od początku
w poprzednim odcinku
Zima powoli ustępuje.
Dawno nie zaglądałem do tego pamiętnika. Jakoś nie było o czym pisać, a i inne zajęcia mnie trapowały. W sumie przesiedziliśmy jesień i kawał zimy na ławeczce, podgrzewając tyłki wisienką i dyskutując o polityce, albo innej dupie Maryni. Nawet się nie spostrzegłem, jak słonko zaczęło przygrzewać nieco mocniej, jak wczorajszą śnieżycę zastąpiła piękna, słoneczna pogoda. Nasza Janeczka też ostatnio wypogodniała, coś chyba się w jej życiu odmieniło. Może znalazła miłość? Niechby. To naprawdę wspaniała kobieta i zasługuje na coś takiego.
Siedzimy tak sobie na naszej ławeczce i czekamy, kiedy fontanna znów zacznie nas chłodzić w letnie upały. Siedzenie przerywają tylko szybkie wyprawy na parking po zasiłek i do sklepu po wsparcie. No, może nie tylko to…
Otóż właśnie dzisiaj pojawiła się u nas Grażyna. Przyszła wczesnym popołudniem, wyjęła z portfela dwie dychy i wręczyła je Bankierowi. Ten, nie namyślając się ni chwili, pognał do marketu i niebawem wrócił z trzema pięknymi buteleczkami. Przytargałem krzesło od pana Janka i zaprosiłem ją, by siadła.
- Dzięki, Zdzichu - szepnęła z uśmiechem, zajmując honorowe miejsce. - Nalejcie mi lufkę, bo chyba zwariuję.
- Co się stało? - spytałem zaniepokojony.
- Janka wam nic nie mówiła?
- Ano nie mówiła. Czy coś się stało?
Krzywy uporał się z butelką i nalał Grażynie pełen kubek. Wypiła, otarła usta chusteczką i niemal wykrzyknęła:
- Na pohybel skurwielowi!
- Na pohybel! - podchwyciłem skwapliwie, wychylając zawartość z podanego mi kubka. To samo zrobili inni, a że toast był dość głośny, zwrócił uwagę pana Janka. Podszedł do nas i zapytał:
- A kogóż to chcecie pokarać?
- Fraglesa Grażyny, panie Janku - odparl Krzywy.
- Kujawiaka? To on jeszcze chodzi po świecie?
- A chodzi - żachnęła się Grażyna. Chodzi łajza i ma się całkiem dobrze. Dziecko mi, kurwa, odebrał… - W tym momencie wybuchnęła płaczem.
- Jak, gdzie, jakim cudem? - pytaliśmy jeden przez drugiego?
- Kto dał dziecko łajzie z ulicy? - Pan Janek z niedowierzaniem pokręcił głową.
- A dał. Sąd dał - odpowiadała, szlochając.
- To niemożliwe! To jakiś żart chyba. Przyznaj się, wkręcasz nas? - Pan Janek nie dawał za wygraną.
- Nie, kurwa! Nie wkręcam. Właśnie wczoraj zakończyła się sprawa. Polej, Krzywy, bo na sucho nie dam sobie z tym rady.
Wypiła drugą kolejkę, poczekała, aż wszyscy zrobią to samo i zaczęła opowieść.
- Nie zaglądałam do was chyba od lata. I on pewnie nie zaglądał. Po co mu tacy przyjaciele, skoro znalazł sobie lepszych.
- Chuj mu w dupę - przerwałem - i tym przyjaciołom też. My nie żałujemy, że zniknął.
- On nie zniknął - kontynuowała. - On zwyczajnie wyczuł, że nadszedł jego czas. Jak ci z PiS wygrali wybory, wykąpał się, ogolił, wygrzebał z maminej szafy ślubny garnitur…
- A nie był za mały? - przerwał Krzywy. - Ja to żem z mojego wyrósł po pięciu latach chyba.
- Kurwa, nie przerywaj, Krzywy! - zgromił go Bankier. - Mów dalej, kobieto.
Grażyna zaliczyła trzecią kolejkę z podanego przez Krzywego kubka, po czym wróciła do opowieści.
- Wystroił się, skurwiel, w ten garniturek i w te dyrdy pognał do jakiegoś kolesia z czasów poprzedniej władzy tych złamasów.
- Nie przesadzaj - wtrąciłem - nie tacy oni źli.
- Nie przesadzam ani trochę. To chuje są do szczania. Zaraz się dowiesz.
Zawiesiła głos na chwilę, jakby namyślając się, co, albo jak nam powiedzieć, po czym wróciła do wątku.
- Poszedł więc, gnój jeden, do tego swojego kolesia i przypomniał, że on też jest w ich partii i potrzebuje jakiejś sensownej roboty. I co myślicie? Dostał?
- Jak znam życie, to dostał i to nie byle co - odpowiedział Bankier.
- Nie wiem, jakie on ma kwalifikacje - dodałem. - Jeśli coś umie robić, to może mu załatwił jakąś fuchę. Zresztą nie wiem, co ten koleś ma za biznes i czy w ogole zatrudnia ludzi.
- Ty, kurwa, z choinki żeś się urwał, Zdzichu? - Grażyna spojrzała na mnie, robiąc wielkie oczy. Zupełnie, jakby zobaczyła ufoludka. - Jaki biznes? Jakie zatrudnianie? Ten gostek siedzi w strukturach wojewódzkich partii i od razu załatwił mu robotę w filii BOR-u. Szoferem ViP-ów został, pedał jeden.
- To co on, Oxford skończył? Przecież chyba w takiej pracy to trzeba reprezentować jakąś klasę, nie? - Nie dawałem za wygraną.
- Jaki rząd, taka klasa - zaśmiał się Bankier.
- Zdzichu, zejdź, proszę, na ziemię - kontynuowała Grażyna. - Dostał fuchę z ramienia partii. Zapewne kogoś wyjebali na pysk, bo nie pasował do ekipy. Nawet się chwalił, jak jeszcze na odwiedziny do Młodego przychodził, że zdarza mu się widywać samego pana Prezesa. Długo nie trwało, jak dostałam z sądu pozew o odebranie praw rodzicielskich.
- Ale przecież nie było powodu, żeby Ci odebrać dziecko! - zawołałem oburzony.
- Nie było, ale się znalazł. Pamiętacie te obrazki z internetu? Biegli orzekli, że jestem dewiantką seksualną i nie można mi pozostawiać dziecka pod opieką. Wszystkie moje wnioski dowodowe sąd odrzucał, jak leci, a jego rozpatrywał szczegółowo. Moich świadków odsyłał w pizdu, a jego słuchał. Nawet takich, którzy nic wspólnego ze sprawą nie mieli.
- Nie do wiary… - wymamrotał pod nosem pan Janek. - Nalej no, Krzywy, bo tego rzeczywiście nijak na sucho przetrawić.
- Masz swój wyidealizowany PiS, Literat - powiedział Bankier ewidentnie kpiącym tonem.
- Nie obwiniaj partii - odparłem - zawsze winni są ludzie. Na pewno coś się da jeszcze z tym zrobić. Trzeba się odwoływać. Do wyższej instancji, nie wiem, do ministra…
- Już po odwołaniu - przerwała Grażyna. - Była apelacja, ale odrzucona. Wyrok jest prawomocny. Jedyna możliwość to kasacja, ale o tę musiałby wystąpić minister sprawiedliwości chyba.
- No! To napisz do niego - podchwyciłem.
- Do Ziobry? Żartujesz? Przecież ten chuj, Kujawiak, na pewno i jego widuje, skoro widuje samego Kaczora.
- O kurwa! To co? Nic się nie da zrobić?
- Pozostaje chyba tylko Strassburg - zawyrokował pan Janek. Ale to będzie kosztować i potrwa nawet kilka lat.
- Panie Janku - wybuchnęła płaczem Grażyna. - A co ja jeszcze mogę? Kasy nie mam, a czas? Dla dzieciaka każdy dzień to trauma i nieodwracalne zmiany w psychice. On jest chooory - rozbeczała się na dobre.
- Nie rycz. – Próbowałem ją uspokoić. – Przecież on też wie, że dzieciak chory jest.
- Pierdolisz, Zdzichu. On robi wszystko, żeby Młodemu dokuczyć. Wszystko dziecku na złość. Czy ty wiesz, co się działo, jak przyjechali mi go odebrać? Krzyczał „ Mamo ratuj! Ja nie chcę do taty! Nie chcę! Ja nie chcę, żeby był tato!“. Kurwa, Zdzichu… To było, jak jakiś nocny koszmar, a ja nic nie mogłam zrobić. Stałam i słuchałam jak krzyczał.
- Odzyskasz go, zobaczysz.
- Tak? A jak mu spojrzę w oczy? Co mu powiem, jak spyta dlaczego pozwoliłam na to wszystko?
- A pomyślalaś o rzeczniku praw obywatelskich? – wtrącił pan Janek. - Albo praw dziecka? Może tam coś wskórasz. Choćby z uwagi na nieprawidłowosći procesowe.
- Myślę, że dopóki ta banda jest przy władzy, niewiele da się zmienić - rzekł sceptycznie Bankier. Ale próbować warto. Tylko na nas za bardzo nie licz. My nawet na następną wisienkę nie mamy.
Pan Janek uśmiechnął się półgębkiem i wyciągnął z portfela banknot dwudziestosłotowy.
- Trzymaj, Bankier, żebyś nie mówił, że piłem na krzywy ryj.
- Dzięki! Znowu mamy na trzy flaszki! Już pędzę! - Bankier natychmiast pognał do sklepu.
- Siedzieliśmy długo wieczorem, uradzając, jak pomóc Grażynie. Pan Janek zdeklarował, że pożyczy jej kasę na adwokata, my wszyscy zaofiarowaliśmy się zeznawać, ale czy to coś da, nie wiem.
Jeden Krzywy zachował swój stoicki spokój, gdy zakonkludował.
- Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie. Trza jakoś udupić te polityczno lelije.
cdn.
W Oleandrach /14/ - Polityczna lelija
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- zdzichu
- Posty: 565
- Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
- Lokalizacja: parking pod supermarketem
W Oleandrach /14/ - Polityczna lelija
Ostatnio zmieniony 05 mar 2016, 21:52 przez zdzichu, łącznie zmieniany 1 raz.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
Re: W Oleandrach /14/ - Polityczna lelija
.
Ostatnio zmieniony 23 lis 2016, 20:32 przez karolek, łącznie zmieniany 1 raz.
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: W Oleandrach /14/ - Polityczna lelija
Czytałam przy herbatce i nasunęło mi się przy okazji kilka drobiazgów, które wypisałam poniżej. Bardzo fajnie przedstawiona scenka. Chłopaki swojaki, Grażynka niestroniąca od winka, ławeczka jako ich przytulisko, pijacka mądrość, uczciwość, kiedy się krzywda komuś dzieje. Wszystko to razem wzięte sprawia, że chce się czytać dalej:)
albo: szepnęła z uśmiechem, zajmując honorowe miejsce
to "zasługuje" zasługuje na poprawęzaslugije na coś takiego.
przed "kiedy" przecinekczekamy kiedy fontanna znów zacznie nas chłodzić w letnie upały
proponuję dwa rozwiązania: szepnęła, z uśmiechem zajmując honorowe miejsceszepnęła z uśmiechem zajmując honorowe miejsce
albo: szepnęła z uśmiechem, zajmując honorowe miejsce
i tu przecinek po "życie"Jak znam życie to dostał i to nie byle co
przecinek po "rząd"Jaki rząd taka klasa
proponuję "próbowałem" wielką literą- Nie rycz – próbowałem ją uspokoić.
po "spyta" przecinekCo mu powiem, jak spyta dlaczego pozwoliłam na to wszystko?
tutaj literki w wyrazie "wszystko" poprzekręcaneWszytsko dziecku na złość.
po przecinku spacjaJa nie chcę,żeby był tato!
po "Janek" pauzaA pomyślalaś o rzeczniku praw obywatelskich? – wtrącił pan Janek. Albo praw dziecka?
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- eka
- Moderator
- Posty: 10469
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
Re: W Oleandrach /14/ - Polityczna lelija
Oj, bójcie się, bójcie... genialny spin doctor z Szanownego Autora.
Młot na lelije.
Pozdrawiam.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: W Oleandrach /14/ - Polityczna lelija
Widzę ostatnio wzrost formy, panie Zdzichu.
Dramaty właściwie lecą na bieżąco, tu udany come back. No może średnio udany, jeśli wziąć pod uwagę (słuszne) uwago Alicji. Z drugiej strony, trzeba chyba wziąć poprawkę na te wszystkie wycieczki Bankiera do sklepu. One są w stanie wytłumaczyć. niedoróbki techniczne.
Mam nadzieję, że Zdzichu je poprawi, żeby nie psuć swojego wizerunku. A my będziemy (przynajmniej ja) z niecierpliwością czekać na rozwiązanie problemów Grażyny i kolejne rewelacje z parkingu.
Dramaty właściwie lecą na bieżąco, tu udany come back. No może średnio udany, jeśli wziąć pod uwagę (słuszne) uwago Alicji. Z drugiej strony, trzeba chyba wziąć poprawkę na te wszystkie wycieczki Bankiera do sklepu. One są w stanie wytłumaczyć. niedoróbki techniczne.
Mam nadzieję, że Zdzichu je poprawi, żeby nie psuć swojego wizerunku. A my będziemy (przynajmniej ja) z niecierpliwością czekać na rozwiązanie problemów Grażyny i kolejne rewelacje z parkingu.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- zdzichu
- Posty: 565
- Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
- Lokalizacja: parking pod supermarketem
Re: W Oleandrach /14/ - Polityczna lelija
Panie Karolku, jest mi niezmiernie miło, że zaiteresował pana los Grażynki. Przekażę jej, że nie jest sama. Przyda jej się to na pewno.
Proszę się nie dziwić, pani Alicjo. Spisywałem tę historię niemal na gorąco, a przecież kilka flaszek wisienki pękło. Ślicznie dziękuję za korektę i obiecuję natychmiast się do niej zastosować.
Pani Eko, moja najwierniejsza czytelniczko, oświadczam, że żaden ze mnie młot, chyba, że określenie ma oznaczać, że aż tak tępy... Tu mogę się zgodzić.
Proszę się nie dziwić, pani Alicjo. Spisywałem tę historię niemal na gorąco, a przecież kilka flaszek wisienki pękło. Ślicznie dziękuję za korektę i obiecuję natychmiast się do niej zastosować.
Pani Eko, moja najwierniejsza czytelniczko, oświadczam, że żaden ze mnie młot, chyba, że określenie ma oznaczać, że aż tak tępy... Tu mogę się zgodzić.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie