"Świerszcz w trawie" cz. 5 - "Weronika"

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

"Świerszcz w trawie" cz. 5 - "Weronika"

#1 Post autor: Alicja Jonasz » 24 lis 2015, 16:31

do początku
w poprzednim odcinku
Wychodząc, nie zamknęła drzwi. Słyszała ich złowrogie skrzypienie, gdy z uczuciem przerażenia zagłębiała się w wieczorny chłód. Nie pożegnała się ze starym, nigdy tego nie robiła, a jemu było chyba wszystko jedno. "Mam nadzieję, że już nigdy cię nie zobaczę, skurwielu", szepnęła w ciszę lasu. Rozejrzała się wokół pełna obaw, że staruch mógł usłyszeć, nie dostrzegła jednak nic podejrzanego. W dole tętniło życie. O tej godzinie ludzie z miasteczka wylegali na ulicę, piwne ogródki kipiały gwarem. Wiele dałaby, by znaleźć się wśród nich w ten ostatni wieczór. Panowała martwota. Czasami miała wrażenie, że dziadyga obserwuje ją przez okno. Na samą myśl o tym kurczyła się w sobie niczym ślimak próbujący umknąć do skorupy przed niebezpieczeństwem. Przyspieszyła kroku, aby jak najszybciej pokonać odległość dzielącą ją od przystanku autobusowego. "To zaledwie dwieście metrów", pomyślała, chcąc dodać sobie otuchy. Czuła na ciele gęsią skórkę. Przystanęła i zaczęła nerwowo poszukiwać w plecaku telefonu komórkowego. Ścieżka wiła się wśród zarośli, łatwo ją zgubić i zboczyć w gąszcz jeżyn, a te raniły do krwi. Nagły szelest dobiegający od strony chaty zwrócił jej uwagę. Mogło to być jakieś zwierzę albo... Nawet w myślach bała się przyznać, że mógł to być on, ten ohydny staruch, którego musiała nazywać dziadkiem. Gdzieś od mniej więcej roku znała jego tajemnicę, chodził i to całkiem nieźle. Nie wiedziała tylko, dlaczego ukrywał ten fakt przed światem. Zadrżała, kiedy szelest powtórzył się, ale tym razem kilka metrów za nią. Nie namyślając się, zaczęła biec w kierunku lampy ulicznej majaczącej wśród drzew. Pędy jeżyn szarpały ją w łydki, kłuły boleśnie. Nie zwalniała. "Zaraz wsiądę do autobusu, a jutro będzie po wszystkim, wyjadę z tej mieściny, przeklęty staruch, kurwa", myślała, walcząc z zadyszką. Matka niczego jej nie oszczędziła, a teraz ten pojebaniec... Jak mogła godzić się z tym przez tyle lat?
Kiedy spocona i zdyszana dobiegła do przystanku, przerażenie powoli ustępowało miejsca poczuciu, że w mdłym świetle ulicznej latarni jest bezpieczna jak w ścianach kryjówki. Przyjrzała się nogom, skóra aż do kolan była porysowana, rany piekły jakby ktoś posypał je solą. "Cholera", zaklęła w myślach, wyjmując z plecaka chusteczki higieniczne. Co ją podkusiło, aby przyjść tutaj o tej porze? I skąd ten irracjonalny strach, że stanie się jej krzywda akurat dzisiaj, kiedy podjęła decyzję o wyjeździe i świat stoi przed nią otworem? Usiadła na ławce, oddychała ciężko. Polane wodą mineralną chusteczki przyłożone na zadrapania przyniosły ulgę. Autobus nie nadjeżdżał. Miała jeszcze trochę czasu, aby doprowadzić się do porządku. Poprawiła włosy, ubranie, dokładnie zmyła z nóg krew, a miejsca, skąd jeszcze sączyła się z ranek, opatrzyła czystymi chusteczkami. Gdzieś w oddali zaszczekał pies, odpowiedziały mu inne, po chwili cała okolica rozbrzmiewała symfonią psiego ujadania. Weronika uśmiechnęła się, słysząc te odgłosy. Przerwały nieznośną ciszę, która ciążyła bardziej niż ból z poszarpanych jeżynami nóg.
- Uf... - szepnęła.
Lubiła noc ze względu na towarzyszący tej porze nastrój. Fascynowała ją groza. Wszystkie te tajemnicze szmery, mrożące w żyłach krew odgłosy, pohukiwania puszczyka, złowrogie tabuny chmur sunące po niebie rozjaśnionym blaskiem księżyca, nieodgadniona ciemność, budziły uśpione pragnienia. Przyjemność, którą zachłannie czerpała z obecności niepokojącej aury, pojawiła się w niej niedawno i przypuszczalnie związana była z osobą dziadka. Być może pomysł złożenia mu wizyty późnym wieczorem nie był przypadkowy, zrodził się z głęboko skrywanego pragnienia przeżycia czegoś mocnego. Po nużącym dniu w robocie chciała poczuć ten szczególny rodzaj emocji, który sprawiał, że serce zaczynało żywiej bić w piersi, ręce pociły się obficiej niż zwykle, żołądek wariował, a przez plecy przebiegał zimny dreszcz. Pomieszanie doznań, strachu z przyjemnością, niepokoju wyzwalającego niemalże mdłości z chęcią pomnażania negatywnych odczuć, wieczne balansowanie na granicy, wszystko to było w niej głęboko ukryte, wystarczył jednak niewielki impuls, aby obudziło się i doszło do głosu. Bała się, a jednocześnie odczuwała rozkosz. "Jestem tak samo porąbana jak dziadek", pomyślała Weronika. Wspinający się pod górę autobus zamrugał do niej światłem reflektorów. Za minutę albo dwie podjedzie na przystanek. Podniosła się z ławki, zarzuciła plecak na ramię i wyczekująco patrzyła w ciemność, skąd miał wyłonić się pojazd. Warczenie silnika narastało. Nie usłyszała odgłosu szybko zbliżających się kroków ani złowieszczego świstu przecinającej powietrze linki hamulcowej, która gwałtownie zacisnęła się na jej szyi. Dziewczyna rozpaczliwym ruchem rąk próbowała walczyć, ale jakaś potężna, obezwładniająca siła pociągnęła ją do tyłu, w ciemność, gdzie nie było już ratunku. Światła nadjeżdżającego autobusu na chwilę oświetliły zarośla obrastające wysepkę przystanku, po czym szybko oddaliły się i schowały wśród drzew. Zapadła cisza.
w następnym odcinku
Ostatnio zmieniony 14 gru 2015, 16:11 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 3 razy.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: "Świerszcz w trawie" cz. 5 - "Weronika"

#2 Post autor: Gorgiasz » 27 lis 2015, 10:39

gdy z uczuciem przerażenia zagłębiała się w wieczorny chłód. Nie pożegnała się ze starym, nigdy tego nie robiła, a on zdawał się tym nie przejmować.
Trochę za dużo „się”.
Mam nadzieję, że już nigdy cię nie zobaczę, skurwielu, szepnęła w ciszę lasu.
„Mam nadzieję, że już nigdy cię nie zobaczę, skurwielu” - szepnęła w ciszę lasu.
Lub:
„Mam nadzieję, że już nigdy cię nie zobaczę, skurwielu”, szepnęła w ciszę lasu.
Można tez użyć kursywy.
Aczkolwiek teoretycznie Twój zapis jest też poprawny, ale to się zlewa, źle czyta i utrudnia zrozumienie.
Czasami miała wrażenie, że staruch obserwuje ją przez okno.
„staruch” był przed chwilą.
To zaledwie dwieście metrów, pomyślała,
jw.
Pędy jeżyn szarpały ją w łydki, kuły boleśnie.
Raczej „kłuły”.
Przyjrzała się nogom, skóra aż do kolan zlana była krwią,
Aż „zlana krwią”? Od jeżyn” Czy to nie przesada troszkę?
Podniosła się z ławki, zarzuciła plecak na ramię i wyczekująco patrzyła w ciemność, skąd miał wyłonić się pojazd.
Nie usłyszała odgłosu szybko zbliżających się kroków ani złowieszczego świstu przecinającej powietrze linki hamulcowej, która gwałtownie zacisnęła się na jej szyi.

Ponownie trochę za dużo „się”.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: "Świerszcz w trawie" cz. 5 - "Weronika"

#3 Post autor: skaranie boskie » 13 gru 2015, 20:35

Gorgiasz wytknął, ja odpuszczam.
W tym odcinku zaczynasz tworzyć napięcie. Nie wiem na ile udolnie, ale coś się dzieje. Zainteresowanie czytelnika dalszym losem Weroniki, bądź tego losu brakiem, zachęca i zarazem zmusza do podążenia śladem linku do kolejnego odcinka.
Idę więc. :kwiat: :kwiat: :kwiat:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
zdzichu
Posty: 565
Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
Lokalizacja: parking pod supermarketem

Re: "Świerszcz w trawie" cz. 5 - "Weronika"

#4 Post autor: zdzichu » 22 gru 2015, 0:47

Na razie doczytałem dotąd, pani Alicjo. Wydaje mi się, że to jest dobra proza, choć trochę kolczasta. Na pewno zajrzę do następnych odcinków, tylko nie bardzo wiem kiedy.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: "Świerszcz w trawie" cz. 5 - "Weronika"

#5 Post autor: Alicja Jonasz » 22 gru 2015, 8:08

Dziękuję, panie zdzichu, za przeczytanie moich tekstów.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

ODPOWIEDZ

Wróć do „Świerszcz w trawie”