Z tym się zgadzam.Gloinnen pisze:Nauka Kościoła (...) usiłuje ludzi od tego materializmu oderwać.
Usiłuje oderwać po to, żeby zaoszczędzoną w ten sposób kasę oddać funkcjonariuszom tegoż Kościoła.
Dlatego panowie w sukienkach odeszli tak daleko od tez głoszonych na początku przez Szefa, bo wciąż targa nimi konflikt interesów. Odciągnąć owieczki od kasy, żeby samemu ją wydać. Glo, przestań czarować. To najzwyklejsza działalność gospodarcza nastawiona na maksymalny zysk. Jedyne, czym różni się od innych korporacji, to łaskawe spojrzenie fiskusa. Wspomniani dziennikarza od swoich dochodów odprowadzają podatki, strzygący zaś swoje owieczki pasterze te podatki ze skarbu państwa wysysają. I nie miałbym nic przeciw działalności instytucji religijnych, gdyby ich - wbrew mojej woli - nie tuczono kosztem - również moich - podatków. Przecież, gdyby opodatkować dochody tego molocha i nie dofinansowywać go nieuzasadnionymi dotacjami, nie mielibyśmy dziury budżetowej. Można byłoby przeznaczyć masę kasy na walkę z biedą, bezrobociem itp. Ale przecież to byłby dopiero materialistyczny konsumpcjonizm, którego panowie w sukienkach tak bardzo chcą swoim owieczkom - dla ich wiecznego dobra - oszczędzić.Gloinnen pisze:Uświadamianie im istnienia wartości wyższych to ciągłe zagrożenie i wrzód na dupie tych, którzy chcą na ludziach po prostu zarabiać.
Może i mam obsesję, ale nikt mnie nie przekona, że niesłuszną. Nie potrafię bowiem uwierzyć, że wszechmocny, rządzący światem Bóg tak bardzo potrzebuje moich pieniędzy.
I to byłoby fajne, gdyby - o czym już wyżej napisałem - tak było, jak mówisz.Gloinnen pisze:Utrzymują się z pieniędzy tych, którzy im wierzą, chcą słuchać/czytać. Co w tym złego?
Jeszcze coś o zastępowaniu prawa Bożego ludzkim.
A potrafisz mi pokazać jakiś kodeks spisany przez Boga? Nawet dekalog wymyślił niejaki Mojżesz. Chyba, że dla Boga kobieta jest jedną z rzeczy należących do bliźniego, której nie należy mu zazdrościć.
Nie twierdzę, że wierzący postępują źle, wręcz przeciwnie. Sam też nigdy nie określiłem się mianem ateisty. Mimo to jestem przeciwny wszelkim instytucjom religijnym, bazują one bowiem na oszustwie, dodatkowo będąc faworyzowanymi finansowo przez władze świeckie. Zawsze i wszędzie.
I tym optymistycznym akcentem zakończę ten przydługi wywód.