René Char
Ołówek więźnia
Miłość o ustach, które są bukietem mgły,
Rozkwita i znika.
Łowca wyrusza za nią w pogoń, pochwyci ją czatownik
I będą nienawidzić jeden drugiego, aż później przeklną się w troje.
Na dworze bierze mróz, liść przelatuje przez drzewo.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Przełożył
Artur Międzyrzecki
ULUBIONE WIERSZE
- tetu
- Posty: 1217
- Rejestracja: 03 gru 2016, 9:44
ULUBIONE WIERSZE
Miałam powiedzieć że pójdę bardziej współczśsnie, ale Nulka mnie wyprzedziła:) Też mam perełki Pawła Podlipniaka, ale inni też są świetni. przedstawiam coś co zapadło mi w pamięć bardzo.
Krzysztof Mich
na cyckach Marilyn
wydmy w Namibii mają wieczorem kolor opalonego ciała
Andy mówi że przypominają mu cycki jego dziewczyny
nie dyskutuję z nim nawet jeśli tak jest to rozwiewa je
wiatr wieczorem cycki Marilyn pozbawione są sutków
mimo że pieszczą je miękkie opony terenówek
pozostają nieczułe i oschłe szkoda nam Andy'ego
nie dość że każdy może mieć jego dziewczynę
to jej ręce wiatr obrócił w usychające drzewa
Krzysztof Mich
na cyckach Marilyn
wydmy w Namibii mają wieczorem kolor opalonego ciała
Andy mówi że przypominają mu cycki jego dziewczyny
nie dyskutuję z nim nawet jeśli tak jest to rozwiewa je
wiatr wieczorem cycki Marilyn pozbawione są sutków
mimo że pieszczą je miękkie opony terenówek
pozostają nieczułe i oschłe szkoda nam Andy'ego
nie dość że każdy może mieć jego dziewczynę
to jej ręce wiatr obrócił w usychające drzewa
- Nula.Mychaan
- Posty: 2082
- Rejestracja: 15 lis 2013, 21:47
- Lokalizacja: Słupsk
- Płeć:
ULUBIONE WIERSZE
Paweł Podlipniak z ostatniego tomiku Herzlich Endlösen ( te wiersze są chyba tylko w najnowszym tomiku, w 3 pozostałych nie ma)
Poganiacze pereł
Ich krew wciąż płonie w moich żyłach- wracali zawiani
i owiani zapachem kolumbijskiej kawy oraz najlepszej whisky
Dawid Majer "Sztormy"
Poganiacze pereł
Podróż nas zmniejsza, chłopcze, do rozmiarów szpolki
wbitej w zetlałą mapę. Palec sprawnie drąży
w nieznane wcześniej miejsca. Tan koczują starcy
o startych przez czas twarzach. Pijąc tanie wina,
przywołują wyprawy na inne półkule
pełne pikantnych kobiet i nieznanych smaków.
Caravaggio ich zebrał, włożył w dłonie noże
i kazał kreślić szlaki wędrówek do nikąd
na skórze przeciwników - więc stoją po bramach,
czatują na przechodniów, lecz ostrza stępiały,
a ręce drżą bezwiednie, otwierając nową
butelkę wygładzacza niefortunnych wspomnień.
Ten dopełniacz powinien mieć uzasadnienie,
jakiś cel, kiedy pchają wypełnione złomem
rydwany, aż do punktu, w którym ktos wyceni
życie, jak kawał drutu albo bęben pralki,
zanim uwierzą w hasło brzemiona swe noście
nigdy przeciw drugiemu, pierwszy rzuci kamień.
Podzwonny
nie chce się wcale pisać i nie pisać nie chce.
kiedy pudło pandory - zwykły telewizor
- wypluwa z siebie potok nienawistnej mazi
zmieszanej z idiotyzmem. już wiem, że ta jesień
nie niesie nic dobrego, a świetne prognozy
zapowiadają marsze, protesty, opady
i nie ma gdzie uciekać, wyjechać na dłużej,
bo świat się w sobie kuli pełen niebezpieczeństw.
przecież jestem mniej ważny niż porządek w szafie,
a trzeba powyjmować cieplejsze ubrania
i głęboko zakopać zziębnięte sandały,
by przetrwały do lata, skulone jak jeże,
więc dystans stale rośnie, milczenie wypełnia
zdawałoby się bezkresne darmowe minuty
do wszystkich i donikąd w pustce października
rdzewieje chłodnym rankiem ospała aurora
i więdnie w dymie słońce, któremu się nie chce
poudawać depresji, bo nie ma dla kogo.
Poganiacze pereł
Ich krew wciąż płonie w moich żyłach- wracali zawiani
i owiani zapachem kolumbijskiej kawy oraz najlepszej whisky
Dawid Majer "Sztormy"
Poganiacze pereł
Podróż nas zmniejsza, chłopcze, do rozmiarów szpolki
wbitej w zetlałą mapę. Palec sprawnie drąży
w nieznane wcześniej miejsca. Tan koczują starcy
o startych przez czas twarzach. Pijąc tanie wina,
przywołują wyprawy na inne półkule
pełne pikantnych kobiet i nieznanych smaków.
Caravaggio ich zebrał, włożył w dłonie noże
i kazał kreślić szlaki wędrówek do nikąd
na skórze przeciwników - więc stoją po bramach,
czatują na przechodniów, lecz ostrza stępiały,
a ręce drżą bezwiednie, otwierając nową
butelkę wygładzacza niefortunnych wspomnień.
Ten dopełniacz powinien mieć uzasadnienie,
jakiś cel, kiedy pchają wypełnione złomem
rydwany, aż do punktu, w którym ktos wyceni
życie, jak kawał drutu albo bęben pralki,
zanim uwierzą w hasło brzemiona swe noście
nigdy przeciw drugiemu, pierwszy rzuci kamień.
Podzwonny
nie chce się wcale pisać i nie pisać nie chce.
kiedy pudło pandory - zwykły telewizor
- wypluwa z siebie potok nienawistnej mazi
zmieszanej z idiotyzmem. już wiem, że ta jesień
nie niesie nic dobrego, a świetne prognozy
zapowiadają marsze, protesty, opady
i nie ma gdzie uciekać, wyjechać na dłużej,
bo świat się w sobie kuli pełen niebezpieczeństw.
przecież jestem mniej ważny niż porządek w szafie,
a trzeba powyjmować cieplejsze ubrania
i głęboko zakopać zziębnięte sandały,
by przetrwały do lata, skulone jak jeże,
więc dystans stale rośnie, milczenie wypełnia
zdawałoby się bezkresne darmowe minuty
do wszystkich i donikąd w pustce października
rdzewieje chłodnym rankiem ospała aurora
i więdnie w dymie słońce, któremu się nie chce
poudawać depresji, bo nie ma dla kogo.
Może i jestem trudną osobą,
ale dobrze mi z tym,
a to co łatwe jest bez smaku, wyrazu i znaczenia
ale dobrze mi z tym,
a to co łatwe jest bez smaku, wyrazu i znaczenia
- eka
- Moderator
- Posty: 10469
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
ULUBIONE WIERSZE
Język, to dzikie mięso
Panu Zbigniewowi Herbertowi
i Panu Cogito
Język, to dzikie mięso, które rośnie w ranie,
w otwartej ranie ust, żywiących się skłamaną prawdą,
język, to obnażone serce, nagie ostrze,
które jest bezbronne, ten knebel, który dławi
powstania słów, to zwierzę oswajane
z ludzkimi zębami, to nieludzkie, co rośnie w nas
i nas przerasta, ta czerwona flaga, którą wypluwamy
razem z krwią, to rozdwojone, co otacza, to
prawdziwe kłamstwo, które mami,
to dziecko, które ucząc się prawdy, prawdziwie kłamie
____________
Ryszard Krynicki
Panu Zbigniewowi Herbertowi
i Panu Cogito
Język, to dzikie mięso, które rośnie w ranie,
w otwartej ranie ust, żywiących się skłamaną prawdą,
język, to obnażone serce, nagie ostrze,
które jest bezbronne, ten knebel, który dławi
powstania słów, to zwierzę oswajane
z ludzkimi zębami, to nieludzkie, co rośnie w nas
i nas przerasta, ta czerwona flaga, którą wypluwamy
razem z krwią, to rozdwojone, co otacza, to
prawdziwe kłamstwo, które mami,
to dziecko, które ucząc się prawdy, prawdziwie kłamie
____________
Ryszard Krynicki
- eka
- Moderator
- Posty: 10469
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
ULUBIONE WIERSZE
Dylan Thomas
Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy
Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy,
Starość u kresu dnia niech płonie, krwawi;
Buntuj się, buntuj, gdy światło się mroczy.
Mędrcy, choć wiedzą, że ciemność w nich wkroczy -
Bo nie rozszczepią słowami błyskawic -
Nie wchodzą cicho do tej dobrej nocy.
Cnotliwi, płacząc kiedy ich otoczy
Wspomnienie czynów w kruchym wieńcu sławy,
Niech się buntują, gdy światło się mroczy.
Szaleni słońce chwytający w locie,
Wasz śpiew radosny by mu trenem łzawym;
Nie wchodźcie cicho do tej dobrej nocy.
Posępnym, którym śmierć oślepia oczy,
Niech wzrok się w blasku jak meteor pławi;
Niech się buntują, gdy światło się mroczy.
Błogosławieństwem i klątwą niech broczy
Łza twoja, ojcze w niebie niełaskawym.
Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy.
Buntuj się, buntuj, gdy światło się mroczy
(przekład S. Barańczak)
Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy
Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy,
Starość u kresu dnia niech płonie, krwawi;
Buntuj się, buntuj, gdy światło się mroczy.
Mędrcy, choć wiedzą, że ciemność w nich wkroczy -
Bo nie rozszczepią słowami błyskawic -
Nie wchodzą cicho do tej dobrej nocy.
Cnotliwi, płacząc kiedy ich otoczy
Wspomnienie czynów w kruchym wieńcu sławy,
Niech się buntują, gdy światło się mroczy.
Szaleni słońce chwytający w locie,
Wasz śpiew radosny by mu trenem łzawym;
Nie wchodźcie cicho do tej dobrej nocy.
Posępnym, którym śmierć oślepia oczy,
Niech wzrok się w blasku jak meteor pławi;
Niech się buntują, gdy światło się mroczy.
Błogosławieństwem i klątwą niech broczy
Łza twoja, ojcze w niebie niełaskawym.
Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy.
Buntuj się, buntuj, gdy światło się mroczy
(przekład S. Barańczak)
- eka
- Moderator
- Posty: 10469
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
ULUBIONE WIERSZE
Rene Char
Na zwierciadle zamarzłego stawu
Kocham cię,
Zimo o wojowniczych ziarnach.
Teraz twój obraz lśni
Tam, gdzie pochyliło się jego serce.
_____________
Na zwierciadle zamarzłego stawu
Kocham cię,
Zimo o wojowniczych ziarnach.
Teraz twój obraz lśni
Tam, gdzie pochyliło się jego serce.
_____________
- eka
- Moderator
- Posty: 10469
- Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59
ULUBIONE WIERSZE
Piraci
Wieją proporce, w oberżach niebiesko plączą dziewczęta,
tam każda Margarita jest aniołem, miłość jak wino słodka.
Kładąc jak fotografię oczy w zanadrze - smutek ściśnięty w szczękach
- wychodzili korsarze krokami chwiejnymi jak pokład.
Kołysały ich burze magnetycznie ciążąc do chmur,
a trwogi zielone spływały obok.
Wstawał, opadał i giął się ocean wezbranych gór,
gdy maszt czarny od lęku przebijał nagle obłok.
Im nie anioły w niebie, raje tamtych z lądu.
Burza nie piękna, ręce słabe jak ptaki na linach,
kiedy chwytały ich nagle smoki chmur i prądów
powikłanych w uprzęży wodorostów śliskich jak ślina.
To serc pęknięty żagiel przepuszczał przestrzeń i wył,
a niebo bez gwiazd głęboko śmiało się pełną piersią,
kiedy im - pękną nie pękną - wzrastały wrzody żył,
a wiatr uderzał rogami przerażeń i śmiercią.
Nie płacz, Marietto, Anno, nie płacz, Henrietto.
Bóg piratów ma ręce jak oni żylaste i czarną twarz,
jest admirałem z fajką, pije rum białych szkieletów
i miserere orkanów grał im, ach, jak im grał.
Czy znasz, kochana, ten kraj, gdzie słońce zachodzi zielono,
a puszcze ryb jak powietrze przez usta obrosłe glonami płyną?
To po biblijnych kataklizmach płoną
oczy pirackie przysypane śniegiem zielonym - głębiną.
Krzysztof Kamil Baczyński
Wieją proporce, w oberżach niebiesko plączą dziewczęta,
tam każda Margarita jest aniołem, miłość jak wino słodka.
Kładąc jak fotografię oczy w zanadrze - smutek ściśnięty w szczękach
- wychodzili korsarze krokami chwiejnymi jak pokład.
Kołysały ich burze magnetycznie ciążąc do chmur,
a trwogi zielone spływały obok.
Wstawał, opadał i giął się ocean wezbranych gór,
gdy maszt czarny od lęku przebijał nagle obłok.
Im nie anioły w niebie, raje tamtych z lądu.
Burza nie piękna, ręce słabe jak ptaki na linach,
kiedy chwytały ich nagle smoki chmur i prądów
powikłanych w uprzęży wodorostów śliskich jak ślina.
To serc pęknięty żagiel przepuszczał przestrzeń i wył,
a niebo bez gwiazd głęboko śmiało się pełną piersią,
kiedy im - pękną nie pękną - wzrastały wrzody żył,
a wiatr uderzał rogami przerażeń i śmiercią.
Nie płacz, Marietto, Anno, nie płacz, Henrietto.
Bóg piratów ma ręce jak oni żylaste i czarną twarz,
jest admirałem z fajką, pije rum białych szkieletów
i miserere orkanów grał im, ach, jak im grał.
Czy znasz, kochana, ten kraj, gdzie słońce zachodzi zielono,
a puszcze ryb jak powietrze przez usta obrosłe glonami płyną?
To po biblijnych kataklizmach płoną
oczy pirackie przysypane śniegiem zielonym - głębiną.
Krzysztof Kamil Baczyński