emelly pisze:Wybaczcie, ale mam wrażenie, że na tym forum obowiązują pewne mody, między innymi niechęć do dokładnych rymów, które wrzucacie do jednego worka "częstochowszczyzny". Z kolei rymy, które wy określilibyście jako niebanalne, dawniej uznano by za niechlujne. Też kwestia mody.
Z tym się zgadzam!
Zacząłem ten temat tylko dlatego, że nie jestem zwolennikiem poezji zaangażowanej.
Sam piszę często rymami, którym tu (i nie tylko) przypina się łatkę częstochowszczyzny. Jednak rymy z tego wiersza to już dno absolutne, w większości czasownikowe. Wierszowi brakuje tego właśnie "tlenu", o którym piszesz. Jest jak pieśń zasłyszana na pielgrzymce.
Jeśli mamy mówić o poezji zaangażowanej, porywającej, zmuszającej wręcz do działania, proponuję poczytać Broniewskiego. To właśnie u niego widać ów artyzm, pozwalający, przy zastosowaniu prostych środków artystycznych, wczuć się w tekst, pójść za nim i poddać się walce ze śpiewem na ustach.
Oto znany wszystkim przykład:
Kiedy przyjdą podpalić dom,
ten, w którym mieszkasz - Polskę,
kiedy rzucą przed siebie grom,
kiedy runą żelaznym wojskiem
i pod drzwiami staną, i nocą
kolbami w drzwi załomocą -
ty, ze snu podnosząc skroń,
stań u drzwi.
Bagnet na broń!
Trzeba krwi!
Są w ojczyźnie rachunki krzywd,
obca dłoń ich też nie przekreśli,
ale krwi nie odmówi nikt:
wysączymy ją z piersi i z pieśni.
Cóż, że nieraz smakował gorzko
na tej ziemi więzienny chleb?
Za tę dłoń podniesioną nad Polską -
kula w łeb!
Ogniomistrzu i serc, i słów,
poeto, nie w pieśni troska.
Dzisiaj wiersz to strzelecki rów,
okrzyk i rozkaz:
Bagnet na broń!
Bagnet na broń!
A gdyby umierać przyszło,
przypomnimy, co rzekł Cambronne,
i powiemy to samo nad Wisłą.