Żyj tak, aby nikt nie cieszył się z twojej śmierci; jeśli choć jedna osoba będzie szczęśliwa z tego powodu, że umarłeś, czas spędzony przez ciebie na ziemi należy uznać za bezsensownie i bezpowrotnie stracony.
/mam nadzieję, że nikogo w ten złotej myśli umyślnie nie splagiatowałam, wydaje mi się dość oczywista, ale może nie...?/
Linia życia
- Gloinnen
- Administrator
- Posty: 12091
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
- Lokalizacja: Lothlórien
Linia życia
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
- nie
- Posty: 1366
- Rejestracja: 03 paź 2014, 14:07
- Płeć:
- Kontakt:
Re: Linia życia
Możnaby wszystkim swoim wrogom wyciąć fragment mózgu odpowiedzialny za zdolność cieszenia się, ale to niełatwe.
Okres ważności moich postów kończy się w momencie ich opublikowania.
- em_
- Posty: 2347
- Rejestracja: 22 cze 2012, 15:59
- Lokalizacja: nigdy nigdy
Re: Linia życia
Nie wiem, czy komukolwiek może się to udać.. Ale warto próbować
you weren't much of a muse
but then I weren't much of a poet
— N. Cave
but then I weren't much of a poet
— N. Cave
- alchemik
- Posty: 7009
- Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
- Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy
Re: Linia życia
Co do oczywistości myśli.
A cóż złego w tym, że mój zajadły wróg, z którym walczyłem w imię dobra, będzie cieszył się z mojej śmierci? Czy to świadczy źle o moim życiu? Chyba tylko o tym, że uprzedzając go w zejściu z tego świata, to nie ja będę świętował na jego pogrzebie.
A cóż złego w tym, że mój zajadły wróg, z którym walczyłem w imię dobra, będzie cieszył się z mojej śmierci? Czy to świadczy źle o moim życiu? Chyba tylko o tym, że uprzedzając go w zejściu z tego świata, to nie ja będę świętował na jego pogrzebie.
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.
* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.
* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl
- Bożena
- Posty: 1338
- Rejestracja: 01 lis 2011, 18:32
Re: Linia życia
- a może- żyj tak aby ktoś zapłakał po twojej śmierci- wydaje mi się, że dziś nastały czasy gdzie ludzie oddalają się od siebie- na własne życzenie- zamykając się w czterech ścianach, a komputer raczej nie zapłacze za nami-Gloinnen pisze:Żyj tak, aby nikt nie cieszył się z twojej śmierci;
- Gloinnen
- Administrator
- Posty: 12091
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
- Lokalizacja: Lothlórien
Re: Linia życia
Dziękuję wszystkim za zajrzenie do tego okruszka.
Wydaje mi się, że jednak do takiej sytuacji doprowadza czyjeś umyślne i wyjątkowo okrutne działanie - bo ten ktoś jest pozbawiony hamulców moralnych i postępuje wybitnie nikczemnie. Potrafię sobie wyobrazić, że można cieszyć się, że zginął ktoś, kto np. zabił czyjegoś członka rodziny, albo jest masowym zbrodniarzem, ludobójcą, seryjnym mordercą i gwałcicielem. Do eskalacji takich negatywnych uczuć i myśli prowadzą zapewne także różne sytuacje i okoliczności graniczne - jak choćby wojna (realna wojna, w znaczeniu zbrojno-militarnym). Wówczas naturalnie cieszy nas śmierć wroga, bo w przeciwnym wypadku to on cieszyłby się z naszej.
Generalnie jednak, choć nie mam zbyt dobrego mniemania o naturze ludzkiej jako takiej, sądzę, że naprawdę trzeba sobie wyjątkowo mocno zasłużyć na to, aby ktoś miał realną satysfakcję z naszej śmierci. W końcu jest to rzecz ostateczna, nieodwracalna. Nierzadko przez całe lata żyjemy z kimś jak pies z kotem, ale nad grobem wybaczamy, zapominamy, staramy się zachować dystans do przeszłości, bo pewne wątki nieodwołalnie urywają się, kończą.
Przypomina mi się zawsze, przy okazji podobnych dyskusji, stary Ebenezer Scrooge z "Wigilijnej opowieści" Dickensa. To jedna z moich ulubionych historii, ze względu na wyjątkowo optymistyczne przesłanie, że nawet najbardziej zatwardziałe serce może się w końcu zmienić, jeśli będzie miało po temu sposobność. Szkoda, że trzy uczynne duchy świąteczne nie mają więcej pomocników i nie działają w świecie realnym; może mniej byłoby wtedy złych emocji między ludźmi, więcej empatii i zrozumienia...
Pozdrawiam,
Glo.
Może jestem naiwna, jednak sądzę, że od uznania kogoś za swojego wroga do życzenia mu śmierci jest jednak bardzo daleko. Mogę kogoś nie lubić, nawet bardzo nie lubić, mogę nawet z kimś walczyć w imię jakichkolwiek wyższych racji, ale nie oznacza to automatycznie takiej skali nienawiści, która pozwoliłaby mi radować się śmiercią tej osoby.alchemik pisze:A cóż złego w tym, że mój zajadły wróg, z którym walczyłem w imię dobra, będzie cieszył się z mojej śmierci?
Wydaje mi się, że jednak do takiej sytuacji doprowadza czyjeś umyślne i wyjątkowo okrutne działanie - bo ten ktoś jest pozbawiony hamulców moralnych i postępuje wybitnie nikczemnie. Potrafię sobie wyobrazić, że można cieszyć się, że zginął ktoś, kto np. zabił czyjegoś członka rodziny, albo jest masowym zbrodniarzem, ludobójcą, seryjnym mordercą i gwałcicielem. Do eskalacji takich negatywnych uczuć i myśli prowadzą zapewne także różne sytuacje i okoliczności graniczne - jak choćby wojna (realna wojna, w znaczeniu zbrojno-militarnym). Wówczas naturalnie cieszy nas śmierć wroga, bo w przeciwnym wypadku to on cieszyłby się z naszej.
Generalnie jednak, choć nie mam zbyt dobrego mniemania o naturze ludzkiej jako takiej, sądzę, że naprawdę trzeba sobie wyjątkowo mocno zasłużyć na to, aby ktoś miał realną satysfakcję z naszej śmierci. W końcu jest to rzecz ostateczna, nieodwracalna. Nierzadko przez całe lata żyjemy z kimś jak pies z kotem, ale nad grobem wybaczamy, zapominamy, staramy się zachować dystans do przeszłości, bo pewne wątki nieodwołalnie urywają się, kończą.
Przypomina mi się zawsze, przy okazji podobnych dyskusji, stary Ebenezer Scrooge z "Wigilijnej opowieści" Dickensa. To jedna z moich ulubionych historii, ze względu na wyjątkowo optymistyczne przesłanie, że nawet najbardziej zatwardziałe serce może się w końcu zmienić, jeśli będzie miało po temu sposobność. Szkoda, że trzy uczynne duchy świąteczne nie mają więcej pomocników i nie działają w świecie realnym; może mniej byłoby wtedy złych emocji między ludźmi, więcej empatii i zrozumienia...
Pozdrawiam,
Glo.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
- lczerwosz
- Administrator
- Posty: 6936
- Rejestracja: 31 paź 2011, 22:51
- Lokalizacja: Ursynów
Re: Linia życia
Zastanawiam się nad konsekwencjami odczuwania radości z czyjejś śmierci lub nawet tylko czyjejś krzywdy czy tylko (lub aż) bólu. Konsekwencjami emocjonalnymi a nawet o szerszym znaczeniu psychicznym. Dla osoby cieszącej się. Wiadomo, że zło woła zło i taka radość jest złem. Jeżeli w ogóle dopuścić do swojej świadomości, że istnieje zło. Jeśli dobro istnieje, to czemu by nie zło.
Jakoś odnoszę wrażenie, że jeszcze samo wyobrażenie sobie, że będę cieszyć się w wypadku czyjejś śmierci, tym złem nie jest. Jak naprawdę będzie, nie wiemy, najpierw by musiało się stać. Bo niedokonanie się tej śmierci to tylko dramat w wyobraźni, zło wirtualne, na wypadek. Może to "najostatniejsze" ostrzeżenie.
Jak odwołać bieg wypadków w wyobraźni, jeśli pewien bieg odbył się zapewne w rzeczywistości. To on postawił wszystkie moce obronne w gotowości. Właśnie obronne, bo to stale mówimy o nienawiści za coś, za jakieś konkretne zło.
Dlaczego jednak odwołać. Jest akcja, to musi być reakcja. Prawo obrony koniecznej. Ty albo ja, ona/on. Nieważne w kontekście złotej myśli. A może zmatowiałej, rdzawej, potem aż czarnej. Może to wirtualne przekroczenie obrony koniecznej.
Jakoś odnoszę wrażenie, że jeszcze samo wyobrażenie sobie, że będę cieszyć się w wypadku czyjejś śmierci, tym złem nie jest. Jak naprawdę będzie, nie wiemy, najpierw by musiało się stać. Bo niedokonanie się tej śmierci to tylko dramat w wyobraźni, zło wirtualne, na wypadek. Może to "najostatniejsze" ostrzeżenie.
Jak odwołać bieg wypadków w wyobraźni, jeśli pewien bieg odbył się zapewne w rzeczywistości. To on postawił wszystkie moce obronne w gotowości. Właśnie obronne, bo to stale mówimy o nienawiści za coś, za jakieś konkretne zło.
Dlaczego jednak odwołać. Jest akcja, to musi być reakcja. Prawo obrony koniecznej. Ty albo ja, ona/on. Nieważne w kontekście złotej myśli. A może zmatowiałej, rdzawej, potem aż czarnej. Może to wirtualne przekroczenie obrony koniecznej.