Właśnie o takie zrozumienie tej myśli mi chodzi, Doroto.tabakiera pisze:Tekst można odnieść do polityki, klęsk żywiołowych, chorób i wielu innych sfer.
Odebrałam dość osobiście - moi dziadkowie poukładali sobie życie, a wojna zniszczyła wszystko, wrócili do ruin z wygnania. Stworzyli prowizorkę, która okazała się najtrwalsza.
Nie będę pisać o moich układankach, które się rozsypały z przyczyn ode mnie niezależnych.
Pozdrawiam.
Pradziadkowie mojego męża stracili wszystko pod koniec rewolucji w Rosji. Hektary, dworek, cale uporządkowane życie. Na szczęście dziadek był dobrym lekarzem. W Polsce szybko znalazł pracę, po krótkim pomieszkiwaniu u rodziny kupił na kredyt mały domek na wsi i leczył ludzi. Skromnie żyli. Po paru latach jego żona za odłożone pieniądze chciała poprawić stan wyposażenia domu. Kupiła, bez wiedzy dziadka, nowe, drogie, piękne meble.
Stały w kuchni i pokojach do czasu... powrotu dziadka od pacjenta.
Porąbał siekierą cały komplet, potem wyniósł na podwórze i spalił.