Pożegnanie Małego Księcia (scena 1/2)

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
alchemik
Posty: 7009
Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy

Pożegnanie Małego Księcia (scena 1/2)

#1 Post autor: alchemik » 13 cze 2016, 0:54

Scena 1/2

Scena jest całkiem ciemna. Widać tylko niebieskie pulsujące światło. Słychać sygnał nadjeżdzajacego ambulansu. Zbliża się, narasta. Wreszcie urywa się. Trzaśnięcie drzwiczek samochodu. Pospieszny tupot kroków na podjeździe. Zbliżają się, następnie oddalają.
Pulsujące niebieskie światło zmienia się na czerwone. Włącza się sygnał aparatury monitorującej serce. W tle narasta cicha muzyka. Coś psychodelicznego. Może być fragment utworu Jean Michel’a Jarre’a.
Powoli scena rozjaśnia się.
Jest podzielona na dwie części. Na jednej dekoracje przedstawiają szpitalną salę.
Proste szpitalne łóżko i spoczywający w nim nieruchomo starszy, sterany życiem mężczyzna. Szafko- stoliczek, na którym stoi wazonik ze zwiędłą różą, atrapa aparatury monitorującej serce. Stojak na kroplówki .
Druga część sceny zasłonięta jest kurtyną. Czarną, lub ciemno granatową usianą gwiazdami.

Wchodzi młoda pielęgniarka. Bada puls choremu, który w bezruchu leży na wznak, mierzy mu temperaturę, następnie wychodzi.
Światło przygasa.
Podobna scena z niewielkimi modyfikacjami powtarza się jeszcze kilkakrotnie. Za każdym razem oświetlenie wzmaga się i przygasa po wyjściu pielęgniarki.
Po raz kolejny siostra nachyla się nad pacjentem. Wychodząc sięga po zwiędniętą różę w wazoniku.
Rytm aparatury monitorującej przyspiesza. Niespodziewanie chory odzywa się.

Pacjent: (słabym głosem) Proszę zostawić tę różę, siostro. Jest w takim samym stanie, jak ja.
Umówmy się, że opuści tę salę razem ze mną.

Pielęgniarka z wahaniem odstawia wazonik.

Pielęgniarka: Witamy wśród żywych. Widzę, że już ma się pan lepiej.

Pacjent: Nie na długo siostro. Już wkrótce opuszczę wreszcie tę planetę. Z dużym opóźnieniem, ale w końcu wrócę do domu.

Skonsternowana pielęgniarka ponawia próbę zabrania róży.

Pacjent: Proszę zostawić tę różę, siostro. (mówienie wyraźnie sprawia mu trudność) Przypomina mi dom, młodość, moją pierwszą miłość.
Na mojej planecie kwiaty są rzadkością. Ciekawe, że częściej trafiają się baobaby. Ale te tępię jak chwasty, zanim się rozrosną. Kiedy pojawiła się róża, z nasionka przypadkowo wysianego z przestrzeni międzygwiezdnej, moje życie uległo całkowitej przemianie. Nagle miałem dla kogo żyć. Podlewałem ją, pielęgnowałem, chuchałem na nią. Aż w końcu, nie wiedzieć kiedy, zakochałem się w niej. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że uczucie, które rozpiera moją pierś, to miłość.

Podczas całej tej przemowy, pielęgniarka nie próbuje przerywać choremu, a jednak sprawia wrażenie, że nie jest pewna jego stanu umysłowego. Trzymając go za rękę, próbuje udawać, że wierzy w opowiadaną historyjkę.
Część sceny, przedstawiająca salę szpitalną, niknie w ciemności. Rozsuwa się/podnosi kurtyna. Reflektory oświetlają dekorację przedstawiającą planetkę Małego Księcia.
Mały Książę stoi z konewką w dłoni. Obok niego Róża. Piękna, młoda dziewczyna w stroju stylizowanym na różę.


Róża: Czy byłby pan skłonny pomyśleć o mnie? Sądzę, że już czas na śniadanie.

Mały Książę: (podlewając ją z konewki) Jest pani piękna. Ale ma pani… raz…, dwa…, trzy, a nawet cztery kolce. Po co pani aż tyle kolców?

Róża: Mogą zjawić się tygrysy uzbrojone w pazury.

Mały Książę: Nie ma tygrysów na mojej planecie. A poza tym tygrysy nie jedzą trawy.

Róża: Nie jestem trawą!

Mały Książę: Proszę o wybaczenie.

Róża: (pokasłując i pociągając nosem) Nie obawiam się tygrysów, natomiast czuję wstręt do przeciągów. Czy nie ma pan parawanu?

Mały Książę: (głośno myśląc) Wstręt do przeciągów. To nie jest dobre dla rośliny. Ten kwiat jest bardzo skomplikowany.

Róża: Wieczorem, proszę mnie przykryć kloszem. U pana jest bardzo zimno.(kaszle)

Kurtyna odcina tę część sceny. Z ciemności wyłania się sala szpitalna.
Na scenę wchodzą lekarze i pielęgniarka. Obchód.
Podchodzą do łózka chorego. Ordynator podnosi tabliczkę z wykresem, wiszącą w nogach łóżka.
Zwracając się do kolegów.

Ordynator: Właściwie, fizycznie nic mu nie dolega. A jednak wykazuje stan odrętwienia i spowolnienia metabolizmu. Nie rozumiem skąd to wycieńczenie.

Lekarz prowadzący:
Może to kwestia szpitalnej kuchni?

Ordynator: Proszę, bez kiepskich żartów, kolego. Podejrzewam, że to jakaś forma depresji, albo innych zaburzeń psychicznych. (zwracając się do pielęgniarki) W swoim raporcie wspominała pani o jakichś urojeniach pacjenta. Podaje się za przybysza z kosmosu.
(do pacjenta) Słyszałem, że jest pan księciem z innej planety. Zna pan księżniczkę Marsa?
(pacjent nie reaguje).

Lekarz prowadzący: Mam wrażenie, że symuluje. Wszystkie wyniki w normie. Może powinien pan, doktorze, zwracać się do niego per Wasza Wysokość?

Ordynator: Pana to zawsze się żarty trzymają, kolego. A ja myślę, że potrzebna będzie konsultacja psychiatryczna. Przykładowo, ten stan, w którym się obecnie znajduje, wygląda mi na katatonię. Ale przecież wybiórczo utrzymuje kontakt z jedną z pielęgniarek. Przypuszczam więc, że pacjent cierpi na schizofrenie katatoniczną.
(do pielęgniarki) Proszę obserwować i jeśli wystąpią symptomy zaburzenia psychicznego, urojenia, bądź halucynacje, proszę dać znać lekarzowi prowadzącemu.

Wychodzą z Sali. Światło przygasa. Wciąż słychać odgłos aparatury monitorującej.
Kiedy ponownie się rozjaśnia, wchodzi pielęgniarka. Podchodzi do łóżka chorego. Ten natychmiast ożywia się i chwyta ją za rękę.


Pacjent: Nie uwierzą, siostro, tylko jeden człowiek wierzył, że jestem Małym Księciem. Był pilotem i moim pierwszym przyjacielem na Ziemi.
A róża? Moja róża. Nie potrafiłem jej zrozumieć. Powinienem sądzić ją według czynów, a nie słów. Byłem za młody, aby potrafić ją kochać. Kiedy postanowiłem opuścić moją planetkę i udać się w podróż, moje pobudki były całkowicie egoistyczne. Największą trudność sprawiło mi jednak pożegnanie. A ja sądziłem wtedy, że to róża jest próżna. ( z sarkazmem)

Światło przygasa. Rozsuwa się kurtyna kryjąca widok na planetkę Małego Księcia.

Mały Książę: (Podlewa różę. Odstawia konewkę. Przez jakiś czas milczy w zakłopotaniu. Wreszcie odzywa się.)
Do widzenia.

Róża: (ze zdziwieniem) Chyba dzień dobry? Właśnie wschodzi słońce.

Mały Książę: No tak, oczywiście, dzień dobry, muszę cię opuścić, Różo. Wybieram się w długą podróż. Chcę wreszcie odwiedzić inne światy. Lada chwila pojawią się migrujące, wędrowne ptaki. Mam zamiar skorzystać z ich pomocy.

Róża odwraca się i milczy.

Mały Książę: Do widzenia.

Róża: (kaszląc) Tak, tak, byłam niemądra. Przepraszam cię. Spróbuj być szczęśliwy.
(nie daje Małemu Księciu dojść do słowa)
Ależ tak, ja cię kocham. Zawsze cię kochałam.
Nie wiedziałeś o tym? Oczywiście z mojej winy. Jednak bądź spokojny. Dam sobie radę sama.
Możesz bez obaw opuścić tę planetę. (zasłania usta dłonią i kaszle, powstrzymując szloch) A tak w ogóle, to jednak kłamałam, nie kocham i nie chcę ciebie więcej. Idź sobie!

Mały Książę: Ależ przeciągi.

Róża: Nie jestem tak bardzo zakatarzona. Chłodne powietrze dobrze mi zrobi. Jestem kwiatem.

Mały Książę: A dzikie bestie?

Róża: Muszę poznać dwie…, trzy gąsienice, jeśli chcę zawrzeć znajomość z motylem.
(z trudem powstrzymując płacz) Idź! Idź już!


link do sceny 3
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!

G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
pallas
Posty: 1554
Rejestracja: 22 lip 2015, 19:33

Re: Pożegnanie Małego Księcia (fragment 1)

#2 Post autor: pallas » 13 cze 2016, 19:08

alchemik pisze:Pacjent: Proszę zostawić tę różę, siostro. (mówienie wyraźnie sprawia mu trudność) Przypomina mi dom, młodość, moją pierwszą miłość.
Na mojej planecie kwiaty są rzadkością. Ciekawe, że częściej trafiają się baobaby. Ale te tępię jak chwasty, zanim się rozrosną. Kiedy pojawiła się róża, z nasionka przypadkowo wysianego z przestrzeni międzygwiezdnej, moje życie uległo całkowitej przemianie. Nagle miałem dla kogo żyć. Podlewałem ją, pielęgnowałem, chuchałem na nią. Aż w końcu, nie wiedzieć kiedy, zakochałem się w niej. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że uczucie, które rozpiera moją pierś, to miłość.
Popraw Pacjent: na Pacjent:
alchemik pisze: A ja myślę, że potrzebna będzie konsultacja psychiatryczna. na przykład ten stan, w którym się obecnie znajduje, wygląda mi na katatonię.
Tu pewnie przy pisywaniu się shiftu nie wcisnęło.

Ciekawe przedstawienie. Na początku mi się z bestią skojarzyło i jego róża.
Interesująca retrospekcja pacjenta, Małego Księcia, ja tę postać czytam jako każdego z nas.
Każdy ma w swoim życiu różne przeżycia, ale te najważniejsze, które nas kształtują. Mogą nas nie dotknąć fizycznie a psychicznie. Róża symbol subtelności, ale też czegoś niebezpiecznego. Właśnie ona nas rani. Choć tego nie zauważamy. Potrafimy kochać bezgranicznie. Długo nie zauważając, że ta miłość zamiast budować niszczy nas. Miłość róży to tak naprawdę egoizm, ale czy my się właśnie tak nie zachowujemy w stosunkach z innymi? Może nadal mamy klapki na oczach. Lekarze nam nie pomogą, bo leku na egoizm nie ma. Prócz jednego, gdy się straci osobę, która o nas dbała i obdarzała uczuciami.

Podział sceny na pół też świetnie wyszedł.

Piotr :)
Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie.
/Dante Alighieri - Boska Komedia/

Awatar użytkownika
alchemik
Posty: 7009
Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy

Re: Pożegnanie Małego Księcia (fragment 1)

#3 Post autor: alchemik » 13 cze 2016, 19:29

Ho ho, dzięki za korektę, Piotrku, tym bardziej, że sam masz wrodzone kłopoty z takimi drobiazgami. Ja sam sprawdzałem i korygowałem kilka razy i za każdym razem jakąś literówkę klawiaturową przepuszczałem.
Co do interpretacji, poczekaj, Piotrku i czytaj ciąg dalszy. Mam jeszcze sporo do opowiedzenia.
Jurek
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!

G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Pożegnanie Małego Księcia (scena 1/2)

#4 Post autor: skaranie boskie » 19 cze 2016, 17:21

Mały Książe - postać, która od chwili zaistnienia inspirowała wielu.
Widzę, że i Ciebie trafiło, Alchemiku.
Poczytamy...
:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „DRAMAT”