemy.
/do Kelnerki/
Da nam pani jeszcze chwilkę.

Kelnerka
Dobrze.
/odchodzi; inni wpatrują się w menu/

BOS /szybko, by nie dać dojść do głosu Burkowskiemu/
Zamawiam śledzika, wszystko inne mnie nie obchodzi, śledź w oleju musi być.

Glen
Mają w trzech smakach. Ale w oleju też jest. Zamówmy sobie jeden talerz, ty zjesz w oleju, ja pozostałe, co?

Burkowski
My, żono, chyba zrobimy podobnie, z tym że ja zjem dwa, a ty jeden, zgadzasz się?

Żona Burkowskiego /ze śmiechem/
Wolałabym wszystkich spróbować.

Kubczysław
Również czuję się zachęcony śledziem, więc i ja zamówię, tylko dla siebie.

BOS
Z Milczącą się nie podzielisz? Zresztą, za daleko od siebie usiedliście... Może coś innego chcesz, Milcząca?

Milcząca
Borowikową.

Burkowski
Borowikowa była tu pyszna, przynajmniej podczas mojej pierwszej wizyty.
/bierze kieliszek w rękę/
Zaczynamy świętowanie, kochani. No!

Glen
Ej, może ustalimy, na czyją nóżkę pijemy?

Burkowski
Tak, czyli kto się chce poświęcić pierwszy? BOS? Pożyczysz nogi?

BOS
Ależ oczywiście, ja pożyczyć mogę wszystko. Zaprzyjaźnionemu mnichowi ostatnio pożyczyłem zdrowia. Do dziś żyje. Widzicie, jaki mam gest?

Glen
Wow, Bos, o tym mi nie mówiłeś.

BOS
Gest, nie gest, warto czasem pomóc biednym i potrzebującym.
/łapie za kieliszek/
No to na moją nogę - tylko lewą czy prawą?

Burkowski
Którą masz sprawniejszą?

BOS
Obydwie są mocno obciążone.

Burkowski
To inaczej - do której jesteś mocniej przywiązany?

BOS
Chyba do prawej, bo nią piszę wiersze na piasku, gdy jestem nad morzem. Lewą nie umiem, koślawce wychodzą.

Burkowski
Więc tą zostawiamy, a użytkujemy lewą.

/Burkowski, BOS, Glen i Kubczysław przechylają kieliszki, Milcząca upija łyk piwa, a Żona Burkowskiego - coli./

Kubczysław /do BOSA/
Zainteresowałeś mnie tą poezją nadmorską. Z rok temu wygrałem konkurs poetycki o Muszlę Błękitu, po nagrodę musiałem pojechać aż na Hel. Dojazd ciężki, ale się opłacało, organizatorzy mili, poeci mili.

Burkowski
Nie grafomani?

Kubczysław
Nie, nie, porządni ludzie. Ze wsi, z miasta. Jeden spoza Polski. Ale nie, nie, nudzić się nie nudziłem. Ale wierszy na piasku... interesujące, doprawdy. /do BOSA/ Drukowałeś je gdzieś?

BOS /z dumą/
Wdrukowały się w ziemię, a morska woda obmyła je ze wszelkich niedoskonałości.

Burkowski
Czyli wielkie rzeczy napisałeś! Tylko co teraz, myślisz, że ludzie zechcą dokopać się do twoich wspaniałości?

Glen
No nie mów, że nie zrobiłeś kopii, BOS!

BOS
Ano nie zrobiłem. Wiem, nie ma czym się chwalić.

Burkowski
A ja się pochwalę, bo mam czym, żonka potwierdzi... tak, tak, widzicie jak kiwa głową... Przed dwudziestoma laty zorganizowałem plebiscyt na najlepszy utwór wszech czasów. Kategorie dwie: poezja i proza. Prozę pominę, wybaczcie /Milcząca w myślach: nie, nie wybaczę/, przejdę do poezji. Nadesłano tysiąc wierszy, równo tysiąc, nie kłamię, liczyłem pięć razy albo i sześć, nie pamiętam. Każdy coś w sobie miał, dopracowane wielce i przemyślane, chyba na poczcie listonosze rozrywali koperty i odrzucali słabsze utwory... to by się poczta na coś przydała, haha! Jurorów było trzech - oprócz mnie pani Basia i pan Wojciech, wspaniali poeci, zwłaszcza pani Basia; mieliśmy niezłą zagwozdkę, bo mnie to się podoba, pani Basi to, a pan Wojciech chciał wybrać tamto. A powtarzam - wszystkie wiersze były przecudowne, palce lizać. Ostatecznie postanowiliśmy przyznać każdemu autorowi pierwsze miejsce i nagrodzić złotówką, bo nagrodę trzeba było jakoś podzielić, a tysiąc złotych właśnie mieliśmy do rozdania.

BOS
Chwila, miałeś się pochwalić.

Burkowski
Cały czas się chwalę, nie słyszysz? Wpadłem na pomysłowy sposób rozwiązania trudnej sytuacji, czyż to nie jest powód do chwalenia?

BOS
Coś czuję, że autorzy byli niepocieszeni.

Burkowski
Kupili sobie po lizaku w pobliskim sklepie. Przynajmniej ci, co dotarli po odbiór nagrody.

Glen
Czyli nie wszyscy otrzymali swoje złotówki? Co zrobiliście z resztą?

Burkowski
Niech pomyślę... żono, wspomożesz męża?

Żona Burkowskiego
Nie wspomogę, bo żadnych pieniędzy nie widziałam.

Burkowski
Czyli jak nie dotarły do mojego domu, to na pewno ich nie przepiłem! Odetchnąłem z ulgą. Tylko czy pani Basia i pan Wojciech... nieważne! /do Kelnerki, która właśnie stanęła przy stoliku/ Pani piękna przyszła, zamawiamy...

Kelnerka /po przyjęciu zamówienia/
Dziękuję.
/odchodzi/


cdn.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Tworzenie człowieka, cz. I

#2 Post autor: skaranie boskie » 07 lut 2016, 20:56

Super i brzmi znajomo.
Zupełnie, jakbym sam tę wódkę zamawiał.
Realistycznie piszesz, Patko. ;)
:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „DRAMAT”