Arystokrata /10/ (+18)

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
violka
Posty: 54
Rejestracja: 22 cze 2017, 13:46

Arystokrata /10/ (+18)

#1 Post autor: violka » 15 wrz 2017, 20:42

od początku
w poprzednim odcinku


Uwaga. Utwór może zawierać treści tylko dla osób pełnoletnich!

Stał na środku sypialni ze spuszczoną głową i rękoma z tyłu na plecach. Po policzku, z rany, którą zostawił sygnet Raysa, spływała cienka strużka krwi, wywołując nieprzyjemny dreszcz. Niewiele brakowało, a trafiłby w oko, które teraz łzawiło i puchło. Wsłuchiwał się w niespokojne kroki swego pana, przechadzającego się po olbrzymiej sypialni. Drugi uśmiechnął się w duchu na wspomnienie potraktowania Wiktorii przez Roberta. Załatwił ją po mistrzowsku. Podejrzewał, że nawet nie miał pojęcia, jak bardzo mu się to udało. Niewolnik z doświadczenia orientował się, jak bardzo wybujałe libido ma ta wyuzdana kobieta i jak silnych bodźców potrzebuje, aby zaspokoić swój seksualny głód. I jednego był pewien – na pewno nie zaspokoi się sama, noc przed nią zapowiadała się na bardzo długą. Zastanawiało, a raczej niepokoiło go zachowanie Roberta i fakt, że jeszcze nie dobrał się do jego tyłka, aby skończyć to, co rozpoczął w biurze. Przez nierozładowane napięcie był w złym humorze, a to nie wróżyło niczego dobrego i miał świadomość, że jak zwykle wyżyje się na nim. Nie próbował walczyć z ogarniającym go strachem. W sumie, to przecież nic nowego. Wszystko zawsze dawało się przeżyć. Miał tylko małą nadzieję, że nie będzie to trwało długo.

Myślami powrócił do pierwszego dnia, kiedy dotarła do niego przerażająca prostota słów, które usłyszał chwilę po tym, gdy podpisał dokument i kiedy upokorzonego, pobitego, na wpół oszalałego rzucono go na betonową posadzkę w celi. Do końca życia nie zapomni zdania: "Nie jesteś już wolnym człowiekiem” i wyrazu twarzy Martina, gdy je wypowiadał. Zarządca tamtego wieczora wiedział, co czeka Drugiego, i wcześniej próbował go ostrzec przed Raysem… Nie uwierzył, nie chciał wierzyć… wolał nie wierzyć. Uwierzył w… co? W ludzi? Zawsze… W lojalność? Na pewno… W uczucia? Prawdopodobnie… W Roberta? Niestety… Niedługo musiał czekać, aby Rays ukazał mu jego bezgraniczną małość i przynależność. Przeżył to. Przeżyje i tę noc. Tylko ten żal…

– Siadaj. – Usłyszał nagle.

Drugi zadrżał, tak się zamyślił, że stracił czujność. Coraz częściej mu się to przydarzało. Musiał się wziąć w garść. Dostrzegł kątem oka, spod grzywki, rozpartego wygodnie w fotelu Raysa, w na wpół rozpiętej koszuli i stopami opartymi na niedużym stoliku. Wskazywał mu drugi fotel naprzeciw siebie.

To było coś nowego, zwykle musiał klęczeć lub w najlepszym przypadku właśnie stać. Posłusznie wykonał polecenie, zastanawiając się, czy przypadkiem nie jest to jakaś nowa gra wstępna. Nie miał odwagi podnieść na Roberta wzroku, aby coś wyczytać z jego twarzy.

– Nalej – rozkazał krótko niewolnikowi.

Na stole stały dwie szklanki i butelka whisky… oraz jeszcze coś. Wiedział, co to jest i z trudem przełknął ślinę, a serce zabiło mocniej. Drugi, z trudem panując nad drżeniem dłoni, nalał alkohol do jednej ze szklaneczek i podał ciemnowłosemu mężczyźnie, który nie spuszczał z niego wzroku.

– Sobie też nalej. – W pierwszej chwili pomyślał, że się przesłyszał. Nie dał jednak po sobie poznać zdziwienia zaproszeniem; było mu już wszystko jedno, co Rays znowu wymyślił, aby go upokorzyć. Uwagę niewolnika przykuwały, odwrócone zdjęcia, wzrok sam bezwiednie uciekał w ich stronę.

– Pij – Robert nakazał cicho.

Drugi podniósł wzrok na mężczyznę i spotkał się z uważnym, spokojnym spojrzeniem złotych oczu swego pana. Co dziwne, nie dostrzegł w nich jak zwykle pogardy i tej zimnej brutalności, które w większości przypadków powodowały, że stawał się czujny i ostrożny w obecności Raysa. Ale pieprzyć teraz posłuszeństwo! Skoro każe mu z nim pić, to będzie patrzył Robertowi w twarz! Jeśli ma dziś dostać, to i tak dostanie. Zmierzyli się wzrokiem; przez krótki okres czasu odniósł wrażenie, jakby przed sobą miał dawnego Roberta… tego sprzed lat… Przytłumione światło, cisza panująca w pokoju i równe oddechy dwóch pozornie odprężonych mężczyzn wywołały tęsknotę za czymś, co dawno utracił. Kolejny niepotrzebny żal…

Wejrzał w ciemną zawartość kulistej szklaneczki, która spływała po ściankach, tworząc zacieki. Przysunął ją do nosa i wchłonął zapach, powoli przyzwyczajając zmysły do mocnego smaku. Nie pamiętał, od jak dawna nie miał w ustach alkoholu. Przed pierwszym łykiem wziął głębszy oddech, pierwszy kontakt z językiem jak zawsze nie był przyjemny. Przytrzymał chwilę trunek w ustach, pozwalając kubkom smakowym otrząsnąć się z szoku. Wyczuł nutę dymu, torfu… i wolności. Upił drugi łyk, delektując się miłym ciepłem i odprężeniem, które nagle na niego spłynęło.

– Wiktoria nie jest zadowolona z twojego służenia – Robert oświadczył, przerywając ciszę. Drugi poruszył się nieznacznie, to stwierdzenie zmroziło go. – Twierdzi, że jesteś impotentem.

– Tak, Panie. – Jasnowłosy opróżnił duszkiem kieliszek. – Skoro tak uważa, to zapewne tak jest – przyznał, nie wierząc, że odważył się zwrócić w ten sposób do Raysa. Ale było mu wszystko jedno, co kto o nim sądzi, a szczególnie gdy chodziło o tę małą sadystkę.

Robert uniósł nieco szklaneczkę w stronę niewolnego i wypił zawartość jednym haustem, po czym poprawił nogi wyciągnięte na stole. Wyglądał na zadowolonego i odprężonego.

– Tylko jak to świadczy o mężczyźnie… – rzekł sennym, lekko rozbawionym głosem. – Wyobrażasz sobie, Justin… Ona normalnie ma chyba o to żal do ciebie – Rays mówił z pewną rozwagą, nie kryjąc jednak ironii. – Bardzo duży żal, na tyle duży, aby chcieć podzielić się naszą małą tajemnicą z wieloma zainteresowanymi… – Drugi spiął się. W powietrzu zawisła niewypowiedziana groźba. Przestrzegał go już czy na razie jeszcze tylko drwił? – Szkoda byłoby… To już tak niedaleko – wskazał dłonią zdjęcia, dając do zrozumienia, że może je wziąć.

Niewolnik, skierował wzrok na odwrócone fotografie i ociągał się z ich podjęciem. Na powrót dotknie tamtego życia. Niepotrzebny żal…

– Dziękuję, Panie.

– Tak… Nie przestajesz mnie zadziwiać, Justin… – Robert, zdejmując nogi z mebla, pochylił się ku niewolnikowi. – Na mój rozum powinno ci bardziej zależeć na utrzymaniu naszej umowy w dyskrecji niż mnie. – Szyderczy ton dobrze bawiącego się Raysa działał Drugiemu na nerwy. – Nie wspomnę już, że obowiązkiem mężczyzny jest dbać o honor i stawać na wysokości zadania… Zważ, że ciąży na tobie obowiązek dbania również o moją reputację. Niewolnik świadczy o właścicielu.

– Tak, Panie, masz rację – przytaknął biernie, lecz wszystko przewracało się w nim z tłumionej złości.

Drugi, był świadomy, że musi zrobić wszystko, do czego go zmuszają, choćby dla swojego cholernego dobra, ale nie wszystko było w jego mocy. Ciało odmawiało posłuszeństwa, kiedy noc w noc musiał zaspakajać próżność kobiet, które łamały w nim to, co czyniło z niego mężczyznę… A on coś jeszcze pierdolił o honorze! Gdzie tu było miejsce na taki nieistotny drobiazg jak honor?!

Rays zeszmacił go totalnie, zrobił z niego swoją męską kurwę, sprowadził do roli automatu do wypinania tyłka i pieprzenia napalonych dziwek równie popierdolonych jak on sam… I jeszcze mówił o honorze?! Pieprzyć ich wszystkich! Swój honor sprzedawał już od dawna, kawałek po kawałku, i będzie to robił tak długo, jak długo w głębi duszy pozostanie sobą. A honor Roberta miał dokładnie tam, gdzie Rays miał jego samego.

Nagle ciemnowłosy mężczyzna poderwał się gwałtownie z fotela. Niewolnik zdążył jeszcze dostrzec, że wzwód prawie rozrywał rozporek w spodniach Raysa. Bez większych trudności dało się zauważyć, że Robert dzisiejszego wieczoru był nieswój, nawet rozkojarzony. Drugi domyślał się, widząc po swoim panu zmęczenie, że nieźle zabawiali się na dzielnicach. Niechlujny wygląd i całkiem dobra kontrola nad podnieceniem świadczyły, że mocno trenowali nie tylko w kwestii pozyskiwania nowego towaru. Wzrok powędrował w kierunku butelki, miał ochotę na jeszcze trochę tego zbawiennego płynu, dzięki któremu może łatwiej byłoby przetrwać nadchodzące godziny.

– Nie krępuj się. – Robert czujnie go obserwował pomimo pozornego motania się po pomieszczeniu.

Jasnowłosemu nie trzeba było drugiego zaproszenia, tym razem wypił duszkiem. W głosie Raysa usłyszał niebezpieczną, miękką łagodność, a w ruchach dostrzegł coś drapieżnego.

– Zdajesz sobie sprawę z tego, że nasz czas się kończy? – Na twarzy mężczyzny nie było żadnych emocji, żadnych uczuć, jedynie oczy stały się ciemniejsze i węższe. Zadrżał; coś było z nim nie tak, po plecach przeszedł mu dreszcz.

– Tak, Panie. – Intuicja nakazywała mu natychmiast osunąć się na kolana. Miła część tego dziwnego spotkania właśnie się skończyła wraz z nastrojem Raysa.

– Niedługo dopełni się twój kontrakt. – Ton stawał się coraz bardziej lodowaty. – Pamiętasz jego zasady?

– Tak, Panie. Jestem przygotowany. – Drugi przyjął pozycję uległego, a przez głowę przeleciała mu tylko jedna myśl… ale za to whisky trochę go znieczuliła.

Robert niespodziewanie roześmiał się, tak jakoś nienaturalnie, strasznie…

cdn.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Arystokrata /10/ (+18)

#2 Post autor: skaranie boskie » 19 wrz 2017, 0:02

No i dobrnęłaś do dychy.
Przyznam, że - z przyczyn ode mnie niezależnych - musiałem przerwać czytanie. Mam nadzieję do tekstu wkrótce powrócić.
Tymczasem założę Ci osobny folder, ale już nie dziś, bo padam nosem na klawiaturę. Pół godziny temu skończyłem dzisiejszy etap włóczęgi...
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „Arystokrata”