"Świerszcz w trawie" cz.7 - "W piwnicy"

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

"Świerszcz w trawie" cz.7 - "W piwnicy"

#1 Post autor: Alicja Jonasz » 26 lis 2015, 17:29

do początku
w poprzednim odcinku
Ciemność, chłód i wilgoć. Kolejna noc. Od chwili, kiedy się ocknęła, mogły minąć dwa, trzy dni. Nie więcej. Nie miała pojęcia, jak długo była nieprzytomna. Może kilka godzin, a może dni. Staruch przywlókł ją tutaj wieczorem w czwartek. Próbowała się bronić, ogłuszył ją jednak silnym uderzeniem w tył głowy, nieprawdopodobne, ile mocy miał w sobie ten niepozorny człowiek, potem zdarł z niej ubranie, związał i chichocząc upiornie, rzucił w kąt na lodowatą posadzkę jak worek kartofli. Straciła przytomność. Nie wiedziała, czy przez ten czas staruch zaglądał do piwnicy. Nic na to nie wskazywało. Zostawił ją na pewną śmierć. Gdy odzyskała świadomość i otworzyła na chwilę oczy, dostrzegła strużkę bladego światła sączącą się przez brudne, piwniczne okno. Musiał być dzień. Leżała w ciemności obolała i przerażona, z trudem wciągając w płuca smród zgnilizny. Weronika znała ten zapach. Odór rozkładu, wolała jednak nie myśleć, co było jego źródłem. Związane ręce i nogi ścierpły, co dawało wrażenie znieczulenia. Kiedy próbowała nimi poruszyć, pojawiał się ból. Promieniował na całe ciało. Pulsował w czaszce, rozrywał pazurami skórę na szyi. Zaczynały piec nadgarstki, jakby ktoś nałożył na nie rozżarzone obręcze. Nie chciała umierać. Skuliła się, odpychając od siebie myśl o śmierci.
- Alicja... - szepnęła.
Brzmienie tego imienia łagodziło wszystko niczym cudowny balsam. Ból, strach, głód i zimno, zepchnięte do podświadomości, ustąpiły miejsca nadziei. Alicja odnajdzie ją w tej dziurze, nie pozwoli, by tutaj zginęła. Gdy rozmawiały, ich dusze współgrały jak dobrze nastrojone instrumenty w orkiestrze. Alicja posiadała niesamowitą zdolność odgadywania myśli, nastrojów, najmniejszych porywów serca. Rozumiała Weronikę jak nikt dotąd, a ona była szczęśliwa, że wreszcie spotkała kogoś takiego. Wyśniony ideał kobiety. Bardzo szybko zaangażowała się w to uczucie. Poznały się przed rokiem na twitterze. Zdecydował o tym przypadek, może przeznaczenie. Weronika nigdy tego nie roztrząsała. Nagle wśród miliarda wirtualnych istnień ludzkich najważniejsze stało się dla niej to jedno. Kryło się pod nickiem Alicja. Przypadły sobie do serca od razu, właściwie od pierwszej rozmowy. Codzienne spotkania pełne refleksji o życiu z czasem przerodziły się w szczere uczucie przywiązania. Nie było wieczoru bez krótkiej wymiany zdań. Alicja dużo wiedziała o literaturze, czytała książkę za książką i pisała o każdej z nich z ogromną pasją, jakiej Weronika nigdy w sobie nie odnalazła. Aby zaimponować przyjaciółce, z braku czasu w dzień zarywała noce, ślęcząc przy lampce nad kolejnym kryminałem, horrorem czy thrillerem. Zaczęła wręcz pochłaniać książki, chcąc w ten sposób zyskać przepustkę do serca Alicji, wkupić się w jej łaski. Warto było. Weronika z upodobaniem poznawała najskrytsze zakamarki świata tej cudownej kobiety, zyskując jej zaufanie, przychylność i sympatię. Szczęście wreszcie się do niej uśmiechnęło. Syciła się nim jak narkotykiem, z każdym dniem mając nadzieję na więcej. Uzależnienie przyszło szybko. Nie chciała zadowalać się tylko okruszkami, mając pewność, że stół jest suto nakryty. Wirtualne kontakty były przecież tylko namiastką prawdziwej znajomości. Weronika robiła wszystko, aby doszło do spotkania i kiedy już prawie dopięła swego, trafiła do tej cuchnącej śmiercią nory. Uczucie nadeszło niespodziewanie, było jak burza wiosenna, silne i nienasycone, dzięki niemu szary świat dziewczyny nagle pojaśniał. Wiele by dała, aby znowu usłyszeć głos Alicji, koił każdy ból. Cisza przerażała. Przez grube mury piwnicy nie przenikał żaden dźwięk. Napięła mięśnie rąk, wstrzymała oddech i z wysiłkiem odchyliła głowę do tyłu, aby spojrzeć na niewielki prostokąt okna wyróżniający się w ciemności innym odcieniem czerni. Natychmiast poczuła ostry ból, niemalże rozdzierający czaszkę na pół. Jęknęła przeciągle i skuliła się. Nie czas na takie akrobacje, pomyślała. Zamknęła oczy.
- Alicjo... - szepnęła.
Zasnęła, ale sen był płytki, pełen jakichś niezrozumiałych majaków. Ocknęła się zlana zimnym potem, drżąc i ciężko dysząc. Serce biło oszalałe ze strachu. Chciało jej się niemiłosiernie pić. Oblizała spieczone wargi, wyczuwając językiem każde pęknięcie w delikatnym naskórku. Wpadająca przez okienko smuga bladego światła rozproszyła mrok i Weronika mogła powoli rozejrzeć się po wnętrzu piwnicy. Zalegające w pomieszczeniu graty, sztalugi, oparcia krzeseł, taboret kuchenny, szafka bez drzwiczek, wydały jej się nagle czymś wyjątkowym, namiastką ciepła, sytości i poczucia bezpieczeństwa. Ścisnęło ją w żołądku na wspomnienie domowej wygody. Pewnie matka się martwi, pomyślała. Spróbowała poruszyć rękami. Były mocno związane taśmą izolacyjną. Jeśli będzie napinać mięśnie i rozluźniać, po pewnym czasie taśma rozciągnie się. Znała ten sposób z filmów akcji, ale czy okaże się skuteczny... W każdym razie musi spróbować. Zebrała siły i naprężyła mięśnie. Taśma boleśnie werżnęła się w skórę, przecinając ją do krwi. Weronika poczuła na dłoniach ciepłą strużkę. Taśma trzymała niestety mocno. Dziewczyna odpoczęła i po chwili spróbowała ponownie. Powtórzyła zabieg kilkakrotnie, aż do utraty tchu. Była wyczerpana, ale nie rezygnowała. Skrzypnęły drzwi. Do piwnicy wszedł staruch, z trudem dźwigając na plecach duży wór. Zrzucił go z westchnieniem ulgi, zaświecił światło, po czym zabrał się za porządkowanie zagraconego pomieszczenia. Zdawał się nie dostrzegać leżącej w kącie dziewczyny, energicznie pochylał się nad stertą przepróchniałych desek zalegających na betonowej posadce, brał po kilka i odrzucał na bok, pod ścianę. Kurwa, taki z niego kaleka jak ze mnie baletnica, psychopata pierdolony, pomyślała Weronika, patrząc ze wstrętem na starucha. Klęła tylko w jego towarzystwie. Moja krew, mawiał, słysząc przekleństwa. Rechotał przy tym obrzydliwie, eksponując czarne, spróchniałe zęby. Zawsze cuchnął tytoniem i gorzałką. Oszukiwał je przez tyle lat, a matka wiecznie mu współczuła, tłumacząc kalectwem jego ohydny charakter. Nie był dobrotliwym dziadziusiem rodem z filmów familijnych, który w niedzielę zabiera wnuczkę na kręgle, kupuje jej watę na patyku albo daje stówę na lody, raczej kolejnym wcieleniem Freddiego Kruegera. Robota starego początkowo wydała się Weronice bezcelowa, wkrótce jednak spod warstwy staroci wyłoniły się grube drzwiczki, tajemne wejście do podziemnej skrytki. Staruch zmiótł resztki z pokrywy, podważył ją jakimś żelastwem i uniósł, zachichotał na znak zadowolenia, po czym wsunął do otworu pękaty worek. Weronika usłyszała głuche uderzenie. Cokolwiek stary tam zataszczył, chciał to ukryć. A co zrobi z nią? Czy też wciśnie do tej ziemianki, zatrzaśnie drzwi? Czuła wzbierające przerażenie, jednocześnie uświadomiła sobie, że nie powinna mu ulegać, w każdym razie nie teraz, kiedy taśma lekko puściła i być może uda jej się uwolnić ręce. Musi próbować dalej mimo bólu i lęku. To jedyna szansa, zanim staruch przyjdzie po nią. Słyszała tępe odgłosy uderzeń, jakby ktoś siekierą rąbał drzewo, raz, dwa, trzy i trzask. A jeśli nie była jego pierwszą ofiarą? Ofiarą? Mój Boże, za wszelką cenę musi rozluźnić więzy. Te wszystkie martwe dziewczyny na obrazach... Wykorzystała moment, kiedy był na corocznym spotkaniu malarzy - amatorów organizowanym przez miejski dom kultury i weszła do pracowni, otwierając drzwi wsuwką do włosów, sam ją tego sposobu nauczył. Graciarnia, pomyślała, przekraczając próg pomieszczenia, a potem zobaczyła te obrazy. Stały oparte o ścianę. Na każdym naga kobieta. Niektóre ciała leżały na plecach z rozłożonymi ramionami, inne na boku. Wszystkie pokaleczone, wymaltretowane, ze śladami walki na bladej, pozbawionej życia, skórze. Dziwne ma upodobania, popierdoleniec, pomyślała wtedy, biorąc jeden z obrazów ze sobą. Wysłała go Alicji... Alicja, ech, czy przez ten czas pomyślała o niej, zaniepokoiła się, dlaczego nie pisze? Na pewno tak, może już jej szuka. Chwila przerwy i znowu głuche łup łup, wwiercające się w uszy, paraliżujące. Weronika zacisnęła dłonie, zamknęła oczy, najchętniej zatkałaby uszy i wcisnęła się w jakąś bezpieczną jamkę. Kolejne tępe uderzenia, od których kurczy się żołądek. Nie wyglądało to dobrze. Najlepszym rozwiązaniem będzie niemyślenie. Powinna skoncentrować się na konkretach. Ponownie naprężyła mięśnie i zaczęła poruszać nadgarstkami, próbując poluzować więzy. Taśma zrobiła się luźniejsza, ale nie na tyle, by można było uwolnić ręce. Przydałaby się jakaś sztuczka Copperfielda, niewielki trick pozwalający w kilka sekund stanąć na nogach. Jeszcze raz, siła mięśni, nadgarstki i luz. Nie wolno rezygnować. Tylko w filmach trwa to ułamek sekundy, w rzeczywistości trzeba się napracować. Nie poddawaj się, dodawała sobie w myślach otuchy. Miała ochotę krzyczeć, wyć i rozdrapywać rękami beton. Czuła rozdrażnienie i bezradność, które doprowadzały ją do szewskiej pasji. Histerią jednak nic nie zdziała.
- Opanuj się, tylko spokojnie... Ten świr gotowy tu przyleźć, a wtedy będzie po tobie - powtarzała cichutko. - Spokojnie... Jeszcze chwila...
Sama wdepnęła w cuchnące bagno, nie wiedząc, jak jest głębokie i sama z niego się wyplącze. Dostała z nawiązką to, czego pragnęła, a teraz żałuje? Muszka, która wlazła pająkowi w sieć, jest bez szans. Głupi, naiwny owad! Nie wolno tak myśleć. Zawsze jest nadzieja, twierdzi matka, ale ona ma dobre układy z Bogiem. Weronika nigdy się nie modliła. Jeśli jest Bóg, niemożliwe, aby akceptował kłamstwo. Dusiła się w świecie, gdzie tak dużo mówiono o Bogu, skandowano jego imię niczym slogan reklamowy, tymczasem za siateczką pozorów ukrywano syf, cuchnące łajno życia. Czuła wstręt do ludzi żyjących w ten sposób, może właśnie dlatego tak bardzo chciała spojrzeć staruchowi w oczy, napluć w jego paskudną gębę i odejść bez pożegnania. Przechytrzył ją, podszedł i dopadł, gdy prawie uwierzyła, że uda jej się wyjechać z miasta, wyrwać z pajęczyny do Alicji... Ironia losu! W ostatniej chwili brakło jej odwagi, a przecież i tak staruch ją rozgryzł. Nie doceniła przeciwnika. Gdyby miała choć nóż... Kto wybiera się z wizytą do takiego świra bez broni? Groteska... Z bronią czy bez i tak od początku jej los był przesądzony. Przerażenie odbiera zdolność jasnego myślenia., paraliżuje, nokautuje naiwnych. Nawarzyłaś piwa, idiotko, to teraz je wypij, chłostała się oskarżeniami, próbując jednocześnie uwolnić ręce. Bolały ją mięśnie, łupała głowa, a z ran na nadgarstkach sączyła się krew. Łup łup, coraz rzadsze odgłosy rąbania. Wiązania już luźniejsze, mój Boże, jeszcze tylko chwila, a będzie wolna. Ile już razy była w tarapatach, właściwie od dzieciństwa los nie szczędził jej niespodzianek. Prawdziwe dziecko pecha, ha ha ha. Miała dziwną skłonność do częstego popadania w tarapaty. Złą passę mogła odwrócić tylko Alicja. Przy niej Weronika czuła się lepsza, czystsza... Nauczyła się widzieć świat po drugiej stronie lustra, piękno, pasję, wrażliwość. Ścisnęło ją w żołądku, ale tym razem inaczej, nie strach był źródłem tego uczucia.
To najpiękniejsze doznanie, jakie kiedykolwiek przeżywała, a ponieważ trwało tylko przez ułamek sekundy, pragnęła, aby wracało jak najczęściej, rosło w siłę i pozwalało sycić się sobą dłużej. Budziło ukryte instynkty, o istnieniu których Weronika nie miała do tej pory pojęcia, a które otwierały przed nią niewyobrażalne możliwości. Mogła wyjechać, zrzucić z piersi ciężar wgniatający ją w ziemię od lat, otrząsnąć się z przesądów i ciągłych ograniczeń jak ze złego snu, zapomnieć i wreszcie żyć. Nie wegetować, ale przełamać strach i prawdziwie żyć! Alicja obiecała pomóc jej na starcie, z pracą, z mieszkaniem, nie dlatego jednak Weronika do niej lgnęła. Alicja miała w sobie niezwykły czar wyzwalający w człowieku to, co dobre. Różniła się tym od kobiet z miasteczka, ale i tych, z którymi Weronice zdarzało się korespondować na czacie.
Na dole ucichło. Czyżby staruch skończył robotę? Serce Weroniki struchlało z przerażenia. W otworze najpierw pojawiła się głowa, potem barki. Mężczyzna z trudem wspinał się po drabinie, taszcząc wiadro wypełnione ziemią. Weronika nie widziała jego oczu, tonęły w cieniu rzucanym przez postrzępione rondo słomianego kapelusza. Skąd ta ziemia, przemknęło jej przez myśl pytanie. Odpowiedź przyszła szybko, skórzane rękawice i fartuch malarski starucha poplamione były czerwoną farbą, a ich właściciel chichotał obłąkańczo. Natychmiastowe skojarzenie, krew. Gdy mężczyzna zdjął kapelusz, Weronika dostrzegła na jego twarzy wyraźny grymas ekstazy. Mimo zmęczenia promieniał z zadowolenia. Tym razem od razu spojrzał na przestraszoną dziewczynę, uśmiechnął się przymilnie, pokazując sczerniałe zęby.
- Następna będziesz ty! Dziadziuś wykopie ci grób! Śliczny grób... Hi hi hi! - powiedział ochrypłym głosem.
- Obydwoje wiemy, że nie jesteś moim dziadkiem, pojebańcu... - szepnęła przez zaciśnięte gardło.
- A więc i to wiesz? Na pewno nie od matki, prędzej by się dała zabić, niż zdradziłaby prawdę... - powiedział, a ona wyczuła w jego głosie drwinę. - Pani detektyw pieprzona, hi hi hi! A siostrzyczkę znalazłaś, co?
Weronika poczuła dziwny dreszcz biegnący po karku i ramionach. Siostrę? Cóż u diabła to znaczy? Jakiś rok temu, grzebiąc w papierach matki, natknęła się na kopertę z pieczątką sądu rodzinnego i odręczną adnotacją "w sprawie adopcji". Poznała prawdę, uświadamiając sobie jednocześnie, że historia o ojcu - draniu, który na wieść o ciąży dziewczyny spakował manatki i uciekł za granicę, była wymysłem matki. W tych papierach nie było jednak mowy o rodzeństwie... A więc miała siostrę?
- Aaaaaaa, nic nie wiesz? Tak, tak, masz siostrzyczkę, ale twoja matka wzięła tylko ciebie! Przesądna suka! - ciągnął staruch. - Tamten dzieciak miał bliznę na piersi, taki pieprzyk kształtem przypominający uszy zająca, niby piętno diabła. To go przekreśliło, hi hi hi!
Rzeczywiście, matka była cholernie przesądna, aż do znudzenia, czasem to męczyło, denerwowało, a nawet przerażało. Ci, którzy dobrze ją znali, radzili sobie z tą jej słabością, inni uważali za wariatkę.
- Umiem zaskakiwać, cooo? Hi hi hi... - powiedział staruch i znienacka uderzył Weronikę w twarz. - Węszyłaś tu i zabrałaś coś mojego, to cenne dzieło sztuki. Zanim umrzesz, powiesz, gdzie schowałaś obraz! Wtedy w nagrodę trafisz na dół... Nie masz ochoty? Przecież tak jak ja lubisz dziewczynki, będziesz mogła w nich przebierać, brunetki, blondynki, szatynki, jak w piosence, hi hi hi!
Weronika poczuła bolesny skurcz żołądka. Jeśli nie znajdzie sposobu, by się stąd wydostać, obłąkany staruch zakatuje ją. Pomyślała o innych kobietach, które podobnie jak ona pragnęły żyć. Ogarnięte przerażeniem szamotały się z własną bezsilnością dopóki ten świr nie zakończył ich męki, potem zaczynały żyć już inaczej, jako nieme bohaterki obrazów wykolejonego malarza. A on mówił dalej:
- No a teraz muszę dokończyć robotę. Aaaa, mówiłem ci, że dzwoniła twoja mamusia? Martwi się o ciebie, hi hi hi. Zabawne, umiera z niepokoju!
Zbyt wiele się ostatnio wydarzyło. Weronika, udręczona bólem i strachem, nie miała sił, aby wydobyć ze starucha więcej informacji na temat siostry. Zresztą, pewnie nie wiedział nic więcej. A może kłamał? Może nie ma żadnej siostry? Po co jednak miałby ją oszukiwać w tej sprawie? Nie, nie kantował. Matka musi wyjawić tajemnicę, zwłaszcza teraz, kiedy Weronika zna jej rąbek i zamierza walczyć o prawdę. Wcześniej jednak trzeba wydostać się z tej cuchnącej nory. Siły, które jej pozostały, zamierza wykorzystać na ucieczkę. Staruch nie może odgadnąć, że rozluźniła więzy na tyle, by uwolnić ręce. Zerwanie taśmy z nóg to już pestka. Wystarczy tylko, żeby dziadyga zszedł do ziemianki, a wtedy ona zamknie pokrywę, to go nieco spowolni albo całkiem unieruchomi. W każdym razie zanim ta kreatura wygramoli się z pułapki, ona będzie już daleko stąd. Musi powiadomić policję.
w następnym odcinku
Ostatnio zmieniony 27 lis 2015, 14:18 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 3 razy.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

karolek

Re: "Świerszcz w trawie" cz.7 - "W piwnicy"

#2 Post autor: karolek » 26 lis 2015, 23:13

.
Ostatnio zmieniony 24 lis 2016, 0:02 przez karolek, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: "Świerszcz w trawie" cz.7 - "W piwnicy"

#3 Post autor: Gorgiasz » 28 lis 2015, 19:47

wkupić się w jej łaski. Warto było. Weronika z upodobaniem poznawała najskrytsze zakamarki świata tej cudownej kobiety, zyskując jej zaufanie,
Powtórzone „jej”.
Zdawał się nie dostrzegać leżącej w kącie dziewczyny, energicznie pochylał się nad stertą przepróchniałych desek zalegających na betonowej posadce,
Powtórzone „się”.
kiedy taśma lekko puściła i być może uda jej się uwolnić ręce.
„jej” - niepotrzebne.
biorąc jeden z obrazów ze sobą. Wysłała go Alicji...
Tak po prostu sobie wzięła? To nie jest kradzież przypadkiem? I wysłała takie paskudztwo wirtualnej przyjaciółce, z którą chciała się głębiej zaprzyjaźnić? Nie brzmi to wszystko przekonująco.
Dusiła się w świecie, gdzie tak dużo mówiono o Bogu, skandowano jego imię niczym slogan reklamowy,
Bóg po raz trzeci. I skoro piszesz Bóg dużą literą, to zaimki odnoszące się do Niego wypadałoby również. Może nie jest to do końca zgodne z ortografią (chodzi o zaimki), ale z logiką i obyczajem już tak. Podobnie „imię”, zwłaszcza, że określenie „Bóg” nie jest imieniem, a to, co jest najczęściej uznawane za jego Imię (JHVH, wymawiane najczęściej jako Jahwe lub Jehowa), nie jest w świecie chrześcijańskim skandowane czyli popularne (z wyjątkiem USA). Pomijając, że to temat dyskusyjny (są inne poglądy w kwestii Imienia). Z tym, że „imię” z punktu widzenia „czystej” ortografii, jednak małą literą, ale dużą wtedy, kiedy pragnie się zaznaczyć o czyje imię chodzi, zwłaszcza, jeśli nie jest to oczywiste na podstawie kontekstu. To tak trochę w kwestii informacyjnej.
Napisałbym: Dusiła się w świecie, gdzie tak dużo mówiono o Nim, skandowano Jego Imię niczym slogan reklamowy.
tymczasem za siateczką pozorów ukrywano syf, cuchnące łajno życia.
„syf” to kolokwializm, usunąłbym go.
że uda jej się wyjechać z miasta, wyrwać z pajęczyny do Alicji... Ironia losu! W ostatniej chwili brakło jej odwagi,
Powtórzone „jej”; z obu można zrezygnować. I napisałbym: W ostatniej chwili zabrakło odwagi.
a przecież i tak staruch ją rozgryzł.
Zbyt często powtarza się „staruch”.
Przerażenie odbiera zdolność jasnego myślenia., paraliżuje, nokautuje naiwnych.
Niepotrzebna kropka po „myślenia”.
Ile już razy była w tarapatach, właściwie od dzieciństwa los nie szczędził jej niespodzianek. Prawdziwe dziecko pecha, ha ha ha. Miała dziwną skłonność do częstego popadania w tarapaty.
Powtórzone „tarapaty”.
Złą passę mogła odwrócić tylko Alicja.
Trochę dowolne założenie. Niby dlaczego?
Przy niej Weronika czuła się lepsza, czystsza...
Przy niej? Przecież znały się tylko wirtualnie. Rozumiem, o co chodzi, ale należałoby to jakoś inaczej sformułować.
Odpowiedź przyszła szybko, skórzane rękawice i fartuch malarski starucha poplamione były czerwoną farbą, a ich właściciel chichotał obłąkańczo.
Skąd wiedziała, że to właśnie farba? A poza tym, czy nie było zbyt ciemno, aby rozróżniać kolory?
Ogarnięte przerażeniem szamotały się z własną bezsilnością dopóki ten świr nie zakończył ich męki, potem zaczynały żyć już inaczej, jako nieme bohaterki obrazów wykolejonego malarza.
Dałbym przecinek po „bezsilnością”.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: "Świerszcz w trawie" cz.7 - "W piwnicy"

#4 Post autor: skaranie boskie » 13 gru 2015, 21:00

No i zrobił się horror.
Taki film akcji w wydaniu książkowym. ;)
Potrafiłaś zaintrygować. Fabuła się rozwija i zachęca czytelnika do kliknięcia w następny odcinek.
To dobry objaw. Pozostaje kliknąć i czytać dalej.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: "Świerszcz w trawie" cz.7 - "W piwnicy"

#5 Post autor: Alicja Jonasz » 14 gru 2015, 16:16

Skaranie boskie, dziękuję za przeczytanie tych kilku części i pozostawienie po tym procesie kilku opinii:) tekst jest do dopracowania, ale i w tym szkicowym stadium spełnia swoje zadanie. Zarobię na nim fortunę:D:D:D
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Enbers
Posty: 335
Rejestracja: 30 paź 2011, 21:14
Lokalizacja: Katowice/Jędrzejów/Kraków

Re: "Świerszcz w trawie" cz.7 - "W piwnicy"

#6 Post autor: Enbers » 24 sty 2016, 21:58

Ile tu było chrzęstu, niedokończonych krzyków, świstów włosów, które nie zdążyły się obkręcić dokładnie dookoło głowy...

Tak... chcemy wiedzieć więcej... co on jej zrobi, co jej zrobi...

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: "Świerszcz w trawie" cz.7 - "W piwnicy"

#7 Post autor: Alicja Jonasz » 25 sty 2016, 8:26

:)
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

ODPOWIEDZ

Wróć do „Świerszcz w trawie”