Zima wasza, wiosna nasza /2/ - Świadkowie historii
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- zdzichu
- Posty: 565
- Rejestracja: 06 lip 2013, 0:06
- Lokalizacja: parking pod supermarketem
Zima wasza, wiosna nasza /2/ - Świadkowie historii
[url=http:/stare.osme-pietro.pl/viewtopic.php?f=21&t=19442&view=unread#unread]od początku[/url]
Epizod 2
Świadkowie historii
(Scenografia, jak w poprzednim epizodzie. Panowie raczą się czerwonym płynem, a do ławeczki podchodzi młoda kobieta. Ubrana skromnie, lecz czysto, włosy zaczesane do góry i spięte)
PANI JANECZKA: Dzień dobry.
LITERAT: Witamy. Może wisienki?
PANI JANECZKA: Dziękuję. Przyszłam tylko się podzielić wiadomością. Nie wiem, czy wiecie, że pani minister od edukacji zapowiedziała zniesienie egzaminów na koniec szóstej klasy.
LITERAT: To dobra wiadomość. Dzieciaki się nie będą stresowały.
BANKIER: No, zajebista. Jak ogłosi, że znoszą matury, to pisuary mają następną kadencję w kieszeni.
PANI JANECZKA: Panie Karolu! Pan to się wszędzie dopatruje...
BANKIER: Wszędzie? Tu się nie trzeba dopatrywać. Wiadomo, głupim społeczeństwem łatwiej rządzić. Nie zdziwię się, jeśli zniosą w ogóle obowiązek szkolny, a za naukę pisania i czytania zaczną palić na stosach. Inkwizytorzy z bożej łaski, kurwa ich mać!
LITERAT: Przesadzasz, Bankier. Jeden egzamin, to jeszcze nie brak edukacji.
BANKIER: Pierwszy krok do analfabetyzmu.
PANI JANECZKA: Ojej! Widzę, że narozrabiałam., a miała jeszcze powiedzieć, że mają przywrócić starą listę lektur.
(po chwili)
To może ja już lepiej wrócę do pracy...
(Odchodzi śpiesznie)
LITERAT: Co cię tak wkurwia? Wierzysz w tę swoją platformę, a przecież to przez nią dziś dziadujesz.
BANKIER: Gówno prawda. Kiedyś uwierzyłem w obietnice wyborcze i to wcale nie platformy. I skończyło się wygnaniem z raju. Do dupy z tym zasranym ustrojem.
LITERAT: Marzy ci się komuna?
KRZYWY: A czemu nie? Za komuny to było fest. Słyszeliśta wtedy o bezdomnych? Chyba w jakimś, kurwa, Nowym Jorku. A o bezrobotnych? Toć, jak żeś nie pracował, to cie milicja na Żuławy wywoziła do melioracji. Ech, to były czasy... (wzdycha ciężko)
BANKIER: Ty też pierdolisz, Krzywy. I chuj, że nie było bezrobotnych, ale nic nie było wolno. W dupie taka wolność. A teraz byle chuj naopowiada ludziom ile to im narozdaje z państwowej kasy i już go wybierają. A ten potem tylko patrzy, co i gdzie zajebać, czego się nachapać. I to szybko, bo ma tylko cztery lata. Za komuny kradli mniej, to prawda, bo taki delikwent, jak już się załapał na wyższy szczebel, to tkwił na nim dożywotnio. Miał w chuj czasu.
LITERAT: I właśnie dlatego dziś mamy wolne wybory.
BANKIER: Mamy. I wybierają takich oszołomów... A te lektury, to co im przeszkadzały?
Co, jak klechy wyklęły „Hary'ego Potera”, to trzeba go zastąpić grafomanią Wojtyły?
LITERAT: No wiesz co? Najwięksi krytycy uważają jego poezję za genialną, a Ty pieprzysz o grafomanii. To już skurwysyństwo jest. Nie będę z tobą pił.
BANKIER: Najwięksi krytycy czytali to chyba na klęczkach. Tylko czekać, jak kanonizują jakiś dramat, albo, pożal się Boże, wiersz tego gniotoroba. Pokaż mi choć jeden pozytyw w jego twórczości. I choć jednego krytyka, który by to pochwalił, a nie używał przy tym klęcznika. Lepiej się naprawdę napijmy, bo gotowiśmy się poważnie pokłócić.
LITERAT: Ale musisz odszczekać, o tej grafomanii.
BANKIER: Jasne. To ty jesteś literatem, ja się kurwa, nie znam, ale jakoś wolę czytać prawdziwą literaturę.
KRZYWY: Te, czytelniki! A kiedy wyśta coś przeczytali, a? No, może Literat to jeszcze w tym komputrze czasem co wyczyta, ale ty? Ty żeś chyba ostatnio gazete czytał, jak klient w wózku zostawił w tamtym roku. Dajta se na luz i walniem po lufie. Ostatniej, bo się nam, kurwa, paliwo kończy.
(Nalewa resztki napoju, wymownie wywracając butelkę do góry dnem)
LITERAT: (po dłuższym milczeniu) Ale z tymi lekturami to dobrze. Niech wypierdolą ten plagiat o Harym Poterze.
BANKIER: Jaki, kurwa, plagiat? Wali cię, Literat?
LITERAT: A właśnie, że plagiat. To żywcem zerżnięte z „Pana Kleksa” jet, o!
BANKIER: Z „pana Kleksa”? (chwilę się zstanawia) A wiesz, że coś w tym jest...
LITERAT: Jasne, że jest. Zajebała baba pomysł Brzechwy, przeniosła na angolski grunt i łoi bestselery jeden za drugim. I nawet się nie zająknie, komu to podpierdoliła.
KRZYWY: A ja żem zagadkę słyszał.
LITERAT: Zapodawaj!
KRZYWY: Co to jest – czarne, ma turban na głowie i łazi po ścianie?
BANKIER: Pewnie jakaś mucha. Znałem kiedyś takie zagadki o muszę ze złotym zębem, albo z nogą w gipsie.
KRZYWY: No, mucha. Ino jaka?
LITERAT: A ma kałacha, albo pas wypchany granatami?
KRZYWY: Kurwa, nie spytałem.
LITERAT: No bo, jak ma, to musi być z Afganistanu, albo innej Libii.
KRZYWY: Ta chyba nie ma, bo ona ze Syrii jest. (śmieje się głośno)
BANKIER: A jak lata w powietrzu i wrzeszczy „Allach akbar!”?
KRZYWY: Też mucha?
BANKIER: Ni chuja! To terrorysta islamski po wykonaniu zadania.
(Do ławki podchodzi pan Janek)
PAN JANEK: Słyszę, że wam humory dopisują. Mam w takim razie propozycję.
LITERAT: Dla pana wszystko, panie Janku.
PAN JANEK: Może byście trochę ogarnęli mój przybytek? Liści się tyle nasypało po ostatnich wichurach.
KRZYWY: A możem jutro z rana? Tera to my musim iść do marketa na telewizje, bo zara się zaczno wiadomości. Wie pan, bedzie o trybunale.
PAN JANEK: O konstytucyjnym?
KRZYWY: No.
PAN JANEK: To i ja muszę sobie radio włączyć. W takim razie jutro rano. Ale żebyście to ogarnęli zanim otworzę.
LITERAT: Damy radę, panie Janku. Ino, że...
PAN JANEK: Co? Zabrakło wam na dzisiaj? Macie tu dychę a konto. (wyjmuje z portfela banknot i wręcza go Literatowi)
LITERAT: (do kompanów) To co? Idziemy?
BANKIER: Ano pobawmy się w świadków historii.
KRZYWY: Ino ty najpierw zapierdalaj do sklepu, Bankier, co by nam nie zamkli. Wtenczas to bydzie historia...
cdn.
Epizod 2
Świadkowie historii
(Scenografia, jak w poprzednim epizodzie. Panowie raczą się czerwonym płynem, a do ławeczki podchodzi młoda kobieta. Ubrana skromnie, lecz czysto, włosy zaczesane do góry i spięte)
PANI JANECZKA: Dzień dobry.
LITERAT: Witamy. Może wisienki?
PANI JANECZKA: Dziękuję. Przyszłam tylko się podzielić wiadomością. Nie wiem, czy wiecie, że pani minister od edukacji zapowiedziała zniesienie egzaminów na koniec szóstej klasy.
LITERAT: To dobra wiadomość. Dzieciaki się nie będą stresowały.
BANKIER: No, zajebista. Jak ogłosi, że znoszą matury, to pisuary mają następną kadencję w kieszeni.
PANI JANECZKA: Panie Karolu! Pan to się wszędzie dopatruje...
BANKIER: Wszędzie? Tu się nie trzeba dopatrywać. Wiadomo, głupim społeczeństwem łatwiej rządzić. Nie zdziwię się, jeśli zniosą w ogóle obowiązek szkolny, a za naukę pisania i czytania zaczną palić na stosach. Inkwizytorzy z bożej łaski, kurwa ich mać!
LITERAT: Przesadzasz, Bankier. Jeden egzamin, to jeszcze nie brak edukacji.
BANKIER: Pierwszy krok do analfabetyzmu.
PANI JANECZKA: Ojej! Widzę, że narozrabiałam., a miała jeszcze powiedzieć, że mają przywrócić starą listę lektur.
(po chwili)
To może ja już lepiej wrócę do pracy...
(Odchodzi śpiesznie)
LITERAT: Co cię tak wkurwia? Wierzysz w tę swoją platformę, a przecież to przez nią dziś dziadujesz.
BANKIER: Gówno prawda. Kiedyś uwierzyłem w obietnice wyborcze i to wcale nie platformy. I skończyło się wygnaniem z raju. Do dupy z tym zasranym ustrojem.
LITERAT: Marzy ci się komuna?
KRZYWY: A czemu nie? Za komuny to było fest. Słyszeliśta wtedy o bezdomnych? Chyba w jakimś, kurwa, Nowym Jorku. A o bezrobotnych? Toć, jak żeś nie pracował, to cie milicja na Żuławy wywoziła do melioracji. Ech, to były czasy... (wzdycha ciężko)
BANKIER: Ty też pierdolisz, Krzywy. I chuj, że nie było bezrobotnych, ale nic nie było wolno. W dupie taka wolność. A teraz byle chuj naopowiada ludziom ile to im narozdaje z państwowej kasy i już go wybierają. A ten potem tylko patrzy, co i gdzie zajebać, czego się nachapać. I to szybko, bo ma tylko cztery lata. Za komuny kradli mniej, to prawda, bo taki delikwent, jak już się załapał na wyższy szczebel, to tkwił na nim dożywotnio. Miał w chuj czasu.
LITERAT: I właśnie dlatego dziś mamy wolne wybory.
BANKIER: Mamy. I wybierają takich oszołomów... A te lektury, to co im przeszkadzały?
Co, jak klechy wyklęły „Hary'ego Potera”, to trzeba go zastąpić grafomanią Wojtyły?
LITERAT: No wiesz co? Najwięksi krytycy uważają jego poezję za genialną, a Ty pieprzysz o grafomanii. To już skurwysyństwo jest. Nie będę z tobą pił.
BANKIER: Najwięksi krytycy czytali to chyba na klęczkach. Tylko czekać, jak kanonizują jakiś dramat, albo, pożal się Boże, wiersz tego gniotoroba. Pokaż mi choć jeden pozytyw w jego twórczości. I choć jednego krytyka, który by to pochwalił, a nie używał przy tym klęcznika. Lepiej się naprawdę napijmy, bo gotowiśmy się poważnie pokłócić.
LITERAT: Ale musisz odszczekać, o tej grafomanii.
BANKIER: Jasne. To ty jesteś literatem, ja się kurwa, nie znam, ale jakoś wolę czytać prawdziwą literaturę.
KRZYWY: Te, czytelniki! A kiedy wyśta coś przeczytali, a? No, może Literat to jeszcze w tym komputrze czasem co wyczyta, ale ty? Ty żeś chyba ostatnio gazete czytał, jak klient w wózku zostawił w tamtym roku. Dajta se na luz i walniem po lufie. Ostatniej, bo się nam, kurwa, paliwo kończy.
(Nalewa resztki napoju, wymownie wywracając butelkę do góry dnem)
LITERAT: (po dłuższym milczeniu) Ale z tymi lekturami to dobrze. Niech wypierdolą ten plagiat o Harym Poterze.
BANKIER: Jaki, kurwa, plagiat? Wali cię, Literat?
LITERAT: A właśnie, że plagiat. To żywcem zerżnięte z „Pana Kleksa” jet, o!
BANKIER: Z „pana Kleksa”? (chwilę się zstanawia) A wiesz, że coś w tym jest...
LITERAT: Jasne, że jest. Zajebała baba pomysł Brzechwy, przeniosła na angolski grunt i łoi bestselery jeden za drugim. I nawet się nie zająknie, komu to podpierdoliła.
KRZYWY: A ja żem zagadkę słyszał.
LITERAT: Zapodawaj!
KRZYWY: Co to jest – czarne, ma turban na głowie i łazi po ścianie?
BANKIER: Pewnie jakaś mucha. Znałem kiedyś takie zagadki o muszę ze złotym zębem, albo z nogą w gipsie.
KRZYWY: No, mucha. Ino jaka?
LITERAT: A ma kałacha, albo pas wypchany granatami?
KRZYWY: Kurwa, nie spytałem.
LITERAT: No bo, jak ma, to musi być z Afganistanu, albo innej Libii.
KRZYWY: Ta chyba nie ma, bo ona ze Syrii jest. (śmieje się głośno)
BANKIER: A jak lata w powietrzu i wrzeszczy „Allach akbar!”?
KRZYWY: Też mucha?
BANKIER: Ni chuja! To terrorysta islamski po wykonaniu zadania.
(Do ławki podchodzi pan Janek)
PAN JANEK: Słyszę, że wam humory dopisują. Mam w takim razie propozycję.
LITERAT: Dla pana wszystko, panie Janku.
PAN JANEK: Może byście trochę ogarnęli mój przybytek? Liści się tyle nasypało po ostatnich wichurach.
KRZYWY: A możem jutro z rana? Tera to my musim iść do marketa na telewizje, bo zara się zaczno wiadomości. Wie pan, bedzie o trybunale.
PAN JANEK: O konstytucyjnym?
KRZYWY: No.
PAN JANEK: To i ja muszę sobie radio włączyć. W takim razie jutro rano. Ale żebyście to ogarnęli zanim otworzę.
LITERAT: Damy radę, panie Janku. Ino, że...
PAN JANEK: Co? Zabrakło wam na dzisiaj? Macie tu dychę a konto. (wyjmuje z portfela banknot i wręcza go Literatowi)
LITERAT: (do kompanów) To co? Idziemy?
BANKIER: Ano pobawmy się w świadków historii.
KRZYWY: Ino ty najpierw zapierdalaj do sklepu, Bankier, co by nam nie zamkli. Wtenczas to bydzie historia...
cdn.
Ostatnio zmieniony 11 gru 2015, 20:47 przez zdzichu, łącznie zmieniany 1 raz.
kurna po piersze
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie
chcem pisać wiersze
po kurna drugie
zawsze mam w czubie