Trup z rzeki

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Trup z rzeki

#1 Post autor: Patka » 17 wrz 2016, 17:54

poprzednie Trupy:
z szafy
spod łóżka


Trup z rzeki

Osoby:
Kortecki - detektyw
Zadzio i Wadzio - pomocnicy Korteckiego
Kazik - brat trupa

Scena I
/Kortecki wraz z Zadziem i nowym pomocnikiem Wadziem znajduje się nad niewielką rzeką. Przed nimi leży nagie ciało mężczyzny. Detektyw czasem kuca i ogląda jego ręce, nogi, twarz. Z drugiej strony zwłok siedzi Wadzio i również bacznie przygląda się trupowi. Zadzio pali papierosa, nie interesując się niczym./

Kortecki: Zadzio! Rozumiem, że w tej chwili nie masz żadnych wniosków?
Zadzio: /podchodząc bliżej Korteckiego/ Sądziłem, że zawsze pan jako pierwszy mówi o nowej sprawie.
Kortecki: Tak, rzeczywiście. Parę zdań wstępu się przyda. O godzinie… /dostrzega podniesioną rękę Wadzia/ Słucham?
Wadzio: Ja mam wnioski.
Kortecki: Proszę.
Wadzio: W tej rzece żyją wyjątkowo pożyteczne bakterie mogące uratować ludzkość w razie nagłej apokalipsy.
Kortecki: A obecnego tu trupa mogłyby uratować?
Wadzio: Obawiam się, że nie.
Kortecki: W takim razie twój wniosek jest słaby, ale doceniam. Jesteś nowy, jeszcze nie wiesz, co warto mówić, a czego nie. Potem cię Zadzio przeszkoli. Zadzio, nie patrz na mnie przerażonym wzrokiem, nie chodzi o to, o czym myślisz. /po chwili/ Wracając do sprawy - o godzinie jedenastej trzydzieści trzy według mojego zegarka, jedenastej trzydzieści cztery według zegarka Zadzia /Kortecki patrzy wymownie na pomocnika/ i dwudziestej drugiej zero osiem według zepsutego zegarka Wadzia /jeszcze wymowniej patrzy na drugiego pomocnika/ otrzymaliśmy telefon od roztrzęsionej kobiety. Okazała się ona matką dziesięcioletniego chłopca o imieniu Krzyś, który, topiąc się w tutejszej rzece, natknął się na trupa płci męskiej, lat około trzydziestu pięciu. Chłopca udało się uratować, trupa - niestety nie. Po krótkim śledztwie możemy stwierdzić, iż: chłopiec topił się w miejscu niedozwolonym, znaczy niestrzeżonym; topił się nago, gorsząc przechodzących ludzi, zwłaszcza dziewczęta, i po ostatnie - topił się bez nadzoru dorosłych. Wzburzona matka Krzysia tłumaczyła się, iż sądziła, że jej pierworodne tylko się kąpie. Na razie postanowiliśmy jej nie przesłuchiwać, by w spokoju mogła zająć się synem. Jego też przepytamy, może pod wodą widział interesujące rzeczy…
Wadzio: Syreny i takie tam…
Kortecki: Zgadza się, ale podnoś rękę, Wadzio. /po długim milczeniu/ Teraz skupmy się na ustaleniu tożsamości zwłok. Wiemy tylko, że to mężczyzna przed czterdziestką, aczkolwiek nieobecna tu Aluna - święć pamięci jej pięknym piersiom - dałaby mu ponad pięćdziesiąt. Ani Krzyś, ani jego matka go nie rozpoznali, nie jest to więc na przykład ojciec dziecka, zresztą, kobieta przyznała, że męża zabiła dwa lata temu nożem kuchennym przy okazji robienia sałatki greckiej; w jej oczach nie było widać kłamstwa. Przy trupie nie odnaleźliśmy żadnych dokumentów, zapewne zostały na dnie rzeki, Krzyś stwierdził jednak, że drugi raz nie zamierza się topić, bo mu się to nie podoba i w ogóle, moi pomocnicy zaś są zbyt dobrymi pływakami, by sztuka topienia im się udała. Jedynym sensownym rozwiązaniem wydaje się przepytanie miejscowej ludności, czyj ojciec, mąż, brat, syn, kochanek zaginął, prawdopodobnie bowiem mężczyzna pochodził z pobliskich stron.
Wadzio: /podnosząc rękę, na znak dany przez Korteckiego/ A jeśli przyjechał przykładowo z Krakowa lub z Warszawy?
Kortecki: Wtedy wypytywanie wszystkich warszawiaków czy krakowiaków zajęłoby sporo czasu. Uznajmy jednak, że zarówno w Krakowie, jak w Warszawie mają odpowiednie do topienia się rzeki.
Wadzio: Lub do popełnienia ohydnych morderstw.
Kortecki: Tak, racja. Nie odpowiedzieliśmy sobie na podstawowe pytanie: czy śmierć nastąpiła w wyniku nieszczęśliwego wypadku, udanej próby samobójczej czy - właśnie - zabójstwa? Czy którąś z tych opcji możemy odrzucić, Zadzio?
Zadzio: Drugą.
Kortecki: Dlaczego?
Zadzio: Samobójstwo lepiej popełnić, wieszając się, najlepiej w salonie. Wtedy jest się widocznym, rodzina rozpacza nad tobą.
Kortecki: Hm… Niech będzie. Czy opcja pierwsza - wypadek - również może zostać skreślona, Wadzio?
Wadzio: /odrywa wzrok od mikroskopu i zastanawia się głęboko/ Musi mi pan dać chwilę do namysłu. Mój mózg nie pracuje dość szybko, odkąd znalazł w wodzie wyjątkowe organizmy.
Kortecki: Daję ci piętnaście sekund. /po odliczonym czasie/ Słucham odpowiedzi.
Wadzio: Ja bym z góry założył, że mamy do czynienia z morderstwem.
Kortecki: Dobrze, ale pytałem, dlaczego wypadek nie byłby możliwy?
Wadzio: Gdyby przypadkowo wpadł rzeki, raczej próbowałby się uratować, nie?
Kortecki: Po czym poznajesz, że nie próbował?
Wadzio: Na ciele nie widać żadnych śladów walki z otchłanią rzeczną, z wodnymi roślinami czy zwierzętami, a twarz nie wyraża nawet najmniejszego strachu czy bezsilności.
Kortecki: Dziękuję za wytłumaczenie. Zostaje więc jedno - morderstwo. Czy mamy podejrzanych?
Wadzio: Nie mamy. Proponuję popytać po domach, czy ktoś przypadkiem ostatnio kogoś nie zamordował.
Kortecki: Sądzisz, że szczerze odpowiedzą?
Wadzio: Nie, ale spróbować warto.
Kortecki: Popytamy, ale nie o mordercę, ale o tożsamość zwłok, jak już mówiłem. Zadzio, Wadzio, połóżcie ciało na nosze. /widząc, że pomocnicy nie ruszają się z miejsca/ O co chodzi?
Zadzio: Nie mamy nosz, proszę pana.
Kortecki: Jak to? Kto dba o ekwipunek grupy?
Zadzio: Nikt, znaczy nie wyznaczył pan nikogo.
Kortecki: Rozumiem. Potem wyznaczę, gdy przypomnę sobie przynajmniej pięć wyliczanek. Teraz musimy sobie inaczej poradzić. Zadzio, bierz za ręce, a ty, Wadzio, za nogi. Ja będę pilnować środkowej części ciała.
Zadzio: Nie potrzyma pan?
Kortecki: Wolałbym nie.

Scena II
/Pobliska miejscowość, trochę domów przy jednej ulicy. Zadzio z Wadziem idą z trupem, obok podąża Kortecki. Przy każdym domu zatrzymują się, detektyw puka i pyta: czy rozpoznaje pan/pani tego mężczyznę? Odpowiedź zawsze brzmi nie, w końcu jednak trafiają na mieszkańca o imieniu Kazik./

Kazik: To przecież mój brat, Marian! Nie żyje?
Kortecki: Niestety nie. Możemy wejść?
Kazik: Tak, proszę.
Kortecki: /po rozgoszczeniu się w niewielkim salonie/ Zastanawia mnie, dlaczego inni nie rozpoznali w trupie pana brata?
Kazik: A bo oni nie wiedzą, że to mój brat.
Kortecki: Nie wiedzą?
Kazik: Nie znają go, nigdy tu nie przyjeżdżał, on z miasta, zawsze ja do niego jeździłem. Z Krakowa dokładnie. Co on tu robi, dlaczego nie zadzwonił, że przyjeżdża?
Kortecki: Być może chciał, ale nie zdążył, gdyż został zabity.
Kazik: Zabity? Mój Marian? Tutaj?
Kortecki: Zgadza się. Bardzo nam przykro.
Kazik: Przykro, nie przykro… Życia tym mojemu braciszkowi nie zwrócisz, nie wskrzesisz…
Kortecki: /patrzy na Zadzia, ten jednak unika jego wzroku/ Tak, nie wskrzesimy. Nie w obecnym tu gronie. By było panu łatwiej pogodzić się ze stratą, proszę pomyśleć, iż pański brat znajduje się w lepszym świecie.
Kazik: /zaśmiewa się ironicznie/ Oj! Panowie go nie znali, ale na takich tylko piekło czeka.
Kortecki: Był złym człowiekiem?
Kazik: Zabijać nie zabijał, gwałcić nie gwałcił, ale dobra w nim było niewiele. Może tylko ja coś dla niego znaczyłem. Zawsze poczęstował browarkiem, gdy przyjeżdżałem, ciasteczkami, ogólnie jednak - zło, brak dobra. Nie dziwię się, że ktoś postanowił go dorwać.
Kortecki: Więc pana brat miał wrogów?
Kazik: Tak, z pewnością, ale raczej nie tutaj. Ja mówiłem - on tu nie bywał. Naprawdę dziwna sprawa.
Kortecki: Postaramy się w trakcie śledztwa rozwiać wszystkie pana wątpliwości. Na razie zyskaliśmy odpowiedź na jedno ważne pytanie - kim jest trup. Aha - zna pan Krzysia i jego matkę?
Kazik: Panią Martowską? Oczywiście, znam.
Kortecki: Właśnie Krzyś odnalazł ciało.
Kazik: No i? Mam mu podziękować? Dlaczego nie znalazł mojego brata, nim go zamordowano?
Kortecki: Nie zadaliśmy mu takiego pytania, ale zadamy, proszę się nie martwić.
Kazik: Nie trzeba. Nic to nie zmieni. Nie wskrzesi braciszka, ech…
/Kortecki z Zadziem patrzą na siebie porozumiewawczo/
Kortecki: Możemy po Krzysia pójść.
Kazik: Nie trzeba, naprawdę.
Kortecki: Może jednak?
Kazik: Nie, nie chcę żadnego smarkacza widzieć. Chciałbym godnie pochować brata w ogródku.
Kortecki: Z pogrzebem proszę się nie spieszyć, z doświadczenia wiemy, że nie warto.
Kazik: A na co mam czekać? Zaraz zacznie się rozkładać, już zresztą śmierdzi. Jeśli panowie chcą, mogą uczestniczyć w ceremonii pogrzebowej. Będzie bez księdza, bo ostatnio się z klerem pożarłem.
Kortecki: Teraz chce pan pochować brata?
Kazik: Tak, a co?
Kortecki: Sądziliśmy, że najpierw…
Kazik: E, zabójca mnie nie interesuje. Chodźmy do ogrodu.

Scena III
/Ogród za domem Kazika, bardzo zarośnięty. Wadzio i Zadzio kładą trupa przy rabatce bratków. Kortecki rozgląda się dookoła./

Kazik: Ech, zapomniałem opielić. Niech panowie poczekają. /bierze motykę i zaczyna robić porządki/
Kortecki: Możemy w czymś pomóc?
Kazik: Proszę podlać kwiatki. Konewka jest gdzieś przy beczce z wodą, przy płocie.
Kortecki: Zadzio, Wadzio - słyszeliście?
/Zadzio z Wadziem zabierają się do pracy, Kortecki dalej obserwuje otoczenie. Mija parę dłuższych chwil, nim się odzywa:/
Kortecki: Nie powiadomi pan rodziny?
Kazik: /odrywa się od pielenia i patrzy zdziwionym wzrokiem na detektywa/ Słucham?
Kortecki: No, rodziców na przykład.
Kazik: /wraca do pielenia/ Zmarli dawno temu. I jak mówiłem - Marian nie był tu znany, nikt by nie przyszedł. Skromny pogrzeb wystarczy, krótka przemowa.
Kortecki: Rozumiem. /do pomocników/ Jeśli podlaliście kwiaty, weźcie się za kopanie grobu. /ciszej, by tylko oni słyszeli/ Ale się nie spieszcie, bo coś mi tu śmierdzi.
Wadzio: Mnie też, proszę pana.
Kortecki: Tobie też włączyła się detektywistyczna intuicja?
Wadzio: Tak to się nazywa?
Kortecki: Nie byłeś odpytywany z definicji?
Wadzio: Nie.
Kortecki: Później cię Zadzio przepyta. Teraz powiedz…
Zadzio: /wchodzi w słowo Korteckiemu/ Ja nie zdałem kursu z definicji.
Kortecki: Jakim więc cudem u mnie pracujesz?
Zadzio: Nie chciał pan, bym się czuł gorszy od brata.
Kortecki: Cóż, Kadzia nie ma już wśród nas, więc… Wróćmy do naszej dziwnej sprawy. Zatem, Wadzio, jakie są twoje spostrzeżenia?
Wadzio: Zastanawia mnie, kto chowa bliskich w ogródku, miejscu, gdzie mieszka tyle pożytecznych stworzeń.
Kortecki: Widzę, że myślimy o czym innym, ale dziękuję za podzielenie się swoimi uwagami. Mnie chodziło o coś innego, a dokładnie o zachowanie brata naszego trupa.
Kazik: Coś panowie chcą? Łopaty leżą przy wejściu.
Kortecki: Dziękujemy, poradzimy sobie. /pokazuje Zadziowi głową, by poszedł po łopaty; gdy Zadzio wraca, mówi dalej szeptem, a pomocnicy kopią dół:/ Otóż, po obserwacji pewnych zachowań pana Kazimierza stwierdzam z całą stanowczością, iż…
Kazik: /podchodzi do reszty/ Jak idzie? O, dopiero zaczęliście. Zaraz wam pomogę. /patrzy na niebo/ Ech, ale upał doskwiera. Dobrze, że wcześniej padało, ziemia nie twarda, będzie lepiej kopać.
Kortecki: Jak na człowieka, który dopiero stracił brata, jest pan wyjątkowo radosny.
Kazik: E, wydaje się panu.
Kortecki: Nie sądzę.
Kazik: Coś pan sugeruje?
Kortecki: Zadzio, Wadzio - czy ja coś sugeruję?
Wadzio: Nie.
Zadzio: /niemal jednocześnie z Wadziem/ Tak.
Kortecki: Zadzio, tłumacz się!
Zadzio: Sugeruje pan, że…
Kortecki: Nie na głos!
/Zadzio podchodzi do Korteckiego i mówi mu coś na ucho./
Kortecki: Dobrze. Dziękuję. /do Kazika/ Rzeczywiście miał pan rację, coś sugerowałem.
Kazik: Mogę i ja się dowiedzieć, co pan sugerował?
Kortecki: Nie.
Kazik: Dlaczego?
Kortecki: Tajemnica.
Kazik: Dobra, nieważne. Pójdę po łopatę. /odchodzi i wraca po chwili z łopatą; razem z Zadziem i Wadziem po pewnym czasie wykopują odpowiedniej wielkości dół, do którego wrzucają zwłoki i zasypują je ziemią/ Pora na krótkie przemówienie. Pozwolicie, że zacznę. /wyjmuje z kieszeni chusteczkę i ociera nią oczy i nos/ Mój brat Marian, mieszkaniec wielkiego Krakowa, odszedł z tego świata, pozostawiajac mnie, starszego brata Kazimierza, samego i bogatego… znaczy biednego i sprawiając mi wielki ból, który można porównać jedynie z bólem po słabych plonach czy niezakwitniętych kwiatach. Odszedł bez pożegnania, nagle, ginąc śmiercią męczeńską w ciemnych odmętach rzecznych. /rozpaczliwie rzuca się na kolana/ Ach, któż był tak okrutny, kogóż on tak skrzywdził, że musiał otrzymać ostateczny cios, bez możliwości wytłumaczenia się i obrony? Mój biedny młodszy braciszku, cóżeś robił, och, cóżeś robił w moich stronach w ostatnich chwilach swojego życia? Czy coś przeczuwałeś, czy chciałeś się ze mną skontaktować? /pada twarzą na ziemię, szlocha/ Nie zdążyłeś, zabili, zabili! /po chwili wstaje i otrzepuje się z kurzu/ Kto teraz?
Kortecki: Ja, ale zanim zacznę, mam jedno pytanie.
Kazik: Proszę, śmiało.
Kortecki: Skąd pan wiedział, że ciało znaleźliśmy w rzece?
Kazik: /nerwowo/ Bo… bo mówił pan…
Kortecki: Nic nie mówiłem, moi pomocnicy również. /do pomocników/ Chyba mamy mordercę.
Kazik: Że niby ja? Ja nic nie zrobiłem!
Kortecki: Proszę się nie wypierać, pańska wina jest aż nazbyt widoczna. Dziwne, kłócące się ze sobą zachowania, nadmierna rozpacz lub wręcz przeciwnie - szybkie pogodzenie się z sytuacją, znajomość miejsca ukrycia ciała, a do tego podejrzanie nowe łopaty, które z pewnością kupił pan za pieniądze brata. Bo motyw zabójstwa wydaje się oczywisty - zawiść, chęć przejęcia majątku bliskiej osoby, którą pan tylko sobie znanym sposobem zwabił do rodzinnej wioski, by następnie utopić w rzece. Gdy zaś przyszliśmy do pana z ciałem, natychmiast chciał pan pochować brata. Tak, przejrzeliśmy pana.
Kazik: /z płaczem/ Ja nic, ja nic…
Kortecki: /krzykiem/ Milczeć! /spokojniej, do pomocników/ Zwiążcie naszemu zabójcy ręce, odprowadzimy go na policję.
Zadzio: Nie mamy sznurka.
Kortecki: Co? No tak, na szczęście przypomniałem już sobie cztery wyliczanki, została jeszcze jedna.
Kazik: /bierze łopatę i celuje nią w detektywa/ Nie dam się, nie pójdę do więzienia! Wynoście się, bo was pozałatwiam.
Kortecki: I tu się pan myli. Zadzio! Wadzio!
/Zadzio z Wadziem podchodzą do Kazika i unieszkodliwiają go małymi ciosami w całe ciało; Kazik pada nieprzytomny na ziemię./
Kortecki: Wadzio, jak mniemam, z ćwiczeń fizycznych dostałeś najwyższą ocenę?
Wadzio: Tak, proszę pana.
Kortecki: A ty, Zadzio, popracuj nad mimiką twarzy podczas zadawania obrażeń, nie chcę, żeby winni zanosili się śmiechem.
Zadzio: Najmocniej przepraszam.
Kortecki: Dobrze. Teraz zadzwonimy… nie, nie zadzwonimy. /krótko wzdycha i wskazując kolejno palcem towarzyszy, zaczyna monotonną recytację/ Wpadła bomba do piwnicy…

KONIEC

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: Trup z rzeki

#2 Post autor: Gorgiasz » 18 wrz 2016, 12:35

Dobre; trochę humoru (czarnego bardziej), trochę groteski. Przyjemna lektura. :)
Musi mi pan dać chwilę chwilę do namysłu.
Powtórzona "chwila".
Jedynym sensownym rozwiązaniem wydaje się przepytanie miejscowej ludności, kogo ojciec, mąż, brat, syn, kochanek zaginął, prawdopodobnie bowiem mężczyzna pochodził z pobliskich stron.
Raczej "czyj ojciec, mąż, brat,..."
Kazik: Ech, zapomniałem opielić. Niech panowanie poczekają. /bierze motykę i zaczyna robić porządki/
"panowie"
Wpadła bomba do piwnicy…
Tego nie rozumiem.

Awatar użytkownika
alchemik
Posty: 7009
Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy

Re: Trup z rzeki

#3 Post autor: alchemik » 18 wrz 2016, 12:59

Gorgiasz pisze:Cytuj:
Wpadła bomba do piwnicy…

Tego nie rozumiem.

Przypuszczam, że autorka chciała powiedzieć, że posterunku już nie ma z powodu zamachu bombowego. Kortecki całkiem zapomniał o tym wspomnieć w ferworze śledztwa.


Zgadzam się, że wpadła bomba do piwnicy brzmi bardzo enigmatycznie, wręcz niezrozumiale w kontekście.
Przypuszczam, że lepiej brzmiałoby w rozwinięciu.

Kortecki: Dobrze. Teraz zadzwonimy… nie, nie zadzwonimy. /krótko wzdycha/ Saper Kuśko nie zdołał, niestety, rozbroić bomby podłożonej w piwnicy posterunku przez zamachowca Państwa Islamskiego.

Poza tym zgadzam się, że jest to przyjemnie groteskowa opowieść. Dobrze mi się czytało i uśmiechałem się. To oczywiście, nie tylko o przywarach policjantów, ale o jednotorowym myśleniu w ogóle. O międzyludzkich układach zależnych w sposób dowcipny.
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!

G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Trup z rzeki

#4 Post autor: skaranie boskie » 18 wrz 2016, 13:24

Nareszcie się doczekałem!
Dziś mam lekki niedobór czasu, ale obiecuję to przeczytać najpóźniej jutro. Zresztą nie muszę obiecywać. Tak mnie ciekawi, że kto wie, może jeszcze dziś trochę tego czasu wynajdę. :)
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Trup z rzeki

#5 Post autor: Patka » 18 wrz 2016, 13:58

Gorgiasz, alchemik - nie znacie wyliczanki "Wpadła bomba do piwnicy..."? Kortecki zaczyna mówić wyliczanki, zdenerwowany, że nie ma nawet telefonu przy sobie, by wybrać osobę odpowiedzialną za sprzęt. Nie chciałam tych pięciu wyliczanek pisać do końca, bo to niepotrzebne.

Tu cały tekst wyliczanki o bombie: http://www.dzidziek.pl/utwory-dla-dziec ... wnicy.html (w sumie ja znałam tylko pierwszą zwrotkę, nie wiedziałam, że jest druga).

Dziękuję za komentarze, chłopaki, zaraz poprawię to co Gorgiasz wyłapał; sprawdzałam tekst kilka razy, ale zawsze coś zostanie, niestety. ;)

Awatar użytkownika
alchemik
Posty: 7009
Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy

Re: Trup z rzeki

#6 Post autor: alchemik » 18 wrz 2016, 14:17

Ja nie znam wyliczanek.
No, chyba że idzie rak, nieborak...,
albo idzie kominiarz po drabinie...

I tu się kończy moja znajomość wyliczanek.

Pacia, coś ci powiem, to napisz tak, żeby to było zrozumiałe.

Kortecki: Dobrze. Teraz zadzwonimy… nie, nie zadzwonimy. /krótko wzdycha i wskazując kolejno palcem towarzyszy, zaczyna monotonną recytację/ Wpadła bomba do piwnicy…
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!

G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Trup z rzeki

#7 Post autor: Patka » 18 wrz 2016, 14:20

Racja, tak zrobię, nawet o tym myślałam, pisząc poprzedni komentarz. Dzięki.
Sądziłam, że "Wpadła bomba do piwnicy..." jest ogólnie znaną wyliczanką.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Trup z rzeki

#8 Post autor: skaranie boskie » 18 wrz 2016, 15:31

Przeczytałem i się nie zawiodłem.
Patka - jak to u niej we zwyczaju - albo pisze dobrze, alb o nie pisze wcale.
Rozbawiła mnie historia, jak zresztą wszystkie poprzednie. Nie doszukiwałem się błędów, wiedząc, że już je wychwycił Gorgiasz, mogłem się więc bez przeszkód oddać lekturze.
:beer: :beer: :beer:
Gdzie znajdziemy kolejnego trupa, Patko?
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Trup z rzeki

#9 Post autor: Patka » 18 wrz 2016, 15:37

Dzięki, skaranie. Następny trup to będzie "Trup z wypadku", już zaczęłam pisać, miałam nawet myśl, by najpierw tego trupa skończyć, ale ostatecznie trup z rzeki zwyciężył.
Z chęcią wysłucham też innych propozycji, gdzie Kortecki wraz z pomocnikami mogliby znaleźć zwłoki. ;)

Awatar użytkownika
alchemik
Posty: 7009
Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy

Re: Trup z rzeki

#10 Post autor: alchemik » 18 wrz 2016, 16:21

Trup w kalesonach.
No niech będzie Trup z pralni.
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!

G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „DRAMAT”