W oleandrach /2/ - Imponderabilia

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
zdzichu
Posty: 565
Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
Lokalizacja: parking pod supermarketem

W oleandrach /2/ - Imponderabilia

#1 Post autor: zdzichu » 06 lip 2014, 0:38

od początku



Tak, jak się tego spodziewałem, Kujawiak pojawił się nazajutrz.
Zanim jednak się przywlókł, Krzywy z Bankierem ucięli sobie pogawędkę, z której wyraźnie wynikało, że to okropny nudziarz i że najchętniej zapomnieliby, że go w ogóle spotkali.
Ale przyszedł. A skoro przyszedł, musieliśmy pogodzić się z jego obecnością. Parking jest w końcu obiektem ogólnodostępnym.
Jako ludzie kulturalni, poczęstowaliśmy go wisienką. Wypił skwapliwie i niemal zaraz zaczął roztaczać przed nami wizje bogatego życia. Słuchaliśmy czas jakiś. Pierwszy – co nie dziwi – nie wytrzymał Bankier.
- A co ty, kurwa, nam tu kolorowe gazetki czytasz, czy jak? Na śmietniku żeś je znalazł, łachudojdo? Co taki pierdolony pener jak ty może wiedzieć o innym życiu? Co? „Wysokie obcasy” żeś czytał, czy „Vivę”, złamasie jeden? Weź się, kurwa, pierdol z tymi tekstami. Idź do Janeczki, może cię wysłucha. Ale chyba nie, bo ona też nie znosi takich pierdolonych palantów. Żeś się, łachu cmentrany, napił wisienki na krzywy ryj i chcesz się tu lansować? Spierdalaj na szczaw.
Akurat Bankier nie powinien był mu tak wygarniać. Sam przecież awansował z rasowych psów na zwykłe, podwórkowe kundle. Muszę mu jednak oddać sprawiedliwość, że przynajmniej nie trąbi o tym całemu światu. Z pokorą przyjmuje swój upadek. Tymczasem skonfundowany Kujawiak zaniemówił. Dolna szczęka zawisła mu w najniższej możliwej pozycji, oczy wytrzeszczyły się, sprawiając wrażenie, że za chwilę opuszczą bezpieczne oczodoły, a wszelkie słowa ugrzęzły w gardle. Chwilę wpatrywał się w Bankiera swoimi lisimi ślepkami, po czym wymamrotał:
- Przepraszam, nie chciałem… Nie miałem zamiaru… No, ja myślałem…
- To, kurwa, nie myśl na drugi raz. Ja tu jestem od myślenia. I Krzywy. O! I Literat też, ale ty się, kurwa, zamknij. Masz tu kasę i zapierdalaj po wisienkę. A następną ty stawiasz. Dość już chlania na krzysia.
To mówiąc, Bankier wyszperał kilka monet z kieszeni, wręczył je Kujawiakowi i wskazał drogę do sklepu. Gdy ten się oddalił, zapadło chwilowe milczenie. Spojrzałem na Krzywego, potem na Bankiera i spytałem:
- Nie przeginasz, Bankier?
- Ani trochę – odparł zagadnięty. – Na odległość widać, że to menda, jakich mało. Może go i los pokrzywdził, może pokarał. Chuj z nim. Ale mnie wkurwia takim pierdoleniem, że kim on to, kurwa, nie był. A mnie cały chuj obchodzi, kim on był, albo nie był. W dupie to mam. Na razie łoi naszą wisienkę, a próbuje się nad nas wynieść, dupek jeden. Skąd żeś ty go wytrzasnął, Literat?
- Sam przylazł.
- Ale żeś mówił, że to twój znajomy jest? – wtrącił milczący dotąd Krzywy.
- Mówiłem, bo go znam. W dawnych czasach mieszkał koło mnie. Działkę se kutas kupił z taką ruderą, co to w niej para staruszków żyła.
- Jak? Ze staruszkami kupił?
- Nie, no kupił, jak umarli. Kupił, wyremontował i się wprowadził. Nigdy nie lubiłem tego dupka. Zwykły szpaner.
- To czemu go przygarnąłeś?
- Napatoczył się, kurwa, i mnie poznał. Z litości go na kielicha zaprosiłem. Widzisz, jak ta łajza wygląda? A ja go pamiętam z okresu, kiedy prosperował. No żal mi się zrobiło człowieka.
- Człowieka?! Chyba frajera. Oj, Literat. Ty się, kurwa, nigdy nie zmienisz. Każdą łajzę będziesz przygarniał. Jak Wojtek, świętej pamięci.
- Aleś porównał! Wojtek to zupełnie inna bajka. Ja tylko nie potrafię powiedzieć stanowczo „nie”.
- Myślisz, co on wróci z tą flaszką, czy przepadnie i on, i nasza kasa?
- Jak, kurwa, nasza? Moja! – włączył się Bankier.
- A dałbym na cztery następne, żeby nie wrócił.
Niestety, nie dane mi było spełnić zapowiedzi. Wrócił. Przyniósł butelkę, wręczył ją Bankierowi i od razu zaczął się tłumaczyć, że on chętnie postawi, ale, jak mu spłynie kasa za ostatnią fuchę. Próbował wcisnąć nam jakiś bajer o kimś, kto mu wisi sporą kasę i za kilka dni ma oddać, ale Bankier przerwał mu nieoczekiwanie.
- Nie pierdol, Kujawiak. Tobie to ktoś może być winien kopa w dupę, a nie kasę. Jak będziesz snuł takie, kurwa, fantasmagorie, to się nigdy, w mordę, nie napijem z twojej flaszki.
- Ale ja…
- Nie przerywaj, palancie, tylko słuchaj, jak ci doświadczony menel instrukcji udziela, w dupę cię mać była. Tu jest supermarket, zauważyłeś?
- No jest…
- Cicho, kurwa! Słuchaj! Zaraz się zacznie szczyt, bo cała hołota wylezie z roboty i ruszy konsumować swoją, ciężko zapracowaną kasiorę. I to jest twoja szansa. Albo z niej skorzystasz, albo wypierdalaj z naszego rewiru i żebym cię tu nigdy więcej nie spotkał. Jasne?
- A co miałbym robić?
- Srać i gówno drobić! Widzicie? – zwrócił się do nas. – Widzicie to? Pan hrabia, w dupę szarpany, nie wie, co ma robić. A idź, kurwa, i zamelduj któremuś z tych forsiastych dupków, że potrzebujesz pożyczki i jutro oddasz…
Obaj z Krzywym ryknęliśmy śmiechem. No, rozbawił nas do łez. Od razu stanął mi przed oczyma Kujawiak, próbujący pożyczyć kasę od któregoś z klientów. Koszmar komiwojażera, jak pragnę podskoczyć!
Kiedy już się trochę uspokoiliśmy, Krzywy poklepał Kujawiaka po ramieniu i spokojnie mu wytłumaczył:
- Musisz przekonać kilku z tych ważnych ludzi, coby ci pozwolili wózek odprowadzić, jarzysz?
- A po kiego mi ten wózek?
- Bo w nim jest złotówka, kretynie! – wtrącił Bankier.
- Nie rozumiesz? – próbowałem wyjaśnić. – Wartość wózka mierzy się zawartością mechanizmu zwalniającego blokadę. Jak odprowadzisz pięć wózków, nazbierasz na wisienkę. Może będziesz miał fart i czasem trafi ci się taki z dwójką? Próbuj.
- Mam odprowadzać wózki, jak jakiś menel?
- A co ty, kurwa – nie wytrzymał Bankier – eleganciku w ząbek czesany, myślisz? A kto ty jesteś, kurwa twoja w dziki ryj, końskim chujem w podniebienie pryszczate!? Się, kurwa, dygnitarz znalazł, deską trącany! Zapierdalaj zarabiać kasę, albo zejdź mi z oczu, bo nie ręczę!
- Bankier! Uspokój się, człowieku – przerwałem ten monolog.
- A co mi będzie, chuj bez szkoły, z menelami wyskakiwał. A on to, kurwa, co jest? Prezydent na uchodźstwie? Niedorób pierdolony!
- Idź już. – Skinąłem głową w kierunku Kujawiaka. - To nie takie trudne.
Ten ruszył wolno i z wyraźną niechęcią w całej postawie w kierunku parkingu, ja zaś próbowałem dalej uspokajać Bankiera.
- Odpuść mu. Przecież widać, że jeszcze nie nabrał ogłady. Musi niedawno popadł…
- Wiem, ale mnie wkurwił. Pić na krzywą mordę wie jak, a jak zarobić kilka złociszy, to już gówno. I jeszcze nas obraża tuman.
- Napij się. – Podałem mu kubek z wisienką, nalaną z niedawno przyniesionej przez Kujawiaka butelki.
- Wiesz, Bankier, za co cię, kurna, szanuję? – przerwał Krzywy, ściskając w ręku pusty kubek a obcasami wbijając się w trawnik, i nie czekając na nasze reakcje, dopowiedział. – Za te, no.., Im… im…importe… Te, literat! Jak to się, kurwa, nazywa?
- Imponderabilia –pośpieszyłem z pomocą.
- O! I tych się, kurwa, trzymaj…


cdn.
Ostatnio zmieniony 14 lip 2014, 23:21 przez zdzichu, łącznie zmieniany 1 raz.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie

grafomanka
Posty: 130
Rejestracja: 19 cze 2014, 21:17
Lokalizacja: Gród Kraka

Re: W oleandrach /2/ - Imponderabilia

#2 Post autor: grafomanka » 06 lip 2014, 10:56

zdzichu pisze:Słuchaliśmy czas jakiś.
Nie lepiej by brzmiało:

Słuchaliśmy przez jakiś czas.

zdzichu pisze:A mnie cały chuj obchodzi, kim on był, albo nie był.
Myślę, że zamiast cały, lepiej pasuje to.


Jest jeszcze parę potknięć, ale biorę na nie poprawki, bo to przecież dialogi po "wisience", a wtedy język się pląta ;)


Panie Zdzichu, z przyjemnością przeczytałam kolejną część i już z niecierpliwością czekam co będzie dalej :) Pozdrawiam :)
Po każdym dniu trzeba postawić kropkę, przewrócić kartkę i zacząć na nowo...

/Phil Bosmans/

Awatar użytkownika
iTuiTam
Posty: 2280
Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35

Re: W oleandrach /2/ - Imponderabilia

#3 Post autor: iTuiTam » 06 lip 2014, 18:46

Panie Zdzichu, nie wytrzymałam, obśmiałam się jak norka z zakończenia.
http://teksty.org/kabaret-dudek,nie-wyt ... t-piosenki

Z wcześniejszego dialogu też. Są momenty, że tak powiem.
I nie wiem, jak to pan robi, że ten słownik mi 'obcy' rozumiem. Nie pochwalając - rozumiem, ponieważ sobie tłumaczę na mój.

Łączę serdeczne wyrazy oleandrów i imponderabiliów :)
iTuiTam

Mam nadzieję, że się pan nie obrazi za poniżej umieszczoną wersję 'łagodną'. Taki eksperyment...
zdzichu pisze:



Tak, jak się tego spodziewałem, Kujawiak pojawił się nazajutrz.
Zanim jednak przyszedł, Krzywy z Bankierem ucięli sobie pogawędkę, z której wyraźnie wynikało, że to okropny nudziarz i że najchętniej zapomnieliby, że go w ogóle spotkali.
Ale przyszedł. A skoro przyszedł, musieliśmy pogodzić się z jego obecnością. Parking jest w końcu obiektem ogólnodostępnym.

Jako ludzie kulturalni, poczęstowaliśmy go wisienką. Wypił skwapliwie i niemal zaraz zaczął roztaczać przed nami wizje bogatego życia. Słuchaliśmy czas jakiś. Pierwszy – co nie dziwi – nie wytrzymał Bankier.
- A co ty, nam tu kolorowe gazetki czytasz, czy jak? Na śmietniku żeś je znalazł? Co ktoś taki, jak ty może wiedzieć o innym życiu? Co? „Wysokie obcasy” czytałeś, czy „Vivę”? Przestań zanudzać tymi tekstami. Idź do Janeczki, może cię wysłucha. Ale chyba nie, bo ona też nie znosi takich nudnych ludzi. Napiłeś się wisienki na krzywy ryj i chcesz się tu lansować? Idź zbierać szczaw.

Akurat Bankier nie powinien był mu tak wygarniać. Sam przecież awansował z rasowych psów na zwykłego, podwórkowego kundla. Muszę mu jednak oddać sprawiedliwość, że przynajmniej nie trąbi o tym całemu światu. Z pokorą przyjmuje swój upadek. Tymczasem skonfundowany Kujawiak zaniemówił. Dolna szczęka zawisła mu w najniższej możliwej pozycji, oczy wytrzeszczyły się, sprawiając wrażenie, że za chwilę opuszczą bezpieczne oczodoły, a wszelkie słowa ugrzęzły w gardle. Chwilę wpatrywał się w Bankiera swoimi lisimi ślepkami, po czym wymamrotał:
- Przepraszam, nie chciałem… Nie miałem zamiaru… No, ja myślałem…
- To, może nie myśl na drugi raz. Ja tu jestem od myślenia. I Krzywy. O! I literat też, ale ty się zamknij. Masz tu kasę i skocz po wisienkę. A następną ty stawiasz. Dość już chlania na krzysia.
To mówiąc, Bankier wyszperał kilka monet z kieszeni, wręczył je Kujawiakowi i wskazał drogę do sklepu. Gdy ten się oddalił, zapadło chwilowe milczenie. Spojrzałem na Krzywego, potem na Bankiera i spytałem:
- Nie przeginasz, Bankier?
- Ani trochę – odparł zagadnięty. – Na odległość widać, że to menda, jakich mało. Może go i los pokrzywdził, może pokarał. Mam to gdzieś. Ale mnie wkurza takim gadaniem, że kim on to nie był. A mnie to nie obchodzi, kim on był, albo nie był. W gdzieś to mam. Na razie pije naszą wisienkę, a próbuje się nad nas wynieść, miernota. Skąd żeś ty go wytrzasnął, Literat?
- Sam przylazł.
- Ale żeś mówił, że to twój znajomy jest? – wtrącił milczący dotąd Krzywy.
- Mówiłem, bo go znam. W dawnych czasach mieszkał koło mnie. Działkę sobie kupił z taką ruderą, co to w niej para staruszków żyła.
- Jak? Ze staruszkami kupił?
- Nie, no kupił, jak umarli. Kupił, wyremontował i się wprowadził. Nigdy nie lubiłem tej miernoty. Zwykły szpaner.
- To czemu go przygarnąłeś?
- Napatoczył się, niestety, i mnie poznał. Z litości go na kielicha zaprosiłem. Widzisz, jak ta łajza wygląda? A ja go pamiętam z okresu, kiedy prosperował. No żal mi się zrobiło człowieka.
- Człowieka?! Chyba frajera. Oj, Literat. Ty się, człowieku, nigdy nie zmienisz. Każdą łajzę będziesz przygarniał. Jak Wojtek, świętej pamięci.
- Aleś porównał! Wojtek to zupełnie inna bajka. Ja tylko nie potrafię powiedzieć stanowczo „nie”.
- Myślisz, co on wróci z tą flaszką, czy przepadnie i on, i nasza kasa?
- Jak to nasza? Moja! – włączył się Bankier.
- A dałbym na cztery następne, żeby nie wrócił.

Niestety, nie dane mi było spełnić zapowiedzi. Wrócił. Przyniósł butelkę, wręczył ją Bankierowi i od razu zaczął się tłumaczyć, że on chętnie postawi, ale, jak mu spłynie kasa za ostatnią fuchę. Próbował wcisnąć nam jakiś bajer o kimś, kto mu wisi sporą kasę i za kilka dni ma oddać, ale Bankier przerwał mu nieoczekiwanie.

- Nie farmazoń, Kujawiak. Tobie to ktoś może być winien kopa w zadek, a nie kasę. Jak będziesz snuł takie, fantasmagorie, to się nigdy, w mordę, nie napijem z twojej flaszki.
- Ale ja…
- Nie przerywaj, palancie, tylko słuchaj, jak ci doświadczony menel instrukcji udziela. Tu jest supermarket, zauważyłeś?
- No jest…
- Cicho, nie przerywaj! Słuchaj! Zaraz się zacznie szczyt, bo cała hołota wylezie z roboty i ruszy konsumować swoją, ciężko zapracowaną kasiorę. I to jest twoja szansa. Albo z niej skorzystasz, albo wynoś się z naszego rewiru i żebym cię tu nigdy więcej nie spotkał. Jasne?
- A co miałbym robić?
- Pluć i łapać! Widzicie? – zwrócił się do nas. – Widzicie to? Pan hrabia, obszarpaniec, nie wie, co ma robić. A idź, idź, i zamelduj któremuś z tych forsiastych, że potrzebujesz pożyczki i jutro oddasz…

Obaj z Krzywym ryknęliśmy śmiechem. No, rozbawił nas do łez. Od razu stanął mi przed oczyma Kujawiak, próbujący pożyczyć kasę od któregoś z klientów. Koszmar komiwojażera, jak pragnę podskoczyć!
Kiedy już się trochę uspokoiliśmy, Krzywy poklepał Kujawiaka po ramieniu i spokojnie mu wytłumaczył:
- Musisz przekonać kilku z tych ważnych ludzi, coby ci pozwolili wózek odprowadzić, jarzysz?
- A po kiego mi ten wózek?
- Bo w nim jest złotówka, kretynie! – wtrącił Bankier.
- Nie rozumiesz? – próbowałem wyjaśnić. – Wartość wózka mierzy się zawartością mechanizmu zwalniającego blokadę. Jak odprowadzisz pięć wózków, nazbierasz na wisienkę. Może będziesz miał fart i czasem trafi ci się taki z dwójką? Próbuj.
- Mam odprowadzać wózki, jak jakiś menel?
- A co ty, – nie wytrzymał Bankier – eleganciku w ząbek czesany, myślisz? A kto ty jesteś, (tu się poddałam) pryszczu!? Się, nie przymierzając, dygnitarz znalazł, deską trącany! Zasuwaj zarabiać kasę, albo zejdź mi z oczu, bo nie ręczę!
- Bankier! Uspokój się, człowieku – przerwałem ten monolog.
- A co mi będzie, analfabeta, z menelami wyskakiwał. A on to, niby, co jest? Prezydent na uchodźstwie? Niedorób!
- Idź już. – Skinąłem głową w kierunku Kujawiaka. To nie takie trudne.
Ten ruszył wolno i z wyraźną niechęcią w całej postawie w kierunku parkingu, ja zaś próbowałem dalej uspokajać Bankiera.
- Odpuść mu. Przecież widać, że jeszcze nie nabrał ogłady. Musi niedawno popadł…
- Wiem, ale mnie zdenerwował. Pić na krzywą mordę wie jak, a jak zarobić kilka złociszy, to już niby nie. I jeszcze nas obraża tuman.
- Napij się. – Podałem mu kubek z wisienką, nalaną z niedawno przyniesionej przez Kujawiaka butelki.
- Wiesz, Bankier, za co cię, tak naprawdę, szanuję? – przerwał Krzywy, ściskając w ręku pusty kubek a obcasami wbijając się w trawnik, i nie czekając na nasze reakcje, dopowiedział. – Za te, no.., Im… im…importe… Te, literat! Jak to się, nazywa?
- Imponderabilia –pośpieszyłem z pomocą.
- O! I tych się, człowieku, trzymaj…


cdn.
stajemy się szeptem...
szeptem...
szeptem
iTuiTam@osme-pietro.pl

karolek

Re: W oleandrach /2/ - Imponderabilia

#4 Post autor: karolek » 07 lip 2014, 0:09

Hm... mamy tutaj "litościwą" pomoc i komentarze bohaterów udzielone z iście diabelską rozkoszą i to one chyba mają być wisienką na trocie.

Mnie jakoś nie ujęło, czekałem na troszkę inny rodzaj kontynuacji.

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: W oleandrach /2/ - Imponderabilia

#5 Post autor: 411 » 07 lip 2014, 7:26

Panie Zdzichu szanowny,
przeczytalam i jestem drugá norká w stadzie, która sie obsmiala.
Wydlubalam:
zdzichu pisze:Co taki pierdolony pener, jak ty może wiedzieć o innym życiu?
Ten przecinek przesunelabym po: "jak ty", a najlepiej w ogóle usunela.


zdzichu pisze:Dość już chlania na krzysia.
A to bym zapisala albo kursywá, albo w cudzyslowiu.


zdzichu pisze:- Idź już. – Skinąłem głową w kierunku Kujawiaka. To nie takie trudne.
A tu zabraklo myslnika przed ostatniá kwestiá.



A po za tym, nie wiedzialam, ze Bankier taki charakterny. No, pogratulowac koneksji. ;)
Podobalo sie - zyciowo, taczkowo, wózkowo - raz na, raz pod.
Pozdrawiam,
J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
zdzichu
Posty: 565
Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
Lokalizacja: parking pod supermarketem

Re: W oleandrach /2/ - Imponderabilia

#6 Post autor: zdzichu » 14 lip 2014, 23:12

Pani Grafomanko,
to są autentyczne wypowiedzi moich przyjaciół. Ja sobie zdaję sprawę, że nie zawsze zgodne z zasadami gramatyki, ale jeśli zacznę ich poprawiać, całkowicie zepsuję wrażenie. Mimo to dziękuję za dobre chęci.
iTuiTam pisze:Są momenty, że tak powiem.
Jakże ja się cieszę, że je pani zauważyła, pani iTuiTam. Jakże ja się cieszę. A za parafrazę się nie obrażę, skądże znowu. Nawet fajna wyszła, tylko trzeba by zmienić realia. Może przenieść akcję do Mariotta? Cieszę się raz jeszcze, że się pani chciało.
karolek pisze: czekałem na troszkę inny rodzaj kontynuacji
To ja się obawiam, panie Karolku, że się pan nie doczekasz. Koń, jaki jest, każdy widzi. I obawiam się, że się nie zmieni. Mimo to dziękuj żeś panzajrzał, poświęcił, etc.

Pani 411,
uwagi słuszne i natychmiast zabieram się za poprawki. Raduje mnie niezmiernie, że udało mi się wzbudzić unorkowienie rownież u pani. To chyba dobry objaw. A skoro widzę z komentarzy, że nie jest tragicznie, zaraz wstawię trzeci rozdział.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie

Awatar użytkownika
iTuiTam
Posty: 2280
Rejestracja: 18 lut 2012, 5:35

Re: W oleandrach /2/ - Imponderabilia

#7 Post autor: iTuiTam » 14 lip 2014, 23:22

zdzichu pisze:...
iTuiTam pisze:Są momenty, że tak powiem.
Jakże ja się cieszę, że je pani zauważyła, pani iTuiTam. Jakże ja się cieszę. A za parafrazę się nie obrażę, skądże znowu. Nawet fajna wyszła, tylko trzeba by zmienić realia. Może przenieść akcję do Mariotta? Cieszę się raz jeszcze, że się pani chciało.
...
I znów norka :cha:

Mariott? Czy twierdzi Pan, że na ulicach, na Wysokiej, Piotrkowskiej, Dobrej czy Miłej nie można spotkać ludzi z przygładzonym językiem?

Pana wersja jest kolorowa, albo kolorytowa, moja nudna i z prosto poprowadzonym przedziałkiem :)
stajemy się szeptem...
szeptem...
szeptem
iTuiTam@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: W oleandrach /2/ - Imponderabilia

#8 Post autor: skaranie boskie » 14 lip 2014, 23:44

A ja przepraszam, panie Zdzichu, że dopiero teraz się odnoszę.
Po prostu przeczytałem i zostawiłem na później. I się, cholera, opóźniło...
Nie zmienia to jednak faktu, że mi się to podoba.
Piszesz pan tak lekko, a przecież taki język wymaga znajomości, kontaktu z nim.
Poza tym dość interesująco charakteryzujesz pan swoich bohaterów, coraz częściej mam wrażenie, że nie są fikcyjni, że można ich spotkać na ulicy, może oberwać od nich wiązanką. Zwłaszcza od Bankiera.
No jest fajnie i zabawnie.
:beer: :beer: :beer:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
zdzichu
Posty: 565
Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
Lokalizacja: parking pod supermarketem

Re: W oleandrach /2/ - Imponderabilia

#9 Post autor: zdzichu » 20 lip 2014, 20:59

Oj można, panie Admin.
Od Bankiera szczególnie. Dziękuję za dobrą ocenę.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie

ODPOWIEDZ

Wróć do „W oleandrach”