Legenda o duchu w starym zamku
I
Na skraju lasu w niewielkim domu,
mieszkali z matką dwaj rożni bracia.
Walek był dobry, każdemu pomógł,
a Jasiek; lubił słabszych przewracać.
Kiedy Walkowi robił kawały,
mama mówiła – Jasiek, niecnoto,
dajże mu spokój, on jeszcze mały.
Śmiał się, bo właśnie - chodziło o to.
Pewnego razu, mówi do brata,
jesteś mazgajem. Nie masz odwagi.
Pokaż, że umiesz w powietrzu latać,
albo wyjdź z domu zupełnie nagi.
Albo - na cmentarz idź o północy.
Wtedy cię równym sobie ogłoszę.
Walek wyzwaniu chciał spojrzeć w oczy,
Co z tego wyszło? Coś wyszło; owszem.
II
Może to szansa od losu dana…
Wylazł na drzewo i zleciał z niego.
Zwichnięta ręka, zbite kolana;
w nagrodę słowa - och ty lebiego!
Pomyślał - trudno, jeszcze dwie próby.
Jak wyjdę nago, nic nie połamię.
A trzeba zważyć, że był to grudzień.
Wybryk - najbardziej zaszkodził mamie.
Teraz na cmentarz - nie ma co sarkać.
Jan się wystroił za ducha w bieli.
Na głowie wiadro, w ustach latarka,
co było dalej – wszyscy wiedzieli.
III
Jasiek na kiju węzełek niesie.
Matka bochenek na drogę dała,
kilka słów gorzkich - jesteś obwiesiem!
Wrócisz, gdy zniknie z ciebie zakała.
Wędruje polem, wędruje lasem,
głód mu dokucza i trzęsie zimno.
Z płaczem wspomina te dobre czasy,
zaprzepaszczone za swoją winą.
Pracuje ciężko u rożnych ludzi.
W przykrej tułaczce wspomina mamę.
Usypia z lękiem, z żalem się budzi,
aż dnia pewnego - trafił na zamek.
Rozpalił ogień na wielkim piecu,
wydłubał w polu kilka ziemniaków,
już nawet zimna i głodu nie czuł.
Pomyślał - wreszcie jest jako tako.
IV
Kiedy zaczynać miał ucztowanie,
usłyszał rumor i głos z komina.
Lecę! Wnet zlecę, zrób miejsce panie.
Strach go obleciał i zrzedła mina.
Lecz jeszcze trochę śmiałka w nim było.
Leć sobie, krzyknął, twoja to wola.
Dreszcz go przeleciał bardzo niemiło,
że przystał na to, czego nie wolał.
Przy nodze spadła ręka truposza.
Wiadomo jakie było wrażenie.
Czyżby tu spadał w kawałkach kloszard?
Wołałbym takich kompanów nie mieć.
Znów słyszy - lecę, lecę i lecę,
aż się złożyło z kawałków ciało.
Spadłem - byś dał mi to, co tu pieczesz,
choćby cię znowu z głodu skręcało.
Chcesz mnie pozbawić wielkiej rozkoszy?
Muszę to przeżyć za swoje winy.
Przeze mnie cierpiał braciszek młodszy,
był nieszczęśliwy przez głupie czyny.
Weź te ziemniaki - z serca ci daję,
tylko mi powiedz, jak to się stało?
Choć moje życie już nie jest rajem,
ale w całości mam swoje ciało.
V
Moja opowieść będzie przykładem,
jaką marnością jest skąpy człowiek.
Bóg mnie ukarał za brzydką wadę,
powiedział – czekaj, aż sam się dowiesz.
Jeśli się głodny z tobą podzieli
ostatnim kęsem, masz odkupienie.
Jesteś jedynym z jedzących wielu,
który cierpienie w radość zamienił.
Choć głód doskwierał Jaśkowi wiernie,
jakieś uczucie dotąd nieznane,
uniosło lekko tułaczki brzemię.
Teraz innego serca był panem.
Można z kawałków złożyć człowieka,
podeprzeć, gdyby miał się rozlecieć,
ale niejeden daremnie czeka,
bo ileż takich Jaśków na świecie.
-------------------------------------
Opowieść z dziecięcych lat, nieznanego autora -
zapisałam ją wierszem.
żeby oclić od zapomnienia.
Legenda o duchu w starym zamku
-
- Posty: 998
- Rejestracja: 30 paź 2011, 21:10
Legenda o duchu w starym zamku
Ostatnio zmieniony 21 lip 2012, 23:39 przez Julka, łącznie zmieniany 1 raz.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Legenda o duchu w starym zamku
Taka moralizatorska opowieść.
Trochę mi się dłużyła, zwłaszcza w części przeznaczonej na kazanie.
Przypomniało mi to inną, bardziej znaną opowieść o dwóch (chyba) braciach.
Zdecydowanie lepszą i nie nużącą, bo pełną akcji.
Możesz ją znaleźć tutaj.
A tutaj masz wersję specjalną.
Trochę mi się dłużyła, zwłaszcza w części przeznaczonej na kazanie.
Przypomniało mi to inną, bardziej znaną opowieść o dwóch (chyba) braciach.
Zdecydowanie lepszą i nie nużącą, bo pełną akcji.
Możesz ją znaleźć tutaj.
A tutaj masz wersję specjalną.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
-
- Posty: 998
- Rejestracja: 30 paź 2011, 21:10
Re: Legenda o duchu w starym zamku
No nie, Paweł i Gaweł nie traci wartości i pewnie nie straci jej nigdy.
A Ty skaranie chcąc nie chcąc, masz zemną coś wspólnego;
Chcesz wiedzieć - a to, że mamy podobne zapatrywanie na pewne sprawy,
choć czasem wydawać by się mogło, że jest inaczej
Moja opowieść powstała z sentymentu
do zapamiętanego opowiadania z wczesnych lat dziecięcych,
kiedy znaczyło ono tyle, co dzisiaj świetny film w TV, albo wymarzona gra w komputerze.
to wyśmiewaj się z niego.
Długi wiersz, bo to streszczenie
Zresztą jest w odpowiednim miejscu
A Ty skaranie chcąc nie chcąc, masz zemną coś wspólnego;
Chcesz wiedzieć - a to, że mamy podobne zapatrywanie na pewne sprawy,
choć czasem wydawać by się mogło, że jest inaczej
Moja opowieść powstała z sentymentu
do zapamiętanego opowiadania z wczesnych lat dziecięcych,
kiedy znaczyło ono tyle, co dzisiaj świetny film w TV, albo wymarzona gra w komputerze.
to wyśmiewaj się z niego.
Długi wiersz, bo to streszczenie
Zresztą jest w odpowiednim miejscu
Ostatnio zmieniony 17 cze 2017, 14:53 przez Julka, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 113
- Rejestracja: 30 paź 2011, 21:13
Re: Legenda o duchu w starym zamku
Witaj, dzień dobry.alegoria pisze:Legenda o duchu w starym zamku
Na skraju lasu w niewielkim domu,
mieszkali z matką dwaj rożni bracia.
Walek był dobry, każdemu pomógł,
a Jasiek; lubił słabszych przewracać.
Kiedy Walkowi robił kawały,
mama mówiła – Jasiek, niecnoto,
dajże mu spokój, on jeszcze mały.
Śmiał się, bo właśnie - chodziło o to.
Pewnego razu, mówi do brata,
jesteś mazgajem. Nie masz odwagi.
Pokaż, że umiesz w powietrzu latać,
albo wyjdź z domu zupełnie nagi.
Albo - na cmentarz idź o północy.
Wtedy cię równym sobie ogłoszę.
Walek wyzwaniu chciał spojrzeć w oczy,
Co z tego wyszło? Coś wyszło; owszem.
II
Może to szansa od losu dana…
Wylazł na drzewo i zleciał z niego.
Zwichnięta ręka, zbite kolana;
w nagrodę słowa - och ty lebiego!
Pomyślał - trudno, jeszcze dwie próby.
Jak wyjdę nago, nic nie połamię.
A trzeba zważyć, że był to grudzień.
Wybryk - najbardziej zaszkodził mamie.
Teraz na cmentarz - nie ma co sarkać.
Jan się wystroił za ducha w bieli.
Na głowie wiadro, w ustach latarka,
co było dalej – wszyscy wiedzieli.
III
Jasiek na kiju węzełek niesie.
Matka bochenek na drogę dała,
kilka słów gorzkich - jesteś obwiesiem!
Wrócisz, gdy zniknie z ciebie zakała.
Wędruje polem, wędruje lasem,
głód mu dokucza i trzęsie zimno.
Z płaczem wspomina te dobre czasy,
zaprzepaszczone za swoją winą.
Pracuje ciężko u rożnych ludzi.
W przykrej tułaczce wspomina mamę.
Usypia z lękiem, z żalem się budzi,
aż dnia pewnego - trafił na zamek.
Rozpalił ogień na wielkim piecu,
wydłubał w polu kilka ziemniaków,
już nawet zimna i głodu nie czuł.
Pomyślał - wreszcie jest jako tako.
Kiedy zaczynać miał ucztowanie,
usłyszał rumor i głos z komina.
Lecę! Wnet zlecę, zrób miejsce panie.
Strach go obleciał i zrzedła mina.
Lecz jeszcze trochę śmiałka w nim było.
Leć sobie, krzyknął, twoja to wola.
Dreszcz go przeleciał bardzo niemiło,
że przystał na to, czego nie wolał.
Przy nodze spadła ręka truposza.
Wiadomo jakie było wrażenie.
Czyżby tu spadał w kawałkach kloszard?
Wołałbym takich kompanów nie mieć.
Znów słyszy - lecę, lecę i lecę,
aż się złożyło z kawałków ciało.
Spadłem - byś dał mi to, co tu pieczesz,
choćby cię znowu z głodu skręcało.
Chcesz mnie pozbawić wielkiej rozkoszy?
Muszę to przeżyć za swoje winy.
Przeze mnie cierpiał braciszek młodszy,
był nieszczęśliwy przez głupie czyny.
Weź te ziemniaki - z serca ci daję,
tylko mi powiedz, jak to się stało?
Choć moje życie już nie jest rajem,
ale w całości mam swoje ciało.
Moja opowieść będzie przykładem,
jaką marnością jest skąpy człowiek.
Bóg mnie ukarał za brzydką wadę,
powiedział – czekaj, aż sam się dowiesz.
Jeśli się głodny z tobą podzieli
ostatnim kęsem, masz odkupienie.
Jesteś jedynym z jedzących wielu,
który cierpienie w radość zamienił.
Choć głód doskwierał Jaśkowi wiernie,
jakieś uczucie dotąd nieznane,
uniosło lekko tułaczki brzemię.
Teraz innego serca był panem.
Można z kawałków złożyć człowieka,
podeprzeć, gdyby miał się rozlecieć,
ale niejeden daremnie czeka,
bo ileż takich Jaśków na świecie.
-------------------------------------
Opowieść z dziecięcych lat, nieznanego autora -
zapisałam ją wierszem.
żeby oclić od zapomnienia.
Cieniak ze mnie.
Pobeczałem się.
M.
-
- Posty: 998
- Rejestracja: 30 paź 2011, 21:10
Re: Legenda o duchu w starym zamku
Michu
trudno byłoby w to uwierzyć
Prędzej w to, że sobie żartujesz ze mnie
Jeśli przebrnąłeś przez ten wiersz, to należą Ci się wielkie dzięki.
trudno byłoby w to uwierzyć
Prędzej w to, że sobie żartujesz ze mnie
Jeśli przebrnąłeś przez ten wiersz, to należą Ci się wielkie dzięki.