W cieniu arkad (rozdział 18) - Łucja i "la bella Italia"

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Lucile
Moderator
Posty: 2484
Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
Płeć:

W cieniu arkad (rozdział 18) - Łucja i "la bella Italia"

#1 Post autor: Lucile » 29 sie 2016, 1:08

od początku
w poprzednim odcinku

Rozdział XVIII

Włochy – przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku

Łucja i wspomnienie „la bella Italia”

Część 1.


Nie tylko Perugia, ale cała Umbria ją zachwyciła i to nawet bardziej niż Toskania. Zajęcia na uniwersytecie* odbywały się tylko przed południem, więc miała mnóstwo wolnego czasu. Chłonęła wszystko; zapachy, widoki, smaki. Z radością, codziennie, po porannym cappuccino, biegła do Palazzo Galenga, barokowego, uniwersyteckiego budynku, powstałego w połowie XVIII wieku, wg projektu Francesco Bianchiego. Łucja zastanawiała się, czy przypadkiem – ten Francesco - nie był spowinowacony z Sylwestrem Bianchim*, którego dwa obrazy zdobią ściany Librarii w Collegium Maius.

Zamieszkała w kilkupokojowym mieszkaniu, przy via delle Sorgente (ulica Źródlana), wynajmowanym przez włoskie studentki, uczące się na starym i dobrym Universita degli Studii*. Odstąpiły jej najmniejszy pokój. Taki układ był znakomity, bowiem siłą rzeczy, chcąc się z nimi porozumieć, szybko musiała zacząć mówić po włosku. One - młode, naiwne. Ona, mając za sobą nieudane małżeństwo, była mamą kilkuletniego syna, którego zostawiła na dłużej - po raz pierwszy w życiu - u swoich rodziców.

Na uczelni byli ludzie z całego świata. W różnym wieku. Wszyscy starali się mówić po włosku, chociaż tu i ówdzie słychać było różnojęzyczny gwar. To było wprost podniecające. Szybko znalazła wspólny język z Anetą z Norymbergi, Neus z Barcelony oraz i Mariną i Dymitrem z Aten. Ten wspólny język, przynajmniej na początku, był nieskładny i łamany: włosko – niemiecko – polsko – hiszpańsko - angielski, co często bywało bardzo zabawne. Aneta, do Perugii przyjechała samochodem, więc po zajęciach urządzały wycieczki do pobliskich miasteczek: Todi*, Cittá della Pieve (gdzie urodził się Perugino), Gubbio*, Spello*, oraz oczywiście Asyżu.

Te wyprawy stały się niemalże codziennym rytuałem. Czasami z pozostałymi, albo tylko z Anetą, jechały przed siebie, bez wyznaczonej trasy. Zabierały ze sobą coś do jedzenia i w miejscach - jakie je zauroczyło - urządzały pikniki. Dziwiły się, widząc tu i ówdzie ruiny domów, ale wszystko stało się jasne, kiedy dotarło do nich, że środkowe Włochy leżą w najmniej stabilnej strefie sejsmicznej. Niedaleko Foligno przejeżdżały przez maleńką wioseczkę, całkowicie zrujnowaną. To był smutny widok.

Pamięta, że w Cittá della Pieve zaczepił je mocno już starszy pan i zaproponował, że pokaże ciekawostki tego maleńkiego, urokliwego miasteczka. Okazało się, że jest zakrystianem z pobliskiego starego kościółka pod wezwaniem św. Piotra. Najpierw pokazał im, jak twierdził, najwęższą ulicę Europy - Angolo Bacciadonne. W najszerszym miejscu ten przesmyk pomiędzy domami miał około jednego metra. Nic więc dziwnego, że tak się nazywał i podobno ta nazwa (w dosłownym tłumaczeniu: „zaułek całowania kobiet”), także dzisiaj odzwierciedla rzeczywistość. Wszyscy młodzi ludzie, gdziekolwiek spiesząc, zarówno kiedyś, jak i teraz wybierają właśnie tę drogę. Wchodząc z dwóch stron w uliczkę, nie sposób się minąć, nie otarłszy się o siebie. Więc i o całusa nie było trudno. Tym bardziej, że pocałunek w tym miejscu zwyczajowo był dozwolony. Kiedy one przechodziły wąskim tunelem, jaki tworzyły stojące po obydwu stronach ściany domów bez okien, a tylko gdzieniegdzie przerywane niewielkimi drzwiami, nikogo, niestety (nie licząc starego cicerone), nie spotkały.

Oczywiście zajrzały do Oratorium Santa Maria dei Bianchi, gdzie tylną ścianę pokrywał słynny fresk „Pokłon trzech króli”, wykonany przez - niegdyś mieszkańca tego miasteczka - jednego w najwybitniejszych przedstawicieli malarstwa włoskiego doby renesansu – Pietro di Cristoforo Vannucci, zwanego Perugino*. Najciekawszy jednak był inny fresk, o którego istnieniu nawet nie miała pojęcia. To „Ukrzyżowanie”*, namalowane na ścianie starej, zniszczonej i zamkniętej kaplicy św. Bartłomieja. Ich przypadkowy - i sam się zgłoszony do tej roli - przewodnik, miał przy sobie klucze. Wprowadził je do wysokiego, zbliżonego do kwadratu, mrocznego oraz dosyć chłodnego pomieszczenia i oczom, na frontowej ścianie, ukazało się wyblakłe malowidło, zajmujące prawie całą jego powierzchnię. Nie pamięta, czy były tam jakieś okna. Chyba nie, a jeżeli tak, to zasłonięte okiennicami. Podał im świece i - z zapalonymi - podeszli we troje do fresku. Płomienie świec tańczyły, a światło z jednej dosyć brudnej lampy, wiszącej pod wysokim sklepieniem, mieszało się z nimi, tworząc na ścianie tajemnicze cienie i arabeski. Powiedział, że Perugino, jako bardzo młody chłopiec, spędzał tu wiele czasu, podziwiając średniowieczny fresk, i że to właśnie on stał się natchnieniem dla całej jego twórczości. Może rzeczywiście tak było. Miały wiele szczęścia, że spotkały tego człowieka, bowiem turyści przyjeżdżali do tego miasteczka, by zobaczyć najważniejsze kościoły, takie jak katedra śś. Gerwazego i Protazego, św. Piotra, czy św. Antoniego, no i oczywiście fresk Perugina w Oratorium, ale niezwykła kaplica św. Bartłomieja, była zazwyczaj zamknięta i niedostępna dla obcych.

Żegnając się z nimi, stary przewodnik zrobił bardzo tajemniczą minę i niemalże szeptem powiedział:
- Miłe panie, radzę wam pojechać na południe, do Calcaty pod Rzymem. W tamtejszym kościele przechowywana jest niezwykła relikwia – Santo Prepuzio*.

Myśli Łucji natychmiast powędrowały do Collegium Maius i obrazu przypisywanego malarzowi Antonio Balestra* - „Mistyczne zaślubiny św. Katarzyny”, przedstawiającego scenę z legendy tej aleksandryjskiej świętej. Sen, w którym Chrystus, jako dziecko, nazywa ją swoją narzeczoną. Na innym obrazie (stanowiącym część tryptyku św. Janów), o tej samej tematyce, ale pędzla mistrza Hansa Memlinga*, temat przedstawiony jest jeszcze dosłownie - mały Jezus nakłada na palec św. Katarzyny pierścień.
I właśnie słowa konfidencjonalnie wypowiedziane przez ich przewodnika, przywiodły na myśl inne - niektórych średniowiecznych hagiografów - że tym pierścieniem była rzeczona relikwia.

Z półmroku kaplicy wyszły na rozgrzaną, pełną słońca ulicę i wpadły prosto w kolorowy tłum, przebranych w średniowieczne oraz renesansowe stroje, mieszkańców miasteczka. Takie historyczne widowiska, chętnie organizowane przez włoskie miasta, budziły jej podziw, a nawet i zazdrość. Pomyślała - czy i kiedy ulice miast oraz miasteczek jej rodzinnego kraju przestaną by szare i smutne.

Wtedy jeszcze nie przypuszczała, że to stanie się wkrótce. Kilka lat później, fasada „jej muzeum”, jako jedna z pierwszych w Krakowie, otrzymała piękną iluminację, arkadowy dziedziniec stał się sceną barwnych wydarzeń kulturalnych, a różnorodne historyczne rekonstrukcje zawitały i do polskich miast.


Oczywiście, były takie gremialne wyjścia na ulicę. Niestety, o całkiem innym charakterze. Pochody pierwszomajowe, obowiązkowe, ba, w trudniejszych okresach nasilenia czerwonej presji, nawet przymusowe. Pamięta sprawdzanie obecności przed ustawieniem uczniów w odpowiednim szyku, by następnie z radosną pieśnią na ustach, również stanowczo narzuconą, uczniowskie kolumny przemaszerowały uliczkami na rynek, gdzie ustawione były trybuny z władzami miasta oraz aparatczykami. Kiedy Łucja uczęszczała do wyższych klas, po kontroli obecności - byleby tylko nie dać sobie wetknąć do ręki jakiegoś transparentu, czy portretu któregoś z ideologów marksizmu – zdobyła, bardzo w takich chwilach, przydatną umiejętność „znikania”. I tak, to krepujące pierwszomajowe święto stawało się jej pierwszą, wiosenną wyprawą w ulubione Gorce.

Pewnego leniwego, słonecznego popołudnia w Spello, spacerując główną ulicą, łagodnie wznoszącą się po zboczu góry, zobaczyły uchyloną furtę w bramie muru, pomiędzy kościołem Santa Maria Maggiore a kościołem San Andrea. Bez wahania weszły i... cofnęły się o kilka stuleci.

Znalazły się w wąskim korytarzyku, który zaprowadził je do wirydarza otoczonego arkadami krużganków. Łucja spojrzała w górę i zobaczyła „kryształowe" sklepienie, które swoim niezwykłym podobieństwem przywiodło na myśl arkady krakowskiego Collegium Maius.
Zauroczone urokiem tego miejsca, nie zamieniając ani jednego słowa, we wszechogarniającej ciszy, szły tam, gdzie prowadziły krużganki. Wirydarz był pełen kolorów – kwiatów, ziół i krzewów. Na środku, rzucając długi cień, pyszniła się magnolia grandiflora. Kiedy obeszły prawie dwie strony klasztornego ogrodu, Aneta zauważyła kolejne uchylone drzwi. Powodowane coraz większą ciekawością, lekko je pchnęły. Ustąpiły, bez jednego skrzypnięcia. Ogarnął je miły chłód. To była nieoczekiwana „nagroda”, po rozgrzanym, pulsującym i dusznym powietrzu na zewnątrz. Oczywiście, weszły. Kiedy oczy przyzwyczaiły się do półmroku korytarza, na jego końcu, ujrzały kolejne otwarte drzwi.
- Co robimy, idziemy? - W wyszeptanym pytaniu Łucja usłyszała zachętę do dalszej wędrówki w przestrzenie, jakie już w myślach nazwała sacrum. Odpowiedziała potwierdzającym uśmiechem.
- Idziemy, oczywiście, że idziemy. Czy nie uważasz, że miałyśmy wyjątkowe szczęście. Jak do tej pory nikogo nie spotkałyśmy, byle tak dalej. Może nas nie wyrzucą.

-----------------------
* Universita Italiana per Stranieri di Perugia - założony w 1925 r. mieści się przy Piazza Fortebraccio 4, w barokowym pałacu Gallenga Stuart, w pobliżu monumentalnej, antycznej budowli - Arco Etrusco o d`Augusta.

* Na ścianie Librarii, między innymi wiszą dwa portrety (fantazyjne) Władysława Jagiełły i królowej Jadwigi, z XVIII w.

* Universita degli Studi di Perugia - został założony w 1308 r., bullą papieża Klemensa V. Jest trzecim, najstarszym włoskim uniwersytetem po bolońskim (1088 r.) i padewskim (1222 r.). Wprawdzie w IX w. postała słynna szkoła medyczna w Salerno, a nieco później w Modenie, jednak nie były to pełne - czterowydziałowe - uniwersytety.

* Todi - miasteczko antyczne, jeszcze etruskie. Pięknie położone na szczycie, dominującej nad doliną Tybru, góry. Kiedy Łucja przyjechała tam po raz pierwszy, całe spowite było mgłą Robiło bajkowe, wręcz nierealne wrażenie. Nie mogła odmówić sobie szklaneczki campari na głównym Piazza del Popolo, w maleńkiej kawiarence, przyklejonej do potężnych murów katedry w XII w. W kościele św. Fortunata, którego początki sięgają 1292 r. znajduje się nagrobek miejscowego poety Iacopone da Todi, żyjącego w XIII w.

* Gubbio - zbudowane na zboczu góry, w miejscu gdzie było starorzymskie Iguvium. Miasto rozsławiły nie tylko legendy związane ze św. Franciszkiem, biegiem w święto "Corsa dei Ceri", ale przede wszystkim tym, że w 1444 r., w ruinach świątyni Jowisza, znaleziono Tablice Iguwińskie - czyli siedem tablic z brązu, datowane na lata 300 - 70 p.n.e. Pokryte inskrypcjami w wymarłym języku umbryjskim, świadczą o panującym tu kulcie Jowisza i jego kapłanów. Językiem umbryjskim posługiwali się mieszkańcy starożytnej Umbrii, aż do początków naszej ery. Później wyparła go łacina.

* Spello - urocze, maleńkie miasteczko, niedaleko Asyżu, położone na południowym stoku góry Subasio. Przy głównej ulicy, łagodnie wznoszącej się po zboczu, właściwie, co piąta budowla - to kościół. W bazylice Santa Maria Maggiore znajdują się freski Pinturicchio i Perugino. Z okresu rzymskiego zachowały się Belweder i Porta Venere. Z najwyższego punktu miasteczka rozciąga się wspaniały widok na wschodni kraniec zielonej, umbryjskiej doliny.

* Pietro di Cristoforo Vannucci, zwany Perugino (ok. 1450 - 1523), woski malarz i rysownik okresu Renesansu. W latach 1480 - 1482 brał udział w tworzeniu fresków w Kaplicy Sykstyńskiej. Jego dziełem jest m. in. Wręczenie kluczy św. Piotrowi. Do tematu Ukrzyżowania powracał kilka razy. We Florencji, w Santa Maria Magdalena dei Pazzi znajduje się fresk o tej tematyce, a w National Galery of Art przechowywany jest tryptyk - Ukrzyżowanie.

* Fresk namalowany został przez Jacobo di Mino del Pellicciano, czternastowiecznego malarza ze Sieny.

* Santo Prepuzio - święty napletek. Z Księgi Rodzaju - Z pokolenia na pokolenie każde wasze dziecko płci męskiej, gdy będzie miało osiem dni, ma być obrzezane. Wg hagiografów, w XII w., co najmniej w sześciu miejscach w Europie m.in. w Rzymie, Antwerpii, Hildeshein i Charroux, znajdował się ten maleńki, fizyczny fragment ciała Jezusa.

* Antonio Balestra (1666 - 1740), malarz i grafik, urodzony w Weronie. Wiele obrazów jego autorstwa, o religijnej tematyce, zdobi kościoły Wenecji, Werony, Vincenzy i Bergamo.

* Hans Memling (ok. 1435 - 1494), malarz niderlandzki, autor pełnego dramatyzmu tryptyku "Sąd Ostateczny", przechowywanego w Muzeum Narodowym w Gdańsku. Temat Ultimum Iudicium, lub Iudicium Universale, bo tak i tak jest nazywany, przez stulecia podejmowali najwięksi malarze: Michał Anioł, Fra Angelo, Hieronim Bosch, Jan van Eyck, Peter Paul Rubens i inni. W Muzeum UJ także znajduje się średniowieczny obraz Sądu Ostatecznego z 1489 r. Tak, jak na obrazie Memlinga, nieznany autor podobnie przedstawił Paruzję, czyli ponowne przyjście Chrystusa, jako Sędziego.

cdn.
Ostatnio zmieniony 27 wrz 2016, 22:50 przez Lucile, łącznie zmieniany 1 raz.
Non quivis, qui vestem gestat tigridis, audax


lucile@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Gorgiasz
Moderator
Posty: 1608
Rejestracja: 16 kwie 2015, 14:51

Re: W cieniu Arkad (rozdział 18) - Łucja i "la bella Italia"

#2 Post autor: Gorgiasz » 27 wrz 2016, 21:24

Oczywiście dobrze napisane, ale jak dla mnie, trochę zbyt drobiazgowo, nadmiar szczegółów.
Łucja zastanawiała się czy przypadkiem – ten Francesco - nie był spowinowacony z Sylwestrem Bianchim*, którego dwa obrazy zdobią ściany Librarii w Collegium Maius.
Łucja zastanawiała się, czy przypadkiem – ten Francesco - nie był spowinowacony z Sylwestrem Bianchim*, którego dwa obrazy zdobią ściany Librarii w Collegium Maius.
Dziwiły się, widząc tu i ówdzie ruiny domów, ale wszystko stało się jasne, kiedy dotarło do nich, że środkowe Włochy leżą w najstabilniej strefie sejsmicznej.
Raczej "najstabilniejszej" albo "najbardziej stabilnej".
Powiedział, że Perugino, jako bardzo młody chłopiec, spędzał t
u wiele czasu podziwiając średniowieczny fresk, i że to właśnie on stał się natchnieniem dla całej jego twórczości.
Powiedział, że Perugino, jako bardzo młody chłopiec, spędzał tu wiele czasu, podziwiając średniowieczny fresk, i że to właśnie on stał się natchnieniem dla całej jego twórczości.
„Mistyczne zaślubiny św, Katarzyny”, przedstawiającego scenę z legendy tej aleksandryjskiej świętej.
„Mistyczne zaślubiny św. Katarzyny”, przedstawiającego scenę z legendy tej aleksandryjskiej świętej.
Kilka kilka lat później, fasada „jej muzeum”, jako jedna z pierwszych w Krakowie, otrzymała piękną iluminację,
Powtórzone "kilka".

Awatar użytkownika
Lucile
Moderator
Posty: 2484
Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
Płeć:

Re: W cieniu Arkad (rozdział 18) - Łucja i "la bella Italia"

#3 Post autor: Lucile » 27 wrz 2016, 22:09

Dobry wieczór Gorgiaszu,
bardzo dziękuję (jednocześnie przepraszam za niedoróbki, które sprytnie i złośliwie potrafią się ukryć w dłuższych tekstach, a kiedy staram się robić korektę - bezrefleksyjnie przechodzę na "sczytywanie z głowy" i... klops, nie widzę byków :crach:
Poprawię.

Tempo powieści, po rozdziałach przedstawiających mękę Mirty i ból Bernarda, chciałam zwolnic i wprowadzić (na chwilę) na "spokojniejsze wody". Nie umiem pisać na chłodno - przecież nie jestem "zawodowcem" - więc powstawanie, nazwijmy to - trudnych fragmentów - sporo mnie kosztuje... emocjonalnie. Muszę odreagować. Stąd powrót, powtarzam chwilowy, do wolno płynących opowieści o miejscach, ich historii, sztuce, kulturze i przemyśleń jednej z głównych bohaterek książki.
Przyznam szczerze, że nie chciałabym z tego rezygnować.

Jeszcze raz dziękuję i przesyłam serdeczne pozdrowienia
Lu :rosa: cile
Non quivis, qui vestem gestat tigridis, audax


lucile@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: W cieniu Arkad (rozdział 18) - Łucja i "la bella Italia"

#4 Post autor: skaranie boskie » 18 lut 2017, 12:51

Lucile pisze:Ustąpiły, bez jednego skrzypnięcia. Ogarnął je miły chłód.
Mam dziwne uczucie, że chłód ogarnął drzwi, a chyba powinien dziewczyny. Sugeruję przeredagować akapit.
Mam też zastrzeżenie do przypisów.
Jak kiedyś robiłem korektę twoich tekstów do antologii, robiłem odnośniki numeryczne (albo mnożyłem gwiazdki - już nie pamiętam), co ułatwiało odnależienie właściwego przypisu pod tekstem. Oznaczanie każdego jedną gwiazdką to akurat utrudnia.

Widzę, że nieco wyhamowałaś akcję, o czym zersztą napisałaś wyżej. Spacer po muzeach, tudzież innych reliktach, na pewno stanowi źródło wiedzy i inspirację do pisania. Nie wiem, czy akurat - w przypadku tej opowieści - po włoskich. Cudze chwalicie...
Niemniej przyznaję, że przeprowadziłaś przez ciasne uliczki z gracją godną samego Cycerona.
Nie pozostaje mi nic innego, jak przenieść się ponownie w świat Iva i jego przyjaciół.
:rosa: :rosa: :rosa:
PS. Po raz kolejny muszę ingerować, bo link nie znajduje tekstu, do ktorego się odnosi, bądź (cdn) brak linku w ogóle. Sprawdzaj, proszę, czy linki się otwierają. Zauważyłem, że zdarza ci się skopiować niekomplenty adres i potem kliknięcie w link wyświetla komunikat o niemożności odnalezienia strony.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
zdzichu
Posty: 565
Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
Lokalizacja: parking pod supermarketem

W cieniu Arkad (rozdział 18) - Łucja i "la bella Italia"

#5 Post autor: zdzichu » 04 lut 2018, 12:41

Pan Admin pomarudził, a ja pochwalę. Nigdy nie byłem dalej na południe, niż granica naszego pięknego kraju i pewnie nigdy nie będę. Nie wiem, czy powinienem żałować. Inaczej powiem, do dziś nie wiedziałem. Pani przeprowadziłaś mnie przez kawałek świata, który trącił egzotyką o wiele bardziej, niż rajd mojego prezesunia przez rzymskie knajpy. W pani opowieści czuć powiew historii. Nie dziwię się, że dziewczyny poczuły chłód, gdy otworzyły do niej drzwi. Z podziwem i szacunkiem dla wiedzy i kunsztu, pani Lucile. Stawiam wisienkę! :vino:
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie

Awatar użytkownika
Lucile
Moderator
Posty: 2484
Rejestracja: 23 wrz 2014, 0:12
Płeć:

W cieniu Arkad (rozdział 18) - Łucja i "la bella Italia"

#6 Post autor: Lucile » 04 lut 2018, 23:04

Panie Zdzichu,
miód, małmazja, chałwa, rachatłukum, śliwki w czekoladzie oraz ulubiona konfitura truskawkowa na nadwątlone ego niespełnionej powieściopisarki.
Wisienka się należny :vino: bez marudzenia
Non quivis, qui vestem gestat tigridis, audax


lucile@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „W cieniu arkad”