ślepe zło 18

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
lacoyte
Posty: 75
Rejestracja: 16 sty 2015, 11:38

ślepe zło 18

#1 Post autor: lacoyte » 17 lis 2017, 20:45

w poprzednim odcinku


7
porwanie



Karol usiadł za stolikiem prezenterskim i spojrzał w oko kamery. Nie wytrzymałby minuty w tym zawodzie. Poprosił przechodzącego operatora o wykonanie zdjęcia telefonem dla żony z cyklu, takie tam z telewizji. Amanda wrzuci na facebooka. Po dziesięciu minutach przyszedł Wrońko z ekipą. Gdy Zbigniew zaczął kręcić się przy kamerze, a Klara poszła na stylizację, Wrońko usiadł przy Karolu:
– Zastanawiałem się, czy cię jeszcze zobaczę.
– Przecież Zbyszek powiedział, że można mi ufać.
– Gdyby czyjekolwiek słowo cokolwiek znaczyło! Znalazłeś coś?
– Mam dwa spostrzeżenia. Przesłuchano ponad trzystu świadków…
– Pytam o twoją sprawę. Dowiedziałeś się, czy Sorota był w Polsce w okresie, który cię interesuje?
Wrońko natychmiast wzbudził sympatię Karola. Jednym gestem ciepłego zainteresowania. Może tylko grał, nieważne.
– Niestety, to nie były szczegółowe materiały. Ale mimo wszystko bardzo dziękuję.
Wrońko uśmiechnął się lekko.
– W porządku. A więc jakie to dwa spostrzeżenia?
– W większości nikt nic nie wie, ale jeden mechanik samochodowy z Łodzi zgłosił się na policję i zeznał, że w ten dzień, poniedziałek, przyszedł do niego młody chłopak, bardzo zdenerwowany…
– O której godzinie?
– Około dziesiątej… Ten chłopak szukał jakiegoś Francuza i chciał mu przekazać, że robota załatwiona. Na pytanie o jaką robotę chodzi, chłopak zdziwił się i odpowiedział: „ Jak to o jaką?!” Szybko też wyszedł. Mechanik nie wiedział, jak przyjechał i czym odjechał.
– Hm… Gdzie był ten mechanik.
– Na warsztatowej w Łodzi. Adres zapisałem na kartce.
– Sprawdzimy to... Nie wiem… – namyślał się. Jak nic zgadzało się to z informacją od Gruszki. Wrońko szybko domyślił się: porywacz szukając Francuza, pomylił warsztaty! – Zobaczymy. A druga rzecz?
– Styl teakwondo uderzenia. Ministrowa powiedziała, że to był styl teakwondo.
– Co?
– Jeden z porywaczy atakował ciosem azjatyckich sztuk walki. Robił to źle, ale kojarzył technikę. Ministrowa też zna sztuki walki, dużo kiedyś trenowała, a nawet feralnego dnia jechała pierwszy raz z synem na karate.
– Hm… Ile osób uczyło się teakwondo? Ile jest takich szkół? Hm… Ale równie dobrze porywacz obejrzał sobie filmiki w internecie. Dobra, pomyślimy.
Pokazał Karolowi miejsce z boku studia, gdzie można usiąść i obserwować nagranie odcinka. Karol zerkał na Zbigniewa, który z pełnym profesjonalizmem operował kamerą. A jednak Zbigniew Łęczycki, jeden z tych najgorszych bandziorów Łęczyckich, wyszedł na ludzi.
Wrońko zdążył jeszcze zadzwonić do Gruszki. Wymienili szybko uwagi na temat bieżących odkryć. Wrońko na koniec rzekł:
– Sprawdźcie wpływy na rachunek bankowy powyżej pięciu dych i wszystkich uczestników kursów sztuk walki. Tak, wszystkie szkoły walki. Na razie na terenie województwa.
Spojrzał na Karola niewinnie czekającego na małym rozkładanym krzesełku. Podobał mu się ten, z dala od wielkomiejskiej sztucznej maniery i pompy.
Oprócz wejść Klary na żywo każdy odcinek programu zawierał szereg materiałów z terenu [dom Żurowskiego, miejsce porwania], „setki” z organami ścigania [Gruszka] i najnowsze wieści, czyli to, co Kanał 5 ujawniał jako pierwszy.
– Chodź na kawę! – zawołał Wrońko do Karola. Ten nieśmiało doszedł do stolika, przy których Wrońko, Klara i Zbigniew mieszali i dmuchali w gorące kawy. – Co robisz w swoim życiu?
– Przebieram dokumenty w działalności teścia – przyznał.
Wrońko parsknął:
– U nas to się mówi, że jesteś junior manager w prywatnej firmie.
– Karol ma też wyjątkowy dar – włączył się Zbigniew.– Prawda? Masz go jeszcze?
– Co?
– Leczy dłońmi.
– Bez przesady!
– Co to znaczy? – zaciekawił się Wrońko.
– Jestem kimś w rodzaju kręgarza. Umiem leczyć skrzywienia, bóle kręgosłupa, nastawiam kości.
– Słyszałem, że to wielka ściema, a można sobie krzywdę zrobić.
– W dziewięćdziesięciu kilku procentach to ściema, zgadzam się – potwierdził Karol. – A w tych kilku pozostałych, to nic pewnego. Nigdy nie zaznaczałem, że wiem, w której jestem grupie, ale ludzie przychodzą. I wychodzą zdrowsi. Tak to odbieram.
Klara bliżej przyjrzała się Karolowi:
– I nigdy się tego nie uczyłeś?
– Nigdy.
Klara nie dowierzała:
– Mistyk, cholera. A może jesteś też medium albo mentalistą? Połączymy się telepatycznie?
– Nic mi o tym nie wiadomo. Człowiek ma różne możliwości.
– A może mi opowiesz przyszłość? – kontynuowała drwiąco.
– Na pewno wszystko, co zaplanujesz, powiedzie ci się.
– Tak? Odczytujesz to w moich oczach.
– W twoim charakterze.
Wybił ją tymi odpowiedziami z tropu. Wrońko patrzył z wyrzutem, ale w pełni spokojny.
– Dobra, Socha, bierz się do roboty! A ty, Karol, wracaj na swoje krzesełko, bo nam tu gwiazdę denerwujesz!
Wpół do siódmej zaczął się program. Klara relacjonowała mijający dzień bardzo sprawnie, czysto, wyraźnie. Podobała się starszym osobom, elektryzowała młodszych. Włosy spięte, smukła twarz, czarny żakiet, koszula, dekolt, push-up. Trudne sprawy i erotyka. Wszystko grało. Puścili relację z mieszkania Żurowskiego. Klara krzyknęła:
– Wody, zaschło.
Ktoś podbiegł, dał łyka ze szklanki.
– Zjeżdżaj – natychmiast poleciła.
Za chwilę powrót na antenę.
– Piętnaście sekund – krzyknął Wrońko. Redaktor i reżyser. Człowiek od wszystkiego. Klara znów na antenie. Znów opowiada z troską o tajemnicach porwania, trudach śledztwa.
Wrońko skinął na jakiegoś starszego pomocnika.
– Zastąp mnie.
Odszedł na bok, gdzieś zadzwonił, zanotował jakieś dane w drobnym notesie. Porucznik Colombo. Karol obserwował z zaciekawieniem. Po chwili Wrońko wyszedł drzwiami na klatkę schodową. Zniknął w środku programu? Wydawało się niewiarygodne.
Po chwili jednak wrócił. Nie sam. Obok stał młody mężczyzna, około trzydziestu lat, łysiejący i bardzo szczupły. Niepozorny typ w kraciastej koszuli.
Klara zeszła z anteny. Puszczono wywiad z prokuratorem Gruszką.
– Kto to jest?
Wrońko natychmiast zajął przysunął drugie krzesło obok niej.
– To świadek.
– Kto?
– Zmieniamy plan programu. Teraz damy wywiad ze świadkiem. Ja go poprowadzę.
– Wronek, do cholery! Zapominasz się, Alzheimer cię łapie, czy jak?
– Nagły zwrot akcji, rozumiesz?! W naszym programie ma się dziać i będzie się działo! Panie, podejdź pan.
Łysiejący świadek, bardzo zdenerwowany, przywitał się lekkim skinieniem głowy. Nieporadnie zajął miejsce obok Klary. Wrońko szepnął jej:
– Zwolnij miejsce, kochanie.
– Ale… – Trzasnęła ręką w blat. – Niech cię szlag.
Wyszła z kadru.
– Pół minuty!
Wrońko odwrócił gościa plecami do kamery.
– Tak będzie lepiej.
– Co mam mówić?
– Odpowiadaj na pytania.
– Piętnaście sekund!
Program wrócił do studia. Wrońko od razu wskoczył na wysokie tony:
– Witam, państwa. To kronika porwania Kacperka Soroty. Wszyscy szukamy Kacperka! Tylko u nas najświeższe informacje, gorące nowiny. Szukamy, sprawdzamy, znajdziemy tego chłopca! Postawiliśmy na nogi wszystkich ludzi, wykorzystaliśmy wszystkie środki i jesteśmy coraz bliżej prawdy. Uda nam się i będziecie państwo przy tym! A dziś wieczorem, tylko u nas, tylko u nas na żywo, proszę państwa, świadek zdarzenia! Jest tutaj z nami. Ze względów bezpieczeństwa nie możecie państwo poznać jego tożsamości, ale zaraz go usłyszymy. Dziękujemy, że pan zgłosił się do nas.
– Tak, to mój obowiązek – rzekł gość mocno zmieszany.
– Proszę powiedzieć, co pan widział.
– Cóż… To w poniedziałek, rano. Jechałem samochodem od strony Łodzi.
– Dokąd.
– Wolałbym nie mówić. To bez znaczenia. Dojeżdżałem w każdym razie do wsi Słomnice. Taka pusta droga w lesie. Słońce grzało. Gorąco było i trochę mnie światło oślepiało.
– Co pan dojrzał?
– Jakieś dwa kilometry przede mną stały na poboczu dwa auta. Jedno auto miało postawioną maskę do góry. Światło mnie oślepiało, wie pan.
– I co?
– Ale wydawało mi się, że ktoś się tam szarpie. Działo się to bardzo szybko. Nagle jacyś mężczyźni wsiedli do jednego samochodu i odjechali.
– Co to był za samochód?
– Czarna mazda. Zapamiętałem część numeru rejestracyjnego.
– Co było dalej?
– Zatrzymałem się przy tym aucie, co zostało. To był opel. Wysiadłem. Zacząłem bardzo się bać. W aucie, na tylnym siedzeniu, leżała pani minister. Oczywiście, wtedy nie wiedziałem, że to pani minister…
– Proszę mówić, nikt pana nie oskarża. Jest pan świadkiem.
– Miałem kartę pre–paid. Bałem się. Widziałem, że stało się coś strasznego. Zadzwoniłem na policję i powiedziałem, że leży tu pani, którą pobito, że chyba kogoś porwali, bo sam nie jestem pewny. To słońce, a poza tym tak szybko… Gdy przyjęli ode mnie wezwanie, natychmiast się wyłączyłem. Szybko odjechałem.
– Dlaczego nie zgłosił się pan na policję?
– Bałem się, cały czas się boję. Mówię to ciągle, bo tak jest. Przecież nawet nie wiadomo, kto dokonał tego porwania. Nikt się nie zgłosił, a tu te zwłoki w samochodzie! Ja chcę współpracować, ale niech mi ktoś da gwarancję bezpieczeństwa. Ja nie wierzę policji ani państwu. Zgłoszę się jako świadek a potem moje dane osobowe będą latać po internecie z adresem zamieszkania i adresami szkół moich dzieci! Mam prawo się bać, wszyscy się boimy! – nagle świadek zaczął się trząść, a jego słowa stały się mniej zrozumiałe. Odbiegały też od tematu: - Jesteśmy przegranym pokoleniem. Sam odczuwam żałość wobec siebie i swoich czasów. Przodkowie urządzali się na Syberii, poświęcali wszystko dla honoru, wzbogacali się, by w jedną noc tracić cały dobytek, a teraz rosną i żyją takie miękkie faje w klimatyzowanych mieszkaniach, biurach, samochodach, tracący kilka godzin dziennie na przyswajanie wiadomości z internetu, które są zapominane po kilku godzinach, minutach, bo mózg nie jest szambem, żeby w niego ładować, co popadnie. Nie przeszedłbym pięćdziesięciu kilometrów z Napoleonem, padłbym po ośmiu godzinach pańszczyzny, popełniłbym samobójstwo drugiego dnia w Auschwitz, o ile przeżyłbym pierwszy dzień. Każdego dnia, gdyby nie to życiowe lenistwo i wygodnictwo, składałbym błogosławieństwa, że żyć mi wypadło w czasach społecznego spokoju, może tylko ciekawych dla politycznych onanistów, dywagujących jednego dnia, co powiedział polityk dnia poprzedniego, a z wojen najbardziej jest znana ta Lucasa w kosmosie. Jesteśmy marni, marnością ten świat. Wie pan dlaczego tak bardzo lubię sport? Bo on odzwierciedla pustkę życia. Tak, kochamy sport dla krótkich stanów euforycznych, a pomiędzy nimi mamy nic niewartą grę zależną głównie od przypadku. Jeden strzał w słupek zamiast w bramkę, błąd sędziego, potknięcie obrońcy i wynik meczu odwraca się, a wielbiony trener uznawany jest za nędznego amatora.
Wrońko przytaknął i mrugnął na Zbigniewa. To znak, żeby dać zbliżenie na Wrońkę. Świadek całkiem popłynął, więc zniknął już z kadru.
– Dziękujemy naszemu świadkowi. Bardzo to przeżywa. Tylko u nas, proszę państwa, tylko na żywo, najświeższe fakty z porwania Kacperka. Szukamy go, szukamy cały czas, póki jest nadzieja! A teraz uwaga gorący materiał, co znaleziono w komputerze Jakuba Żurowskiego! Uwaga, ten materiał parzy.
Zbigniew dał znać ręką. Koniec relacji ze studia. Wrońko natychmiast podskoczył do świadka:
– Dziękuję, panu. To bardzo ważne. A teraz proszę wyjść bocznym korytarzem. Na wszelki wypadek, gdyby policja się tu zjawiła.
Gość przytaknął i nie oglądając się na nikogo, zniknął szybko za drzwiami. Coś tam jeszcze przemyśliwał, widać, że dopiero się rozkręcał z monologiem.
Wrońko zawołał Klarę:
– Wracasz na wizję. Nieźle, co?
Klara jeszcze wcierała sobie puder w twarz:
– Skąd go wytrzasnąłeś?
– Zadzwonił do mnie.
– I to prawdziwy świadek?
– Czy to ważne? Ważne, że tak mogło być.
Klara z trudem opanowywała emocje:
– Dlaczego wszystko przede mną ukrywasz?
– Nie ukrywam. Dawkuję emocje. Tego wszystkiego jest za dużo, abym miał ci tak wkoło opowiadać.
Minuta.
– Nienawidzę cię.
– Spokojnie. Uśmiechnij się do kamery, przypomnij numer telefonu do redakcji i zaproś na jutro.
– Uwaga, wchodzisz na antenę!
Klara natychmiast przybrała maskę profesjonalnej dziennikarki i jednocześnie kobiety owładniętej troską o dziecko. Wrońko kiwał z uznaniem głową:
– Dobra jest.
Nagle Klara przypominając najważniejsze ustalenia dnia wtrąciła:
– Jednocześnie ujawniamy, że według najświeższych informacji samochód porywaczy, spalony samochód porywaczy ze zwłokami Jakuba Żurowskiego, znaleziono nieopodal miejscowości Kapryszewo. Szerzej o tym w kolejnym wydaniu naszego programu. Zapraszamy jutro. Osiemnasta trzydzieści.
Wrońko patrzył jak zamroczony. Jęknął:
– Niedobra jest.
Ktoś z boku krzyknął:
– Koniec nagrania!
Klara odetchnęła, ale natychmiast doskoczył do niej Wrońko:
– Ty, suko! Powiedziałaś!
Klara nie traciła rezonu:
– Dobrze wyszło, prawda!
– Jak mogłaś powiedzieć o tym pieprzonym Kapryszewie?!
– Nic się nie stało.
– Stało się. Miałem umowę z prokuraturą!
– E tam, co z niej masz?
– Wszystko!
– Sami sobie poradzimy.
– Gówno sobie poradzisz.
Klara minęła go, idąc po torbę. Rzekła z lekceważeniem:
– Rano ochłoniesz! Weź tylko te leki na Parkinsona, żebyś z łóżka wstał… Zobaczysz! Sami damy radę.
– To sama sobie dawaj radę. Wynoś się!
Klara obruszyła się:
– Jak bym chciała, to znalazłabym tego chłopca.
– Akurat. Najpierw pracę sobie znajdź.
– Cześć. Do jutra – rzekła, nie zważając na nic.
Zniknęła zza drzwiami. W studiu zrobiła się grobowa cisza. Słychać było nawet stukot butów Klary na klatce schodowej.
Zbigniew westchnął smutno:
– Przesadziła.
Wrońko był wściekły. Gdzieś to w sobie tłumił, tylko patrzył pustym wzrokiem wprost. Nagle telefon. Dzwonił Gruszka. Obecni słuchali lakoniczne tłumaczenia Wrońki:
– Tak, wiem, że miało nie być o Kapryszewie. Wiem. Wiem. Wiem, kurwa.
Wrońko odszedł na bok. Rozmawiał z Gruszką pięć minut. W tym czasie studio pustoszało. Światła gasły. Ludzie cicho żegnali się lub zapraszali na piwo.
Karol podszedł do Zbigniewa, który bawił się na telefonie:
– Co Wrońko zrobi?
– Nie wybaczy jej. Ona nie ma po co jutro się pokazywać.
W końcu Wrońko zakończył rozmowę. Lekkim krokiem zbliżył się na odległość dwóch metrów. Wydawał się uspokojony.
– Co postanowiłeś?
– Nic.
– A Klara?
– Wszystko w porządku.
Zbigniew nie rozumiał. Czuł, że jakaś machina ruszyła, ale nie wiedział w którą stronę:
– To jutro normalny dzień pracy?
– Pewnie. Czwartek.
– A Klara? – powtórzył Zbigniew.
– Poradzi sobie.
Wrońko uśmiechnął się, ale nadział się na ostre spojrzenie Zbigniewa. Wiernego, lojalnego Zbigniewa. Był mu winien słowo wyjaśnienia:
– To ostra gra. Jutro Klara nie przyjdzie do pracy.

cdn

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

ślepe zło 18

#2 Post autor: eka » 19 lis 2017, 15:06

Rozdział wraca do wydarzeń z odcinka 12, publikowanego w ostatnim tygodniu września.
Tak jak zapowiadałeś, koniec retrospekcji. Ale dzięki niej postać Zbigniewa, w odcinku dwunastym nic czytelnikowi niemówiąca, a przecież bliska Karolowi, nabiera nowego wymiaru.
Oprócz Soroty (ojca Karola?) pojawia się drugi ważny bohater powieści, mocnymi literami kreowany Wrońko, więc jestem zadowolona:) Oczywiście mam świadomość, że niekonwencjonalny tropiciel zbrodni zawsze budzi sympatię, ale jego cechy są wyjątkowo spójnie i prawdopodobnie prezentowane w tej fikcji.
Dialogi żywe, podglądamy prace na planie telewizyjnym, ciekawie jest. Z niecierpliwością czekam na dziewiętnastą odsłonę Ślepego zła.

Ale nie rozumiem roli nagłówka:
lacoyte pisze:
17 lis 2017, 20:45
7
porwanie

lacoyte
Posty: 75
Rejestracja: 16 sty 2015, 11:38

ślepe zło 18

#3 Post autor: lacoyte » 28 lis 2017, 20:43

ponieważ akcja rozgrywa się na 3 płaszczyznach czasowych, każdy co trzeci rozdział ma taki sam tytuł: porwanie, jan, karol. takie tam, dla jasności.

jak zwykle, dziękuję, za obecność.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Ślepe zło”