Ponidzie cz.VII

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Elunia
Posty: 582
Rejestracja: 03 lis 2011, 22:28
Lokalizacja: Poznań

Ponidzie cz.VII

#1 Post autor: Elunia » 19 lut 2017, 20:04

od początku
w poprzednim odcinku

Powroty do szkoły po każdej dłuższej przerwie wytrącały mnie z codziennego rytmu nauki. Przez pierwsze kilka dni, myślami byłam więcej w domu niż na wykładach. Dobrze, że choć w niedziele mogłam udawać wolną.
Po porannej mszy i śniadaniu, postanowiłam pójść na spacer. Pińczów to miasto, a mnie ciągnęło na łąki oddalone od jego zgiełku. Od południa dolinę pokrywały błonie, oczka wodne z szuwarami i Nida; piękna, wijąca się jak wstążka, pomiędzy polami. Majestatyczna rzeka, która choć zarośnięta z obu stron wysokimi trawami. Zauroczyła mnie swoją tajemniczością. Granica między rzeką, a oparami mgielnymi unoszącymi się wszędzie - znikła. Poszłam na północ, bo tam na wzgórzu, pośród drzew stała kaplica, górująca nad Pińczowem. W tym miejscu trwała majestatyczna cisza, potęgująca tajemnice, które ukrywały marmurowe bloki. Usiadłam na kamieniu, patrząc na panoramę miejscowości, malowniczo posadzonej w dolince i co to za miasto, które przypomina bardziej ruiny?
Dobrze wiedziałam dlaczego tak wygląda. Wszak w odwecie za śmierć jednego z oficerów, niemieckie wojska spaliły miasto w osiemdziesięciu procentach. Ocalały kościoły i peryferyjne dzielnice. Tam właśnie mieszkałam u stryjenki.
Po powrocie do domu, stryjek opowiedział mi o tych miejscach, które widziałam.
Dowiedziałam się, że od północy otaczają miasto niewysokie wzgórza Garbu Pińczowskiego, z wyraźnie zaznaczoną górą św. Anny, którą nazywają Klasztorną. Dalej góra Zamkowa, nazywaną przez starych Winnicą. Wszystko mnie fascynowało. Było takie inne od naszych pól i łąk.
Zachęcałam stryjka, aby poruszył opowieść o budynkach na rynku. Obiecał, że zrobi to, jak znajdzie czas, być może następnej niedzieli.
- W mieście można zobaczyć wiele zabytkowych budowli, które ocalały z pożogi wojennej. Klasztor franciszkański, który był dawnym opactwem paulinów wśród okazałego starodrzewia oraz kamienica zwana drukarnią Ariańską. Piękny też jest rynek Mirowski. Wszędzie małe domki zbudowane z kamienia pińczowskiego. Zwiedzaj dziecko, zwiedzaj, bo to nasze dziedzictwo, którego Niemcy nam nie zabrali, ale zabierze czas.
Za radą stryja poszłam zobaczyć to wszystko z bliska, by poczuć klimat tego miejsca, które skłania do refleksji.
Postanowiłam poznać bliżej historię tych miejsc, które mnie tak urzekły. Nie wiedziałam, że zafascynują mnie budynki. Do tej pory podziwiałam piękno miejsc, magicznie położonych wśród łąk, stepów i lasów bukowych.
Najbardziej ciekawiła mnie kamienica zwana drukarnią Ariańską. Pomyślałam o naszych spotkaniach ze Staszkiem, przy Zborze Arian w Węchadłowie. Tam zaczęła się nasza znajomość i miłość. Pomyślałam, że uda mi się odciągnąć choć na jeden dzień Staszka od jego uwielbianych kolegów i zabrać na wspólną wycieczkę pod drukarnię Ariańską.

Jednak Staszek nie miał ochoty na spacer po mieście.
- Pójdziemy drogą w stronę pól i łąk. Daleko, jak najdalej od ludzi. Muszę wyrwać się od murów. Potrzebuję bliskości natury.
- Zgoda Staszku. Pójdziemy. Bardzo chętnie i ja wyrwę się od rzeczywistości. Pójdę z Tobą, gdzie tylko będziesz chciał.

Szliśmy bardzo długo aż droga doprowadziła nas do wsi Grodziska. Na skraju zobaczyłam dwie piękne, choć skarłowaciałe wierzby i pokrzywione przez wiatr sosny. Szliśmy dalej w milczeniu. Napawaliśmy się urokiem przyrody. Doszliśmy do strumyka. Tu usiedliśmy, aby odpocząć. Siedzieliśmy na trawie oparci plecami, każde patrzyło w inną stronę. Sama nie wiem dlaczego właśnie tak usiedliśmy, może baliśmy się tego, co rodziło się w naszych głowach. Chwilowo najważniejsze było, aby skończyć szkołę. Lepiej nie kusić losu. Jeszcze nie czas.
- Staszku, dobrze mi tu z Tobą, ale chyba trzeba wracać.
- No, to wracamy.
Wstał i podał mi rękę. Również wstałam i wtedy przyciągnął mnie do siebie. Przytulił i powiedział bardzo czule
- Zawsze będziemy razem. Nie oddam cię nikomu. Przyrzekam, że skończę szkołę i zrobię wszystko, abyśmy mogli być już zawsze razem.

To była piękna niedziela, jednak słowa Staszka, stały się tylko słowami bez pokrycia. Uświadomiłam sobie, że bardzo przypomina mi postać Pinokia. Staszek miał coraz mniej czasu dla mnie. Spotykał się z kolegami i pod pretekstem rozmów o poezji, pili alkohol. Najgorsze było to, że coraz częściej zaglądał do kieliszka. Zaniedbywał szkołę. Już i tak okres wojny, odebrał nam możliwość nauki.

Poszłam na spacer sama. Przysiadłam na wysokim wzgórzu Garbu Pińczowskiego. Pomyślałam, że trawy tu takie same jak u nas za wsią pod lasem. Nagle, ktoś się rzucił na mnie, przygniótł swoim ciężarem i zaczął rozdzierać moją bluzkę. Strasznie sapał i śmierdział alkoholem. Odruchowo szukałam ręką po ziemi czegoś, czym mogłabym się obronić. Moja ręka znalazła kamień. Bez zastanowienia, ścisnęłam dłonią i całą siłą uderzyłam napastnika w głowę. Poczułam, że jego ręka puściła moją bluzkę. Usiadł obok mnie na trawie. Chwycił się za głowę, a z pomiędzy jego palców leciała krew. Spojrzał na mnie tak bardzo dziwnie. Wybełkotał:
- Dziewczyna Staszka. Nie zauważyłem. Panienka się nie gniewa. Zaraz sobie pójdę. Swoich nie ruszam.

Natychmiast wstałam i biegłam jak najdalej od tego miejsca. Byłam roztrzęsiona, a zarazem zła na siebie, no i na Staszka. To przecież jego wina. Nigdy nie ma dla mnie czasu. No, a towarzystwo! Strach pomyśleć z kim on przebywa.
Następnego dnia, spotkałam Staszka w szkole i od razu opowiedziałam, co mnie spotkało, i oczywiście wygarnęłam mu, co o tym sądzę.
- Bardzo ci dziękuję, że moją cześć zawdzięczam osobom, z którymi się zadajesz. Bardzo ci dziękuję. Jakie to szczęście, że on mnie z tobą skojarzył. Tylko nie licz, że na mnie to zrobiło pozytywne wrażenie. To straszne, co mnie spotkało, a straszniejsze jest to, że to twój kompan od kieliszka. Do czego to doszło, że w takim towarzystwie się obracasz, a ja z tego powodu mam przywileje. Z nami to chyba koniec.
- Ależ Zosiu!
- Nie ma Zosiu. Zejdź mi z oczu. Idź do swoich koleżków, z nimi ci lepiej.
- Ależ Zosiu! Co ty mówisz! Ja się wszystko dowiedziałem. Ja Leona to zabiję. Kości mu policzę.
- Idź lepiej do domu i przemyśl to, co do tej pory osiągnąłeś. Ile zrobiłeś dobrego, a ile złego. Wtedy możesz do mnie przyjść. Do widzenia.

Odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę Rynku. Duży kościół farny pod wezwaniem św. Jana Ewangelisty, pomyślałam, że tam znajdę wyciszenie.

cdn.
Ostatnio zmieniony 25 lut 2017, 22:31 przez Elunia, łącznie zmieniany 3 razy.

Awatar użytkownika
pallas
Posty: 1554
Rejestracja: 22 lip 2015, 19:33

Re: Ponidzie cz.VII

#2 Post autor: pallas » 24 lut 2017, 16:20

Cześć Eluniu,
Elunia pisze:Zawsze po przerwie, powroty do szkoły wytrącały mnie z codziennego rytmu nauki.
To zdanie jest trochę nieskładne, ja akurat wiem o co ci chodzi, ale po prostu to zdanie trzeba przeredagować. Nie chcę cię wprowadzać w błąd, może lepiej to w takiej formie brzmi: Powroty do szkoły po każdej dłuższej przerwie wytrącały mnie z codziennego rytmu nauki.
Elunia pisze:Dobrze, że były niedziele, wtedy mogłam udawać, że jestem wolna.
Tu masz było, nie jest to złe słowa, ale powtarzanie jego cały czas, może zepsuć cały klimat. I masz tu wymieszanie czasu: były, mogłam i jestem- mi się to też zdarza.
Masz tu mają propozycję, ale to tylko sugestia:
Dobrze, że choć w niedziele mogłam udawać wolną.
Elunia pisze:Pińczów to miasto, a mnie ciągnęło na łąki i ciszę, którą dają tereny oddalone od zgiełku miasta. Od południa dolina pokryta łąkami, błoniami, oczkami wodnymi z szuwarami i rzeka Nida. Piękna, wijąca się jak wstążka, pomiędzy polami. Rzeka jest piękna, majestatyczna, choć zarośnięta z obu stron wysokimi trawami. Zauroczyła mnie swoją tajemniczością. Nie było wiadomo gdzie rzeka, a gdzie opary mgielne unoszące się wszędzie. Udałam się na północ, bo tam najpiękniej. Dotarłam na wzgórze, tam pośród drzew Kaplica. Piękna, dumnie góruje nad Pińczowem.
Było tu majestatycznie, cicho, a jednocześnie tajemniczo. Usiadłam na kamieniu i patrzyłam na miasto, malowniczo posadzone w dolince. Jakie to miasto, które przypomina bardziej ruiny?
Dużo rzeczy tu powtórzyłaś np. łąki, rzeka, była, było i cały czas końcówka -łam, pokombinowałbym. Podam ci swoją propozycję, ale wyrocznią nie jestem:
Pińczów to miasto, a mnie ciągnęło na łąki oddalone od jego zgiełku. Od południa dolinę pokrywały błonie, oczka wodne z szuwarami i Nida; piękna, wijąca się jak wstążka, pomiędzy polami. Majestatyczna rzeka, która choć zarośnięta z obu stron wysokimi trawami. Zauroczyła mnie swoją tajemniczością. Granica między rzeką, a oparami mgielnymi unoszącymi się wszędzie - znikła. Poszłam na północ, bo tam na wzgórzu, pośród drzew stała kaplica, górująca nad Pińczowem. W tym miejscu trwała majestatyczna cisza, potęgująca tajemnice, które ukrywały marmurowe bloki. Usiadłam na kamieniu i patrząc na panoramę miejscowości, malowniczo posadzonej w dolince. Jakie to miasto, które przypomina bardziej ruiny?
Elunia pisze:Dobrze wiedziałam dlaczego tak wygląda. Wszak w odwecie za śmierć jednego z oficerów, niemieckie wojska spaliły miasto w osiemdziesięciu procentach. Ocalały kościoły i peryferyjne dzielnice. Tam właśnie mieszkałam u stryjenki.
Po powrocie do domu, stryjek opowiedział mi o tych miejscach, które widziałam.
Ja bym zrezygnował z osiemdziesięciu procentach, bo to brzmi naukowo, dokładnie. Proponuję to zmienić na np. w większej części
Elunia pisze:
1Poprosiłam stryjka, aby mi opowiedział o budowli w Rynku. Obiecał, że zrobi to, jak znajdzie czas, być może następnej niedzieli.
2- W mieście jest wiele zabytkowych budowli, które ocalały z pożogi wojennej. Klasztor franciszkański, dawny klasztor paulinów, wśród okazałego starodrzewia, oraz kamienica zwana drukarnią Ariańską. Piękny też jest rynek Mirowski. Tu wiele ciekawych miejsc jest do zobaczenia i poznania ich tajemnic. Wszędzie małe domki zbudowane z kamienia pińczowskiego. Zwiedzaj dziecko, zwiedzaj, bo to nasze dziedzictwo, którego Niemcy nam nie zabrali, ale zabierze czas.
Za radą stryja poszłam zobaczyć to wszystko z bliska, by poczuć klimat tego miejsca, które skłania do refleksji.
Postanowiłam poznać bliżej historię tych miejsc, które mnie tak urzekły. Nie wiedziałam, że zafascynują mnie budynki. Do tej pory podziwiałam piękno miejsc, magicznie położonych wśród łąk, stepów i lasów bukowych.
3Najbardziej ciekawa byłam kamienicy zwanej drukarnią Ariańską. Pomyślałam o naszych spotkaniach ze Staszkiem, przy Zborze Arian w Węchadłowie. Tam zaczęła się nasza znajomość i miłość. Pomyślałam, że uda mi się odciągnąć choć na jeden dzień Staszka od jego uwielbianych kolegów i zabrać na wspólną wycieczkę pod drukarnię Ariańską.
Dziwne to podkreślone zdanie: może tak: Zachęcałam stryjka, aby poruszył opowieść o budynkach na rynku.
W następnym podkreśleniu trochę za dużo - jest. Pamiętaj, że czytelnik wielu rzeczy się domyśli. Za dużo przecinków, ale czasem lepiej przedobrzyć niż jakiegoś nie postawić. ;) Może coś takiego: - W mieście można zobaczyć wiele zabytkowych budowli, które ocalały z pożogi wojennej. Klasztor franciszkański, który był dawnym opactwem paulinów wśród okazałego starodrzewia oraz kamienica zwana drukarnią Ariańską. Piękny też jest rynek Mirowski. Wszędzie małe domki zbudowane z kamienia pińczowskiego. Zwiedzaj dziecko, zwiedzaj, bo to nasze dziedzictwo, którego Niemcy nam nie zabrali, ale zabierze czas.
W trzecim podkreśleniu masz - byłam - i opisujesz, to dobrze, ale lepiej pokazywać.
Można to napisać tak, ale to tylko sugestia:
Najbardziej ciekawiła mnie kamienica zwana drukarnią Ariańską. Mam nadzieje, że ją pokarzesz, opisując pięknym językiem, którego używasz, zdania są dłuższe, ale mam wrażenie, że pogubiła się w nich. Nie dziwie się, ja też pisząc, gubię się w zbyt długim zdaniu, ale czytam kilka razy, aby miało sens, nie raz się zdarza, że dopiero mnie inni uświadomią. W tym, że trzeba jeszcze popracować.
Elunia pisze:ednak Staszek nie miał ochoty na spacer po mieście.
- Pójdziemy drogą w stronę pól i łąk. Daleko, jak najdalej od ludzi. Muszę wyrwać się od murów. Potrzebuję bliskości natury.
- Zgoda Staszku. Pójdziemy. Bardzo chętnie i ja wyrwę się od rzeczywistości. Pójdę z Tobą gdzie tylko będziesz chciał.
Przecinek przed "gdzie"
Elunia pisze:Przyrzekam, że skończę szkołę i zrobię wszystko abyśmy mogli być już zawsze razem.
Przecinek przed "abyśmy"
Elunia pisze: Chwycił się za głowę, a pomiędzy jego palcami, leciała krew. Spojrzał na mnie tak bardzo dziwnie. Wybełkotał
- Dziewczyna Staszka. Nie zauważyłem. Panienka się nie gniewa. Zaraz sobie pójdę. Swoich nie ruszam.
Tu czegoś brakuje i wydaje mi się zbędny przecinek przed "leciała". Tak chyba lepiej brzmi:
Chwycił się za głowę, a z pomiędzy jego palców leciała krew.
Po "wybełkotał" - dwukropek lub po całej wypowiedzi bohatera, wtedy bez kropki i z pauzą.

Tyle wyłapałem błędów. Przez nie trochę się źle czyta. Pomysł masz. Popraw to "być", bo pojawia się jak plaga, staraj się też nie używać jednej formy czasu przeszłego -łam, -łem itd.
Unikaj powtórzeń tego samego zdarzenia, używaj synonimów, ale to wiesz. Staraj się pokazywać uczucia, miejsca, ale to zależy od narracji, a tu mamy staruszkę, która opowiada.

A teraz plusy. Podoba mi się jak przedstawiasz historię, tak nienachalnie. Podobają mi się opisy miejsc, nad którymi trzeba popracować, ale nie są złe. To, że bohaterowie się zmieniają np. Staszek i Zosia, która opowiada i przedstawia nam swój świat, jak go widzi. Opis walki z gwałcicielem, bardzo dobrze oddaje emocje bohaterki. Chętnie bym tekst nominowała, i pewnie to zrobię. Popraw błędy i pamiętaj, że to co napisałem, to tylko sugestia.

Piotr :) :rosa:
Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie.
/Dante Alighieri - Boska Komedia/

Awatar użytkownika
Elunia
Posty: 582
Rejestracja: 03 lis 2011, 22:28
Lokalizacja: Poznań

Re: Ponidzie cz.VII

#3 Post autor: Elunia » 25 lut 2017, 2:02

Twoje sugestie wzięłam do serca. Są dobre.
Błędy poprawione, a uwagi cenne.
Bardzo dziękuję za uważne czytanie. Miło mi :)
Pozdrawiam. :)

Awatar użytkownika
pallas
Posty: 1554
Rejestracja: 22 lip 2015, 19:33

Re: Ponidzie cz.VII

#4 Post autor: pallas » 25 lut 2017, 14:04

Nie ma za co, ja po przez to też się uczę i coś dla siebie wyciągam z tych tekstów.
Miło mi, że mogłem pomóc.

:rosa:
Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie.
/Dante Alighieri - Boska Komedia/

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Ponidzie cz.VII

#5 Post autor: skaranie boskie » 25 lut 2017, 15:06

Elunia pisze:Przez pierwsze kilka dni myślami bardziej w domu niż na wykładach
Chyba czegoś brakuje w tym zdaniu.
Elunia pisze:Usiadłam na kamieniu i patrząc na panoramę miejscowości, malowniczo posadzonej w dolince.
Zamiast "i" przecinek.
Elunia pisze:Jakie to miasto, które przypomina bardziej ruiny?
Chyba "co to za miasto..." A w ogóle to lepiej połączyć te zdanie z poprzednim, zostawiając wspomniane "i".
Tyle w sprawie korekty. Dalej czytam i już nie bedę poprawiał. To zadanie Autora.

Opowieść się dzieje, rzeczby można, życie się toczy, niezależnie od nas, wraz z nami i obok nas. Poznaliśmy trochę bliżej zosiną prywaność. Pójdźmy więc o krok dalej, czyli do następnego odcinka.
:rosa: :rosa: :rosa:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Elunia
Posty: 582
Rejestracja: 03 lis 2011, 22:28
Lokalizacja: Poznań

Re: Ponidzie cz.VII

#6 Post autor: Elunia » 25 lut 2017, 20:08

Naprawione :wstyd:
Dziękuję za wskazówki :rosa:

ODPOWIEDZ

Wróć do „Ponidzie”