Marsze szmat, feminizm i consortes

Uwaga! Tu wchodzisz na własne ryzyko i odpowiedzialność.
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Sede Vacante
Posty: 3258
Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
Lokalizacja: Dębica

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#61 Post autor: Sede Vacante » 19 cze 2013, 9:39

Ach, to też nie tak do końca - choć może tak się wydawać po moich wypowiedziach, że aborcja nie i h...! w każdym przypadku.
W przypadku, gdy śmierć grozi matce i trzeba wybrać, wybrałbym moją żonę, aby żyła, przyznaję.
W przypadku nieuleczalnej choroby dziecka, gdyby miało cierpieć - pewnie dopuściłbym aborcję. Jak pisałem, jestem za eutanazją, a więc to w sumie podobne sytuacje.
Ale jak słyszę argumenty typu: Bo on nie lubi gumek, bo ona była niegotowa, bo ona ma dobrą pracę i nie chcę z niej rezygnować, bo ona mu rozkładała nogi, ale dziecka nie chciała, albo najgłupszy dla mnie, że kobiety to nie fabryki dzieci...to kurwica mnie trafia.
Są to dla mnie argumenty tak tępe, tak prymitywne, że nie można nie zwymiotować na klawiaturę.
Nie będę też kontynuował tej rozmowy bo znudziło mnie tłumaczenie pewnych spraw ludziom, którzy w zabijaniu nie widza nic złego.
Gadajcie sobie beze mnie, bo nie ma cierpliwości.
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."


W. Broniewski - "Mannlicher"

@psik
Posty: 506
Rejestracja: 30 paź 2011, 22:56

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#62 Post autor: @psik » 19 cze 2013, 10:03

Myślę, że przesadzasz, mówiąc, że ludzie dopuszczający aborcję nie widzą w tym nic złego.
A twoja kurwica na podane przykłady jest jak najbardziej na miejscu.
Socjalizm świetnie nadaje się do fałszowania świadomości zbiorowej, gdyż jest intelektualną pokusą ćwierćinteligenta. - Stefan Kisielewski

Nilmo

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#63 Post autor: Nilmo » 19 cze 2013, 11:07

Sede:
W przypadku, gdy śmierć grozi matce i trzeba wybrać, wybrałbym moją żonę, aby żyła, przyznaję.
Ja żadnego dziecka nigdy nie zabiję, na pewno.
Czyli tak jak myślałem. Nie zgadzam się na zabijanie dzieciątek pod warunkiem , że takie "coś" nie będzie groziło życiu mojej żonki, choć żonka się trochę już nażyła a biednemu dzieciąteczku nawet szans na przeżycie dnia nie dasz. Ale koszula bliższa ciału, nie? I ty piszesz o hipokryzji? A dlaczego taki wybór? Bo dziecka nie znasz, bo ono jeszcze nie jest dzieckiem (wszak deklarowałeś się nie tak dawno że dziecka nie zabijesz, więc skoro tu piszesz że byś zabił, to co byś zabił? Bo choć zdajesz się kochać wszystkie nienarodzone dzieci, tego własnego nie kochasz. Mylę się?
Hodowcy bydła też uważają że lepiej stracić cielę niż krowę stworzoną po to by się cieliła, ale nie słyszałem że te zasady mamy stosować wśród ludzi i nazywać je humanitarnymi.
Życie mniej warte niż życie Twojej żony? Dla kogo mniej warte? Kto ci dał prawo, prócz Ciebie samego byś o tym decydował? Dlaczego ta decyzja jest tak zwyczajnie normalna, chodź chodzi przecież o mord na dziecku kosztem dorosłej osoby. Dla mnie i myślę że dla wielu osób zycie poczętego dziecka jest dużo więcej warte niż życie Twojej żony. I co Ty na to? Mordujemy?
Powiem Ci na czym opiera się twoja logika. Dzieciak byłby dodatkowym obciążeniem dla Ciebie bo wykiprowałaby jego opiekunka i opiekunka reszty Twoich dzieci. Stąd praktyczne podejście - ratujmy pomoc domową a nie dodatkową mordę i kłopot. H I P O K R Y Z J A !!!

Bez urazy..to tylko przykład jak łatwo ferować wyroki, oskarżać i opluwać, nie mając pojęcia co inny człowiek czuje, czego się boi, co go przerasta.
Proponuję na przyszłość, żebyś zanim zaczniesz podobną krucjatę, spróbował jednak podejść do tematu empatycznie, próbując wczuć się w sytuację drugiego człowieka, a nie jedynie z pozycji własnego pępka, gdy Ci się fajnie wszystko układa, to może uda Ci się uniknąć pieprzenia farmazonów i propagowania tego, czemu nie jesteś sam w stanie stawić czoła.
Cenię ludzi którzy jeśli głoszą jakąś ideę, to są jej wierni do końca, a nie tylko do czasu, gdy ta idea staje się dla nich nie na rękę.

I to zważ. Dziecka poczętego się oczekuje, ale jeszcze nie kocha taką miłością, jak to sobie zwykliśmy wyobrażać, bo jest ono jednym bytem z matką. Kocha się cięzarną matkę.Wcześniej ono istnieje tylko na zasadzie naszej wiary - że ono tam jest. Potwierdzone przez USG, co prawda, ale my tylko wierzymy że to USG prawdę mówi. Istnieć naprawdę, zaczyna pojawiając się na świecie.
Dlatego łatwo zrozumieć decyzję, którą deklarujesz chcąc ocalać żonę. Tracisz część tego co kochasz, ale nie całość. Twoja psychika traktuje to jako amputację piersi czy nóg Twojej żony, i karze cieszyć się że ocalała reszta. Aborcja to rodzaj amputacji organu matki i nikt Ci nie powie, że to go cieszy. Czasami trzeba usunąć i zdrowy organ, aby zagrożone nie były inne. (Tak Angelina Jolie poddała się prewencyjnej mastektomii, kasując jedne z najfajniejszych cycków na świecie.) Wielu ludzi znajduje się w sytuacji bez wyjścia (przynajmniej tak to wygląda z ich strony) i decyduje się na co się decyduje.
Ja mogę ich tylko prosić, przekonywać, motywować czy pomóc odnaleźć wyjście pozwalające zmienić ich decyzję. Ale grożenie kajdanami , czy życzenie niedoszłym matkom żeby zdechły, to ani po chrześcijańsku, ani po ludzku.
Życzę Ci byś takich wyborów nie musiał już podejmować, ani za siebie, ani za innych.

Ayalen

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#64 Post autor: Ayalen » 19 cze 2013, 12:08

mysle ze wiekszosc z nas, zdecydowana wiekszosc postawiona w sytuacji o ktorej pisze Sede- nienarodzone zycie za zyjaca osobe, dokonalaby wyboru takiego jak on. Znajdujac usprawiadliwienia dla siebie, choc czyn pozostaje tym samym czynem bez wzgledu na intencje. Jak wobec tego mozna krzyczec ze jest sie przeciwko zabijaniu? Tym rozni sie bezwzglednosc od wzglednosci, z tym ze krzykacze wolacy wykrzykiwac hasla o marginesie zamiast bez gadania zajac sie tym marginesem- a jesli nie chca badz nie sa w stanie - miec choc swiadomosc ze ich krzyki trafiaja w proznie poniewaz margines ich i tak nie slucha, a normalni ludzie nie maja powodu jako ze nikt normalny nie traktuje aborcji jak tabletek przeczyszczajacych. Bezwzgledne oceny innych ludzi konczace sie w momencie gdy trzeba wybierac w odniesieniu do siebie swiadcza o oceniajacym. Utozsamianie ogolu z marginesem swiadczy o slepocie. Budowanie swojej moralnosci. kosztem tych ktorym zarzuca sie to na co samemu wyraza sie zgode...o czym? Nie wiem. Poniewaz zgoda na eutanazje i kare smierci jest takze zgoda na smierc. Nie zmienia tego nazwy- czyn pozostaje czynem, reszta jest usprawiedliwianiem siebie. Dziwne ze usprawiedliwiajac siebie- nie dostrzega sie innych. Poniewaz tej istocie na ktorej dokonuje sie aborcji nasze motywacje nie stanowia roznicy, ginie bez wzgledu na to czym podyktowana byla decyzja. Wiec o kogo chodzi obroncom zycia tak naprawde- odmawiajac innym prawa do tego czego koniecznosc sami dostrzegaja?
A w temacie aborcji, chyba najsluszniej byloby nie debatowac nad jej dopuszczalnoscia lub nie, a nad tym aby nie stanowila tematu. Aby ograniczyc sytuacje gdy ktos nie widzac innego wyjscia, z przeroznych przyczyn decyduje sie na aborcje. Ale jak zwykle latwiej jest plakac nad rozlanym mlekiem niz zapobiegac. Bo to ciezka i nieefektowna harowa wymagajaca zabrudzenia sobie raczek, a nie- pokazowe hasla o czystosci moralnej. Kalego we wlasnych oczach? Tym konczy sie widzenie innych wedle wlasnego nosa i takiez ocenianie- nikt nie jest swiety, nawet ten ktory mysli ze jest. Wiec jakim prawem zarzuca brak swietosci innym?

Sede Vacante
Posty: 3258
Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
Lokalizacja: Dębica

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#65 Post autor: Sede Vacante » 19 cze 2013, 23:11

Nilmo - moja żona ma jeszcze dwoje dzieci. Sam bym nie mógł ich wychować, bo w Polsce by mi je zwyczajnie zabrali. Takie realia.
Więc, zabraliby mi dwójkę i trzecie narodzone. Może i w tym jest trochę hipokryzji, ale dla mnie to "mniejsze zło". Dwoje dzieci nadal miałoby oboje rodziców, zamiast iść do domu dziecka, bo tata przestałby pracować, by się nimi opiekować, a co wtedy - wiadomo.
Równie dobrze można powiedzieć - Aha, zabiłbyś żonę, tak? Dlatego w tych przypadkach nie ma dobrych rozwiązań, gdy ktoś umrze na pewno. Czy wybierzesz żonę, czy dziecko - kogoś zabijesz.
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."


W. Broniewski - "Mannlicher"

Nilmo

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#66 Post autor: Nilmo » 20 cze 2013, 11:34

Nilmo - moja żona ma jeszcze dwoje dzieci. Sam bym nie mógł ich wychować, bo w Polsce by mi je zwyczajnie zabrali. Takie realia.
Bzdura. Niby dlaczego mieliby Ci je zabrać? No chyba że byś się nimi nie zajmował. Ja syna z pierwszego małżeństwa wychowywałem sam (jest już samodzielny). Nie miałem też większych problemów z uzyskaniem tzw. "zamieszkanie - przy ojcu", pomimo ze miał ledwie 3 latka. Teraz siedzę z dwójką bliźniaków na wychowawczym, gotuję i robię to co stereotypy głoszą że tylko kobitka potrafi, bo realia sa takie że ja do swojej pracy mogę wrócić, a żona by swoją straciła. Poza tym mam doświadczenie i z dwójką trzeba się trochę odźwigać".
Zapewniam Cię, że nie jest to fenomen, za który należy przypinać medale. W parku na spacerach widzę wielu młodych ojców codziennie popychających wózki. Nikt im jakoś tych wózków nie wyrywa, dlaczego tobie miałby?
Skoro prawo uwzględnia wzięcie urlopu wychowawczego przez ojca, skoro prawo wprowadziło niedawno coś takiego jak urlop tacierzyński , skoro matka może się zrzec urlopu pourodzeniowego tzw macierzyńskiego na rzecz ojca, to gdzie tu widzisz problem?

Sede Vacante
Posty: 3258
Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
Lokalizacja: Dębica

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#67 Post autor: Sede Vacante » 20 cze 2013, 11:45

Żeby zaopiekować się dwójką dzieci, musiałbym się zwolnić z pracy(na opiekunkę mnie nie stać).
Nikt w moim "obozie" nie chciałby nawet słyszeć o żadnym wychowawczym, wyleciałbym na pysk(pracuję w miejscu, gdzie odmawia się wzywania karetek do wypadku :)
No i wiadomo - brak środków - brak dobrej opieki. choć może tak drastyczna sytuacja pokazałaby, że jednak dałbym sobie radę? Kto wie. Ale na razie cały czas przecież tylko teoretyzujemy.
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."


W. Broniewski - "Mannlicher"

Nilmo

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#68 Post autor: Nilmo » 20 cze 2013, 11:59

Sede..zmiany zazwyczaj wyglądają czarno. Lublin "cieszy się" największym bezrobociem w Unii Europejskiej. Moją firmę w kwietniu sprzedali..nadal tam oficjalnie pracuję, ale jak będzie to cholera wie.
Raczej będę szukał roboty zwłaszcza że dojazdy z Krakowa do Lublina to trochę daleczko. Kiedyś płakałem po nocach jak mi firma upadła, bo syn a ja na zasiłku. Znalazłem nową pracę, choć przez jakiś czas malowałem nawet w szpitalu okna za 25 zł dniówka. Już nie płaczę. Znajdę i teraz. Muszę.
choć może tak drastyczna sytuacja pokazałaby, że jednak dałbym sobie radę?
Pokazałaby. O ile byś nie wziął pryty do ręki i nie żalił się nad sobą. Chcieć przecież znaczy to samo co móc.
Spadam na jakiś czas na urlop. Tzn. urlop żony bo ja to mam urlop już ponad 2 lata:)
Pzdr.
A skoro temat był o feministkach to jeszcze krótko do nich nawiążę. Otóż ukazywanie wychowywania dziecka i możliwości bycia z nim na okrągło przez 24godz/dobę, jako katorżniczej pracy , która absorbuje tak, że nie ma czasu na nic innego, jest propagandą próżniaków. To dar od niebios, możliwość powrotu do lat dziecinnych i czasu beztroskiej zabawy. Nawet robienie pierogów czy makaronu, z dzieciakami może stać się fantastyczną zabawą. Jak pomyślę że trzeba będzie niedługo spaść na ziemię i wrócić do pracy to mi się rzygać chce.
Dlatego nie rozumiem po co stworzono określenie "feministka" skoro "normalna inaczej" doskonale pełni tą funkcję.

Ayalen

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#69 Post autor: Ayalen » 20 cze 2013, 12:37

a moze prawda jest taka ze normalnie i po ludzku kocha sie bardziej to co juz jest-niz to co ma sie okazac? Co bardziej stanowi nasze wyobrazenia i nadzieje niz namacalne istnienie? Nie mowie ze sie nie kocha, mowie: bardziej- mniej. Panom wydaje sie ze my sie rodzimy z instynktem macierzynskim, niejako odgornie nim obdarzone z racji plci, podczas gdy jedt to raczej przedczucie tego instynktu ktory w pelni wyzwala sie gdy ta istotka powstala z nas pojawia sie przed nami materializujac to do czego jestesmy stworzeni. Dopiero placz tej kruszynki wyzwala naplyw mleka u mamy, dopiero dotkniecie, wziecie w objecia budzi instynkt tatusiowy. Osadzajac kobiety ktore poddaja sie aborcji z przyczyn innych niz ratujacych zycie juz istniejace trzeba by takze uwzglednic i niedostatek tego instynktu, i nieswiadomosc ze to co rozwija sie w jej lonie jest zyciem. Nieswiadomosc oznacza niewiedze, wiele dziewczyn nawet teoretycznie wiedzac o tym - nie czuje tej wiezi, nie rozumiejac ze to co zdaje im sie niechcianym zlepkiem komorek- jest czastka zycia. Czy jest to tylko ich wina, czy mozna karac kogos za to czego nie wie? Powstrzymac od uczynku ktory szkodzi obojgu, ale powstrzymacvmadrze- nie sila prawa a sila woli ktora nie bedzie chciala tego zrobic. Bo tego kto nie rozumie ze niszczy zycie zadne przepisy nie powstrzymaja, temu kto to rozumie- zadne przepisy nie sa potrzebne. Najwyrazniej zajadli obroncy zycia poczetego a nienarodzonego sami nie rozumieja ze kwitesencja macierzynstwa jest dziecko a nie plod, nie rozrozniajac tego co jest zyciem a tego co stanowi istote zyjaca. Istota ludzka to organizm, zespol tkanek zlozonych z komorek. Mowienie o organizmie, o istocie ludzkiej w przypadku zaplodnionej komorki jest wyrazem albo nieswiadomosci albo manipulacji. To jest czastka zycia wyloniona z organizmu ojca i matki- w tym sensie jest ich dzieckiem. Jednak troche czasu musi uplynac zanim z embrionu rozwinie sie plod, z plodu dziecko. To nie jest ot, taki sobie podzial- to slownictwo oddaje sens przemian zycia w zyjacy organizm. Zle sie dzieje jesli niszczy sie zycie, pozbawiajac je mozliwosci rozwoju, ale czasami ten wybor zdaje sie oczywisty, chocby w sytuacjach o ktorych wspomniala Glo czy mowi Sede, tak wybralby kazdy kochajacy i troskliwy maz i ojciec dzieci juz narodzonych. Problem stanowia te bezmyslne, lub nieswiadome kobiety. Czy w ich przypadku da cos miotanie obelg i zakazy prawne? Watpie. Jedyna droga jest zwiekszanie obszaru odpowiedzialnosci za zycie- szczegolnie gdy przestaje byc ono tylko swoim, i sadze ze zamiast wiecow i marszow w obronie zycia - wiecej dalby ludzki stosunek do tych nieodpowiedzialnych kobiet, stosunek umozliwiajacy przez rozmowe zrozumienie ze kazdemu zyciu nalezy sie szacunek- i mozliwosc rozwoju, dbalosc o ten rozwoj. Zbluzgac i zakazac potrafi kazdy, tak najlatwiej. Tak najlatwiej stworzyc podziemie aborcyjne na ktorym beda zerowaly hieny i. ktore stanie sie smiertelnym zagrozeniem - takze dla Twojej zony Sede. Uwzglednij to zanim krzykniesz NIE. Obys tym jednym slowem obronie zycia nie odmowil prawa do zycia matce twoich dzieci. Zanim sie zadecyduje o losie zycia - dobrze jest uwzglednic wszystko, to co widac i to czego jeszcze nie widac zeby cena nie przerosla kosztow, poniewaz plod rozwija sie kosztem zycia kobiety. Zle jesli mu zagraza , zle jesli mialby je odbierac- wowczas bylby pasozytem a nie upragniona istota ktorej dobrowolnie oddajemy siebie. Z milosci a nie z nakazu prawa.

Ayalen

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#70 Post autor: Ayalen » 20 cze 2013, 13:28

he he, feministka-ekstremistka? Zreszta, nie dalabym sobie lba uciac za to ze terminu tego nie uknuli panowie zeby nazwac zachowania pan ktore wydaja im sie malo kobiece. Zapomnieli ze my mozemy byc kazde, i w gumofilcach na traktorze i pod latarnia i w kuchni piec szarlotke swojemu mezczyznie. Zapomnieli ze to jakie jestesmy zalezy od tego jak nas traktujecie. Pieknie jest byc kobieta.
Wczoraj znow pokazali wojujaca aktywistke, z golym biustem. Ciekawe kiedy panowie dolacza do tych naturystycznych ruchow, bedzie na co popatrzec, bo tak to jednostronna przyjemnosc, a szczerze watpie zeby jakis pan majac pod nosem sliczny biust byl w stanie zalapac o co chodzi glowie nad tym biustem.

ODPOWIEDZ

Wróć do „MOIM SKROMNYM ZDANIEM”