ślepe zło - 5

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
lacoyte
Posty: 75
Rejestracja: 16 sty 2015, 11:38

ślepe zło - 5

#1 Post autor: lacoyte » 11 lip 2017, 22:36

w poprzednim odcinku
od początku

Zdarzają się takie małżeństwa, że trudem przychodzi do głowy, jak tych dwoje się spotkało i zadurzyło w sobie.
Przypadek Karola Kwietniewskiego i Amandy Drawicz był właśnie taki. Przeznaczeniem Amandy miało być dostatnie życie w różowym pałacu tatusia. Jej rodzice wzbogacili się w okresie transformacji na produkcji malutkiej plastikowej części do samochodu, której nikt nie umiał zrobić lepiej i taniej. Państwo Drawicz postawili nowy dom na wsi, rozbudowali zakład, inwestowali głównie w dobra materialne jako precyzyjniejsze w wycenie niż te duchowe.
W tym czasie Amanda dorastała w szczęściu jako jedna z trzech córek, nie skora do nauki, nieco szalona, od szesnastego roku życia widywana w podejrzanych raczej towarzystwach, choć podobno nie przekroczyła nigdy granicy wstydu. Nie wiadomo jednak, gdzie w jej przypadku leżała owa granica. Dzięki pieniądzom rodziców przepchała się przez liceum nie pamiętając strofy z Mickiewicza, czy podstaw jakiejkolwiek innej nauki. Okoliczności zdania przez nią matury są niejasne a prawnie problematyczne.
Karol był zupełnie inny. Był inny od wszystkich, a ponadto nietutejszy, co stawiało go w pozycji posiadacza akcji uprzywilejowanych na wiejskiej giełdzie matrymonialnej.
Budzik zawył o szóstej. Karol nie spał już od pół godziny. Miał bardzo szarpany sen. Z zazdrością patrzył na leżącą obok Amandę, która spała jak kłoda od momentu ułożenia głowy na poduszce do samego ranka.
Karol wstał cicho z łóżka i wyszedł do dużego pokoju połączonego z maleńką kuchnią. Tam zaczął przygotowywać sobie śniadanie. Na stole leżała otwarta księga, która zawierała zbierane przez Amandę informacje prasowe o mężu. Musiała wieczorem kolejny raz przeglądać te banialuki, pomyślał Karol. Artykuły pochodziły z kilku lokalnych gazet, podobne w treści. Młody znachor, uzdrawiacz, magiczny kręgarz – tak pisali. Karol nie lubił tych artykułów, operowały tanią sensacją oraz uproszczeniami. Nie był znachorem ani uzdrawiaczem. Po prostu umiał nastawiać ludziom naruszone i zwichnięte kości, wykonywał masaże, prostował co krzywe, dzieci z wadami kręgosłupa, dorośli ze schorzeniami, niemowlaki po przeskoczeniu kości, a że robił to bez żadnych szkoleń i przebytych szkół i za symboliczną opłatą, stał się lokalną ciekawostką. Jeśli coś wymagało zabiegu chirurgicznego, wysyłał do szpitala. Amanda pękała z dumy. Pochlebiała sobie często, że od pierwszego wejrzenia poznała w Karolu pewną zjawiskowość.
A pojawił się znikąd, wychowanek domu dziecka, który błąkał się po miasteczkach, zarabiając jako pomocnik na budowie. Tak trafił do tej wsi, tu poznał ją. Karol stał się jedną z popularniejszych osób w promieniu dwudziestu kilometrów. To dużo znaczy na prowincji.
Mieszkali z jej rodzicami. Rozległa posiadłość, cały hektar, brukowany dojazd i taras, garaż z klinkieru, wokół szeregi drzew, altana, niewielki staw rybny.
Karol był na garnuszku teściów, nie ulegało wątpliwości. Jedyne co miał prywatnego, to swoje kręgarstwo. Od pewnego czasu lista jego klientów skurczyła się. Teść, pan domu i władca, nie życzył sobie obcych ludzi w domu, a Amanda z kobiecej świętej przezorności zabroniła Karolowi pomagać kobietom z przedziału dwanaście – pięćdziesiąt lat.
Po śniadaniu Karol dojeżdżał rowerem do sąsiedniej wsi, gdzie pracował w zakładzie teścia.
Tego dnia dotarł do pracy przed siódmą. Nocna zmiana kończyła swój roboczy dzień. Brygada sześciu mężczyzn wesoło rozmawiała pomimo zmęczenia.
– Cześć – zawołał Karol, zeskakując z roweru.
Grupa odpowiedziała w ten lub inny sposób. Lubili go. Wszyscy go lubili. Karol natychmiast poszedł do budynku przy zakładzie, gdzie na dole znajdował się magazyn, a na górze dwa biura szefa.
Karol pracował spokojnie, nie śpieszył się, nie miał też dużo zajęć. Przygotował grafik dla pracowników na następny tydzień: znów ktoś będzie niezadowolony, a inny będzie się cieszył, że ma pierwszą zmianę.
Wyszedł na powietrze po jedenastej. Robotnicy ucięli sobie przerwę. Usiedli w cieniu drzewa i jedli posiłki. Obok stało stare radio na baterię, które odbierało może trzy stacje, puszczające stale denne kawałki pop.
Karol zorientował się, że robotnicy omawiają jakieś niezwykłe zdarzenie, o którym dopiero co powzięli wiadomość. Z zaciekawieniem stanął niedaleko i nasłuchiwał. Z natury był samotnikiem, nie bratał się z miejscową ludnością, ale dzięki swym umiejętnością kręgarskim, ludzie nie wyrzucali mu tego. Był taką samą instytucją jak szef, ksiądz, czy dziewczyna z sąsiedniej wsi, która jest utalentowana muzycznie. Oni są po prostu inni.
– Za dziecko ministra będą chcieli kilka milionów...
– Ale jak odbiorą okup? Zawsze mnie to dziwiło. Policja zastawi pułapkę i tyle.
– Dzieciaki, myślicie, że to jacyś amatorzy? Wszystko odbędzie się przelewem.
– A po przelewie to nikt nie dojdzie do porywaczy?
– Ale jak konto w Szwajcarii? Tam tajemnica bankowa i nic nie zrobią.
– No, ale za to teraz się z Polaków śmieją. Minister, a tu mu dziecko porywają…
– To jego wina? Co ma pilnować rodziny cały czas…
– Z Polaków i tak się śmieją… Jak napisali ostatnio w Niemcach!
Nurt rozmowy był wartki i obejmował kilka rozmaitych wątków. Tym niemniej Karol zaskoczony był porwaniem, jak wówczas każdy. Nie interesował się polityką, ale kojarzył ministra Sorotę, przy czym nie miał o nim wyrobionej opinii.
Do końca dnia pracy śledził pobieżnie przez internet rozwój wypadków.
Pracę zakończył przed szesnastą. W domu czekała na niego Amanda z obiadem. Ziemniaki były niedogotowane, a kotlety mielone rozlazłe. Gotowała z taką samą nonszalancją jak żyła.
– Cześć, Karolku…
Z telewizora w drugim pokoju usłyszał zwiastun programu o porwaniu.
– Czekaj, porwanie.
– Ciekawi cię to?
– Tak. Porwali dzieciaka.
Amanda nie znajdując słów dodała jedynie:
– Tak, straszne... Chodź, obiad ci wystygnie.
Po obiedzie lubił przesiadywać na dużym kamieniu przy altanie i rzeźbić w drewnie małe ludziki, zwierzęta czy kościoły.
Nie dało się ukryć, że harmonia codzienności została zmącona owym porwaniem. Myślał ciągle o tej sprawie, nie wiedząc czemu przykłada do niej wagę. Co mi jest, co mi się dzisiaj stało, zadręczał się. Spojrzał na kawałek drewna, z którego poprzednio starał się wykreślić jakąkolwiek twarz. Znów sięgnął po kozik. Z drżeniem serca rzeźbił, ale nie wiedział już co chce osiągnąć. Wrócił do domu, by z powrotem połączyć się z wirtualnym światem. Z olbrzymią, zaskakującą go ciekawością, zatopił się w przedstawianych teraz wszędzie losach ministra Soroty i jego rodziny.
Minister Jan Sorota wychowywał się w Anglii, dokąd go przerzucono świeżo po tragedii II Wojny Światowej. Do polski wrócił na stałe po transformacji ustrojowej. W kraju zajął się pracą akademicką. Napisał dwie popularne książki na temat liberalizacji rynku pracy i możliwości zastosowania niektórych rozwiązań z systemu angielskiego na gruncie polskim. Dość przypadkowo trafił do polityki.
Karol analizował zamieszczone zdjęcia przedstawiające sylwetki ministra i porwanego Kacperka. Ojciec i syn byli do siebie podobni. Karol daremnie starał się wydedukować cokolwiek więcej z rysów ich twarzy, po czym zastanawiał się, dlaczego właściwie to robi.
Wkrótce przyszła Amanda, nucąc pod nosem piosenkę disco. Zajrzała mężowi przez ramię i zdziwiła się, że przegląda strony dotyczące porwania. A więc jednak temat go wciągnął. Amanda miała pełną świadomość, czego najczęściej szuka w sieci. Karol nie umiał usuwać historii przeglądania. Często w szukanych hasłach pojawiały się: Dom dziecka w Siemiatyczach, Kwietniewski – genealogia, archiwalia, urzędy stanu cywilnego, procedury z porzuconymi dziećmi - 1980 rok, zaginione akta porzuconych dzieci itd. No i gołe baby, jak to chłop.
Lubił też gry, zwłaszcza strategie i przygotówki. Ostatnio wcielał się w postać tytułową z hitu sezonu: „Wyklęty”. Wielki światowy przebój polskiego wydawcy. RPG. Bohater to żołnierz wyklęty z 46-ego roku, który chodzi po lasach i wioskach, rozbijając posterunki milicji oraz więzienia. Prawicowcy to uwielbiali. Świat Polski powojennej, trochę przypominający postapokaliptyczny Fallout.
– Coś ciekawego?
Wyrwała go z głębokiego letargu.
– To porwanie.
– Złapali kogoś?
– Nie, szukają.
Wieczorem jak zwykle spotkanie przed telewizorem. Przyszły dwie ciotki Drawicz. Oczywiście, główny temat to porwanie. Kto, za co i za ile. W ekranie zdjęcie Kacperka.
– Ale to ładny chłopiec.
– Boże, Boże, do czego ten świat zmierza?
Karol stanął w progu i patrzył na upubliczniony wizerunek chłopca. Zadrżał. Poszedł do sypialni i zaczął szukać albumów ze zdjęciami.
– Karol, co ci jest? – obok stała Amanda pełna obaw.
Karol spocił się cały, nie wiadomo z czego. Klęczał nad jednym z wielu albumów rodziny Drawiczów, gdzie zaplątało się jedno jedyne zdjęcie Karola z okresu jego młodości.
Na popielatej fotografii został uwieczniony wśród dwóch kolegów. Za ich plecami jakiś festyn i kolorowe stragany. 1986 rok. Miał więc sześć lat. Niewiele więcej od Kacperka. Ta sama twarz.
Amanda podeszła bliżej i przykucnęła przy nim. Karol schował twarz w dłoniach, po jego ramionach spływały litry potu jakby złe duchy opuszczały ciało.
Amanda nie mogła, albo nie chciała, niczego dostrzec.
– Co to znaczy?
Karol opamiętał się na chwilę:
– W wielu osobach widziałem siebie. Patrzyłem na ludzi o dwadzieścia lat starszych i myślałem, że to mogą być moi rodzice. Wiedziałem, że to bzdury. Często jednak do tego wracałem. Wracam. To silniejsze ode mnie. Bo kim oni mogą być? Czy żyją? Wiem, że pewnie byli jakimiś łajdakami, pijakami, matka może nie znała ojca zbyt dobrze, bo kto zostawia dziecko w szpitalu albo przytułku… Ale mimo wszystko jest we mnie ta chęć, ten olbrzymi popęd do odnalezienia ich. Ja muszę, muszę to zrozumieć.
Amanda spozierała kątem oka na zdjęcie Karola z młodości. Tak, to twarz porwanego Kacperka.
– Myślisz, że jesteś spokrewniony z ministrem Sorotą?
– To szalone, wiem, ale muszę to przeciąć, pozbyć się tej niepewności… Minister wychowywał się w Anglii, ale może… Co o tym sądzisz?
Amanda pogładziła go po głowie:
–Nie mam pojęcia, kim mogą być twoi rodzice, ale jestem tego ogromnie ciekawa.
– Ale jesteś zasmucona.
– Bo wyjedziesz.
– Na kilka dni, może tydzień. To krótko…
– Wiem, wiem. Ale…
– No coś ty, Amanda?
– Nie, nic. Gdzie pojedziesz?
– Mój znajomy jest kamerzystą w Kanale 5. Zbyszek Łęczycki. Zacznę od niego. – Karol nagle szepnął czule: – Dziękuję.
Amanda już odchodziła, gdy jeszcze rzekła mu delikatnie:
– Pójdę cię spakować. Tylko Karol… Wróć do mnie jeszcze.
Karol spokojnym, choć nieco lekceważącym uśmiechem potwierdził, że jej troska jest nieuzasadniona. Lecz w głębi serca zdziwiła go roztropna obawa tej przecież rozpieszczonej i naiwnej dziewczyny.
W telewizji na koniec powiedzieli, że „Wyklęty” został uznany grą roku według jakiegoś międzynarodowego stowarzyszenia.


do następnego odcinka
Ostatnio zmieniony 23 sie 2017, 20:45 przez lacoyte, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

ślepe zło - 5

#2 Post autor: eka » 10 sie 2017, 22:01

Nie spodziewałam się tak ciekawego nowego wątku. Zaintrygowałeś, rozszerzając fabułę.
----------------
Tutaj:
lacoyte pisze:
11 lip 2017, 22:36
nie skora
- nieskora
lacoyte pisze:
11 lip 2017, 22:36
Po prostu umiał nastawiać ludziom naruszone i zwichnięte kości, wykonywał masaże, prostował co krzywe, dzieci z wadami kręgosłupa, dorośli ze schorzeniami, niemowlaki po przeskoczeniu kości, a że robił to bez żadnych szkoleń i przebytych szkół i za symboliczną opłatą, stał się lokalną ciekawostką.
Proponuję korektę form: (...) prostował co krzywe u dzieci z wadami kręgosłupa, (...).
lacoyte pisze:
11 lip 2017, 22:36
– [spacja] Nie mam pojęcia, kim mogą być twoi rodzice, ale jestem tego ogromnie ciekawa.
Pozdrawiam, niecierpliwie czekając na kontynuację powieści.

lacoyte
Posty: 75
Rejestracja: 16 sty 2015, 11:38

ślepe zło - 5

#3 Post autor: lacoyte » 16 sie 2017, 15:46

Dziękuję za stałą obecność i cenne poprawki. Wątki muszą się rozwijać i pętlić, porwanie nie było kwestią majątkową.

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

ślepe zło - 5

#4 Post autor: eka » 16 sie 2017, 18:48

Może polityczną?
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
Pozdrawiam:)

ODPOWIEDZ

Wróć do „Ślepe zło”