W oleandrach /1/ - Gość w dom

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
zdzichu
Posty: 565
Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
Lokalizacja: parking pod supermarketem

W oleandrach /1/ - Gość w dom

#1 Post autor: zdzichu » 29 cze 2014, 23:51

Odkąd między parkingiem, a przybytkiem pana Janka supermarketowe władze postanowiły zainstalować oczko wodne z fontanną, otoczone kępą jakichś krzaków – ni to bzu, ni jarzębiny, którym miejscowa gawiedź od razu nadała niesłuszne miano oleandrów - a zwłaszcza odkąd postanowienie to zrealizowały, nasze parkingowe życie uległo pewnej zmianie. Zmianie na lepsze. Nasza ławeczka stoi teraz w cieniu, ożywczy chłód fontanny, oraz jej rozleniwiający plusk nieustannie przypominają nam o konieczności wlewania w siebie napoju bogów – przecudnej urody, zapachu i smaku wisienki. A to w celu niedopuszczenia do całkowitego wyschnięcia organizmów.
Siadamy sobie przeto na wspomnianej ławeczce w cieniu egzotycznych oleandrów, deliberujemy o sprawach ważnych, ważniejszych i tych zupełnie nieważnych. Czasem pracujemy, żeby nie być obywatelami drugiej kategorii i mieć tę odrobinę kasy, potrzebnej do uiszczenia należnego państwu VAT-u za spożywane dobra. Przyznam, że kiedyś było lepiej. Nie było żadnych VAT-ów, a za jedyny podatek od konsumpcji wystarczała modlitwa przed jedzeniem. Cóż robić, skoro tamte piękne czasy bezpowrotnie minęły za sprawą świętego Leszka? Tak, to on modlitwę dziękczynną zamienił na podatek od wartości dodanej. Sługa kapitalistów i kościoła, święty Leszek Balcerowicz. To przez niego moi kumple wylądowali na bruku, pan Janek musi zapierdalać od czwartej w nocy po hurtowniach, a potem do dwudziestej drugiej pilnować interesu, a piękna pani Janeczka nie może związać końca z końcem, choć też się zaharowuje.
To wszystko jednak, to jeden wielki pryszcz, w porównaniu z pewnym moim znajomym z dawnych czasów. Ponoć dobrych czasów. Rzeczywiście były dla niego dobre. Miał piękną, młodą żonę, synka, jak malowanie, mieszkanie w stolicy. Czegóż trzeba więcej? Dobrej pracy? Ją też miał. Przynajmniej mówił, że dobra. I samochód miał. Był z niego facet na schwał. Czemu piszę w czasie przeszłym? Nie, nie umarł. Ale zupełnie, jakby go nie było. Przypałętał się wczoraj na nasz parking. Nie poznałem go. Jakiś strzęp ludzkiej istoty. Porusza się – tak, porusza, bo trudno to nazwać chodzeniem – o dwóch kulach. Jak go zobaczyłem, to pomyślałem, że jakiś film tu kręcą o wojnie. Te jego kule, takie wystrugane z drewna, jak na starych filmach… Spojrzał na mnie z jakimś dziwnym zainteresowaniem, chwilę świdrował tym swoim cielęcym wzrokiem. Już gdzieś widziałem to spojrzenie.
- Zdzichu? – zagadnął w pewnej chwili.
- Tak – odparłem - a ty coś za jeden?
- Kumpla, kurwa, nie poznajesz?
- Szczerze mówiąc, nie poznaję.
- To ja, Marcin. Zapomniałeś, kurwa, sąsiada z działki?
- Kujawiak? – Pamięć bardziej przywracało mi jego spojrzenie, niż słowa.
Pamiętałem tego dupka, to było kiedyś panisko. Pracował w strukturach jakiejś partii. Byli u władzy, kiedy go poznałem. Kupił działkę obok naszej. To było chyba z siedem – osiem lat temu. Ale skąd taka metamorfoza?
- Tak, to ja. Zmieniłem się trochę, co? – Próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko jakiś koślawy grymas.
- Trochę… - ni to potwierdziłem ni zapytałem. – A skąd ta maskarada? – Wskazałem na kule i powłóczone nogi.
- Wypadek miałem. Cud, że żyję. Spadłem autem z kilkumetrowej skarpy.
Niezły musiał to być upadek. Gostek nie tylko przetrącony w okolicach lędźwi, ma unieruchomione nogi, ale i dłonie ma dziwnie powyginane. Zupełnie, jakby mu ktoś palce powykręcał. Do tego poważne braki w uzębieniu i blizny na twarzy, oraz dziwnie przechylona w prawo głowa. Nie wiem, czy wierzyć w ten samochód. On z tymi politykami na co dzień przestawał, nauczył się kłamać do perfekcji. Ale to nie moja rzecz, chce wypadku, niech będzie wypadek. Gdyby powiedział, że go pogryzł krokodyl, udałbym, że i w to wierzę, a co tam.
Najgorsze, że zanosiło się na to, iż zacznie opowiadać. Szczerze mówiąc, nie byłem ciekaw jego historii. Nigdy nie lubiłem tego kutasa. Nie poczuwałem się do znajomości z nim, nawet, gdy jeszcze nie dotknęła mnie lokalna stopa bezrobocia, a teraz, gdy mam swoje towarzystwo, swój parkingowy status, tym bardziej nie miałem ochoty wracać do starych dziejów. Ale jak tu odmówić kalece, nieszczęśnikowi, którego już sam los pokarał, odrobiny empatii?
- Walniesz lufkę? – zapytałem, czując, że robię to tylko z litości.
- Chętnie – odparł, a jego twarz rozjaśnił radosny uśmiech.
- To chodź!
Powiodłem go do naszego zakątka - pięknie, wśród oleandrów usytuowanej ławeczki, na której siedzieli już moi kumple, Krzywy i Bankier, i manipulowali przy zakrętce wisienki.
- To mój stary znajomy, panowie. Niejaki Kujawiak – przedstawiłem przybyłego.
- Jak znajomy, to niech siada – odparł Krzywy. – Gość w dom, Bankier do sklepu…

***

- Masz gdzie spać?
- Tak, mieszkam tu, niedaleko – Kujawiak najwyraźniej kłamał. Na pierwszy rzut oka można było to stwierdzić. Waliło od niego bezdomnym na kilometr.
- Skoro tak, to dobranoc – pożegnałem się z nim szybko. – Spadam na chatę, moja stara już pewnie wałek na mnie ostrzy.
Nie bardzo martwiłem się o Kujawiaka. Jest lato, nie zamarznie. Jakoś sobie dotąd radził, nie będę mu się wpieprzał w życie, zwłaszcza, że absolutnie nie mam na to ochoty. Podałem mu rękę, po czym wykonałem klasyczny w tył zwrot i oddaliłem się z prędkością godną olimpijczyka. I nie mam tu na myśli olimpiady szachowej…

cdn.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: W oleandrach /1/ - Gość w dom

#2 Post autor: 411 » 30 cze 2014, 12:55

No, prosze - mamy nowy cykl z Kujawiakiem w roli glównej. Chyba.
Miejsce akcji znajome, czas obecny, jezyk sympatyczny - nic tylko czekac na ciág dalszy.
A Kujawiak, nawet jesli szuja, to szuja z charakterem. Przyznaje, jestem ciekawa jak sie opowiesc dalej potoczy.
Pozdrawiam serdecznie, panie Zdzichu,
J.
:beer:
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

grafomanka
Posty: 130
Rejestracja: 19 cze 2014, 21:17
Lokalizacja: Gród Kraka

Re: W oleandrach /1/ - Gość w dom

#3 Post autor: grafomanka » 30 cze 2014, 21:33

No to Kujawiak musiał się nieźle dać we znaki jako sąsiad, skro tak go Pan potraktowałeś. Hmm...ale drzemią w Panu pokłady miłości dla bliźniego skoro zaprosił go Pan na jednego, i nawet pomimo, że było to z litości oraz zapytał czy ma się gdzie przenocować. Już z niecierpliwością czekam na cd. :)
Po każdym dniu trzeba postawić kropkę, przewrócić kartkę i zacząć na nowo...

/Phil Bosmans/

karolek

Re: W oleandrach /1/ - Gość w dom

#4 Post autor: karolek » 01 lip 2014, 21:34

.
Ostatnio zmieniony 26 lis 2016, 12:32 przez karolek, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: W oleandrach /1/ - Gość w dom

#5 Post autor: skaranie boskie » 01 lip 2014, 22:34

Widzę, żeś zaczął nowy cykl, panie Zdzichu.
A to się chwali. W salomonowym iście stylu wybrnąłeś z dylematu, czy masz dalej ciągnąć opowieść o ludziach stamtąd, czy ją skończyć. No bo mam nadzieję, że to kontynuacja, skoro mamy tych samych bohaterów.
Fakt, żeś pan to wkleił na tym akurat forum, każe przypuszczać, że będzie ciąg dalszy, a skoro pana nie ma, pozwolę sobie się trochę poszarogęsić i dopisać, że nastąpi. Zawsze będziesz pan mógł to zmienić, tuszę jednak, że jeno przez roztargnienie zapomniałeś.
Opowieść mi się podoba, wciąga. Jest w twoim stylu. Dobrze poprowadzona narracja, dialogi nie trącają sztucznością, wręcz przeciwnie, są żywe. Tak trzymać.
Czekam zatem na dalszy ciąg.
:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
zdzichu
Posty: 565
Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
Lokalizacja: parking pod supermarketem

Re: W oleandrach /1/ - Gość w dom

#6 Post autor: zdzichu » 06 lip 2014, 0:29

Dobrześ pan zrobił, panie Admin.
Rzeczywiście zapomniałem dopisać, ze nastąpi. Cieszę się, że mnie pan salomonowym porównaniem potraktowałeś, i że dialogi, i że w ogóle.

Panie Karolku, już się pan nie musisz martwić. Ciąg dalszy na pewno nastąpi.

Pani Grafomanko, o jakiej my miłości bliźniego rozmawiamy? Kujawiak i bliźni? To niewykonalne. To kawal chuja, uczciwszy uszy, jest. Pani go nie zna, a ja tak. Nie wiem, czy podałbym mu szklankę wody, gdyby się.... topił.

A pani, droga Józefino, to już chyba założę jakiś komitet dziękczynny, żeby za każdym razem nie pisać, jak bardzo jestem wdzięczny za kolejną, pozytywną opinię o tekście. Jestem pod wrażeniem jakości pani komentarzy.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie

ODPOWIEDZ

Wróć do „W oleandrach”