Ponidzie cz. X

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Elunia
Posty: 582
Rejestracja: 03 lis 2011, 22:28
Lokalizacja: Poznań

Ponidzie cz. X

#1 Post autor: Elunia » 04 mar 2017, 23:30

od początku
w poprzednim odcinku




Dni mijały szybko, a do tego były bardzo podobne do siebie. Szkoła, wizyta w bibliotece, odrabianie lekcji. Czasem ciocia prosiła o pomoc w pracach domowych. Wieczorami czytałam książki, lecz bywały i takie, które spędzałam na przemyśleniach. Zastanawiałam się co robi Staszek. Czy poszedł na spotkanie z kolegami, a może zmądrzał i uczy się, bo koniec semestru bliski. Nie dziwiłam się, że chodzi na te spotkania, bo i mnie coś tam ciągnęło.
Pewnego dnia zaraz po lekcjach przybiegł Staszek. Krzyczał już z daleka – Zosiu, będziemy mogli sami odgruzować i wyremontować dwie sale w tym dużym domu, zaraz przy naszej szkole. To cudownie. Będzie miejsce na normalne spotkania. Pójdziesz pomóc?

Okazało się, że Paweł jakimś sposobem załatwił pozwolenie w ramach organizowanych przez władze „szarwarków”, do odgruzowywania i odbudowy. Każdą wolną chwilę przeznaczaliśmy na roboty. Trwało to chyba ze dwa miesiące. Poszło raz, raz, bo chętnych było wielu. Każdy przyniósł co mógł. Jeden krzesło, drugi jakiś stół i takim sposobem powstał nasz klub. Najwięcej krzeseł przyniósł Paweł. Nie wiem skąd je zdobył, ale zdobył. Zaradny z niego chłopak.
Zaprzyjaźniłam się z nimi wszystkimi, bo wspólna praca zbliża.


Minęła jesień, nadchodziła zima, więc musiałam pojechać do domu po cieplejsze ubrania. Trafiłam na coroczne darcie pierza. Bardzo lubiłam to. Przychodziły do naszego domu gospodynie z całej wsi i darły pierze. Opowiadały różne historyjki, których uwielbiałam słuchać.
Mama miała mniej czasu, więc ja zajęłam się gotowaniem. Dobrze, że babcia mnie nauczyła, mogłam teraz się wykazać. Piekłam kotlety z fasoli, podpłomyki i gotowałam prażuchę ziemniaczaną. Kobiety darły pierze, podjadały moje specjały, a ja słuchałam ich bajania. Siadałam na skrzyni pod piecem, brałam Antosia na kolana i wieczory mijały bardzo ciekawie.
- A ty Zosiu, to prowda co godajo, ze mosz chłopaka? – zagadnęła stara Weronka.
- A no mam. Pięknie gra na trawie. Wiersze pisze - odpowiedziałam z dumą.
- To ja ci opowiem historię Jadwisi, córki bogatego sukiennika Błażeja - odezwała się stryjenka. - Jadwisia zakochała się wbrew woli ojca w modrookim Miłce. Chłopiec, pasąc samotnie swe owce, wygrywał piękne, rzewne melodie na fujarce, tęskniąc za swą ukochaną, którą nazywał Sasanką, bo miała takie fiołkowe oczy. Dźwięki te zachwyciły także czarownicę Mścigniewę, która pod postacią pięknej kobiety próbowała uwieść Miłka. Gdy jej się to nie udało, zemściła się na kochankach podczas ich potajemnego spotkania na pastwisku.
- A co zrobiła?– spytałam bardzo zaciekawiona.
- Jak to nie wis? To prowda co godajom – śmiały się inne kobiety.
- Chłopca zamieniła w żółto kwitnącego, wiosennego miłka, dziewczynę w fioletową sasankę, a owce w osty. Czarownica ze złości, że nie udało jej się zdobyć serca pięknego chłopca, tak bardzo skakała, aż ziemia pękła i pochłonęła ją i jej dom.
- To dlatego na wiosnę na Zimnych Wodach zakwitają piękne miłki i sasanki, a przez całe lato na stokach rosną kolczaste dziewięćsiły – odpowiedziałam z dumą, że coś wiem. - A skąd się biorą te czarownice hihi. Każdy tylko tak gada, a prawdy nie ma.
- Jest dziecino. I to jako! – Tym razem odezwała się pani Tomaszkowa.
- Czarownicę poznawano po tym, że nie patrzyła nikomu prosto w oczy. Można było w nich dostrzec dwa koziołki, zamiast własnego odbicia.
Unosiły się na miotłach dzięki specjalnemu zaklęciu. Jeśli zaczynały się silne wichury, znaczyło to, że czarownice wyprawiają weselisko - dokończyła opowieść stryjenka,
- Tak, tak. Wiem, latają na miotle na Łysą Górę. Jakoś nikt ich nie widział. Mówią na babkę Marysi, że to czarownica, a to bzdury. Ona zna czarodziejską moc ziół. Dziewięćsił służy do odczyniania uroków złych ludzi. Dym z dębowych liści przegania diabły, a dziewanna i dzięgiel przeciwdziała wszelkim czarom. Pamiętam, że tak mi mówiła moja babcia, a ja w to wierzę.
- Oj dziecino! – ciągnęła swoją opowieść Pani Tomaszkowa - Łone to używajom „czarowidełek”. Takich skrzydełek nietopyrza. Mogom zamieniać psy w myszy.
- Nam to nie grozi. Nasz kocur wszystkie myszy wyłapie hihi. Prawda Antoś. – Ucałowałam małego w czółko i pogłaskałam po główce, bo miał przestraszoną minkę.
Mama kazała mi położyć Antosia spać i tak skończyły się opowieści o czarownicach. Usypiałam Antosia, a z kuchni dochodziły przyśpiewki:

Poszły dziełchy na łorzechy
Wzieny Antka do pociechy.
Ale Antek ni mioł siły
Dziewuchy go udusiły.
Co jo pocznę z tą ciamajdą
Gdzie go schowam, tam go znajdo.
Jak go schowom pod gałęzie
Udusi się i nie będzie.
Jak go schowom pod gałęzie
Udusi się i nie będzie.


Co jo pocne ze swym losem
Bo mom chłopa z krzywem nosem.
Jak go chcę pocałować
To mu musę nos prostować


cdn.
Ostatnio zmieniony 07 mar 2017, 18:57 przez Elunia, łącznie zmieniany 7 razy.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Ponidzie cz. X

#2 Post autor: skaranie boskie » 05 mar 2017, 19:26

No i stało się. Oślepłem!
Ani chybi oślepłem, bo ani jednego błędu nie zobaczyłem w tym odcinku.
Idę do okulisty. ;)
:rosa: :rosa: :rosa:

Wrócę niebawem, pod kolejny odcinek.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Elunia
Posty: 582
Rejestracja: 03 lis 2011, 22:28
Lokalizacja: Poznań

Re: Ponidzie cz. X

#3 Post autor: Elunia » 06 mar 2017, 14:05

Tak mnie ubawiłeś swoim komentarzem, że śmiałam się głośno, aż do łez.
I róże wróciły :) Dziękuję :)

ODPOWIEDZ

Wróć do „Ponidzie”