WIERSZ PAŹDZIERNIKA 2012 - coobus - listopadowy dzień

Moderator: Gloinnen

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Gloinnen
Administrator
Posty: 12091
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
Lokalizacja: Lothlórien

WIERSZ PAŹDZIERNIKA 2012 - coobus - listopadowy dzień

#1 Post autor: Gloinnen » 27 lis 2012, 11:53

Zwycięzcą plebiscytu na Wiersz Października 2012 został utwór coobusa, zatytułowany "listopadowy dzień", nawiązujący do mającego istotne znaczenie w naszej rodzimej tradycji Dnia Wszystkich Świętych. W tym dniu odwiedzamy cmentarze, aby spotkać się z bliskimi, którzy już na zawsze nas opuścili, a także to moment zadumy nad kruchością naszej egzystencji i wszelkimi aspektami przemijania. Wiersz coobusa doskonale wpisuje się w nastrojowość Dnia Wszystkich Świętych i oddaje towarzyszące nam w corocznej pielgrzymce na groby zmarłych refleksje oraz odczucia.

Tekst ma charakter pozornie lekki, piosenkowy, właściwie mógłby śmiało, przy odpowiedniej oprawie muzycznej, otrzymać miano "poezji śpiewanej". Zapewne Autor pragnął uniknąć ciężkiego patosu, stanowiącego pułapkę przy wybranej przez niego tematyce. Rozbicie wersyfikacyjne utworu i świadoma rezygnacja z interpunkcji dodatkowo dodaje mu ulotności i tworzy specyficzną linię melodyczną. Myślę, że w ten sposób struktura tekstu odzwierciedla też zawartą w nim myśl przewodnią: wszystko, co nas otacza (jak my sami również) jest kruche, delikatne, ulotne właśnie. Wiersz zdaje się rozwiewać z dymem, a jednak, dopóki go możemy przeczytać, wprowadza nas w niezwykłe liryczne doświadczenie.

nad lasem krzyży
szelest drzew
blask świec przeplata się ze zmrokiem
przez drzwi kościoła słychać śpiew
podążasz wolno
krok za krokiem
i więcej nic tu nie usłyszysz
w ten dzień
listopadowej ciszy


W pierwszej strofie autor kreśli scenerię wiersza. Stosując metonimię ("las krzyży") prowadzi swojego lirycznego bohatera na cmentarne alejki, jednoznacznie wskazując, że chodzi o nekropolię. Perspektywa czasowa to wczesny wieczór, gdy gęstniejący mrok rozjaśniają jedynie płomyki zniczy, co dodatkowo potęguje nastrojowość utworu. Użycie apostrofy określa adresata lirycznego, którym tak naprawdę może zostać każdy z nas, każdy, kto kultywuję tradycję odwiedzania grobów w dniu listopadowego święta. Cmentarnemu pielgrzymowi towarzyszy cisza, niezbędna do tego, aby wsłuchać się we własne przemyślenia. Cisza kojarzy się ze smutkiem, głęboką introspekcją, odcięciem od wszelkich bodźców zewnętrznych, które rozpraszają uwagę i utrudniają nabożne skupienie. Milczenie jest także wyrazem szacunku, należnego tej wyjątkowej chwili, gdy następuje spotkanie z trudną, bolesną tajemnicą śmierci.

topole harde
nieugięte
powyciągane w stronę słońca
wierzba tarmosi włosy zmięte
zgarbiona w smutku
i płacząca


W kolejnej strofie Autor rozszerza dekorację o sylwetki drzew. To znamienne, ponieważ drzewa posiadają bardzo bogatą symbolikę we wszystkich kulturach. Przede wszystkim nieodłącznie kojarzą się z jesienią. To pora ich umierania, zobrazowanego jako gubienie liści, obnażenie, pogrążenie w zimowym spoczynku. Personifikacja wymienionych w wierszu drzew, poprzez nadanie im cech ludzkich ("topole harde", "wierzba zgarbiona w smutku") podkreśla ponury, mroczny klimat poetyckiej refleksji. Przyroda jest nie tylko tłem, ale wpisuje się ściśle w przedstawiane emocje, staje się uczestnikiem tych samych przeżyć, które zawładnęły adresatem lirycznym. Wyraźnie widać współodczuwanie. Nieugiętość topól odzwierciedla twardość nieubłaganego losu, który wszystkich ludzi prowadzi do śmiertelnego finału. Warto też napomknąć, że drzewo to symbolizuje świat zmarłych oraz żałobę; między innymi w mitologii greckiej było atrybutem Hadesa i Persefony, bogów rządzących zaświatami.
Rozpaczająca wierzba również jest towarzyszką człowieka w jego bólu, lustrzanym odbiciem jego cierpiącej duszy. Tutaj Autor zręcznie wykorzystał topos wierzby-płaczki, a także nawiązał do postrzegania wierzby jako drzewa nagrobnego.

nie ma ich z nami
na tym świecie
niby ich nie ma
a są przecież


Ciekawe przejście do kolejnej wizji od śpiewnego płaczu wierzby, który zdaje się intonować smutną prawdę o zmarłych - odeszli na zawsze. Jednocześnie Autor eksponuje pewien paradoks, jako że w jego wersach nieobecni zmieniają się w obecnych. Interpretacja tego fragmentu jest bardzo szeroka i wielowątkowa: pozwala zbliżyć się do chrześcijańskiej wizji Świętych obcowania, ale też do wszelkich, sięgających już pradawnych czasów wierzeń, w myśl których dusze zmarłych krążą po świecie, mogą zostać przywołane w szczególne dni w roku, a przede wszystkim - wiecznie nam towarzyszą, sprawują nad żyjącymi niewidzialną, nieodczuwalną opiekę. Wreszcie obecność zmarłych to także nasze o nich wspomnienia, uczucia, które wciąż do nich żywimy, a także - my sami, ich potomkowie, "krew z krwi" i "kość z kości".

odgarniasz liści serca złote
i z liter imię się układa
przeplatasz wstążką swą tęsknotę
wspomnienia między kwiaty wkładasz


W ten wdzięczny, delikatny sposób Autor prezentuje pewien rytuał, powtarzający się każdej jesieni. To nie tylko swoiste składanie hołdu zmarłym, ale też wyrażenie wszystkich naszych emocji, nieme wypowiedzenie czegoś, na co brakuje słów, rodzaj osobistego dialogu, który toczy się już w oderwaniu od ziemskiego kontekstu. Interakcja i komunikacja zachodzą poza tradycyjnymi kanałami, w wymiarze całkowicie metafizycznym, duchowym.
Każdy gest ma tutaj znaczenie, aspekt rytualny jest pogłębiony o indywidualne przeżycie. Czytelnik zostaje objęty tym doznaniem, zastosowanie drugiej osoby czasu teraźniejszego bezpośrednio angażuje go w opisywane czynności, a więc zaprasza do wzięcia udziału. W ten sposób zostaje nawiązana dość intymna relacja pomiędzy Autorem a odbiorcą przekazu, który ze zwykłego adresata przeobraża się w uczestnika.

wiewiórka biegnie na dźwięk kroków
siada przy krzyżu
jak co roku


Powyższy rodzaj sympatycznego, pogodnego przerywnika znów przypomina o tym, że natura, choć pozornie żyjąca swoim życiem, obojętna na ludzkie cierpienie, nie jest taka bezduszna, jak mogłoby się wydawać. Wyciszenie, skupienie człowieka ułatwiają otworzenie się na sygnały świadczące o tym, że przyroda jest mu bardzo bliska. Potrafi ona doskonale, harmonijnie dostroić się do wszystkiego, co adresatowi lirycznemu " w duszy gra".

i przenikają się dwa światy
my goście
oni gospodarze
my im składamy barwne kwiaty
oni nam znowu patrzą w twarze
niby ich nie ma
ale są
zasnuci dymem
skryci mgłą


Ostatnia strofa jest chyba najpiękniejsza pod względem obrazowania. Zasygnalizowany wcześniej fakt niezaprzeczalnej obecności zmarłych tutaj zostaje wspaniale rozwinięty. Według mnie Autor dociera swoją poetycką frazą do samej istoty opowiadanego święta, wskazuje rzeczywisty cel naszej corocznej wizyty na cmentarzu. Nie chodzi tu jedynie o powierzchowną obrzędowość, a o realne spotkanie. W centrum tego spotkania są ci, którzy odeszli - zdefiniowani jako "gospodarze", gdyż to przecież ich święto, ich czas. Naszą rolą jest pamiętać, odwiedzić, okazać uczucie. Zanika granica pomiędzy doczesnością a wiecznością, to jedyny taki dzień, gdy - metafizycznie - stajemy w drzwiach wiodących do świata zamkniętego zazwyczaj przed nami. A nawet, jeśli nie przekraczamy jeszcze tego progu, możemy przybliżyć się, dzięki spotkaniu (choćby tylko w pamięci, w myślach, w odczuwanej dotkliwej tęsknocie) z tymi, którzy już znaleźli się po drugiej stronie.

Wprawdzie sekret zaświatów pozostaje wciąż niejasny, owiany mrokiem, ale jawi się jako namacalny, uświadomiony poprzez zetknięcie z duszami zmarłych. Trafna i kunsztowna końcówka eksponuje interesujące podobieństwa. Z jednej strony - dym cmentarny (z palących się świec) i jesienna mgła, to elementy jak najbardziej rzeczywiste, niemal prozaiczne. Z drugiej zaś - nabierają fascynujących znaczeń.

Dym często bywa kojarzony z czymś przemijającym, niszczejącym. Jest to nieuchwytna resztka rzeczy, które spłonęły, uległy zniszczeniu - a więc w ten sposób idealnie funkcjonuje jako przenośnia śmierci i skończoności ziemskiego bytowania. Dym to również dusza ludzka, która przetrwała, choć ciało zostało skonsumowane przez bezlitosne płomienie.

Dym i mgła mogą być również metaforami czasu, co zaciera w pamięci wspomnienia ukochanych twarzy, co oddala, niweczy poczucie bliskości między żywymi a zmarłymi. Te dwa zjawiska odczytuję dodatkowo jako umowną, nieprzekraczalną granicę, dzielącą tu i teraz od niezbadanych zaświatów. Poprzez dym i mgłę niewiele widać, a to doskonale obrazuje, jak ułomne, niepełne jest nasze, oparte wszak w znacznej mierze jedynie na intuicji i przeczuciach, poznanie obcego, niepokojącego universum.

Podsumowując mogę stwierdzić, wiersz coobusa celnie dociera do istoty listopadowego święta, odsłania przed czytelnikiem jego prawdziwy sens, objaśnia, czemu to ma tak naprawdę służyć. Wykracza poza zwykły rytualizm, próbując wskazać w jaki sposób, poprzez nawiązanie mistycznego niemal kontaktu ze zmarłymi, człowiek przeżywa doświadczenie sacrum. Perspektywa ludzkiego postrzegania zostaje poszerzona o aspekty niepoznawalne rozumowo, tak samo, jak rozum nie jest w stanie poradzić sobie chociażby z paradoksem jednoczesnej nieobecności i obecności zmarłych.

Można, pozostając sceptykiem, poprzestać na rozumieniu metaforycznym wiersza, pozwalającym się zredukować do paraboli. Można jednak odczytać utwór jako opis pewnego wtajemniczenia w misterium. Ta druga interpretacja ma swoją rację bytu chociażby w fakcie, że kult zmarłych to jeden z pierwszych przejawów "człowieczeństwa", a tym samym to fundament cywilizacji. Archeologowie wnioskują o rozwoju społecznej duchowości właśnie na podstawie znalezisk potwierdzających istnienie wspomnianego kultu. Warto mieć to na względzie, gdy mówimy o "symbolicznej lampce na grobie", gdyż jest to bardzo uproszczone podejście do pierwszolistopadowego święta.

/Gloinnen


listopadowy dzień - skomentuj tutaj.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą

/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „TEKSTY Z GÓRNEJ PÓŁKI”