Czy wiesz, jak mówisz?

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Czy wiesz, jak mówisz?

#1 Post autor: Patka » 11 lis 2013, 19:42

Nauka języków obcych jest o tyle trudna, że wymaga nauczenia się wymowy innych głosek, których nie ma w rodzimym języku. Niemiecki system samogłoskowy posiada chociażby tzw. umlauty, które niejednej osobie sprawiają trudności. Myli się ten, kto myśli, że angielskie "the" wymawiamy jako "de". Zamiast "d" jest inna spółgłoska, zupełnie nieznana polszczyźnie i stąd trudna Polakom do przyswojenia. W języku czeskim zachowały się sonanty: ļ ŗ (zapis przybliżony, pod literami powinny znajdować się kropki) plus ich miękkie odpowiedniki, które mogą tworzyć sylabę, np. kŗk - szyja. Wszędzie też wymowa mniej lub bardziej różni się od pisowni. Przeczytanie obcego słowa litera po literze, tak jak się pisze, np. wyraz "good", wywołałaby jedynie śmiech u słuchacza. Należy wiedzieć, jak się daną grupę wymawia i oczywiście pamiętać o akcencie, a w niektórych językach, np. wspomnianym czeskim, o iloczasie (zmianie długości samogłosek).

Przy innych językach pisownia polska wydaje się dość zgodna z mową. Mamy świadomość, rzecz, jasna, że w wyrazie "kwiat" nie mówimy "w", tylko "f". Że "przyjaciel" fonetycznie zapiszemy przez "sz". Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że w pierwsze słowo wypowiadamy z "jotą" w środku. Podobnie dzieje się z innymi przykładami: miasto, duński, piasek. A co z połączeniami typu "od świtu" czy "nad światem"? Nie, w przyimkach nie ma "d" - wymówcie szybko to wyrażenie, a usłyszycie zupełnie inną spółgłoskę.

Przykładów można mnożyć. Ważne, by wiedzieć, że język dąży do ekonomii: jeśli może coś uprościć, wiedząc jednocześnie, że nie utrudni to zrozumienia sensu wyrazu ani go nie zmieni - robi to. W języku polskim mamy do czynienia z wieloma rodzajami upodobnień, odbywających się zarówno wewnątrz jednego wyrazu, jak i między dwoma wyrazami. Zanim jednak krótko je opiszę, wróćmy do naszej "joty", która potrafi wcisnąć się prawie wszędzie.

Napisałam, że "piasek", "miasto" i "kwiat" wymawia się z "jotą". Fonetycznie zapisalibyśmy to tak: kf'i ̯at, m' i ̯asto i p'i ̯asek, gdzie kreseczka przy głosce oznacza jej zmiękczenie, a i ̯ "jotę". Powyższe przykłady dotyczą jednak tylko określonej grupy osób mającej tzw. wymowę warszawską. Oprócz niej mamy również wymowę krakowsko-poznańską, którą posługują się mieszkańcy południowych i zachodnich terenów naszego państwa. Oni powiedzą po prostu: kf'at, m'asto i p'asek. Mamy więc do czynienia z wymową asynchroniczną (z jotą) i synchroniczną.

Takich cech wymowy jest więcej. Inaczej warszawiacy wymówią "kot mamy", inaczej krakowianie. Pierwsi mają wymowę ubezdźwięczniającą, drudzy - udźwięczniającą: kod mamy. Dotyczy to jednak sytuacji, gdy pierwszy wyraz kończy się spółgłoską właściwą, a drugi zaczyna spółgłoską sonorną, czyli ł, l, l', r, m, m', n', n, ń.
Zdecydowana większość Polaków wymawia tzw. u niezgłoskotwórcze, w ortografii zapisywane jako "ł". Fonetycznie zaś tak zapiszemy tzw. ł przedniojęzykowo-zębowe. Usłyszymy je m.in. w mowie osób urodzonych na Kresach. Mieszkańcy tamtych terenów wymawiają również "h dźwięczne".
Głoska "n" głosce "n" nierówna. Alfabet fonetyczny zna "n tylnojęzykowe", zapisywane "ŋ". Występuje ono przed spółgłoskami "k" i "g", np. baŋk, goŋg". Gdy w odmianie wyrazu występuje "e wstawne" (sarenka - w dopełniaczu liczby mnogiej: czego nie ma? sarenek), mamy znów do czynienia z cechą wymowy: albo sarenka (wymowa warszawska) albo sareŋka (wymowa krakowsko-poznańska)

Przejdźmy do upodobnień. Najprostszymi i najlepiej zauważalnymi są upodobnienia pod względem dźwięczności, które dzielą się na ubezdźwięczniające i udźwięczniające. Jak łatwo się domyślić, w pierwszym jakaś głoska traci dźwięczność, np. kšak (krzak) albo fχoʒ́ić (wchodzić). Dzieje się tak z powodu sąsiedztwa innych spółgłosek. "k" i "ch" jest bezdźwięczne, toteż dla ułatwienia wymowy dźwięczne "rz" przechodzi w bezdźwięczne "sz", a "w" w "f". Drugi typ z powyższych upodobnień działa na odwrót: głoska bezdźwięczna staje się dźwięczna - wymawiamy jej dźwięczny odpowiednik: proźba (prośba), l'iʒba (liczba).
Również między wyrazami dochodzi do ubezdźwięcznienia lub udźwięcznienia. Inaczej wymawiamy "lud polski", inaczej "lud włoski".

Warto pamiętać, że w wygłosie wyrazów głoski dźwięczne tracą swoją dźwięczność: χlep (chleb), buk (Bóg - w fonetyce nie używamy wielkich liter)

Czasem zdarza się, że w szybkiej wymowie jakaś spółgłoska w ogóle zanika. Nie mówimy dokładnie "jabłko", tylko "i ̯apko". Nie "garnka", tylko "garka".

Polski jako jedyny z języków słowiańskich zachował samogłoski nosowe. W ortografii mamy je dwie: ą i ę, z tym że "ą" to tak naprawdę "o nosowe" i w fonetyce właśnie tak się je zapisuje (jako "o" z ogonkiem"). Czemu więc zapis różni się od wymowy? Sprawa jest prosta - kiedyś "ą" wymawiano jak nosowe "a". Wymowa się zmieniła, ale pisownia została.

Język zna jednak i inne samogłoski nosowe, które nie posiadają literowych odpowiedników. W wyrazie "awans" słyszymy wyraźne "ą" (czyli "a nosowe"), w wyrazie "inżynier" - i nosowe, a wyrazie "kunszt" - u nosowe. Można oczywiście przeczytać powyższe wyrazy zgodnie z pisownią, ale wymagałoby to od naszych narządów mowy większego wysiłku.

Samogłoski nosowe wymawiamy różnie w zależności od sąsiedztwa fonetycznego. W wygłosie nosowość "ą" (przypominam: o nosowe!) powinna być dobrze zaznaczona: niepoprawne są formy "ido" albo "idom" (chyba że to gwara). Inaczej dzieje się z "ę" - jest wręcz niewskazane, by mówić "piszę" albo "tę książkę". Podobnie w wyrazie "pięćdziesiąt" (wszyscy chyba pamiętamy reklamę, w której pewien znany kucharz oznajmiał, że jego proszek spierze "pięćdziesiąt różnych plam").

Zarówno "ą", jak i "ę" traci swoją nosowość przed spółgłoskami "l" i "ł" - wz'oł (wziął), wz'eli (wzięli). W wielu przypadkach głoski te rozbijają się na grupy składające się z ustnego odpowiednika samogłoski nosowej i jakiejś spółgłoski, której miejsce artykulacji pokrywa się mniej więcej z miejscem artykulacji spółgłoski zwarto-wybuchowej lub zwarto-szczelinowej, która występuje zaraz po niej. Najprościej będzie to wyjaśnić na przykładach: kompać (kąpać), kont (kąt), sem'p'ić (sępić), veŋ'g'el (węgiel).

Samogłoski nosowe mogą też się rozpadać na samogłoskę ustną + "jotę", jeśli stoi przed spółgłoską szczelinową miękką: gęi ̯ś (gęś), soi ̯śat (sąsiad). Należy przy tym pamiętać, że taką "jotę" zapisujemy z zygzakiem pod daszkiem, który oznacza rezonans nosowy.

Ciekawie zachowuje się spółgłoska nosowa "ń" przed spółgłoskami szczelinowymi: konkretnie znika, w jej miejsce zaś pojawia się j nosowa, np. koński -> koi̯̩ski. Jest to jeden z typów upodobnienia pod względem stopnia zbliżenia narządów mowy. Zaliczamy do nich również wtórną nosowość (bęzyna, įspektor).

***

W życiu codziennym rzadko zwraca się uwagę na to, jak mówimy. Tymczasem fonetyka ma wiele zastosowań. Przede wszystkim pomaga w nauce języków obcych. Nie bez powodu więc właśnie o nich zaczęłam swój tekst. Dzięki fonetyce można pozbyć się wad wymowy, a ludzi głuchych, niemówiących - nauczyć mówić.

Powyższy post nie wyczerpuje wszystkich zagadnień z zakresu fonetyki. Po więcej odsyłam do takich autorów jak: M. Dłuska, P. Bąk, B. Wierzchowska i inni.

Pod tym linkiem znajdziecie cały alfabet fonetyczny.

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Czy wiesz, jak mówisz?

#2 Post autor: skaranie boskie » 13 lis 2013, 22:49

To prawda.
Ta fonetyka to istna wieża Babel.
Nam się wydaje, że wymawiamy wszystko idealnie tak, jak jest napisane. Tymczasem to tylko, właściwa naszemu językowi, wymowa konkretnego zapisu.

Przyznać jednak trzeba, że nasz zapis jest stosunkowo prosty.
Weźmy takich Anglików z ich prostym przecież nazwiskiem Shakespeare (Szekspir), czy Francuzów z ich słynnym miastem w kolorze Bordeaux (Bordo)...
A jak Niemiec przeczytały nasz zwyczajne nazwisko Świerczewski?
Zwyczajnie - Zwircsewski.
Ot i mamy niuanse.
Dzięki Patko za dobry artykuł.
:vino: :vino: :vino:
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: Czy wiesz, jak mówisz?

#3 Post autor: skaranie boskie » 14 lis 2013, 21:07

Patka pisze:Niemiecki system samogłoskowy posiada chociażby tzw. umlauty,
Nasz też.
Nawet tego nie zauważamy, a przecież mówimy "więzy" i "wiązać". To klasyczny umlaut, czyli przegłos. Dodatkowa ciekawostka, to fakt, że wiązanie nie ma nic wspólnego z wiązem.
Inny przykład - "zamiatałem" i "zamiotłem". W pierwszym następował przegłos z ę na ą, w drugim z o na a.
Jeśli jestem w błędzie, proszę o wyjaśnienia.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Patka
Posty: 4597
Rejestracja: 25 maja 2012, 13:33
Lokalizacja: Toruń
Płeć:
Kontakt:

Re: Czy wiesz, jak mówisz?

#4 Post autor: Patka » 14 lis 2013, 21:56

No patrz, nawet nie wiedziałam, że umlaut to po naszemu przegłos.

Ok. X wieku mieliśmy tzw. przegłos lechicki (więcej tutaj, nie chcę pisać rozległych definicji), w którym e, ę i ě (tzw. jać) przy sąsiedztwie odpowiednich głosek przechodziło w o, ą, a. Stąd mamy: kwiat, ale kwietny, wiara, ale wierny. Ba, przeszedł on nawet w tych wyrazach, w których nie było do tego warunku: kiedyś mieliśmy matjeha, dziś mamy macocha; kiedyś poziemka, dziś poziomka. To, zanik jerów i palatalizacje (i inne) doprowadziło do powstania wielu oboczności (jakoś bardziej wolę to określenie, jest bardziej zrozumiałe). Mam w planach napisanie o tym artykułu. :) Jestem na bieżąco w temacie, bo studiuje filologię polską, gdzie mam gramatykę historyczną, a moja pani doktor daje dużo przykładów na wszystkie procesy, często robi zajęcia powtórzeniowe, dzięki czemu jakoś to wszystko staje się zrozumiałe. Drugim takim ciekawym przedmiotem jest dialektologia, która bardzo łączy się z historyczną (dziś się dowiedziałam, że "kupywać" jest formą tylko dialektu mazowieckiego, myślałam, że się mówi tak wszędzie, heh).

Dobra, ale już nie wymądrzam. :P

ODPOWIEDZ

Wróć do „LITERATUROZNAWSTWO”