Pożegnanie Małego Księcia (scena 4/5)

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
alchemik
Posty: 7009
Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy

Pożegnanie Małego Księcia (scena 4/5)

#1 Post autor: alchemik » 14 cze 2016, 16:49

link do sceny 3

Scena 4/5

Jak zwykle, ciemna scena rozjaśnia się, Wchodzi pielęgniarka z tacą, na której ustawione są pojemniki z lekami. Pacjent podrywa się na łóżku. Towarzyszy temu przyspieszenie pulsu przetworzonego na dźwięk aparatury monitorującej. W tle muzyka, przykładowo Bolero Ravela

Pacjent: Jest pani wreszcie. Nie mogłem się pani doczekać.

Pielęgniarka: (ze zdziwieniem) Pan i zniecierpliwienie? Przyniosłam leki zaordynowane przez psychiatrę.

Pacjent: Właśnie o tym chciałem porozmawiać. Miałem już doświadczenie z psychiatrami na Ziemi.

Pielęgniarka: (z ironią) Czyżby w kosmosie też uprawiano ten niewdzięczny zawód?

Pacjent: W kosmosie jest wszystko. Każda rzecz , każde zdarzenie, miejsce i możliwość. Ziemia też należy do kosmosu. Nie będę brał tych pigułek. Tak naprawdę nie jestem chory.
Jestem słaby, bo zwątpiłem. Dałem się usidlić potężnej, ziemskiej grawitacji. Owszem, potrzebuję pomocy, ale nie lekarskiej. Ponieważ sam utraciłem część swojej wiary, potrzebuję, aby ktoś uwierzył we mnie. Wybrałem panią, bo jest pani niesamowicie podobna do mojej Róży. Jak ma pani na imię?

Pielęgniarka: Nazywam się Rosa.

Pacjent: No widzisz, Rosa, to nie przypadek. W nieskończonym wszechświecie, nieustannie kreowanym z naszego wnętrza, nie ma przypadków. Rosa. Bardzo ładnie. Róża i rosa zdobiąca jej płatki w jednym.

Pielęgniarka: Pan też się nie przedstawił. Przywieziono pana bez dokumentów. W kartotece szpitalnej figuruje pan jako N/N. Nazwisko nieznane.

Pacjent: To bardzo adekwatne do mojej sytuacji. Moje imię zależy od tego jaki świat akurat kreuję wspólnie z innymi. Kiedyś nazywano mnie Małym Księciem. Obecnie moje imię brzmi Nikt.

Pielęgniarka: Pozwolisz, że będę nazywała ciebie Nik?

Pacjent: Proszę bardzo, o ile można jeszcze pomniejszyć, skrócić coś czego nie ma. Wracając do psychiatrów. To nieszczęśliwi ludzie, którzy przeczuwają istnienie odmiennych światów. Stoją w ich granicach, a jednocześnie zaprzeczają im. Negują ich istnienie. Gdyby ograniczyli się tylko do siebie, ale oni próbują zamykać światy przed innymi. A tych, którzy już są prawowitymi obywatelami własnych krain, próbują z nich wyrugować, jako broni używając piguł, elektrowstrząsów, indoktrynacji pseudo terapeutycznej. Pogrążają wędrowców odwiedzających Ziemię i emigrantów z Ziemi w letargu, nicości, piekle monotonii. Przeciwieństwie tworzenia, odbierając własne wybory.

Pielęgniarka: Ale przecież szaleńcom należy pomóc uwolnić się od ich szaleństwa. Niekiedy trzeba ich izolować, bo są niebezpieczni dla otoczenia. Szaleństwo to choroba.

Pacjent: Nie twierdzę, że szaleńcy nie są, lub nie mogą być niebezpieczni. Tak już są urządzone światy. Istnieją drapieżcy i ofiary. Pasożyty i symbionty. Szaleństwo to stan ducha.
Leczyć należy bezwład i paraliż. Brak ruchu i wyobraźni. Ewentualnie przeciwieństwo bezwładu, czyli agresywny ruch, mający na celu unicestwianie, zrównywanie. Leczyć, czyli naprawiać, wzbogacać, ale nie pigułkami, a obecnością i współtworzeniem. Szaleństwa są różne, tak jak różne są światy, które generują. Tak brak mi mojego. Dlatego bardzo potrzebuję twojej obecności, Roso. Nie opuszczę Ziemi i nie udam się do domu, dopóki nie uwierzysz we mnie. A wiesz, Roso, odwiedziłem kiedyś planetę pewnego szaleńca. Posłuchaj, opowiem ci, co mnie tam spotkało.

Światło przygasa.


Scena (planeta szaleńca)

Z mroku, po rozsunięciu kurtyny, wyłania się równina planety usianej głazami. Nic tylko piasek i kamienie. Niektóre kamienie to ruiny, pozostałości jakichś budowli. Mężczyzna z wielkim młotem niestrudzenie kruszy i rozbija głazy oraz fragmenty ruin. Nadchodzi Mały Książę. Mężczyzna, który po chwili dostrzega jego pojawienie się, przerywa swoje czynności i rzuca w jego kierunku z podniesionym młotem. Mały Książę ucieka. Dopiero z bezpiecznej odległości próbuje nawiązać rozmowę.

Mały Książę: Dlaczego chcesz mnie zranić?

Mężczyzna: Ależ wcale nie chcę cię zranić. Zamierzam cię zabić. Oszczędzę ci bólu życia.

Mały Książę: Ależ, ja chcę żyć, chcę czuć, choćby to był nawet i ból.

Mężczyzna: Czy zdajesz sobie sprawę z tego co mówisz? Życie to nieustająca udręka, cierpienie i ból wypełniający wnętrzności. To upał nie do zniesienia i ziąb przenikający do szpiku kości. To szczyt rozrywający płuca wspinającego się nań śmiałka. To pochłaniająca w swe trzewia głębia, zgniatająca ciśnieniem setek mil otaczających zewsząd i wznoszących się ponad muliste dno zdarzeń, których powierzchnia, złudnie spokojna, udaje lustro, wrota do szczęśliwego świata po drugiej stronie. Albo wzburzona bałwanami, zamienia statki we wraki. To pragnienie, którego nie można zaspokoić, gdy słońce praży piaski pustyni, a oczy twoje mami mirażem studni.

Mały Książę: Ten miraż jest odbiciem prawdziwej oazy. Ona istnieje. Trzeba tylko zdobyć się na wysiłek, aby do niej dotrzeć.

Mężczyzna: Właśnie! Wysiłek. Znój. Jak się na niego zdobyć, kiedy nie ma pewności, że dotrzesz tam gdzie zamierzasz?!

Mały Książę: Tam gdzie nie ma pewności, potrzebna jest wiara. A cierpienie i trudy wędrówki to tylko zapłata za zaczerpnięcie wody ze studni.

Mężczyzna: Nie przekonałeś mnie. Ale pozostawię cię przy życiu. Pozostań poza zasięgiem prawdziwego, wiecznego spokoju śmierci.

Mały Książę: To właśnie czynisz swoim młotem? Dajesz spokój i zapomnienie, hipokryto?!
Myślisz, że można dać cokolwiek, odbierając dar Najwyższego Twórcy, jakim jest życie?

Mężczyzna: (tłukąc zaciekle młotem i rozbijając pozostałości dawnego miasta) Tak! Niszczę!
Bo tylko to ma sens. Kiedyś było tu więcej takich jak ja. Wymyślili broń ostateczną. Bardzo skuteczną, niestety przez tę skuteczność bez finezji. Nie pozwalała na cieszenie się z powiększania entropii. Działała błyskawicznie unicestwiając również jej twórców. Właściwie, tylko kończę ich dzieło. W ostatecznym rozrachunku wszystko i tak obróci się w proch.

Mały Książę: Owszem, śmierć jest nieunikniona. To prawda. Ale przecież nie śmierć jest celem. Jest tylko epizodem w cyklu przemian. Jeżeli tego nie rozumiesz, to znaczy, że jesteś szalony!

Mężczyzna: Zgadza się. Powinienem się przedstawić zaraz na początku naszego spotkania.
Ale nic straconego. Zrobię to na pożegnanie.
Trafiłeś na planetę szaleńca.

Kurtyna skrywa pejzaż spustoszonej planety. Światło wyłania z ciemności salę szpitalną.

Koniec sceny 4/5

link do sceny 6/7
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!

G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl

karolek

Re: Pożegnanie Małego Księcia (scena 4/5)

#2 Post autor: karolek » 14 cze 2016, 20:02

Nawet poruszasz różne psychologiczno-egzystencjalne problemy i to w przemyślany, dopracowany sposób, czyli "jest z mięchem" - w odróżnieniu od innych cykli, ten mi się podoba, jest bardziej namacalny i autentyczny, a przynajmniej ta część, bo od niej zacząłem.

Pozdrawiam
:beer:

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Pożegnanie Małego Księcia (scena 4/5)

#3 Post autor: skaranie boskie » 19 cze 2016, 17:34

Ja - wprzeciwieństwie do Karolka - zacząłem od początku i muszę przyznać, że mnie wciągnęło. Czekam na kolejne odsłony.
Mam jedno zastrzeżenie:
alchemik pisze:A cierpienie i trudy wędrówki będą zapłatą za zaczerpnięcie wody ze studni.
Czy aby nie odwrotnie? Czy to nie ta woda będzie zapłatą (w domyśle nagrodą) za cierpienie i trudy?
Może nie, w końcu woda jest dla koni, a nagrodą...
:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
alchemik
Posty: 7009
Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy

Re: Pożegnanie Małego Księcia (scena 4/5)

#4 Post autor: alchemik » 19 cze 2016, 18:54

Jednak zapłata w sensie opłata, Robercie. Należy trochę odcierpieć, aby osiągnąć sukces.

Trochę odpuściłem pisanie tego tekstu. Muszę pociągnąć to dalej. Na szczęście mam gotowe szkice, tylko muszę je ubrać w słowa.
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!

G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „DRAMAT”