"Świerszcz w trawie" cz.8 - "Droga"

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

"Świerszcz w trawie" cz.8 - "Droga"

#1 Post autor: Alicja Jonasz » 27 lis 2015, 14:04

do początku
w poprzednim odcinku
Pociąg mknął przez równiny na północ, mijając małe, zarośnięte zielskiem stacje kolejowe. Od dawna na żadnej z nich się nie zatrzymywał. Trakcję kolejową rozkradziono, a zdewastowane budynki, wyludnione dworce, stare budki dróżników, zrujnowane stacje i magazyny straszyły pustymi oczodołami okien. Kiedyś w tych miejscach tętniło życie, teraz w większości stały się siedliskiem chwastów i gryzoni. Niektóre wykorzystywano w nieco osobliwy sposób. Alicja słyszała, że w takich właśnie budynkach miejscowi żule urządzają meliny, kwitnie prostytucja, handel prochami, a młodzież organizuje suto przyprawione alkoholem i narkotykami imprezy. Rozsiane wśród pól gospodarstwa tonęły wśród łanów dojrzewającego zboża, gdzieniegdzie majaczyła płachetka zieleni, brzozowy zagajnik, sad, łąka albo zagon kartofli. Po niebie sunęły stada szpaków. Alicja z zachwytem patrzyła na tę żywą, pulsującą gromadę ptaków tworzącą w powietrzu niewiarygodne kształty, stale zmieniającą kierunek lotu. Delikatnie opuściła szybę, wpuszczając do przedziału zapach torów kolejowych, rozgrzanego metalu, smoły, drewna i starych maszyn.
Pociąg nie zwalniał, kołysał miarowo, turkotał, na zakrętach zgrzytał, a kiedy wtaczał się w jakiś tunel, Alicja instynktownie kuliła się jak wystraszone pisklę, które straciło z oczu matkę i nie wie, dokąd się udać, a każda nowa rzecz napawa je strachem. Nie przepadała za koleją, przytłaczał ją wystrój wnętrza przedziału, a zapach detergentów wydobywający się z tapicerki przyprawiał o mdłości. Spojrzała na zegarek, dochodziła dziewiąta rano. Wkrótce koniec podróży. Westchnęła głęboko jak przed ważnym egzaminem. Na pewno wszystko się wyjaśni, pomyślała. Nagle otworzyły się drzwi i do przedziału wszedł konduktor. Pierwsze, co przykuło uwagę Alicji, to niezwykła bladość jego twarzy. Sine podkówki pod oczami, zapadnięte policzki i jakby sztuczne, duże, mięsiste wargi nadawały temu obliczu upiornego wyrazu. Poczuła się nieswojo, ten mężczyzna był nienaturalnie szkaradny, jakby ktoś źle dopasował elementy jakiejś makabrycznej układanki.
- Bilecik do kontroli - zaskrzypiał.
Alicja wyjęła z kieszeni lekko pomięty prostokąt papieru i podała konduktorowi. Ten jednak, zamiast wziąć bilet, mocno chwycił dziewczynę za przegub ręki i patrząc jej prosto w oczy, wysyczał zjadliwie:
- Alissssss...
Na ułamek sekundy serce jej zamarło. Tym razem jednak nie straciła zimnej krwi. Szybko wyszarpnęła rękę z uścisku, uderzając jednocześnie drugą w podbródek napastnika, potem silnym kopniakiem w krocze powaliła go na kolana. Kiedy mężczyzna skulił się i zaczął głośno jęczeć z bólu, jednym uderzeniem kolana odepchnęła go na podłogę pod okno przedziału i z impetem wypadła na korytarz. Lekcje samoobrony wreszcie się przydały.
Działy się rzeczy, których Alicja nie rozumiała. Przerażały aż zapierało dech w piersiach, a jednocześnie fascynowały. W krótkim czasie wydarzyło się kilka niezwykłych sytuacji z pogranicza jawy i snu. Trudno było rozmawiać o nich z kimkolwiek, a już na pewno nie z Wojtkiem, który zawsze, ilekroć coś wykraczało poza ramy zmysłowego poznania, wycofywał się, bagatelizował sprawę, tłumacząc reakcje żony na jakąś sytuację nadwrażliwością i przemęczeniem. Zapewne i teraz, widząc ją wybiegającą z przedziału, od razu zaleciłby sporą dawkę ziołowych leków uspokajających swojej matki, panaceum na wszelkie dolegliwości, na całe zło świata.
Korytarz pusty, kolejny przedział także, a przecież Alicja była pewna, że do wagonu wraz z nią wsiedli inni ludzie. Pamięta starsze małżeństwo z czarnym psem rasy chihuahua, dwoje nastolatków i kobietę z dzieckiem. Może wysiedli po drodze, pomyślała, uświadamiając sobie jednocześnie, że pociąg nie zatrzymywał się dotąd na żadnej stacji. Szukała jakiegoś racjonalnego wytłumaczenia, a nie znajdując go, wpadała w coraz większą panikę. A więc znikąd ratunku? Bliskość ludzi dodawała pewności siebie... Pozostawiona sama sobie poczuła obezwładniającą bezradność. Zatrzymała się i trwożliwie obejrzała za siebie. Pustka, oprócz rytmicznego turkotu pociągu nie słyszała żadnego innego dźwięku. Po upiornym konduktorze ani śladu, po innych pasażerach także.
Kim był ten dziwny człowiek? Na pewno nie konduktorem. Co prawda sprytnie podszył się pod pracownika kolei, ale nie udało mu się wypełnić zadania. Leży znokautowany w przedziale, a ona, zamiast uciekać, gapi się w otwarte drzwi, czekając, aż ukaże się w nich upiorna twarz. Czy naprawdę chce ją skrzywdzić? Wyczuła to w jego uścisku, głosie, spojrzeniu, dlatego nie namyślając się nawet zaatakowała pierwsza. Najlepszą obroną jest atak, wbijała do głowy uczestniczkom kursu samoobrony instruktorka. Czego od niej chce ten mężczyzna? Może tylko przerazić, odwieźć od czegoś, od kogoś? Od Weroniki, odpowiedź przemknęła przez myśli jak błyskawica. Czy ma to coś wspólnego ze zniknięciem Weroniki? Następna zagadka... Kolejne pytania... Skąd znał jej imię? Co stało się z innymi pasażerami? Mimo ogromnego stresu umysł Alicji pracował intensywnie, próbując zrozumieć zaistniałą sytuację. Gmatwanina różnych myśli... Nasuwały się pytania, które wymagały natychmiastowej odpowiedzi. Dziewczyna czuła, jak rozedrgane nerwy powoli zatracają się w przerażeniu. Walczyła z tym. Przypomniała sobie koszmar sprzed kilku dni, wykrzywioną twarz starucha w słomkowym kapeluszu i jego świszczący szept "Alissss". Miała wrażenie, że zło powoli ją osacza, na razie tylko muska lodowatymi mackami, była jednak pewna, że w końcu uderzy, a wtedy ona musi być gotowa. Jeśli do tego czasu nie rozpozna jego prawdziwej natury, zło przejmie nad nią kontrolę.
Wbrew rozsądkowi, który nakazywał schronić się w bezpieczne miejsce, Alicja postanowiła wrócić do przedziału, związać nieprzytomnego mężczyznę, a kiedy się obudzi, wyciągnąć z niego informacje. Pomysł szalony, ale tylko w ten sposób mogła dowiedzieć się prawdy. Bezwiednie uwikłała się w jakąś aferę i powinna podjąć działania zmierzające do wyjaśnienia sprawy. Czuła, że jeśli nic nie zrobi, nie zacznie się bronić, zginie. Z drugiej strony cała sytuacja wydawała jej się groteskowa. Nie wyobrażała siebie w roli niezłomnej pani detektyw, która gotowa jest na wszystko, byleby rozwiązać zagadkę. Wiele ryzykowała. Jej umiejętności nie były duże. Roczny kurs samoobrony ukończony z wyróżnieniem nie gwarantował jeszcze sukcesu. Udało się jej raz, ale czy następne starcie będzie skuteczne. Fałszywy konduktor mógł już się pozbierać po nagłym ataku, zebrać siły i zaczaić się w przedziale. Co prawda wyglądał na chuderlawego, powalenie go na podłogę nie nastręczyło Alicji trudności. Przed nią druga runda. Czy przeciwnik spodziewa się natarcia? Lepiej myśleć, że tak. Przygotowała się do kolejnego ataku. Stopy stawiała ostrożnie, niemalże bezgłośnie niczym puma skradająca się do upatrzonej ofiary. Miała do pokonania zaledwie cztery metry. Napięte mięśnie aż bolały. Starała się zapanować nad drżeniem rąk i nóg, głęboko oddychała, powoli dystans między nią a wnęką przedziału malał. Jeszcze kilka kroków i będzie mogła zajrzeć do środka.
Kropelki potu na zimnym czole. Palące rumieńce. Coraz szybsze kołatanie serca. Drżenie rąk. Jeszcze dwa kroki, jeden... Zawróć, nie ryzykuj, przemknęło jej przez myśl. Zatrzymała się, położyła dłoń na brzuchu i westchnęła bezgłośnie. Była tam, maleńka, bezbronna, delikatna... Jeszcze za wcześnie, aby w trakcie usg rozpoznać płeć maleństwa, ale Alicja wiedziała, że to dziewczynka. Nagle huk! Pociągiem gwałtownie szarpnęło, jakby ktoś mocno zaciągnął hamulec. Suwane drzwi do przedziału zatrzasnęły się z łoskotem. Jakaś potężna siła pchnęła Alicję do przodu. Dziewczyna straciła równowagę i upadła na podłogę, uderzając łokciem w metalową ramę. Przeszył ją ostry ból. Maszyna zatrzymała się z głośnym piskiem. Coś musiało się stać na torach, pomyślała Alicja. Powoli wstała i zaczęła intensywnie rozcierać bolące miejsce, zerkając jednocześnie do wnętrza przedziału przez uchyloną zasłonkę. Pomieszczenie było puste. Czyżby mężczyzna uciekł przez okno pędzącego pociągu? To niemożliwe. Okno było zaledwie uchylone, przez niewielką szparę nie przecisnąłby się przecież dorosły człowiek. Boże, co tu się dzieje, pomyślała bliska płaczu. Oparła głowę o ścianę, zamknęła oczy, powstrzymując łzy. Poczuła się nagle bardzo zmęczona, za wiele wrażeń, powinna odpocząć.
- Nic się pani nie stało? - usłyszała zdyszany męski głos dobiegający od strony drzwi wejściowych. - Jest pani blada...
- Nic... Nic mi nie jest - odpowiedziała. - Przestraszyłam się...
Syrena zbliżającej się karetki pogotowia zagłuszyła ostatnie słowa. Mężczyzna nerwowo wyjrzał na zewnątrz, po czym szybko rzucił w kierunku Alicji:
- Proszę zabrać bagaż. Będzie musiała pani wysiąść. Ten pociąg nie pojedzie dalej. Zdarzył się wypadek. To trochę potrwa, zanim zostanie podstawione coś w zastępstwie!
- Wypadek? To dlatego stoimy... - szepnęła.
Spróbowała otworzyć drzwi do przedziału, ale były zamknięte. Naparła na nie z całej siły, nie chciały ustąpić. Zatrzasnęły się podczas hamowania. Natychmiast wyobraziła sobie, że jest w środku i próbuje wydostać się na zewnątrz. Poczuła lodowaty ucisk w brzuchu.
- Zablokowane? Zaraz coś poradzimy! Cały ten pociąg to kupa złomu... - zawołał mężczyzna. - Ten facet na torach nie mógł wybrać gorszej śmierci!
- Facet? - zapytała drżącym głosem. - Wypadł z okna?
- Eee, gdzie tam z okna! Samobójca! Życie mu zbrzydło! To już drugi w tym roku! Idą na tory, bo to szybka śmierć. Żadnej szansy na wyhamowanie... - mamrotał, mocując się z drzwiami. - Mówię pani, okropieństwo! Miazga! No wreszcie...
Drzwi odsunęły się ze zgrzytem. W przedziale nic się nie zmieniło. Torba podróżna leżała na siedzeniu jak przedtem, a na małej półeczce przy oknie gazeta, którą Alicja kupiła w kiosku na dworcu. Przez całą podróż nie zajrzała do niej. Gdy dziewczyna weszła do pomieszczenia, od razu rzucił jej się w oczy tekst napisany wytłuszczoną czcionką "Makabryczne odkrycie. Na plaży znaleziono zwłoki dziewczyny". To niemożliwe, pomyślała, biorąc gazetę do ręki. Nerwowo przebiegła oczami treść artykułu. Wiedziała, co w nim znajdzie. Ta dziewczyna... Widziała ją w śnie!
w następnym odcinku
Ostatnio zmieniony 28 lis 2015, 8:48 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 1 raz.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

karolek

Re: "Świerszcz w trawie" cz.8 - "Droga"

#2 Post autor: karolek » 28 lis 2015, 5:19

Jest groza, się dzieje, a do tego ładne opisy drogi.

Jednak podwyższamy poprzeczkę, bo na tym doskonalenie się polega.

Pilnuj logiki. Nie mówię tu aż tak o momentach w jakby wyobraźni bohaterki czy też jej przywidzeń, bo powiedzmy, że w nich masz trochę jakby "licencję prozatikę"/ mimo wszystko, tego też z umiarem używaj/, ale mówię teraz o momentach realistycznych, a tu musisz już zachować wszelki realizm.
Bohaterka decyduje się wrócić i związać oprycha - ale ja nie tę decyzję chcę wytknąć, chodzi mi o to, że chyba żadna kobieta nie nosi sznura w torebce, czy też taśmy izolacyjnej (no chyba, że to jakaś sadystka i psychopatka, ale tutaj wyraźnie bohaterka jest normalna, że tak się wyrażę) - czym ona chciała go związać??? Firanką z pociągu, podartą bluzką - też nie za bardzo to by było.
W takich momentach czasem nie musisz odpuszczać, ale jeśli nie odpuszczasz, to się mocno gimnastykujesz - dotąd aż wymyślisz coś realistycznego. No nie wiem, może miała bandaż bo się skaleczyła wcześniej, hm...

Tak więc, podsumowując - dobrze,że wyjaśniasz motywacje bohaterki - chciała wrócić i związać oprycha, bo się bała, że wstanie, ALE - czym związać po pierwsze, a po drugie - jeśli chce wrócić, to - do nieprzytomnego- zaznacz, że musiała go pozbawić przytomności i jak to zrobiła "słaba kobieta" - może więc popchnęła, tak, że maił pecha i np. uderzył o coś głową. Ponieważ do rozwścieczonego i przytomnego zbira, to mogłaby się tylko przymierzać jakaś siłaczka, naprawdę dobra karateczka itp., jeśli go tylko kopnęła, ale nie stracił przytomności, to byłoby bez sensu, żeby się wróciła.

Czyli jeszcze takie podsumowanie podsumowania - wybierasz sobie cel: pokazanie że zbir zniknął, środek: powrót bohaterki, a także dostosowujesz/komponujesz logiczne zaplecze środka - miała bandaże, czy coś tam innego; zostawiła go nieprzytomnego.


Pozdrawiam
:rosa:

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: "Świerszcz w trawie" cz.8 - "Droga"

#3 Post autor: Alicja Jonasz » 28 lis 2015, 8:42

Karolku, masz rację, te fragmenty wymagają poprawek. Piszę obecnie 20 fragment. Potrzebuję właśnie takich rad. Dziękuję Ci za nie i wykorzystam, nie tylko do poprawy tekstów tu zamieszczonych, ale przy pisaniu kolejnych:)
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: "Świerszcz w trawie" cz.8 - "Droga"

#4 Post autor: Gorgiasz » 28 lis 2015, 20:08

Pociąg mknął przez równiny na północ, mijając małe, zarośnięte zielskiem stacje kolejowe. Od dawna na żadnej z nich się nie zatrzymywał. Trakcję kolejową rozkradziono, a zdewastowane budynki, wyludnione dworce, stare budki dróżników, zrujnowane stacje i magazyny straszyły pustymi oczodołami okien.
Powtórzone „stacje”. Może „zrujnowane poczekalnie i magazyny”?
Pociąg nie zwalniał, kołysał miarowo, turkotał, na zakrętach zgrzytał, a kiedy wtaczał się w jakiś tunel, Alicja instynktownie kuliła się jak wystraszone pisklę,
Czyli tych tuneli było sporo. W Polsce nie ma takiej trasy. A jeśli nawet przyjmiemy, że to jedynie fikcja literacka, to musi oznaczać, że jesteśmy w górach. Nic o nich nie ma w opisie krajobrazu, na początku tej części, przeciwnie: „Rozsiane wśród pól gospodarstwa tonęły wśród łanów dojrzewającego zboża, gdzieniegdzie majaczyła płachetka zieleni, brzozowy zagajnik, sad, łąka albo zagon kartofli.” - ten opis sugeruje płaską równinę.
Na pewno wszystko się wyjaśni, pomyślała. Nagle otworzyły się drzwi i do przedziału wszedł konduktor.
Powtórzone „się”.
Może: Na pewno wszystko zostanie wyjaśnione, pomyślała.
Leży znokautowany w przedziale, a ona, zamiast uciekać, gapi się w otwarte drzwi, czekając, aż ukaże się w nich upiorna twarz.

Powtórzone „się”.
Od Weroniki, odpowiedź przemknęła przez myśli jak błyskawica. Czy ma to coś wspólnego ze zniknięciem Weroniki?
Powtórzenie. Napisałbym: Od Weroniki, odpowiedź przemknęła przez myśli jak błyskawica. Czy ma to coś wspólnego z jej zniknięciem?
Z drugiej strony cała sytuacja wydawała jej się groteskowa.
„jej” – niepotrzebne.
Fałszywy konduktor mógł już się pozbierać po nagłym ataku, zebrać siły i zaczaić się w przedziale.
Powtórzone „się”. Dalej również się powtarza.

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: "Świerszcz w trawie" cz.8 - "Droga"

#5 Post autor: Alicja Jonasz » 28 lis 2015, 20:16

Gorgiasz, dziękuję za pomoc :kofe:
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: "Świerszcz w trawie" cz.8 - "Droga"

#6 Post autor: skaranie boskie » 16 sty 2016, 17:02

Ja tylko ślad zostawię, bo śpieszno mi do kolejnego odcinka.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „Świerszcz w trawie”