ślepe zło - 2

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
lacoyte
Posty: 75
Rejestracja: 16 sty 2015, 11:38

ślepe zło - 2

#1 Post autor: lacoyte » 12 cze 2017, 22:36

w poprzednim odcinku

2

Mieszkańcy łódzkiej ziemi zostali mocno zaskoczeni w pamiętnym dniu siódmego sierpnia, a był to poniedziałek. Porwano sześcioletniego Kacperka, syna ministra pracy – Jana Soroty. Minister jeszcze tego przedpołudnia dojechał do Łodzi i wszczął tajemnicze poszukiwania, nie udzielając żadnych informacji mediom.
I nie wiadomo, czy samo porwanie tak wstrząsnęło społecznością czy też to, że dokładnie w tym samym dniu wypadło, choć krótkie i niepełne, zaćmienie słońca, zdarzył się także makabryczny wypadek z udziałem tramwaju na ulicy pomorskiej, a wieczorem miał się odbyć ważny mecz siatkówki.
Usta nie milkły z tego natłoku wrażeń, już w południe miały tyle do gadania, że z trudem dzielono się wiadomościami i zanim z jednym ochłonięto, to o nowym fakcie alarmowano. Wielu nawet na ulicach czekało, aby stać się naocznym świadkiem czegokolwiek. Wypatrywali tego czegoś po niebie, na ulicach, nawet po kanałach, ale już tego dnia, kto nic nadzwyczajnego nie widział, ten już nic nie zobaczył.
Gazeciarze lokalni, narzekający zwykle na nudę, tym razem nie mogli sprostać natłokowi spraw. Porwanie, zaćmienie, wypadek no i ten mecz, a i ogólny chaos. Także w gazecie z ósmego sierpnia z trudem to pomieszczono a część faktów musiano na zawsze skreślić z ludzkiej świadomości. I tak na przykład nie powiadomiono, że w zawodach wędkarskich zwyciężył W. J., który co roku zwyciężał i co roku w gazecie oglądał swoje zdjęcie. Tym razem go pominięto, co uznał za smutną porażkę i tym bardziej gardził porywaczami a zaćmieniu ubliżał, że takie jakieś niepełne.
– W porwaniu samo porwanie jest najłatwiejsze – uświadamiał telewidzów prokurator krajowy, lekko otyły inteligent o okrągłych oczach i odważnie szerokich brwiach, Janusz Gruszka. – Schody zaczną się dalej. Jest to dla nas sprawa priorytetowa. Postawiliśmy już na nogi całą policję w kraju.
– A minister Sorota? – dopytywał się reporter dwójki.
– Na ten moment nie będzie współpracował z dziennikarzami, proszę o wyrozumiałość, poświęca się tylko odnalezieniu syna.
– Czyli już przyjechał do miasta?
– Tak, już jest. Spotkał się z żoną. Najpierw należy uspokoić nerwy.
– Czy opinia publiczna będzie informowana na bieżąco o wynikach akcji?
– Oczywiście, w zakresie odpowiednim.
– A jakie mogą być motywy – zapytała wreszcie Klara Socha, dziennikarka Kanału 5. Na nią zwróćmy baczniejszą uwagę. Miała około trzydziestu lat, krótkie czarne włosy, twarz sympatyczną, dziewczęcą, jakby jeszcze był na niej ślad dawnej niewinności. Ubrana była w kuszący, lekki biały podkoszulek i dżinsowe spodnie.
Prokurator nie wdawał się w szczegóły.
– Badamy różne wersje. Ale proszę was, zachowajmy rozsądek i spokój, minęły dwie godziny od porwania!
I tak dalej, i tak dalej. Spontanicznie zwołana konferencja pod Sądem Okręgowym trwała ponad dwa kwadranse, aż prokurator przeprosił twierdząc, że musi pilnie gdzieś jechać.
– Gruszka nie lubi dziennikarzy. Taka to złośliwa Grucha z niego – stwierdziła Klara do swego kamerzysty Zbigniewa Łęczyckiego, właściwie Zbyszka.
– Teraz to dopiero znienawidzi.
– Sprawa w każdym razie jest rewelacyjna. – Popatrzyła na wozy transmisyjne innych dziennikarzy. – Gdyby tylko nie ten wszawy Kanał 5. Jesteśmy z tyłu za innymi dwadzieścia lat. W Afryce mają lepszy sprzęt.
– No, ale my mamy Wrońkę – rzekł zupełnie poważnie.
– Ta, gdzie on jest!?
Wkrótce przyszedł. Przyszedł... Zjawił się łaskawie już po konferencji. Spóźniony, nieogolony, z przymrużonymi oczami, jakby całą noc siedział w miejscowym akademiku. Żywa legenda zawodu, znał wszystkich po imieniu, nie wiadomo z których kręgów piekła, a obecnie odpoczywał na zesłaniu w skromnym Kanale 5. Tu odbudowywał swoją renomę po krótkim i niechlubnym angażu w publicznej telewizji.
Edmund Wrońko był bardzo cenny dla Kanału 5, ale mocno niestabilny, więc dołożono mu asystentkę – Klarę. Razem mieli prowadzić temat porwania, co mocno nie podobało się obojgu. Wrońko nie chciał współpracować z „małolatami”, a Klara chciała działać sama, a nie podlegać komukolwiek, nawet Wrońce.
– Gdzie byłeś?
– Na obiedzie. Trzeba jeść.
– A konferencja?
– A powiedzieli coś ciekawego?
– My mamy to przedstawić tak, żeby wyszło ciekawie.
– Dobra, dobra. Nie ucz ojca dzieci robić…
Machnął ręką z uśmieszkiem i podszedł do grupki prokuratorów otaczających Gruszkę, który z teczką w ręce od kilkunastu minut zbierał się do wyjazdu. Klara z zazdrością patrzyła, jak Wrońko wymienia z nimi prywatne opinie. Resztę dziennikarzy raczył lekceważącym wzrokiem, a jak coś mówił do nich, to tylko w tonie oznajmującym albo rozkazującym. Była to instytucja doskonale zdająca sobie sprawę z własnej potęgi i wagi. ZUS na dwóch nogach i jednym mózgu, który gdzieś tam może runąć. Miał co prawda kompromitujący romans z telewizją publiczną, gdzie prowadził program poranny, ale poza tym to była bestia wszędobylska i wszechwiedząca. Bezczelna i wredna. Wrońko. Jeśli ktoś pierwszy miałby podać ważne informacje o porwaniu, to on. Klara o tym wiedziała i szefowie Kanału 5 także. Pytanie tylko wybrzmiewało, czy Wrońko uzna temat za interesujący, by rozpuścić swoje nici, odświeżyć kontakty, stać się znowu reporterską bestią.
Zbyszek pokiwał z uznaniem z głową, lecz Klara dodała z fałszywym lekceważeniem:
– Największa klapa zeszłego roku w telewizji.
– Co?
– No, te jego występy w śniadaniowej. Popatrz, to już niedługo rok a jeszcze emocje nie opadły.
– E, tam. Kto to pamięta? Wrońko to gigant dziennikarstwa śledczego, nie jeszcze jeden klaun.
– Co ty, Zbychu? Nie przeczę, że ma instynkt jak diabli, ale to już schyłek człowieka. Pamiętasz, jaki się zrobił ważny jak miał te pięć minut? Liczył na jakąś telekamerę czy coś? Nigdy mnie nie słuchał, ale mówili mu starsi i mądrzejsi: uważaj, Wrońko, publiczna to korytko nie dla ciebie. A on się tam pchał, i zleciał.
– Podpadł może komuś, a zresztą kto wie.
– Dajmy już mu spokój.
– Nadal utrzymuje się na topie, a młody już nie jest.
– Pół procent oglądalności w porywach i to tylko po dwudziestej trzeciej. Ej, Zbyszek, wszyscy zdechniemy w tym Kanale 5. Nasze wiadomości informacyjne sromotnie przegrywają.
– Marzy się profesjonalny dziennik, co?
– Marzy mi się jeden dzień, jeden dzień do cholery przepracowany z korzyścią dla kogokolwiek.
– Nie w dziennikarstwie. Dziennikarz opiewa tylko czyny szatana.
– A nasza pensja to od niego prowizja. Pojedziemy wreszcie, czy nie?
Istotnie auto Kanału 5 miało kłopoty techniczne z wyjechaniem z parkingu sądu, ale w końcu Zbyszek uporał się z marudzącą maszyną. Klara zrobiła się wściekła. Przed wyjazdem dosiadł się Wrońko.
– Dowiedziałeś się czegoś?
– Tak, podobno kogoś porwali.
– Kretyn.
Wrońko opuścił głowę. Natychmiast uciął sobie drzemkę.
Wówczas słońce zaćmiło się na moment, niezorientowani nie zauważyli tego, więc zjawisko wzruszyło tylko największych amatorów.


ciąg dalszy
Ostatnio zmieniony 25 cze 2017, 20:06 przez lacoyte, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: ślepe zło - 2

#2 Post autor: eka » 14 cze 2017, 22:43

:myśli: szczerze mówiąc, poza porwaniem, nie widzę żadnego związku z częścią pierwszą ślepego zła. Ale to w żadnym wypadku nie zarzut, rozdział drugi wprowadza kolejne postaci i w sumie pozytywnie zazdroszczę Ci tej umiejętności, bo ja mam problem, aby wyjść poza trzy, cztery postaci:) i powiązać je sobą w wątkach.
Jest naprawdę interesująco, podbijasz chęć poznania dalszego ciągu. Wrońko - oryginał i Kanał5 tu rządzą i zobaczymy zapewne, co też dziennikarz śledczy wyniucha.
Pozdrawiam.
:kofe:

lacoyte
Posty: 75
Rejestracja: 16 sty 2015, 11:38

Re: ślepe zło - 2

#3 Post autor: lacoyte » 15 cze 2017, 22:18

Dziękuję za obecność.

-- 15 cze 2017, 21:18 --

Dziękuję za obecność.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Ślepe zło”