"Powrót na wrzosowisko" cz.7 - Opuszczony dom

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

"Powrót na wrzosowisko" cz.7 - Opuszczony dom

#1 Post autor: Alicja Jonasz » 27 lut 2016, 8:04

do początku
w poprzednim odcinku
Spotkaliśmy się wtedy po raz pierwszy. Neron polubił mnie od razu. Czułam jego ciepły, szorstki jęzor na dłoni, kiedy taszczyłeś mnie skostniałą z zimna do terenówki. Biegł potulnie obok i chwilami skamlał, jakby chciał się nade mną użalić. Poczciwa psia dusza. Właściwie to Neron uratował mi życie. Gdyby nie jego ujadanie, które zwabiło cię w miejsce, w którym zemdlałam, nie poznalibyśmy się, a ja być może nigdy nie odkryłabym prawdy o swoim życiu. Pewnie zamarzłabym na wrzosowisku. Tego ranka znalazłeś się tam przypadkiem. A może nie? Może los tak chciał? Los? A może sam Bóg postanowił wreszcie zesłać promień łaski? Zjechałeś z głównej trasy, zapędzając się na te bezdroża. Czego tam szukałeś? Właściwie to nigdy o tym nie rozmawialiśmy.
- Na pewno tutaj pani mieszka? - zapytałeś, gdy weszliśmy na werandę.
Jeszcze o świcie był to solidny, dębowy ganek. Ojciec wybudował go przed laty, aby chronił dom przez porywistymi, jesiennymi wiatrami. Uwielbiałam tam przesiadywać. Skulona na ławce wciśniętej między wielkie donice pachnące wilgotnym torfem układałam z kamyków figury zwierząt zamieszkujących wrzosowisko albo czytałam książkę, zaznaczając kolejne strony liśćmi winobluszczu wijącego się po ścianach. W donicach rosły bukszpany. Ojciec przycinał je raz do roku w kule. Z sufitu zwisały wiązki najróżniejszych ziół i malutkie dzwonki z mosiądzu, które dźwięczały nawet przy najmniejszym powiewie wiatru. Wejście do ganku ozdabialiśmy zawsze gałązkami pachnącej żywicą jedliny albo piołunu, który zdaniem ojca odganiał od domu złe moce.
Tego ranka, kiedy mnie tam przyprowadziłeś, to już nie była ta sama weranda. Ze ścianami pełnymi dziur w spróchniałych, przeżartych przez robactwo, deskach, przerażała. Oniemiałam tą nagłą zmianą. Zdołałam tylko krzyknąć:
- Teresa!
I osunęłam się na wyszczerbioną, zgniłą podłogę.
Ocknęłam się w terenówce. Byłeś obok. Masowałeś moją dłoń, chcąc pobudzić krążenie. Z tylnego siedzenia dobiegało skomlenie Nerona. Włączyłeś klimatyzację i miłe ciepło wypełniało wnętrze auta. Już nie drżałam. Czułam tylko lekkie mrowienie w palcach.
- Jak samopoczucie? Może pani wytłumaczyć, co się stało? Skąd tak delikatna kobieta na tym pustkowiu? - pytałeś, patrząc na mnie z uwagą.
- Sama nie wiem... - szepnęłam, próbując zebrać myśli. - Muszę tam iść. Nie rozumiem... Przecież wyszłam na chwilę... Ta weranda...
- Nigdzie pani nie pójdzie w takim stanie! Jest pani wychłodzona, a dom wygląda na opuszczony - przekonywałeś ze spokojem. - Pojedziemy do pobliskiego miasteczka. Musi panią zbadać lekarz.
- Nic mi nie jest. Tam musiało coś się stać, coś złego! - powiedziałam z irytacją i zrzuciwszy z siebie koc, którym mnie okryłeś, otworzyłam drzwiczki samochodu. - Koniecznie musimy tam pójść! Trzeba im pomóc...
- Komu? Tutaj nikogo nie ma! Na śniegu widziałem tylko pani ślady - dochodziłeś prawdy coraz bardziej zdenerwowany.
- Teresie i... mojej matce! - krzyknęłam, wysiadając z samochodu.
- Niech pani zaczeka! Wariatka! - Usłyszałam, gdy robiłam półobrót, by spojrzeć na dom.
Patrzyłam na pochylony dach, dziury po wyrwanych przez wiatr dachówkach, wybite szyby w oknach, mury odarte z tynku, zapuszczony ogród, kawałki szkieł i zmurszałych desek. Wszystko w nieładzie, porozrzucane po podwórku, niektóre szczątki na wpół wrośnięte w ziemię, przykryte śniegiem. Wokół domu chaszcze, suche badyle pokrzyw, stare bukszpany, od lat nieprzycinane. Jak to możliwe? Przecież jeszcze kilka godzin temu dom tętnił życiem? Teresa o tej porze zaparzała zioła, nuciła jedną z tych swoich smętnych piosenek albo ganiała po kuchni ze szczotką. A co z matką? Dokąd obydwie znikły? Co u licha stało się z domem? Co dzieje się ze mną? Nie umiałam poradzić sobie z nawałem pytań. Przychodziła mi do głowy jedna odpowiedź, przerażająca, ale tłumacząca wszystko.
- Tak, jestem wariatką... - szepnęłam.
Stałeś w milczeniu obok. Nie mogłam zrobić ani kroku. Sparaliżowana tkwiłam w miejscu, patrzyłam na zrujnowany przez upływ czasu budynek i powoli docierało do mnie, że wszystko, co przeżyłam w ciągu ostatnich dwóch tygodni, było snem. A może śniłam teraz? Zaraz się zbudzę, Teresa wyjdzie na werandę i wesoło zawoła:
- Pani Alicjo, upiekłam szarlotkę!
Zapach pieczonego ciasta będzie się niósł na całą okolicę. Wejdę do nagrzanej kuchni, usiądę przy stole i słuchając trajkotania Teresy, zjem kawałek placka. Potem przyjedzie pan Alfred z nowinami z miasteczka. Co jest prawdą, a co snem? Kiedy skończy się ten koszmar?
- Jest pani pewna, że powinniśmy wejść do środka? To zawaliska... - zapytałeś, wytrącając mnie z zamyślenia. - No dobrze... Skoro już tutaj jesteśmy! Wejdziemy i sprawdzimy. Zaraz... Gdzieś tu mam latarkę.
A więc wejdziemy tam. Pomożesz mi. Obcy mężczyzna, który w kilka minut stał się dla mnie bliższy niż ktokolwiek na tym świecie. Ale czy dam radę? Tak, dam radę... muszę! W miejsce paraliżującego strachu pojawiły się we mnie ciekawość i pragnienie zrozumienia tego, co się dzieje. Twoja obecność dodawała mi odwagi. Biła od ciebie pewność siebie i gotowość niesienia pomocy. Należysz do tego gatunku mężczyzn, którzy nie zostawiliby kobiety w opałach, gotowych zawsze i wszędzie po rycersku bronić słabszego. A ja byłam bezbronna i zagubiona. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Nie miałam nawet pewności, czy to, co mnie otacza jest prawdziwe, czy tylko wytworem chorej wyobraźni. A może istniało naprawdę, tylko w innym wymiarze? Uchyliło przede mną furtkę, bym zajrzała do środka i odkryła jakąś tajemnicę. O tym miejscu? O sobie?
- To mój dom rodzinny - wyrzuciłam z siebie jednym tchem, gdy schylałeś się nad bagażnikiem w poszukiwaniu latarki. - Jeszcze o świcie to miejsce wyglądało inaczej, przyjechałam tutaj na dwa tygodnie urlopu, budynek był w dobrym stanie, wraz z matką mieszkała tu Teresa, jej opiekunka. Nie wiem, co się dzieje. Niech mi pan pomoże to zrozumieć. Czy ja tracę zmysły?
Kiedy przekroczyłam próg domu, ujrzałam odrapane z tynku, zagrzybione, upstrzone pajęczynami ściany. Blade światło rozjaśniało zagracone pomieszczenia. Do pokojów prowadziły puste jamy futryn. Ruszyłam do kuchni, która jeszcze niedawno świeciła czystością, a teraz była pełna zniszczonych mebli, płytek zdartych ze ściany, potłuczonych na kawałki. Piec, przysypany sadzami i gruzem, przerażał. Nikt nie uwierzyłby, że jeszcze wczoraj pyrkotał na nim sagan pysznego bigosu, na patelni skwierczały pierożki, a pomieszczenie wypełniał aromat ziół i potraw. Rozglądałam się bezradnie, nie znajdując wytłumaczenia tej niezwykłej przemiany. Pokój ojca był w jeszcze gorszym stanie. Część drewnianego stropu zawaliła się i kikuty przepróchniałych desek wisiały tuż nad podłogą. Zerknęłam na fragment bocznej ściany i ujrzałam wiszący na niej obrazek. Wyblaknięta akwarela ojca... Dalej mroczne wnętrze pokoju matki. Pomieszczenie cuchnące stęchlizną. Zamknięte okiennice, na środku roztrzaskane łóżko, stare ciuchy, rozsypane pióra. Światło latarki ślizgało się po tych starociach, odkrywając przed moimi oczyma bolesną prawdę.
- Proszę mnie stąd zabrać - poprosiłam, czując ciepło łez na policzkach.
- Niedaleko stąd jest miasto, może właśnie tam... Zjemy coś gorącego i wszystko mi pani opowie - zadecydowałeś, ujmując mnie pod ramię.
Powitało nas szczekanie Nerona. Kiedy odjeżdżaliśmy, spojrzałam jeszcze raz na dom.
w następnym odcinku
Ostatnio zmieniony 29 lut 2016, 21:12 przez Alicja Jonasz, łącznie zmieniany 5 razy.
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: "Powrót na wrzosowisko" cz.6 - Opuszczony dom

#2 Post autor: Gorgiasz » 27 lut 2016, 20:20

Podoba się w dalszym ciągu, choć daje o sobie znać pewne niedopracowanie, zapewne wynikające z pośpiechu.
Mam wrażenie, że to część 7. Część 6 było „Wina”. Piszesz w takim tempie, że cyferki już Ci się mylą.
Zjechałeś z głównej trasy i zapędziłeś się na te bezdroża. Czego tam szukałeś? Właściwie to nigdy o tym nie opowiedziałeś.
- Na pewno tutaj pani mieszka? - zapytałeś, gdy weszliśmy na werandę.
Zjechałeś - zapędziłeś - szukałeś - opowiedziałeś - zapytałeś
Pięć razy „łeś”. Niedobrze.
Można na przykład tak:
Zjechałeś z głównej trasy, zapędzając się na te bezdroża. Czego tam szukałeś? Właściwie to nigdy o tym nie rozmawialiśmy.
- Na pewno tutaj pani mieszka? - zapytałeś, gdy weszliśmy na werandę.
Ojciec wybudował go przed laty, aby chronił dom przez porywistymi, jesiennymi wiatrami.
Ganek, będący z założenia stosunkowo lekką konstrukcją, miał chronić dom?
- Jak się pani czuje? Może pani wytłumaczyć, co się stało? Skąd się pani wzięła na tym pustkowiu? - pytałeś, przyglądając mi się z uwagą.
Cztery razy „się”.
mury odarte z tynku, zapuszczony ogród, kawałki zmurszałych desek i szkieł.
Szkło nie murszeje.
Wszystko w nieładzie, porozrzucane po podwórku, niektóre szczątki na w pół wrośnięte w ziemię, przykryte śniegiem.
„wpół”
Gdzie się obydwie podziały? Co u licha stało się z domem? Co dzieje się ze mną? Nie umiałam poradzić sobie z nawałem pytań rodzących się pod wpływem widoku opustoszałego domu. Nasuwała się jedna odpowiedź, przerażająca, ale tłumacząca wszystko.
„się”. Będzie z pięć.

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: "Powrót na wrzosowisko" cz.7 - Opuszczony dom

#3 Post autor: Alicja Jonasz » 27 lut 2016, 20:33

Gorgiaszu, rzeczywiście się zapędziłam. Dziękuję za uwagi, niektóre wprowadzam na bieżąco:) Pozdrawiam:)
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

karolek

Re: "Powrót na wrzosowisko" cz.7 - Opuszczony dom

#4 Post autor: karolek » 27 lut 2016, 22:20

Przeczytałem.
Moim zdaniem z tym szaleństwem bohaterki to poszłaś trochę na łatwiznę - nie trzeba wymyślać motywu, sprawcy, ofiar. Ale nie oznacza to, że jest źle.



Pozdrawiam
:rosa:

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: "Powrót na wrzosowisko" cz.7 - Opuszczony dom

#5 Post autor: Alicja Jonasz » 28 lut 2016, 9:30

No nie :myśli: tak jakoś dzisiaj mnie łagodnie potraktowałeś :( i różyczka na końcu :tan: dziękuję :)
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: "Powrót na wrzosowisko" cz.7 - Opuszczony dom

#6 Post autor: eka » 28 lut 2016, 21:28

Wichrowe wzgórza to jeszcze nie są, choć sceneria wrzosowa w klimacie. Czyta się kolejne rozdziały dobrze, czeka na rozwój wypadków.
Masz dobry styl, łatwość pisania, i... trochę marnujesz ten dar na opowiastki. Lubisz horrory Kinga? Może warto tym tropem podążyć.
Albo wziąć się za psychologiczno-obyczajową fikcję literacką, urealnioną.
Pozdrawiam.
:kofe:

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: "Powrót na wrzosowisko" cz.7 - Opuszczony dom

#7 Post autor: Alicja Jonasz » 29 lut 2016, 17:37

eko, przecież sam dar nie wystarczy; może najpierw trzeba próbować rozwinąć go właśnie na opowiastkach? jeszcze rok temu miałam problem z ułożeniem zdania złożonego; nie mów mi, że marnuję dar, może właśnie go rozwijam, chcę w to wierzyć; horrory Kinga znam, właściwie to prawie wszystkie książki autora, które ukazały się po polsku; dziękuję za opinię:)
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Enbers
Posty: 335
Rejestracja: 30 paź 2011, 21:14
Lokalizacja: Katowice/Jędrzejów/Kraków

Re: "Powrót na wrzosowisko" cz.7 - Opuszczony dom

#8 Post autor: Enbers » 29 lut 2016, 18:35

Mówiłem że Alicja ma coś z garem XD

Też znam Kinga :)

Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Re: "Powrót na wrzosowisko" cz.7 - Opuszczony dom

#9 Post autor: Alicja Jonasz » 29 lut 2016, 18:38

garem? :myśli:
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: "Powrót na wrzosowisko" cz.7 - Opuszczony dom

#10 Post autor: eka » 29 lut 2016, 18:57

Alicja Jonasz pisze:nie mów mi, że marnuję dar, może właśnie go rozwijam
Tasiemcowo :jez:
Okey, taka niezobowiązująca sugestia.
Pozdrawiam.
:rosa:

ODPOWIEDZ

Wróć do „Powrót na wrzosowisko”