"Świerszcz w trawie" cz. 2 - "Na Buczynie"

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

"Świerszcz w trawie" cz. 2 - "Na Buczynie"

#1 Post autor: Alicja Jonasz » 21 lis 2015, 13:36

w poprzednim odcinku
Upał wzmagał się. Była już piętnasta, a słońce nadal prażyło bezlitośnie. Wypalona trawa kłuła w stopy, mimo to Alicja zdjęła sandały i szła boso. Stopy stawiała ostrożnie, omijając miejsca najeżone wystającymi z ziemi kamykami. Chwilami zatrzymywała się, by wyjąć spomiędzy palców pojedyncze źdźbła wyschniętej koniczyny. Ścieżka zakończona małą piaszczystą plażą łagodnie schodziła ku ciemnozielonej tafli jeziora. Lubiła to miejsce. Zbiornik wybudowany przed laty w celach rekreacyjnych otaczała ścieżka rowerowa ozdobiona po obu stronach rzędami młodych drzewek. Samo jezioro nie było duże. Wystarczyło kilka minut, by je obejść. Z wody wyrastała pałka wodna, jedyna pozostałość po rozległym bagnisku. W dzieciństwie przychodziła tutaj z ojcem. W obrastającej mokradła buczynie rosły grzyby. Poranne opary mgły unoszące się nad bagnem przerażały dziewczynkę do tego stopnia, że momentami zamykała oczy, omijając najpiękniejsze okazy borowików. Ojciec był zapalonym grzybiarzem. Uśmiechnęła się na wspomnienie tych wspólnych wypraw na Buczynę. Teraz na miejscu mokradła stały znaki ostrzegające przed niebezpieczeństwem, zakazujące kąpieli albo łowienia ryb. Nie brakowało koszy na śmieci, ławeczek i biało - niebieskich budek z napisem "toi toi". Dotarła do płachetki piasku, rozłożyła koc i zdjąwszy sukienkę, usiadła twarzą w kierunku jeziora. Powiał delikatny wiatr. Niewielki obłok na moment przysłonił tarczę słońca. Rozpuściła włosy, poprawiła ramiączka opalacza i rozejrzała się wokół. Mimo popołudniowego upału plaża była prawie pusta. Kobiety siedzące na trawniku głośno rozprawiały, nie zważając na sąsiedztwo obcej dziewczyny. Jedna żywo gestykulowała, jakby chciała w ten sposób podkreślić wiarygodność wypowiadanych słów. Miała na sobie jednoczęściowy granatowy strój kąpielowy i żółty kaszkiet. Druga w słomkowym kapeluszu i letniej sukience w kolorowe kwiaty co chwila wybuchała śmiechem, od czasu do czasu wyrywało się jej przeciągłe:
- Coooo pani powie? No nieeee! He he he! Aż się nie chce wierzyć!
- Mówię, pani... Od tygodnia się awanturuje, a ona z dzieciakami do matki po nocy ucieka! W głowie od zbytku im się poprzewracało! - informowała kapelusznica, znacząco wymachując ręką w kierunku niewidzialnych bohaterów opowieści. - A dobrze im tak! Myśleli, że Boga nie ma!
- Święta racja, pani Marysiu! Święta racja... - przytakiwała właścicielka żółtego kaszkiecika. - Jak przyjechał z Niemiec, to co dzień w innej kiecce chodziła. Nie wiedziała, na co pieniądze wydawać, a jemu podobno każdy grosz liczyła. Chłopu by się napić wódki nie dała, głupia! He he he!
Zarechotały. Alicja, nie chcąc dłużej słuchać złośliwego bełkotu, weszła do wody. Chłód delikatnie połaskotał ją w stopy. Uciekając przed strzępkami ordynarnych rozmów, które doleciały z wiatrem i w to miejsce, ruszyła wzdłuż brzegu. Wspomnienia wróciły. Znów jest małą dziewczynką i z ojcem idzie do lasu na borowiki.
- Tatusiu! Zaczekaj na mnie! - woła piskliwym dziecięcym głosem, starając się nadążyć za wysokim mężczyzną w płaszczu. - Tatusiuuu! Tatusiuu!
Mgła gęstnieje, zaciera znajomą sylwetkę. Dziewczynka rozgląda się, bada drobną stopą grząski grunt, dotyka oślizgłych pni, pokrytych mchem kamieni, drży. Każdy pień drzewa, kępa trawy, mrowisko zdają się poruszać, zatracają pierwotny kształt. W wyobraźni dziecka stają się ojcem pochylonym nad kolejną zdobyczą. Brakuje tylko entuzjastycznego:
- Mam! Alis, chodź, zobacz, ten to dopiero piękny! Prawdziwy król prawdziwków!
Nie biegnie do majaczących we mgle cieni. Stoi przy olszynie, wypatruje ojca, czeka aż wyłoni się z szarości albo zawoła:
- Alis, chodź tutaj!
Cisza, żadnego szelestu, tylko przyspieszone bicie dziecięcego serca. Trzeba za wszelką cenę przerwać ten bezwład.
- Tatusiu! Tatusiu! - krzyczy, ale jej głos ginie w wilgotnych oparach. - Tatusiuuuuu!
Nagle stopa trafia na krawędź kamienia. Ostry ból promieniuje do łydki. Alicja otrząsnęła się z zamyślenia i rozejrzała wokół. Ciemnozielona tafla jeziora falowała na wietrze, wyrzucając na brzeg płatki rudbekii. Słoneczna żółć osiadła na piasku.
- Słonko pogubiło promyki... Pomożesz mi je pozbierać? - usłyszała za sobą cienki dziecięcy głosik. - Zobacz jak ich dużo!
Mała mogła mieć około czterech lat. Okrągłą, umorusaną jagodami buzię okalała gęstwina loków. Pojedyncze pasemka powiewały na wietrze, inne czupurnie spadały na czoło, zasłaniając oczy. Dziewczynka co chwila odgarniała za uszy niesforne loki, brudząc je wilgotnym piaskiem. Ubrana w czerwone krótkie spodenki i zieloną koszulkę na ramiączkach przypominała leśnego skrzata. Całości dopełniały oblepione mułem gołe stopy. Patrzyła swoimi dużymi brązowymi oczami z taką ufnością i prostotą, że Alicja roześmiała się serdecznie. To dziecko było słonecznym promykiem, który rozjaśnił jej duszę w chwili, kiedy tego najbardziej potrzebowała.
- A gdzie masz mamusię? - zapytała, spoglądając w stronę pochłoniętych rozmową kobiet.
- Ty jesteś moją mamusią! - powiedziała radośnie dziewczynka i gorliwie zabrała się za zbieranie płatków rudbekii. - Ojej, ale ich dużo!
O ciąży Alicja dowiedziała się przed trzema tygodniami, kiedy po omdleniu w pracy trafiła na izbę przyjęć szpitala miejskiego. Po konsultacji z ginekologiem usłyszała diagnozę, która brzmiała jak wyrok.
- Co się dzieje, doktorze? - próbowała ukryć zaniepokojenie, przeglądając ulotki reklamujące jakiś kolejny cudowny specyfik dla matek karmiących.
- Wszystko dobrze! - orzekł lekarz z uśmiechem. - Jest pani w szóstym tygodniu ciąży.
Nie powiedziała Wojtkowi, choć wiedziała, że wiadomość o ciąży byłaby dla niego prawdziwym uśmiechem losu, spełnieniem marzeń. Nigdy nie rozmawiali na ten temat, ale odczytywała treść pragnień męża ze spojrzenia, jakim obdarzał dzieci. Ilekroć jakieś małe, popiskujące kurczątko pojawiło się w pobliżu, zamieniał się w wulkan pomysłowych dziecięcych zabaw. Biegał za piłką, udawał konika, naśladował różne dźwięki albo robił komiczne miny, wzbudzając tym aplauz wśród niedorostków. Alicja nie podzielała jego entuzjazmu, po prostu nie była gotowa na macierzyństwo, przynajmniej nie teraz, kiedy ciążył każdy codzienny drobiazg.
- Chodź, odprowadzę cię do mamy! - szepnęła, przeganiając myśli, z treścią których jeszcze się nie oswoiła.
Odpowiedział jej szum fali dopływającej do brzegu. Rozejrzała się, ale dziewczynki nigdzie nie było. Boże, utonęła, pomyślała Alicja, szybko wchodząc do wody. Jezioro było płytkie w tym miejscu. Przez jego przezroczystą taflę widziała leżące na dnie kamyki tonące w mule jak rodzynki w cieście drożdżowym.
- Czy pani coś zgubiła? - usłyszała męski, nieco zachrypnięty głos. - Pomóc?
Na plaży stał ratownik i przyglądał jej się uważnie.
- Dziecko... - szepnęła. - Tutaj było dziecko!
- Dziecko? Przecież była pani sama... - odpowiedział.
w następnym odcinku
Ostatnio zmieniony 11 gru 2016, 9:06 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 9 razy.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: "Świerszcz w trawie" cz. 2 - "Na Buczynie"

#2 Post autor: Gorgiasz » 21 lis 2015, 18:24

Dobrze, płynnie napisane, prawie bez potknięć. Brakuje tylko połączenia z poprzednim fragmentem, ale może to jest zamierzone i znajdzie później uzasadnienie. Czekamy na ulubiony ciąg dalszy.
Alicja lubiła to miejsce.
„Alicja” – niepotrzebna. W dalszym ciągu również imię jest używane zbyt często, podobnie jak w poprzedniej części.
Ilekroć jakieś małe, popiskujące kurczątko pojawiło się w pobliżu, zamieniał się w wulkan pomysłowych dziecięcych zabaw.
Powtórzone „się”.

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: "Świerszcz w trawie" cz. 2 - "Na Buczynie"

#3 Post autor: Alicja Jonasz » 21 lis 2015, 20:26

Gorgiasz, dziękuję za pochylenie się nad tym tekstem:) ciąg dalszy nastąpi? nastąpi z pomocą jakiegoś dobrego anioła:)
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: "Świerszcz w trawie" cz. 2 - "Na Buczynie"

#4 Post autor: skaranie boskie » 13 gru 2015, 20:06

Alicja Jonasz pisze:Wypalona trawa kuła w stopy
Tym razem nasz dyżurny korektor nie wypatrzył. Trawa, nawet wypalona, to nie kowal. Nie mogła kuć.
Alicja Jonasz pisze:biało - niebieskich
O dwie spacje za dużo. Powinno być: biało-niebieskich.
Nadal jest interesująco. Idę dalej czytać.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Enbers
Posty: 335
Rejestracja: 30 paź 2011, 21:14
Lokalizacja: Katowice/Jędrzejów/Kraków

Re: "Świerszcz w trawie" cz. 2 - "Na Buczynie"

#5 Post autor: Enbers » 23 sty 2016, 22:56

Ładnie, ładnie. Nie będę tu szerzej komentował. Idę po kolejne części.

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: "Świerszcz w trawie" cz. 2 - "Na Buczynie"

#6 Post autor: Alicja Jonasz » 24 sty 2016, 14:14

Zaczęłam dziś pisać kolejną część, natchnąłeś mnie, Enbers:)
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

ODPOWIEDZ

Wróć do „Świerszcz w trawie”