Nie waż się zabić ducha.

Eksperymenty i zabawy poetyckie.
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
bartosia
Posty: 554
Rejestracja: 10 lis 2011, 10:37
Lokalizacja: Niemcy
Kontakt:

Nie waż się zabić ducha.

#1 Post autor: bartosia » 10 kwie 2014, 11:57

Wersja druga, poprawiona.
______________

Nie waż się zabić ducha.

Jasiek powiedział kiedyś do Bartka, że jedyne, co mają ze sobą wspólnego,
to ta sama nazwa aparatu fotograficznego...
(okazało się, że używają takiego samego zdjęciowca)

Zupełnie przez przypadek zostałam świadkiem sytuacji, niechcący wdałam się w ten temat
(nic nie zdarza się przypadkiem)
Choć nie jestem Salomonem, by rozstrzygać spory, ani Einsteinem, by udowadniać fizykę
zjawiska, ani też znakomitością w dziedzinie psychologii, by szukać poparcia w jej tezach,
chciałam wtrącić się, powiedzieć, krzyknąć
- bzdura!
Nie krzyknęłam, przeszkodził mi ból.
Ponownie, pierwszy raz od około siedmiu lat, poczułam wtedy ból duszy.
To jest tak, jakby mnie w ogóle nie było, tylko same moje myśli zupełnie wątłe, słabe,
bezsilne chciały się wzburzyć, powstać (do walki?)
To jakby cała słuszność w nich zawarta, została zakneblowana i związana sznurkiem
wrzynającym się w nie coraz mocniej, coraz głębiej.
Jak mogą się wydobyć, zalśnić, wystrzelić, trafić tam, gdzie powinny...

A chciały być. Być tylko tam, gdzie... (najsłodsza ich tajemnica).

Chciały być. Chcą być. Są.
Dlaczego zatem poczuły się tak bardzo źle, gdy Jasiek Bartkowi...
Dlaczego odczuły kłucie w sercu i te wszystkie inne nieprzyjemne wrażenia?
Co je zniewoliło?
Kto je zatrzymał?
Może dobrowolnie wybrały mękę?

Gdyby wtedy się wyzwoliły i pozwoliły użyczyć im mojej mowy, czasu, władania słowem,
Jasiek i Bartek usłyszeliby wyraźne:

Bzdura!

Macie, oczywiście, że macie ze sobą coś wspólnego. To coś, wlaściwie ktoś, to człowiek.
Jasiek = człowiek.
Bartek = człowiek.

Nie wiem dlaczego wtedy mój duch nie pozwolił mi krzyczeć, może nie bolałby, jak boli?

Dzisiaj myślę, że wpajano mu przez wiele lat (inne, ważne duchy?), że
Jasiek ma zawsze rację.

Teraz mój duch przyznaje, że niekoniecznie Jasiek ma rację,
a Bartek wcale nie musi się zgadzać z Jaśkiem.
Tylko dlaczego ból nie przechodzi...

Mój duch ma zawsze rację!



_______________
Pierwotnie

- Spalono ciebie, czy się wypaliło?
U mnie nic z tego.


Nie waż się zabić ducha.

Ktoś kiedyś komuś powiedział, że jedyne, co mają ze sobą wspólnego,
to ta sama nazwa aparatu fotograficznego...
(okazało się, że używają takiego samego zdjęciowca)
Zupełnie przez przypadek zostałam świadkiem sytuacji, niechcący wdałam się w ten temat
(nic nie zdarza się przypadkiem)
Choć nie jestem Salomonem, by rozstrzygać spory, ani Einsteinem, by udowadniać fizykę
zjawiska, ani też znakomitością w dziedzinie psychologii, by szukać poparcia w jej tezach,
chciałam wtrącić się, powiedzieć, krzyknąć
- bzdura!
Nie krzyknełam, przeszkodził mi ból.
Ponownie, pierwszy raz od około siedmiu lat, poczułam wtedy ból duszy.
To jest tak, jakby mnie w ogóle nie było, tylko same moje myśli zupełnie wątłe, słabe,
bezsilne chciały sie wzburzyć, powstać (do walki?)
To jakby cała słuszność w nich zawarta, została zakneblowana i związana sznurkiem
wrzynającym się w nie coraz mocniej, coraz głębiej.
Jak mogą się wydobyć, zalśnić, wystrzelić, trafić tam, gdzie powinny...

A chciały być. Być tylko tam, gdzie... (najsłodsza ich tajemnica).

Chciały być. Chcą być. Są.
Dlaczego zatem poczuły się tak bardzo źle, gdy ktoś komuś...
Dlaczego odczuły kłucie w sercu i te wszystkie inne nieprzyjemne wrażenia?
Co je zniewoliło?
Kto je zatrzymał?
Może dobrowolnie wybrały mękę?

Gdyby wtedy się wyzwoliły i pozwoliły użyczyć im mojej mowy, czasu, władania słowem,
ktoś i komuś usłyszeliby wyraźne:

Bzdura!

Macie, oczywiście, że macie ze sobą coś wspólnego. To coś, wlaściwie ktoś to człowiek.
Ktoś = człowiek.
Komuś = człowiek.

Nie wiem dlaczego wtedy mój duch nie pozwolił mi krzyczeć, może nie bolałby, jak boli?

Dzisiaj myślę, że wpajano mu przez wiele lat (inne ważne duchy?), że
ktoś ma zawsze rację.

Teraz mój duch przyznaje, że niekoniecznie ktoś ma rację,
a "komuś" wcale nie musi się zgadzać z "ktosiem".
Tylko dlaczego ból nie przechodzi...

Mój duch ma zawsze rację!
Ostatnio zmieniony 20 maja 2014, 12:54 przez bartosia, łącznie zmieniany 2 razy.

januszek
Posty: 701
Rejestracja: 17 mar 2014, 16:53

Re: Nie waż się zabić ducha.

#2 Post autor: januszek » 13 kwie 2014, 8:34

bartosia pisze:Nie waż się zabić ducha.

Ktoś kiedyś Komuś
bartosia pisze:KTOŚ ma zawsze rację.


Teraz mój duch przyznaje, że niekoniecznie KTOŚ ma rację,
a KOMUŚ wcale nie musi się zgadzać z KTOSIEM.
Tylko dlaczego ból nie przechodzi...

MÓJ DUCH ma zawsze rację!
tylko proszę bez W E R S A L I K Ó W
bo będzie jak z PERSONA
patrz:
http://www.osme-pietro.pl/tradycyjne-fo ... 13800.html

:) :rosa:

bartosia
Posty: 554
Rejestracja: 10 lis 2011, 10:37
Lokalizacja: Niemcy
Kontakt:

Re: Nie waż się zabić ducha.

#3 Post autor: bartosia » 17 kwie 2014, 8:22

Januszku,

Twoj "Persona" wzielam na warsztat czytelniczy... jeszcze nie jestem gotowa. Obiecuje, ze sie odniose :)
Co do wersalikow - nie slyszalam. Czy to pochodna od moskalikow (a moze masz na mysli biedroniki?)

Co do mojego tekstu. To tylko tekst. Wyrzucenie czegos co siedzialo siedem lat w krtani.
Pamietej, ze "wiem, gdzie jest moje miejsce"...

Serdecznie dziekuje za czytanie, choc krytyki nie dostrzegam :(

januszek
Posty: 701
Rejestracja: 17 mar 2014, 16:53

Re: Nie waż się zabić ducha.

#4 Post autor: januszek » 17 kwie 2014, 12:25

bartosia pisze:choc krytyki nie dostrzegam
PODOBNIE NIE KRYTYKUJEMY IKARA, za zbyt górnolotny lot, a tymczasem to też zbytnie uniesienie jak owe WERSALKI, którego konsekwencją jest pozbycie się ich czyli: upadek.
Podobnie zabija się Ducha. Albo poprzez bez-duchowość [bezduszność], porównane do zbyt niskiego lotu ikara[ tu bez wersalika], albo przez nad-zbyt górnolotność z tym samym skutkiem.
Duchowość pochodzi od Boga, a wszystko co jest z Nim związane, piszemy normalnie czyli z dużej, tak jak sam siebie nazywał : "Syn Człowieczy" [przez duże "C"].
Nie krytykuję więc , tylko informuję żeby pisać normalnie, tak jak i lot Ikara powinien być wg. wskazówek Dedala. [i kropka.]
stad i 'krytyka' "PERSONA" z zapytaniem
"Napisałeś PERSONA lecz jaką literą?"
:)
a ogólnie obserwuję że
Duch jest i owszem zabijany, o czy każdy przekona się na własnej skórze gdy umrze ciało.
pozdrawiam.

bartosia
Posty: 554
Rejestracja: 10 lis 2011, 10:37
Lokalizacja: Niemcy
Kontakt:

Re: Nie waż się zabić ducha.

#5 Post autor: bartosia » 29 kwie 2014, 15:15

januszek pisze: ...
a ogólnie obserwuję że
Duch jest i owszem zabijany, o czy każdy przekona się na własnej skórze gdy umrze ciało.
pozdrawiam.
Januszek,

Poczytalam jeszcze raz i jeszcze raz... czasem wiklasz sprawe niemozliwie.
Poprawilam calosc, likwidujac wszelkie "wielkie litery".
W Ikara bawic sie nie zamierzam, poprostu nie wiedzialam o tym, ze ich uzywanie wskazuje na gornolotnosc.

Dziekuje serdecznie :rosa: :)

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Nie waż się zabić ducha.

#6 Post autor: eka » 09 maja 2014, 21:34

Witaj Bartosiu, właśnie przeczytałam, że miałaś kłopot ze znalezieniem "eki" to moja :crach:
--------------------------------------
Zatem jestem. :)
Temat tej trudnej dla mnie do gatunkowego określenia prozy (poetycka może) jest zajmujący, przeczytałam z prawdziwym zainteresowaniem.
Niewątpliwie pozwolenie sobie na mówienie prawdy, posiadanie wewnętrznej siły, takiej mocy do nieulegania konwenansom, a po trosze również do traktowania siebie jako ważnej osoby w dyskursie, jest naprawdę bardzo ważne.
Cały tekst ma wymiar moralno-dydaktyczny, co wyraźnie widać w finale.
Narrator walczy z uprzedmiotowianiem człowieka. Na pewno pod zastosowanym określeniem "zdjęciowiec" ukryte jest prawdziwe znaczenie, intencja odautorska to zapewne: sposób widzenia świata, innych ludzi, prawda?

Pierwsze zdanie pisane kursywą trochę mylące, bo pytasz jednocześnie o dwa podmioty.
Brak wielu znaków diakrytycznych.
Wydaje mi się, że lepszy efekt osiągnęłabyś w tej słusznej walce o wielkość ludzkiego ducha, ukonkretniając Ktosia i Komusia, ten drugi w dodatku niebezpiecznie kojarzy się z brzydkim słowem: komuch.

Zastanawiam się również, dlaczego "Nie waż się zabić ducha" umieściłaś w dziale poezji ekstremalnej. :myśli:
Pozdrawiam serdecznie.
:rosa:
Wrócę. ;)

bartosia
Posty: 554
Rejestracja: 10 lis 2011, 10:37
Lokalizacja: Niemcy
Kontakt:

Re: Nie waż się zabić ducha.

#7 Post autor: bartosia » 14 maja 2014, 11:43

Witaj eka :) :rosa:

W końcu znalazłam Ciebie, lecz niewiele czasu zostało mi na czytanie... :(
Fajnie, ze mnie odwiedziłaś.

Niezwykłe!
Co? Dlaczego?
To cenna opinia na temat tekstu; interesująca, sięga nawet głebiej, niz moja spontaniczna relacja. To fragment własnego dziennika, wyretuszowany nieco na potrzeby publikacji. Temat wydawał mi się na tyle ważny, zeby się nim podzielić.

Dlaczego umiesciłam w dziale "utwory poetyckie ekstremalne"?
Nie wiedzialam gdzie go umieścić. Myslalam o dziale prozy poetyckiej; chyba się pomyliłam.
Ufam administratorom, ktorzy w razie niewypełnienia kryteriow przeniosa artykuł w odpowienie miejsce.

Fragment kursywą - teraz widze - nie wnosi do tematu zupelnie nic.

Słowo „zdjęciowiec” zostalo użyte przeze mnie z dowch powodow. Nie chcialam powtarzac „aparat fotograficzny” i bardzo zalezalo mi na tym, aby bylo mocne, moje, podkreslalo punkt spojrzenia ktosia na relację zaistniałą miedzy dwojgiem ludzi, z ktorych jeden (ktos) uwaza drugiego jakby za kogos "gorszego" mowiac, ze nie maja ze soba nic wspolnego oprocz takiego samego aparatu do fotografowania, do zapamietywania momentow w zdjęciach.

Komuś nie ma zupełnie nic wspolnego z komuchem. Tekst nie zahacza w ogole o jakiekolwiek przynaleznosci czy ugrupowania spoleczno-polityczne.

Znaki diakrytyczne starałam się poprawić.
Nie zawsze mam mozliwość przełączenia na polską klawiaturę. Przepraszam.

Powiedzmy, ze nadałabym postaciom imiona np. Jasiek (ktoś) i Bartek (komuś).

------------
------------

Nie waż się zabić ducha.

Jasiek powiedział kiedyś do Bartka, że jedyne, co mają ze sobą wspólnego,
to ta sama nazwa aparatu fotograficznego...
(okazało się, że używają takiego samego zdjęciowca)

Zupełnie przez przypadek zostałam świadkiem sytuacji, niechcący wdałam się w ten temat
(nic nie zdarza się przypadkiem)
Choć nie jestem Salomonem, by rozstrzygać spory, ani Einsteinem, by udowadniać fizykę
zjawiska, ani też znakomitością w dziedzinie psychologii, by szukać poparcia w jej tezach,
chciałam wtrącić się, powiedzieć, krzyknąć

- bzdura!

Nie krzyknęłam, przeszkodził mi ból.
Ponownie, pierwszy raz od około siedmiu lat, poczułam wtedy ból duszy.
To jest tak, jakby mnie w ogóle nie było, tylko same moje myśli zupełnie wątłe, słabe,
bezsilne chciały się wzburzyć, powstać (do walki?)
To jakby cała słuszność w nich zawarta, została zakneblowana i związana sznurkiem
wrzynającym się w nie coraz mocniej, coraz głębiej.
Jak mogą się wydobyć, zalśnić, wystrzelić, trafić tam, gdzie powinny...

A chciały być. Być tylko tam, gdzie... (najsłodsza ich tajemnica).

Chciały być. Chcą być. Są.
Dlaczego zatem poczuły się tak bardzo źle, gdy Jasiek Bartkowi...
Dlaczego odczuły kłucie w sercu i te wszystkie inne nieprzyjemne wrażenia?
Co je zniewoliło?
Kto je zatrzymał?
Może dobrowolnie wybrały mękę?

Gdyby wtedy się wyzwoliły i pozwoliły użyczyć im mojej mowy, czasu, władania słowem,
Jasiek i Bartek usłyszeliby wyraźne:

Bzdura!

Macie, oczywiście, że macie ze sobą coś wspólnego. To coś, wlaściwie ktoś to człowiek.
Jasiek = człowiek.
Bartek = człowiek.

Nie wiem dlaczego wtedy mój duch nie pozwolił mi krzyczeć, może nie bolałby, jak boli?

Dzisiaj myślę, że wpajano mu przez wiele lat (inne ważne duchy?), że
Jasiek ma zawsze rację.

Teraz mój duch przyznaje, że niekoniecznie Jasiek ma rację,
a Bartek wcale nie musi się zgadzać z Jaśkiem.
Tylko dlaczego ból nie przechodzi...

Mój duch ma zawsze rację!

------------
------------

Czy myslisz, że tak byłoby lepiej?

Głównie chodzi mi o relację dwóch dowolnych osób, o pochopne, negatywne ocenianie jednego człowieka, przez drugiego, o poszanowanie duchowosci/wrażliwości w człowieku i przede wszystkim o poruszenie tematu, własnego ja, własnego zdania, które często jest tłumione przez zdanie ogółu, konwenanse...
Tutaj prawdopodobnie trafiły na siebie dwie ekstremalnie różne jednoski, lub dwie bardzo podobne jednostki. Tak myślę teraz, po siedmiu latach. Mogłoby sie okazać przy blizszym wzajemnym poznaniu się obojga, że jednak są punkty wspólne rownież w ich duchowości.
Mnie uderzylo to, że ktoś (Jasiek) z miejsca podsumowal znajomość tak, ze komusiowi (Bartkowi) właściwie pozostawało tylko pożegnać się i odejść.


Serdecznie dziękuję, eka.
:) :rosa:

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Nie waż się zabić ducha.

#8 Post autor: eka » 15 maja 2014, 16:28

Myślę, że znacznie lepiej po korekcie. :)

A może warto rozkręcić nowy dział: Moje zapiski.
?

bartosia
Posty: 554
Rejestracja: 10 lis 2011, 10:37
Lokalizacja: Niemcy
Kontakt:

Re: Nie waż się zabić ducha.

#9 Post autor: bartosia » 20 maja 2014, 13:00

eka
poprawilam. Bardzo serdecznie dziekuje Ci za pomoc.
:rosa: :)

Czy warto rozkrecic nowy dzial Moje zapiski - mysle, ze tak.
Co na to Szanowni Administratorzy?

ODPOWIEDZ

Wróć do „EKSTREMALNIE...”