Ponidzie cz. I
Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz
- Elunia
- Posty: 582
- Rejestracja: 03 lis 2011, 22:28
- Lokalizacja: Poznań
Ponidzie cz. I
Autobus lekko mnie kołysał. Obrazy za oknem zmieniały się leniwie. Jechałam zastanawiając się, co będzie tam gdzie wysiądę. Z pewnością wiatr potarga mi włosy, będzie szarpał płaszczem i zaraz spadnie mi torebka z ramienia. Będzie się obijać o moje nogi. Jestem pewna, będę zła.
Myśli wybiegały do przodu. To przecież podróż w nieznane. Strach, a raczej niepewność tego, co będzie potem. Rozmyślania o tym co zastanę, gdy moja podróż dobiegnie końca, tak mnie pochłonęły, że nie zauważyłam kiedy zrobiło się ciemno. Kołysanie nie ustawało. Zaczynałam zasypiać.
- Czy mogę się dosiąść. - usłyszałam nagle wyrwana z drzemki. Otworzyłam oczy. Tuż koło mnie stała starsza pani w bardzo dziwnym kapeluszu. Poderwałam się i zabrałam torbę z siedzenia, postawiłam na podłodze. - Ależ bardzo proszę.
Starsza pani usiadła na siedzeniu obok mnie. Przez chwilę milczała, a potem zaczęła swoją opowieść.
- Jadę tam, gdzie nie byłam od 1954 roku. Był sierpień, gdy wyjechałam. Tego dnia było bardzo parno. W powietrzu wisiała ciężka zwiastunka burzy. Chmury nadciągały leniwie od strony Nidy, ale wiedziałam, że będzie burza. To było tak dawno, a jednak pamiętam dokładnie. Może dlatego, że chciałam, aby w pamięci zostało na zawsze. Mała wieś położona bardzo malowniczo wśród pól.
Kobieta opowiadała, a ja nie potrafiłam się nawet poprawić na siedzeniu z obawy, aby jej nie przerwać.
- Tam zostawiłam całe swoje dziewczęce lata. Tam zostawiłam swoją wielką miłość. Pamiętam, murowany Dwór, w którym funkcjonowała szkoła podstawowa. Murowana Kaplica pod wezwaniem Serca Jezusowego. Był też budynek złożony zaledwie z kilku izb. W elewacji od południowej strony płyta kamienna z herbem Odrowąż i napisem "Anno Domini 1559".
To dawny zbór Arian. - Przerwała i spojrzała mi w twarz, jakby chciała sprawdzić, czy słucham. - Cały teren na którym stał, poprzecinany podziemnymi lochami. A ileż to historii opowiadali starzy ludzie, o tym gdzie one prowadzą.
Pod lasem stał mały drewniany dom, z żółtymi okiennicami. Ten pamiętam szczególnie, bo to był dom, w którym spędziłam moje dziecięce lata, pełne wspomnień.
- A dlaczego pani wyjechała? - nieśmiało przerwałam opowieść starszej pani. Ona uśmiechnęła się, tak jakby do wspomnień i twarz jej rozjaśniła. Rozpromieniała, ale tylko na moment. Po chwili mówiła dawnym spokojnym tonem.
- Moja rodzina wyprowadziła się do Krakowa. Wyjechaliśmy nagle. Właściwie nigdy nie pytałam o powód wyjazdu. To była decyzja rodziców, a mnie wychowano, że nie podważa się decyzji dorosłych.
Tam zdobyłam upragniony zawód prawnika. Wyszłam za mąż. Rodzice umarli i pochowałam ich w Krakowie. Mąż umarł miesiąc temu, a ponieważ nie mieliśmy dzieci, zostałam teraz sama.
Nie wiem, czy ta wieś jeszcze istnieje w takim obrazie, jaki został w mojej pamięci. Muszę to jeszcze raz zobaczyć, bo moje bycie w mieście wypaliło się.
Może kupię jakiś dom, bo trochę majątku udało mi się przez te lata uzbierać. Może zostanę tam, gdzie moje życie się zaczęło, wśród pól i łąk. Może znajdę domek z ogrodem pełnych jabłoni i gruszy. Może. ... Jednego jestem pewna, bardzo bym chciała i dlatego właśnie wybrałam się w tę podróż.
Siedziałam zasłuchana w opowieść. Autobus lekko kołysał, a za oknem pomału wstawał świt. Widziałam małe domy posadzone w ogrodach i ciągnące się aż po horyzont pola, zaśnieżone o tej porze roku.
Nagle kołysanie ustało, ucichł również warkot silnika, a kierowca zapowiedział 20 minut postoju. Siedzenie kilka godzin w jednej pozycji, trochę mnie zmęczyło, więc ucieszyłam się na przerwę. Odwróciłam głowę, a mojej towarzyszki podróży już nie było. Pomyślałam sobie, że pewnie poszła po płaszcz, bo przecież zimno i strasznie wieje. Obejrzałam się do tyłu i stwierdziłam, że już wszyscy wysiedli. Wzięłam płaszcz, torebkę i poszłam do toalety. Wzrokiem szukałam starszej pani w śmiesznym czarnym kapeluszu, lecz nigdzie jej nie było. Po powrocie do autobusu, usiadłam na swoim miejscu, licząc, że moja towarzyszka podróży powróci i dokończy mi swoją opowieść. Tak jednak się nie stało. A może nigdy jej nie było? Dalszą część podróży odbyłam samotnie, podziwiając malowniczo osadzone wioski.
Po powrocie do domu, sprawdziłam w internecie. Ta wioska naprawdę istnieje i jest tam tak, jak opowiedziała mi starsza pani.
Teraz zastanawiam się, czy moja podróż, była po to, abym poznała historię pięknego Ponidzia i ludzi tam zamieszkujących.
cdn.
Myśli wybiegały do przodu. To przecież podróż w nieznane. Strach, a raczej niepewność tego, co będzie potem. Rozmyślania o tym co zastanę, gdy moja podróż dobiegnie końca, tak mnie pochłonęły, że nie zauważyłam kiedy zrobiło się ciemno. Kołysanie nie ustawało. Zaczynałam zasypiać.
- Czy mogę się dosiąść. - usłyszałam nagle wyrwana z drzemki. Otworzyłam oczy. Tuż koło mnie stała starsza pani w bardzo dziwnym kapeluszu. Poderwałam się i zabrałam torbę z siedzenia, postawiłam na podłodze. - Ależ bardzo proszę.
Starsza pani usiadła na siedzeniu obok mnie. Przez chwilę milczała, a potem zaczęła swoją opowieść.
- Jadę tam, gdzie nie byłam od 1954 roku. Był sierpień, gdy wyjechałam. Tego dnia było bardzo parno. W powietrzu wisiała ciężka zwiastunka burzy. Chmury nadciągały leniwie od strony Nidy, ale wiedziałam, że będzie burza. To było tak dawno, a jednak pamiętam dokładnie. Może dlatego, że chciałam, aby w pamięci zostało na zawsze. Mała wieś położona bardzo malowniczo wśród pól.
Kobieta opowiadała, a ja nie potrafiłam się nawet poprawić na siedzeniu z obawy, aby jej nie przerwać.
- Tam zostawiłam całe swoje dziewczęce lata. Tam zostawiłam swoją wielką miłość. Pamiętam, murowany Dwór, w którym funkcjonowała szkoła podstawowa. Murowana Kaplica pod wezwaniem Serca Jezusowego. Był też budynek złożony zaledwie z kilku izb. W elewacji od południowej strony płyta kamienna z herbem Odrowąż i napisem "Anno Domini 1559".
To dawny zbór Arian. - Przerwała i spojrzała mi w twarz, jakby chciała sprawdzić, czy słucham. - Cały teren na którym stał, poprzecinany podziemnymi lochami. A ileż to historii opowiadali starzy ludzie, o tym gdzie one prowadzą.
Pod lasem stał mały drewniany dom, z żółtymi okiennicami. Ten pamiętam szczególnie, bo to był dom, w którym spędziłam moje dziecięce lata, pełne wspomnień.
- A dlaczego pani wyjechała? - nieśmiało przerwałam opowieść starszej pani. Ona uśmiechnęła się, tak jakby do wspomnień i twarz jej rozjaśniła. Rozpromieniała, ale tylko na moment. Po chwili mówiła dawnym spokojnym tonem.
- Moja rodzina wyprowadziła się do Krakowa. Wyjechaliśmy nagle. Właściwie nigdy nie pytałam o powód wyjazdu. To była decyzja rodziców, a mnie wychowano, że nie podważa się decyzji dorosłych.
Tam zdobyłam upragniony zawód prawnika. Wyszłam za mąż. Rodzice umarli i pochowałam ich w Krakowie. Mąż umarł miesiąc temu, a ponieważ nie mieliśmy dzieci, zostałam teraz sama.
Nie wiem, czy ta wieś jeszcze istnieje w takim obrazie, jaki został w mojej pamięci. Muszę to jeszcze raz zobaczyć, bo moje bycie w mieście wypaliło się.
Może kupię jakiś dom, bo trochę majątku udało mi się przez te lata uzbierać. Może zostanę tam, gdzie moje życie się zaczęło, wśród pól i łąk. Może znajdę domek z ogrodem pełnych jabłoni i gruszy. Może. ... Jednego jestem pewna, bardzo bym chciała i dlatego właśnie wybrałam się w tę podróż.
Siedziałam zasłuchana w opowieść. Autobus lekko kołysał, a za oknem pomału wstawał świt. Widziałam małe domy posadzone w ogrodach i ciągnące się aż po horyzont pola, zaśnieżone o tej porze roku.
Nagle kołysanie ustało, ucichł również warkot silnika, a kierowca zapowiedział 20 minut postoju. Siedzenie kilka godzin w jednej pozycji, trochę mnie zmęczyło, więc ucieszyłam się na przerwę. Odwróciłam głowę, a mojej towarzyszki podróży już nie było. Pomyślałam sobie, że pewnie poszła po płaszcz, bo przecież zimno i strasznie wieje. Obejrzałam się do tyłu i stwierdziłam, że już wszyscy wysiedli. Wzięłam płaszcz, torebkę i poszłam do toalety. Wzrokiem szukałam starszej pani w śmiesznym czarnym kapeluszu, lecz nigdzie jej nie było. Po powrocie do autobusu, usiadłam na swoim miejscu, licząc, że moja towarzyszka podróży powróci i dokończy mi swoją opowieść. Tak jednak się nie stało. A może nigdy jej nie było? Dalszą część podróży odbyłam samotnie, podziwiając malowniczo osadzone wioski.
Po powrocie do domu, sprawdziłam w internecie. Ta wioska naprawdę istnieje i jest tam tak, jak opowiedziała mi starsza pani.
Teraz zastanawiam się, czy moja podróż, była po to, abym poznała historię pięknego Ponidzia i ludzi tam zamieszkujących.
cdn.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Ponidzie cz. I
Zapowiada się interesująco.
Sam niedawno odbyłem taką romantyczną nieco podróż do źródeł, tym bardziej więc będę kibicował bohaterce utworu.
Sam niedawno odbyłem taką romantyczną nieco podróż do źródeł, tym bardziej więc będę kibicował bohaterce utworu.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- Elunia
- Posty: 582
- Rejestracja: 03 lis 2011, 22:28
- Lokalizacja: Poznań
Re: Ponidzie cz. I
Miło mi
- anastazja
- Posty: 6176
- Rejestracja: 02 lis 2011, 16:37
- Lokalizacja: Bieszczady
- Płeć:
Re: Ponidzie cz. I
Zainteresowałaś tą panią, w śmiesznym kapelusiku. Ciekawa jestem, gdzie się podziała owa...Czekam na dalsze. Pozdrawiam Eluniu.
A ludzie tłoczą się wokół poety i mówią mu: zaśpiewaj znowu, a to znaczy: niech nowe cierpienia umęczą twą duszę."
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"
(S. Kierkegaard, "Albo,albo"
-
- Posty: 335
- Rejestracja: 30 paź 2011, 21:14
- Lokalizacja: Katowice/Jędrzejów/Kraków
Re: Ponidzie cz. I
Jak chcesz poznać krótką historię młodego człowieka z Ponidzia, to zapraszam na priv
Swoją drogą, ciekawe, czy to nie jest moja historia (nieco zdmowyfikowana) pisana kilkadziesiąt lat za wcześnie. Bo też wyjechałem do Krakowa, gdzie skończyłem studia. Tyle że wywiało mnie na Śląsk i nie wiem, gdzie dalej los mnie rzuci.
Może na stare lata faktycznie wrócę na stare świętokszyskie śmieci.
Swoją drogą, ciekawe, czy to nie jest moja historia (nieco zdmowyfikowana) pisana kilkadziesiąt lat za wcześnie. Bo też wyjechałem do Krakowa, gdzie skończyłem studia. Tyle że wywiało mnie na Śląsk i nie wiem, gdzie dalej los mnie rzuci.
Może na stare lata faktycznie wrócę na stare świętokszyskie śmieci.
- Elunia
- Posty: 582
- Rejestracja: 03 lis 2011, 22:28
- Lokalizacja: Poznań
Re: Ponidzie cz. I
Wszystkim dziękuję pięknie za zainteresowanie
- Alicja Jonasz
- Posty: 1044
- Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
- Płeć:
Re: Ponidzie cz. I
A może ta starsza pani to sama bohaterka - narratorka? Eluniu, czytam Twoje "pisanie" Podoba mi się
Alicja Jonasz
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak
- Elunia
- Posty: 582
- Rejestracja: 03 lis 2011, 22:28
- Lokalizacja: Poznań
Re: Ponidzie cz. I
Alicjo - Poznają się dwie kobiety. Wpierw opowiada jedna, a potem druga.
Nie wiem, czy to dobry pomysł, czy zły, ale taki powstał w mojej dziwacznej wyobraźni.
Bardzo dziękuję za czytanie
Nie wiem, czy to dobry pomysł, czy zły, ale taki powstał w mojej dziwacznej wyobraźni.
Bardzo dziękuję za czytanie
- pallas
- Posty: 1554
- Rejestracja: 22 lip 2015, 19:33
Re: Ponidzie cz. I
Nie mogę się powstrzymać, żeby nie dorzucić trzech groszy. Ja mam taką wyobraźnie urojoną, Alicja potwierdzi , że ja potrafię wymyślić takich bohaterów, że albo się śmiać z "autora" lub mu "współczuć". Twoja historia płynie, a bohaterki są bardzo prawdziwe. Staszek mi się z Dziadkiem Zosi jako bohaterowie podobają, pewnie dlatego, że mają specyficzną mowę.Elunia pisze:Nie wiem, czy to dobry pomysł, czy zły, ale taki powstał w mojej dziwacznej wyobraźni.
Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie.
/Dante Alighieri - Boska Komedia/
/Dante Alighieri - Boska Komedia/
- Elunia
- Posty: 582
- Rejestracja: 03 lis 2011, 22:28
- Lokalizacja: Poznań
Re: Ponidzie cz. I
pallas,
Bardzo bym chciała, żeby opowiadanie płynęło. Dziękuję, to miłe co piszesz.
Bardzo bym chciała, żeby opowiadanie płynęło. Dziękuję, to miłe co piszesz.