niepełnosprawni a społeczeństwo
-
- Posty: 3303
- Rejestracja: 31 paź 2011, 17:35
- Lokalizacja: Warszawa
Re: niepełnosprawni a społeczeństwo
Ale ja mam na myśli środowisko osób dorosłych nie dzieci, które raz, że nie rozumieją, dwa bywają okrutne. Poza tym często się zdarza, że dorośli w wyniku dostatecznej wiedzy i prymitywizmu, nie potrafią sięgać dalej, niż koniec własnego nosa. Moje dziecko w wieku szkolnym i wczesno-młodzieńczym również doświadczyło wiele zła. Nie wspomnę o sobie, bo nie ja tu byłam najważniejsza.
Każdy świt jest prowokacją do nowych nadziei. Skreślić świty!
Stanisław Jerzy Lec
_______________________
e_14scie@osme-pietro.pl
Stanisław Jerzy Lec
_______________________
e_14scie@osme-pietro.pl
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: niepełnosprawni a społeczeństwo
Mam niepełnosprawnego syna.
Podobnie, jak Ty iskierko, ma wadę wzroku.
Poważną. Przeszedł przez normalne przedszkole, normalną (w sensie nieintegracyjną) szkołę podstawową, gimnazjum i technikum. Zdał maturę. Miał i ma kolegów, koleżanki. Po prostu żyje i nie zawraca sobie głowy podobnymi dylematami.
Kiedyś, gdy był jeszcze mały, bywało, że się z niego śmiali. Nauczyłem go wtedy śmiać się razem z nimi. Szybko też stało się to nudne i otoczenie zaakceptowało go, jakim jest.
Na pewno ogromna zasługa w jego szkolnych osiągnięciach leży po stronie pań pielęgniarek szkolnych, które zaopiekowały się nim wyjątkowo, wyjaśniły nauczycielom, na czym polega jego problem, wymusiły wręcz na nich, żeby mógł nie pytając podchodzić do tablicy, jeśli nie był w stanie, nawet z pierwszej ławki, przeczytać, co na niej napisane.
Oczywiście chłopak zrozumiał, że wielu rzeczy nie może robić jak inni, pogodził się z tym, bo przecież żaden bunt niczego by nie zmienił i nie biadoli dziś o jakiejś nietolerancji.
Wniosek z tej, przydługiej opowieści jest taki, że wszystko zależy od nas samych. Otoczenie zaakceptuje każdą odmienność, rzecz w tym, że należy je do niej odpowiednio przygotować. I tu jest pole do popisu dla samych niepełnosprawnych, którzy miast czekać manny z nieba, sami powinni zadbać o swój status w środowisku.
Podobnie, jak Ty iskierko, ma wadę wzroku.
Poważną. Przeszedł przez normalne przedszkole, normalną (w sensie nieintegracyjną) szkołę podstawową, gimnazjum i technikum. Zdał maturę. Miał i ma kolegów, koleżanki. Po prostu żyje i nie zawraca sobie głowy podobnymi dylematami.
Kiedyś, gdy był jeszcze mały, bywało, że się z niego śmiali. Nauczyłem go wtedy śmiać się razem z nimi. Szybko też stało się to nudne i otoczenie zaakceptowało go, jakim jest.
Na pewno ogromna zasługa w jego szkolnych osiągnięciach leży po stronie pań pielęgniarek szkolnych, które zaopiekowały się nim wyjątkowo, wyjaśniły nauczycielom, na czym polega jego problem, wymusiły wręcz na nich, żeby mógł nie pytając podchodzić do tablicy, jeśli nie był w stanie, nawet z pierwszej ławki, przeczytać, co na niej napisane.
Oczywiście chłopak zrozumiał, że wielu rzeczy nie może robić jak inni, pogodził się z tym, bo przecież żaden bunt niczego by nie zmienił i nie biadoli dziś o jakiejś nietolerancji.
Wniosek z tej, przydługiej opowieści jest taki, że wszystko zależy od nas samych. Otoczenie zaakceptuje każdą odmienność, rzecz w tym, że należy je do niej odpowiednio przygotować. I tu jest pole do popisu dla samych niepełnosprawnych, którzy miast czekać manny z nieba, sami powinni zadbać o swój status w środowisku.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
-
- Posty: 3303
- Rejestracja: 31 paź 2011, 17:35
- Lokalizacja: Warszawa
Re: niepełnosprawni a społeczeństwo

Każdy świt jest prowokacją do nowych nadziei. Skreślić świty!
Stanisław Jerzy Lec
_______________________
e_14scie@osme-pietro.pl
Stanisław Jerzy Lec
_______________________
e_14scie@osme-pietro.pl
Re: niepełnosprawni a społeczeństwo
skaranie boskie dobry tatuś z ciebie
z glomen też, tylko nie tatuś, a mamusia
ze mnie też kiedyś się śmiali, teraz to olewam
i chcę być traktowana jak zdrowa i tak robię
ale np rodzice znowu są innego zdania
wiesz, o co chodzi?
Ja mówię, że jestem zdrowa i mogę robić
to co zdrowi, a rodzice znów mówią
jesteś chora i nie możesz
ja przepraszam, ale czasami nie wiem co mam zrobić
z glomen też, tylko nie tatuś, a mamusia
ze mnie też kiedyś się śmiali, teraz to olewam
i chcę być traktowana jak zdrowa i tak robię
ale np rodzice znowu są innego zdania
wiesz, o co chodzi?
Ja mówię, że jestem zdrowa i mogę robić
to co zdrowi, a rodzice znów mówią
jesteś chora i nie możesz

ja przepraszam, ale czasami nie wiem co mam zrobić
Ostatnio zmieniony 06 paź 2012, 19:30 przez iskierka, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 3303
- Rejestracja: 31 paź 2011, 17:35
- Lokalizacja: Warszawa
Re: niepełnosprawni a społeczeństwo
No taaaa, a ja już mamusia do dupyiskierka pisze:skaranie boskie doby tatuś z ciebie
z glomen też, tylko nie tatuś, a mamusia

Każdy świt jest prowokacją do nowych nadziei. Skreślić świty!
Stanisław Jerzy Lec
_______________________
e_14scie@osme-pietro.pl
Stanisław Jerzy Lec
_______________________
e_14scie@osme-pietro.pl
Re: niepełnosprawni a społeczeństwo
nie, przepraszam zapomniałam o Tobie, wybacz proszę 
Dodano -- 06 paź 2012, 19:35 --

Dodano -- 06 paź 2012, 19:35 --
Na przykład co masz na myśli?skaranie boskie pisze:Wniosek z tej, przydługiej opowieści jest taki, że wszystko zależy od nas samych. Otoczenie zaakceptuje każdą odmienność, rzecz w tym, że należy je do niej odpowiednio przygotować. I tu jest pole do popisu dla samych niepełnosprawnych, którzy miast czekać manny z nieba, sami powinni zadbać o swój status w środowisku.
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: niepełnosprawni a społeczeństwo
Nie oglądać się na innych. Jeśli czujesz się na siłach walczyć z przeciwnościami, funkcjonować w otaczającym Cię świecie, to rób to. Jeśli rodzice Cię kochają, a tuszę, że na pewno, pogodzą się z twoją "samowolą", czuwając zarazem, żeby nie spotkała cię jakaś krzywda.To chyba najważniejsze. Jesteśmy skazani na wzajemne towarzystwo i umiejętnie do siebie podchodząc, wykazując przy tym odrobinę wzajemnej empatii i tolerancji, możemy żyć bezkolizyjnie.
Wspaniałą ideą są przedszkola i szkoły integracyjne, nie tylko bowiem wyrównują szansę dzieci niepełnosprawnych, ale uczą współżycia z nimi całą resztę.
Wspaniałą ideą są przedszkola i szkoły integracyjne, nie tylko bowiem wyrównują szansę dzieci niepełnosprawnych, ale uczą współżycia z nimi całą resztę.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- Gloinnen
- Administrator
- Posty: 12091
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
- Lokalizacja: Lothlórien
Re: niepełnosprawni a społeczeństwo
Ja mogę z całą stanowczością stwierdzić, że istnieje dyskryminacja. I nie mam tu na myśli wcale konfrontacji postawy roszczeniowej z realiami życia.
Mój dzieciak, z racji swojej niepełnosprawności, wykluczony jest z wielu, wydawałoby się, ogólnodostępnych dziedzin życia. W przedszkolu, do którego chodzi, jest wszystko super, ale pani lektorka od angielskiego (przedmiot dodatkowy, nie objęty programem integracyjnym) powiedziała, że go sobie na zajęciach nie życzy.
W zeszłym roku, chciałam dzieciaka zapisać do przedszkola prywatnego, gdzie chodził na zajęcia adaptacyjne do klubu malucha. Miejsce wolne było, ale pani dyrektor powiedziała, że "będzie miała problem z rodzicami, bo na pewno będą mieli pretensje o to, że takie dziecko jest w grupie".
Wiele rodziców dzieci, których dotyczą podobne problemy (forum http://forum.adhd.org.pl/), przechodzi piekło na ziemi. Wystarczy chociażby wziąć pod uwagę środowisko szkolne. Pal sześć konflikty z kolegami. Załóżmy, że dzieci są głupie. Ale np. co ma zrobić matka, która dostarcza zaświadczenie z PPP o potrzebie wspomagania kształcenia, a w odzewie dyrektor szkoły daje do zrozumienia, że "o Boże i co ja teraz zrobię", wychowawca publicznie wyszydza dzieciaka, wyzywa i gnębi, rodzice składają petycję o usunięcie z klasy/szkoły? Coś jest chyba nie tak.
Zresztą - bardzo à la mode jawi się demonstrowanie swojej tolerancji. Kocham innych - a więc homoseksualistów/lesbijki, niepełnosprawnych, Murzynów, muzułmanów (dajmy na to), itp. Natomiast najtrudniej jest funkcjonować w bezpośredniej styczności.
Dlaczego zasada taka, jak w przedszkolach/szkołach integracyjnych nie jest powszechna? Dlaczego tworzone są enklawy? Według mnie miejsce dla dzieci z różnymi stopniami niepełnosprawności powinno znaleźć się - jeżeli zajdzie taka konieczność - w obrębie każdej klasy/grupy dowolnej placówki. Nauczyciele powinni być przygotowani - przynajmniej w minimalnym zakresie - do pracy z takimi dziećmi. Każda szkoła powinna współpracować z lokalnymi poradniami rehabilitacyjnymi, psychopedagogicznymi... Niepełnosprawny w grupie powinien być wzywaniem, a nie dopustem bożym. Nie tylko wówczas, gdy ktoś ma to szczęście, że udało mu się załatwić "miejsce" w integracji.
Z opowieści Skarania wynika kilka wniosków (tak na podsumowanie)
- owszem, bywa, że trafi się na kompetentnych, życzliwych ludzi. To, co za czasów dzieciństwa jego syna było aktem dobrej woli (rozsądne i życzliwe pielęgniarki szkolne, wyrozumiali nauczyciele) dziś jest realizowane w warunkach oddziałów integracyjnych i jest to chyba jedyna pozytywna rzecz w naszym systemie edukacyjnym; w praktyce bywa różnie. Nie powinno to jednak zależeć od "chcenia".
- "prawidłowe" funkcjonowanie społeczne osoby niepełnosprawnej jest pochodną samoponiżenia się (tak to odebrałam); sam sobie dowalaj, aby tego nie musieli robić za ciebie inni. Czyli usankcjonowanie tego, czego wszyscy sobie pobożnie życzą.
Pozdrawiam,

Glo.
Ewo, wydaje mi się, że wiele zachowań i postaw dzieci wynoszą z domu. Jeśli ktoś na przykład słyszy na co dzień tatusia, który wypowiada pogardliwe uwagi na temat "asfaltów", to jak inaczej, niż właśnie w ten sposób, będzie nazywał czarnoskórego kolegę w klasie? Podobnie z niepełnosprawnymi. Jeżeli "down" jest popularnie używaną inwektywą (ty downie - nieraz słyszałam), jak dzieci będą w stanie podejść z empatią do kolegi/koleżanki dotkniętego tą dysfunkcją? A czy sam fakt istnienia takiego przezwiska nie jest dowodem nietolerancji i dyskryminacji?e_14scie pisze:Ale ja mam na myśli środowisko osób dorosłych nie dzieci, które raz, że nie rozumieją, dwa bywają okrutne.
Mój dzieciak, z racji swojej niepełnosprawności, wykluczony jest z wielu, wydawałoby się, ogólnodostępnych dziedzin życia. W przedszkolu, do którego chodzi, jest wszystko super, ale pani lektorka od angielskiego (przedmiot dodatkowy, nie objęty programem integracyjnym) powiedziała, że go sobie na zajęciach nie życzy.
W zeszłym roku, chciałam dzieciaka zapisać do przedszkola prywatnego, gdzie chodził na zajęcia adaptacyjne do klubu malucha. Miejsce wolne było, ale pani dyrektor powiedziała, że "będzie miała problem z rodzicami, bo na pewno będą mieli pretensje o to, że takie dziecko jest w grupie".
Wiele rodziców dzieci, których dotyczą podobne problemy (forum http://forum.adhd.org.pl/), przechodzi piekło na ziemi. Wystarczy chociażby wziąć pod uwagę środowisko szkolne. Pal sześć konflikty z kolegami. Załóżmy, że dzieci są głupie. Ale np. co ma zrobić matka, która dostarcza zaświadczenie z PPP o potrzebie wspomagania kształcenia, a w odzewie dyrektor szkoły daje do zrozumienia, że "o Boże i co ja teraz zrobię", wychowawca publicznie wyszydza dzieciaka, wyzywa i gnębi, rodzice składają petycję o usunięcie z klasy/szkoły? Coś jest chyba nie tak.
Zresztą - bardzo à la mode jawi się demonstrowanie swojej tolerancji. Kocham innych - a więc homoseksualistów/lesbijki, niepełnosprawnych, Murzynów, muzułmanów (dajmy na to), itp. Natomiast najtrudniej jest funkcjonować w bezpośredniej styczności.
Dlaczego zasada taka, jak w przedszkolach/szkołach integracyjnych nie jest powszechna? Dlaczego tworzone są enklawy? Według mnie miejsce dla dzieci z różnymi stopniami niepełnosprawności powinno znaleźć się - jeżeli zajdzie taka konieczność - w obrębie każdej klasy/grupy dowolnej placówki. Nauczyciele powinni być przygotowani - przynajmniej w minimalnym zakresie - do pracy z takimi dziećmi. Każda szkoła powinna współpracować z lokalnymi poradniami rehabilitacyjnymi, psychopedagogicznymi... Niepełnosprawny w grupie powinien być wzywaniem, a nie dopustem bożym. Nie tylko wówczas, gdy ktoś ma to szczęście, że udało mu się załatwić "miejsce" w integracji.
Z opowieści Skarania wynika kilka wniosków (tak na podsumowanie)
- owszem, bywa, że trafi się na kompetentnych, życzliwych ludzi. To, co za czasów dzieciństwa jego syna było aktem dobrej woli (rozsądne i życzliwe pielęgniarki szkolne, wyrozumiali nauczyciele) dziś jest realizowane w warunkach oddziałów integracyjnych i jest to chyba jedyna pozytywna rzecz w naszym systemie edukacyjnym; w praktyce bywa różnie. Nie powinno to jednak zależeć od "chcenia".
- "prawidłowe" funkcjonowanie społeczne osoby niepełnosprawnej jest pochodną samoponiżenia się (tak to odebrałam); sam sobie dowalaj, aby tego nie musieli robić za ciebie inni. Czyli usankcjonowanie tego, czego wszyscy sobie pobożnie życzą.
Pozdrawiam,

Glo.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
Re: niepełnosprawni a społeczeństwo
Tak dzieci i młodzież to z domu wynosi, bo rodzice ich nie uczą podejścia do osób niepełnosprawnych,
czyli tak jak mówi Glo

czyli tak jak mówi Glo
