Rzeczywiście, co z tym fantem zrobić...
Skoro Ania odniosła się do prozy, to ja z kolei przywołam swoją poetycką "działkę", którą uprawiam. Poezja to bardzo delikatna sprawa i tutaj jest jeszcze trudniej cokolwiek oceniać. Jeśli mowa o poprawności językowej - nierzadko możemy sobie w ogóle odpuścić, gdyż obecnie
licentia poetica pozwala na traktowanie języka dość swobodnie, od interpunkcji poczynając, poprzez wadliwą składnię, na ortografii kończąc. Nawet jeśli coś ewidentnie prezentuje się jak błąd, może okazać się (jakby na przekór komentującemu, który się, oczywiście, czepia), świadomym zabiegiem poetyckim. I bądź tu człowieku mądry.
Innym problemem jest subiektywność kryteriów. Wszystkie właściwie zasady wolno w tej chwili podważać i negować. Każdy, nawet największy gniot, odpowiednio skomentowany, może okazać się arcydziełem.
Modne jest obecnie, bardzo często używane pojęcie "pisania intuicyjnego". Ja osobiście na dźwięk tych słów dostaję gęsiej skórki. Generalnie jest ono przywoływane jako dyżurny argument, aby uzasadnić własne niedoróbki warsztatowe. Czym jest owo "pisanie intuicyjne"? Oczywiście chodzi o wyrażenie emocji, o szczerość, o wylewność, wszystkie chwyty dozwolone, róbta se co chceta, bo najważniejszy jest strumień uczuć, którym Autor nas częstuje w niekontrolowany sposób. Klękajcie, narody, bo oto ktoś zechciał dopuścić nas do tajemnicy własnego
ego i wybebeszyć przed nami swoją
psyche nie zastanawiając się, czy to kogokolwiek obchodzi i nie dbając, aby rzeczywiście zainteresować czytelnika konstruowanym przekazem.
Jako komentatorka dla odmiany mam nieprzyjemny zwyczaj ingerowania w tekst i proponowania poprawek. Oczywiście zawsze podkreślam, że to tylko mój odczyt, a Autor nie musi korzystać z moich sugestii. Zmorą poetów (moją także) jest gadulstwo, więc często proponuję ostre cięcia, czasem poprawienie zwrotów, które brzmią niezgrabnie, wyeliminowanie powtórzeń... Nie wiem, na ile ta praca komukolwiek do czegoś się przydaje, gdyż najczęściej Autor uważa, że jakiekolwiek zmiany zniszczą jego "dzieuo" (rzadko jest to naprawdę "dzieło").
Zastanawiałam się też nieraz nad interpretacją. Niektórzy z zainteresowaniem czytają, jak ktoś zrozumiał ich słowa, dyskutują nad treścią wiersza. Inni sobie nie życzą. Więc też często pojawia się problem, na ile ograniczyć się do ogólników, a na ile wnikać głębiej w przesłanie utworu i wydobywać z niego wszystkie ukryte znaczenia. Ja na przykład największą satysfakcję mam odkrywając, w jaki sposób ktoś korzysta ze wszelkich środków językowych i poetyckich, aby zawrzeć w słowie swoją myśl. A czytanie o tym, według mnie, to doskonała szkoła, jak pisać, poszukiwać powiązań zapis/przekaz.
Krytyka jako taka jest trudną sztuką i nie mam tu na myśli wyrażania opinii negatywnych, lecz w ogóle - wszelkiego rodzaju ocenę utworów. Jak tu zachować dystans i obiektywizm, ale nie urazić, znaleźć złoty środek pomiędzy analizą a wtrącaniem się, wyważyć określenia, niuansować własną złośliwość bądź tendencję do lukrowania, wyjść naprzeciw oczekiwaniom Autora, a jednocześnie mieć zawsze na uwadze fakt, iż to nie twórca, lecz tekst jest najważniejszy, gdyż to nad nim pochyla się komentujący...
Pozdrawiam,
Glo.