Jakim/ 11.

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Jakim/ 11.

#1 Post autor: 411 » 02 lip 2014, 19:14

od poczátku
w poprzednim odcinku



Rozdział jedenasty. Mała.

Gloria leżała niczym kawał asfaltu wyrżnięty z remontowanej drogi: bezkształtna, wielka, matowa. Nieruchoma.
Dzieciaki zniknęły jak przekłute baloniki – najlepszym szpikulcem okazały się wysyczane miarowo instrukcje przez dyrektora ośrodka: wysokiego, chudego jak trzcina pana Dowsona. Mimo słusznych lat, tembr jego głosu nie zechciał się dostojnie zestarzeć wraz z organizmem, któremu został przypisany - zatrzymał się gdzieś w końcowym etapie chłopięcej mutacji. Dowson wiedział, że nikt nie odważyłby się z niego naśmiewać otwarcie, mimo to, od przeszło trzydziestu lat nie porozumiewał się inaczej jak szeptem. Sam zaczął wierzyć w wymyślony, chroniczny nieżyt oskrzeli, a fulary, perfekcyjnie dopasowywane do reszty stroju, dopełniały wizerunku osoby godnej zaufania, poważnej, mocno zajętej i - schorowanej.

Wszedłszy do pokoju Manu, rzucił tylko okiem na Glorię; wiedząc, że obecne omdlenie nie zagraża jej życiu, więcej uwagi poświęcił małej. Ołówek wciąż tkwił w drobnej łódce jej dłoni, krew, rozrzedzona środkiem antyseptycznym, płynęła spokojnie, coraz spokojniej. Zatem to nie tętnica – uspokoił sam siebie dyrektor – Bogu dzięki. Jednakże widok dziewczynki, nie odniesiona rana, były jego zmartwieniem.
Jej główka pochylona była smutno w dół i choć nie mógł z wysokości swoich stu osiemdziesięciu ośmiu centymetrów ujrzeć wyrazu oczu małej, wiedział, że znowu nadeszło... znowu.
Coś ścisnęło go w środku, niezbyt mocno, za to bardzo boleśnie.
Nie, nie kochał dzieci, wręcz przeciwnie, drażniły go niezmiernie, Manuela nie była wyjątkiem. Żadne dziecko nie zasługiwało na specjalne względy, jednak... Dowson był dobrym, poczciwym człowiekiem i choć nieco surowy, wręcz kanciasty w obejściu, nigdy nie pozwoliłby na najmniejszą krzywdę zadaną choćby jednemu ze swoich wychowanków. Osobiście pilotował wszystkie adopcje, osobiście wizytował obecne i przyszłe rodziny zastępcze – zawsze miał czas i chęci, pełny bak i sympatycznie wyszeptane słowo pociechy dla każdej ze stron, gdy coś się przeciągało; oczywiście w zaciszu swego gabinetu, bądź na uboczu korytarza, nigdy przy pełnej "widowni".
Manuela była wyzwaniem dla całego personelu Hammonda. Podrapana, zawszona chuda niemowa, znaleziona przed trzema laty na poboczu "wschodniej dziewiętnastki" otwierała serce każdego, kto stanął na jej drodze. Nie było osoby, która okazałaby jej niechęć. Owszem, respekt pomieszany z lękiem – tak. Ale tacy byłi w mniejszości. Dziwnym trafem każdy chciał jej pomóc, okazać sympatię, być tym, który stanie się kluczem. I nikt z chcących, przez te trzy długie lata, nie zaniechał starań, nie pozwolił się zirytować brakiem sukcesu. Wszyscy wiedzieli, że z dziewczynką jest coś nie tak, nikomu to jednak nie przeszkadzało. Prawie nikomu.
Dzieci omijały ją z daleka – była niczym model ludzkiego szkieletu, który stał w sali od biologii: trójwymiarowa, dotykalna, a nie do zranienia. Szybko przestały jej dokuczać, tak samo, jak szukać kontaktu. Manuela po prostu była.
Czternaście miesięcy temu, Dowson zaryzykował rozmowę z Anne, poprosił ją oraz Laurę o pomoc dziewczynce. Anne, terapeutka-wolontariuszka, miała masę czasu dla dzieci i jeszcze więcej chęci niesienia uśmiechu małym twarzyczkom. Mogła poszczycić się wieloma szczęśliwie zakończonymi "sprawami", a Laura była jej podporą i prawą ręką. Laura – wychowanka Hammonda. Laura – pyskata rozrabiara, tłukąca z zapamiętaniem męską część sierocińca i klnąca jak stary Joseph, ogrodnik. Ale to było dawno temu, dziś nikt już nie pamięta niechlubnych początków małej piratki, teraz była to piękna, wykształcona... przybrana córka Anne i Henry´ego. Nic lepszego nie mogło im się przydarzyć. Dowson był spokojny mając u boku taką fachową pomoc. Obie z uporem i niewiarygodnymi pokładami cierpliwości pracowały nad małą. Co z tego, że bez efektów? Te przyjdą w swoim czasie, tego był pewny.

- Nie trzeba szyć? - Dowson w życiu nie odważyłby się wchodzić w kompetencje Pete´a, lekarza, który twierdził, że w Hammondzie pracuje na osiem etatów, potrzebował tylko pewności, że dziecku nic nie jest. Fizycznie.
- A niby jak? Rana, hm, powiedzmy, że kłuta, ale czysta, wystarczy opatrunek i hulaj dusza. Podałem blokadę przeciwbólową, choć sam nie wiem po co – ta mała nie wydała z siebie jednego jęku i jednej łzy, i środek przeciwtężcowy - niczego więcej nie mogę zrobić. Zresztą, dzieciom nie takie rzeczy straszne. Jutro obejrzę to ponownie, na razie niech ciało samo wykona najgorszą robotę, a małej dajcie dużo spokoju. To silna dziewczynka, wyliże się szybciej, niż myślimy. - Pete mrugnął porozumiewawczo.
Dyrektor, uspokojony słowami lekarza, zarazem widząć, że pielęgniarz równolegle cuci Glorię - korzystając z telefonu komórkowego i prywatnego numeru jego dobrej znajomej, pani mecenas Marthy Cole - wykonał bardzo ważną rozmowę, obfitującą w nie mniej ważną decyzję.
A Anne była już w drodze.

Zastrzyk zaaplikowany przez sanitariusza spełnił swoje zadanie – Gloria otworzyła oczy. Przez moment nie wiedziała, gdzie się znajduje ani co się stało, wystarczył jednak widok stojącej obok Manueli z grubo bandażowaną własnie dłonią przez sympatycznego konowała, żeby wrócił strach.
I ani ciepły wzrok lekarza, ani rysująca się z boku strzelista sylwetka dyrektora nie mogły stłumić lęku. Wyjdź ze mnie, wynoś się, wynoś! - grzmiało jej w głowie i nie wiedziała, czy słowa skierowane są do tego potwora w ciele dziecka, czy... do niej samej. Coś się zmieniło, i inne coś, będące w uśpieniu i zamieszkujące jej wnętrze (od lat?) nagle się zbudziło i stało groźne.
Coś zmieniło się również w pomieszczeniu, materii i niematerii ich otaczającej: niezauważalnie dla trzech mężczyzn, bezszelestnie dla opiekunki, naturalnie dla Manueli.
Znajdując się jednocześnie w dobrych rękach lekarza, przesunęła swe mikre ciało trzy metry dalej i położyla delikatnie zdrową dłoń na głowie kobiety. Nie wykrzekła słowa, nie zmieniła pozycji kończyny, nie wzmocniła nacisku: kolejny brak świadomości litościwie złagodził napływającą falę histerii.
Obie, w jednym momencie, osunęły się bez czucia na podłogę.



CDN
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Jakim/ 11.

#2 Post autor: skaranie boskie » 02 lip 2014, 21:49

411 pisze:Gloria leżała niczym wyrżnięty kawał asfaltu z remontowanej drogi
Moim zdaniem trochę to nieskładnie, Józefino.
Albo kawałek asfaltu wyrżnięty z (...), albo wyrżnięty z (...) kawałek asfaltu. Chyba powinnaś wybrać którąś z tych form, w obecnym układzie owo wyrżnięcie nie kojarzy się z remontowaną drogą, a chyba powinno.
411 pisze:wysyczane miarowo instrukcje przez dyrektora ośrodka:
To samo, co wyżej. Wiem, że chciałaś wyeksponować opis pana dyrektora, ale nie możesz tego robić kosztem poprawnego szyku w zdaniu. Tu będzie potrzebne wtrącenie:
(...) wysyczane miarowo przez dyrektora - wysokiego (...) - instrukcje, albo zmiana konstrukcji i podział na dwa zdania, np: (...) wysyczane miarowo przez dyrektora instrukcje. W ustach chudego (etc.) pana Dowsona brzmiały co najmniej poważnie.
Właściwie, to jestem zdziwiony, widząc u Ciebie podobne potknięcia, przyzwyczaiłaś bowiem do bezbłędnego zapisu. Wybacz, że wytykam, ale robię to dla dobra tekstu.
Jeszcze to, jeśli pozwolisz:
411 pisze:Zresztą, dzieciom nie takie rzeczy straszne.
Moim zdaniem dzieciom takie rzeczy niestraszne, ale to Ty decydujesz.
Nie chcę być tak do końca upierdliwy i bezwzględny, więc nie czepię się już, trochę dziwnie brzmiącego zdania o rozmowie wykonanej przy pomocy telefonu i numeru, ale muszę przyznać, że zaskakuje mnie to, co widzę.
Jeśli chodzi o treść, robi się coraz bardziej tajemniczo i "paranormalnie", ale do tego był czas przywyknąć. Nie napiszę jednak, że przeczytałem z przyjemnością, a wyżej wyjaśniłem dlaczego.
Mimo to kibicuję całej ekipie, bo widać, że to ludzie, którym warto pomóc, choćby wysyłaniem pozytywnej energii.
Za ich zdrowie!
:vino: :vino: :vino:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Jakim/ 11.

#3 Post autor: 411 » 03 lip 2014, 8:15

Skaranku,
co do "asfaltu" - zmienilam odrobine szyk, chyba jest lepiej, choc szczerze mówiác mnie tam nic jakos nie zatrzymywalo.



Co do kolejnej uwagi:
skaranie boskie pisze:Wiem, że chciałaś wyeksponować opis pana dyrektora, ale nie możesz tego robić kosztem poprawnego szyku w zdaniu.
wybacz, ale ja tego nie zauwazam, moim zdaniem nic tu jakos specjalnie nie kuleje. A czytalam (po Twoim wytknieciu) chyba nastepne sto razy (nastepne, bo przed publikacjá tez czytam x-razy). Poczekam na nastepne komentarze, jesli inni czytelnicy poprá Twoje zdanie - pomysle o przeróbce.


skaranie boskie pisze:Moim zdaniem dzieciom takie rzeczy niestraszne, ale to Ty decydujesz.
No i, jesli pozwolisz, pozostawie pierwotná wersje. Uwazam, ze róznicy w przekazie nie ma zadnej, za to plynniej sie czyta.



Bardzo Ci dziekuje za wizyte i uwazne czytanie. Szkoda, ze:
skaranie boskie pisze:Właściwie, to jestem zdziwiony, widząc u Ciebie podobne potknięcia, przyzwyczaiłaś bowiem do bezbłędnego zapisu. Wybacz, że wytykam, ale robię to dla dobra tekstu.
skaranie boskie pisze:Nie napiszę jednak, że przeczytałem z przyjemnością, a wyżej wyjaśniłem dlaczego.

Mimo to, wiem, ze Twoje uwagi sá dowodem zainteresowania tekstem i jego bezblednym zapisem.
Co do samego utworu... Tym razem dlugo zastanawialam sie nad wstawieniem kolejnego rozdzialu - frekwencja pod Jakimem jest tak niska, ze - bez szkody dla forum i serii - ten odcinek jest ostatnim.
Uprzedzajác komentarze: nie, nie jestem ani smutna, ani rozzalona, ot, tematyka (dziedzina?) jest malo interesujáca, co jestem w stanie jak najbardziej zrozumiec.

Dziekuje Ci pieknie za poczytanie i dobre slowo.
skaranie boskie pisze:Za ich zdrowie!
Zdrowie!
:beer:
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Jakim/ 11.

#4 Post autor: Patka » 03 lip 2014, 16:30

411 pisze:Poczekam na nastepne komentarze, jesli inni czytelnicy poprá Twoje zdanie - pomysle o przeróbce.
To ja skomentuję te dwa kłopotliwe zdania, choć od razu zaznaczam, że tekstu nie czytałam (mam spore zaległości).
skaranie boskie pisze:411 pisze:
Gloria leżała niczym wyrżnięty kawał asfaltu z remontowanej drogi

Moim zdaniem trochę to nieskładnie, Józefino.
Albo kawałek asfaltu wyrżnięty z (...), albo wyrżnięty z (...) kawałek asfaltu. Chyba powinnaś wybrać którąś z tych form, w obecnym układzie owo wyrżnięcie nie kojarzy się z remontowaną drogą, a chyba powinno.
Dla mnie wszystko jasne. Wiem, jak leżała Gloria, że to kawał asfaltu był wyrżnięty, a droga wyremontowana. Propozycje skarania też się dobre, ale po co poprawiać coś, co już jest dobre?
skaranie boskie pisze:411 pisze:
wysyczane miarowo instrukcje przez dyrektora ośrodka:

To samo, co wyżej. Wiem, że chciałaś wyeksponować opis pana dyrektora, ale nie możesz tego robić kosztem poprawnego szyku w zdaniu. Tu będzie potrzebne wtrącenie:
(...) wysyczane miarowo przez dyrektora - wysokiego (...) - instrukcje, albo zmiana konstrukcji i podział na dwa zdania, np: (...) wysyczane miarowo przez dyrektora instrukcje. W ustach chudego (etc.) pana Dowsona brzmiały co najmniej poważnie.
Też bym się nie czepiała. Zdanie jest uporządkowane i jasne. :smoker:
skaranie boskie pisze:411 pisze:
Zresztą, dzieciom nie takie rzeczy straszne.

Moim zdaniem dzieciom takie rzeczy niestraszne, ale to Ty decydujesz.
A moim zdaniem znaczenie tych wersji jest zupełnie inne. Wersja 411 - są bardziej straszne rzeczy dla dzieci niż te, o których mówi tekst. Wersja skarania - rzeczy, pokazane w tekście, nie są dla dzieci straszne. Różnica jest znacząca.

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Jakim/ 11.

#5 Post autor: 411 » 03 lip 2014, 20:31

Dziekuje, Paciu, za zabranie glosu. Przyznaje, nieco mi ulzylo.
A z ostatnim przykladem masz racje - jest róznica.

Dzieki piekne i mam nadzieje, ze kiedys nadrobisz zaleglosci.
;)
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Jakim/ 11.

#6 Post autor: Patka » 04 lip 2014, 13:47

Przeczytałam wszystkie części, nie będę oceniać ich osobno ani wytykać w nich błędów (na które zresztą nie patrzyłam, bo i niewiele było do patrzenia), tylko napiszę ogólnie, o całym tekście.

Ten zaś ma jedną wielką zasadniczą wadę. Naprawdę wielką. Będziesz się smażyć w piekle, Józefino, zobaczysz! Tą wadą jest:

411 pisze:KONIEC

Tak, opowiadanie jest trudne. Ludzie są leniwi, wolą sobie poczytać piękne wiersze o miłości/życiu/Bóg wie czym jeszcze albo proste opowiadania, gdzie wszystko jest jasne po pierwszym przeczytaniu. Albo gorzej - zamiast cokolwiek przeczytać, wolą obejrzeć Trudne sprawy albo przeglądać kwejka. Ale to nie znaczy, że mamy im dogadzać i rezygnować z pisania wartościowej literatury. Tak więc nie rezygnuj z pisania, warto pociągnąć utwór dalej, bo raczej nie zamknęłaś wszystkich wątków, nie wyjaśniłaś wszystkiego, znaczy nie to, że wszystko musi być wyjaśnione i domknięte, ale pozostaje niedosyt, zwłaszcza że wiemy, że nie chciałaś skończyć tekstu na tym właśnie odcinku, zrobiłaś to z powodu niewielkiego zainteresowania, więc coś z pewnością musiało być (jest?) dalej.

O wadach ;) napisałam, teraz pozytywy. Utwór ma klimat, czego nie można powiedzieć o wielu utworach publikowanych tutaj czy na innych forach, czy nawet tekstach wydanych. Niezły można by nakręcić na jego podstawie film, byłoby klimatycznie, można byłoby też więcej pokazać - wiadomo, obraz często powie więcej niż słowo. Wyobraźnia wariuje przy każdej części. Bohaterowie są wyraziści, dialogi bardzo naturalnie brzmią, warsztat - pozazdrościć. Jest dużo tajemnicy. I przede wszystkim - to jest wartościowa literatura, a przynajmniej taką się stara być. Nie żadne zwykłe opowiadanko, o którym się nie będzie nic pamiętało już na drugi dzień.

Sama nie czytałam regularnie utworu z powodu nauki, nie miałam głowy po prostu, ale jak zdecydujesz się jednak kontynuować pisanie, będę czytać część po części.

Pisz, bo cię... ;)

Pozdrawiam
Patka

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Jakim/ 11.

#7 Post autor: 411 » 04 lip 2014, 16:17

Paciu droga,
i co ja mam teraz napisac? Juz pomijam, ze po Twoim komentarzu znienawidzá mnie tu wszyscy i w ogóle przestaná czytac cokolwiek mojego pióra...
Wypada mi tylko podziekowac i to najpiekniej jak umiem: DZIEKUJE. :buq:

Prawdá jest, ze tekst nie konczy sie na 11. rozdziale - mam kilka w zanadrzu i bardzo wiele w glowie, bo i plany ambitne. ;)
Wiesz, mile jest gdy nas czytajá, bardzo mile, gdy ma sie stalych/wiernych czytelników - szkoda jednak, gdy tylko trzech (przykladowo).
Pomysle jeszcze nad dalszá publikacjá, ale obiecywac nie bede. Na razie dumam nad czesciá drugá.

Bylo, co ja mówie: jest mi niezmiernie milo czytac takie slowa.
Mam nadzieje, ze zanim skoncze Jakima, Ty bedziesz Paniá Redaktor w dobrym wydawnictwie.
Najlepszym.

J.
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Jakim/ 11.

#8 Post autor: Patka » 04 lip 2014, 16:36

Proza tutaj nigdy nie miała zbyt wielu czytaczy. Inna sprawa, że okres wakacyjny się zaczął i wielu osobom po prostu nie chce się siedzieć w necie, gdy na dworze piękna pogoda.
411 pisze:Mam nadzieje, ze zanim skoncze Jakima, Ty bedziesz Paniá Redaktor w dobrym wydawnictwie.
Najlepszym.
To chyba byś musiała pisać Jakima z 50 lat. :jez:

Awatar użytkownika
411
Posty: 1778
Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
Lokalizacja: .de

Re: Jakim/ 11.

#9 Post autor: 411 » 04 lip 2014, 17:01

Patka pisze:To chyba byś musiała pisać Jakima z 50 lat.
Nie, tyle to pewnie nie pozyje. Ale Tobie daje 10-15 lat na zaistnienie. I wiem, ze tak sie stanie.
Masz wszelkie ku temu predyspozycje.
:beer:
Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Jakim/ 11.

#10 Post autor: Patka » 04 lip 2014, 17:05

411 pisze:Masz wszelkie ku temu predyspozycje.
Niestety, brakuje mi najważniejszego - znajomości.
I to jest niestety przykra prawda. Widzę to po swojej rodzinie i znajomych. :smoker:

Ale dziękuję za miłe słowa. :)

ODPOWIEDZ

Wróć do „Jakim”