Marsze szmat, feminizm i consortes

Uwaga! Tu wchodzisz na własne ryzyko i odpowiedzialność.
ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Gloinnen
Administrator
Posty: 12091
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
Lokalizacja: Lothlórien

Marsze szmat, feminizm i consortes

#1 Post autor: Gloinnen » 14 cze 2013, 11:14

Zahaczyłam o ten problem pod wierszem Ryszarda Szilera i chcę go pociągnąć dalej.
Niedawno był zorganizowany w stolicy Marsz Szmat - czyli demonstracja środowisk feministycznych przeciwko gwałtom seksualnym. Chodziło mniej więcej o to, że za gwałty są odpowiedzialni jedynie mężczyźni, a kobiety są zwolnione z jakichkolwiek rygorów dotyczących obyczajności.
Panie, w ramach protestu, paradowały po warszawskich ulicach au naturel, wymachując transparentami i domagając się poszanowania ich nietykalności.
Przy okazji, naturalnie, znów doszły do głosu aborcjonistki, genderystki, itp.

Dla mnie to wszystko jest symbolem totalnego zdziczenia i postawienia pewnych spraw na głowie. Ganianie z gołymi cyckami po mieście ma być formą przekonywania wszystkich wokół do szacunku dla siebie? W domu wariatów by czegoś takiego nie wymyślono. Jak można domagać się respektu i szacunku dla własnej cielesności, jeżeli ktoś robi z siebie dmuchaną lalę z seks-szopu. Wybaczcie, proszę, ale jeśli kobieta ubiera się jak dziwka i zachowuje się jak dziwka, to tak na nią patrzą faceci i odbierają to jako jednoznaczny sygnał seksualny. I mogą sobie panie demonstrować do woli, ale nie zrobią szarlotki z sernika. Oczywiście przyzwoity, kulturalny mężczyzna na taką nawet nie spojrzy (przecież, jak sądzę, nie każdy bywa klientem zamtuzów), ale prymityw się nakręci. Nie usprawiedliwiam gwałtów, ale czym innym jest napaść na kobietę wracającą wieczorem samotnie do domu z pracy, czym innym jest sytuacja, gdy wyzywająco ubrana, często też pijana panna zachowuje się prowokacyjnie w klubie pełnym facetów.

Sądzę, że wymogi odnośnie dobrych obyczajów i dobrego "prowadzenia się" nie są żadnym przejawem mizoginizmu, a jedynie mają na celu właśnie ochronę czci i godności kobiety, która powinna swoje ciało również traktować jako "dobro chronione". Jeżeli zaś swoje wdzięki uważają za "ogólnodostępne", to powinny mieć świadomość, co to oznacza dla nich samych.
Dziwne, ale jakoś faceci nie mają podobnych kompleksów i nie domagają się na ulicach prawa do łażenia na przykład z gołymi dupami.

Podobnie zresztą denerwują mnie aborcjonistki, które posługują się znanym hasłem - "mój brzuch - moja sprawa", czy też "moja cipa - moja sprawa" (wersja hard). Zupełnie przy tym zapominają o tym, że ich poglądy, przekonania i slogany właśnie godzą w godność kobiety. Odbiera jej się zdolność myślenia, decydowania o sobie w odpowiednim czasie. To jest właśnie środowisko, oddające prymat patriarchalnemu poglądowi "dupodajki". Kobieta powinna być obiektem męskich uciech bez żadnych ograniczeń, a potem - w razie wpadki - iść na skrobankę. Czyli jej ciało zostaje całkowicie uprzedmiotowione. Przy okazji także odbiera się kobietom jakiekolwiek poczucie odpowiedzialności za siebie. Nieważne z kim, nieważne jak, nieważne co dalej. Ale mało kto patrzy na problem od tej strony. Tym bardziej, że macierzyństwo - potencjalnie - jest w tej chwili jednym ze słów zakazanych.
Odpowiedzialność wiązałaby się wszak właśnie z ochroną swojej płciowości. Kobieta natomiast chciałaby swą płciowość ostentacyjnie obnosić i wybierać sobie taką formę samorealizacji, jaka wymagałaby od niej jak najmniejszego zaangażowania i zerowej refleksji.

Przy czym, gdyby kobiety najzwyczajniej w świecie - powiem kolokwialnie - "dobrze się prowadziły" - na pewno byłoby mniej gwałtów. Przede wszystkim dlatego, że sami mężczyźni otrzymywaliby wówczas jednoznaczny sygnał - "nie dla psa kiełbasa", a rozwiązłość byłaby po prostu obciachem. Problem aborcji również nie byłby tak rozdmuchany - gdyż wówczas większość sytuacji mieściłaby się w ramach aborcji dozwolonej prawem (gwałt, zagrożenie dla zdrowia lub życia matki, wady genetyczne płodu).
Myślę więc, że kobiety mogłyby z powodzeniem zatroszczyć się same o siebie w mądry sposób.

Nie ma bardziej antykobiecego ruchu niż współczesny (podkreślam - współczesny) zachodni feminizm. Za wszelką cenę dyskredytuje on naturalną, biologiczną rolę kobiety, jako symbol opresji kulturowej. Płciowość kobiety zostaje zredukowana jedynie do hedonistycznego zaspokajania zachcianek - swoich i/lub partnera. Czym się feministki zajmują? Walką o prawo do wybierania sobie płci wedle życzenia. Walką o "pseudomałżeństwa" lesbijek. Walką z tzw. stereotypami płciowymi, przy czym same tkwią po uszy w stereotypie faceta - brutalnego samca i pijaka, który wali biedną żonę po pysku. Oczywiście w tęczowym stadle jedna lesbijka drugiej nie przydzwoni w zęby, bo jedynie tradycyjne małżeństwa i tradycyjne rodziny są źródłem społecznych patologii seksualnych.

Tu, gdzie można rzeczywiście walczyć o dobro kobiet, feministek nie ma. Na przykład, żeby był orzekany i skutecznie egzekwowany zakaz zbliżania się faceta - oprawcy do członków rodziny (żony, czy też byłej żony, dzieci). Żeby kobiety nie musiały tułać się po ośrodkach pomocy. Dlaczego tych wszystkich ośrodków nie przekształcić od razu na zakłady resocjalizacyjne, gdzie taki bydlak byłby natychmiast umieszczany, po pierwszej interwencji policji. Do czasu zapadnięcia wyroku sądowego - niechby tam siedzieli. Mogą w tym czasie wykonywać jakieś prace społeczne, których miasto nie zleca, bo nie ma środków. Może będzie czyściej na ulicach.
Dlaczego feministki w Polsce nie walczą o wynagrodzenie dla kobiet za okres wychowywania dziecka (przynajmniej do ukończenia 3 roku życia)? Jedyną receptą dla matek, które śmią narzekać na niedostatek, jest aroganckie - "było się nie cielić". Sic! Co feministki mają kobietom do zaoferowania? Aborcję, a najlepiej wybranie opcji "lesbijka". Niedługo tzw. "związki partnerskie" będą miały więcej uprawnień i przywilejów, niż tradycyjne małżeństwa, podobnie zresztą jak teraz rodzina zastępcza otrzymuje od państwa pomoc w znacznie większym zakresie niż rodzina naturalna, biologiczna.

Aż chce się przywołać słynny cytat z Seksmisji: Sfiksowałyście, boście chłopa dawno nie miały!

Ciekawa jestem Waszego zdania.

Glo.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą

/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl

Ayalen

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#2 Post autor: Ayalen » 14 cze 2013, 11:59

Glooo, taki jezor w ustach zwiewnej powiewnej istoty, no wiesz??? Damie nie przystoi, zdziczenie obyczajow zaczyna sie od rozwiazlosci jezyka, my sa te w bzach, w tiulach i w skowronkach.
Ale czterema lapami podpisze sie pod Twoim postem, jak sie nadstawia prawie gola doope to zawsze znajdzie sie amator. Oczywiscie- nikt nie ma prawa naruszac cielesnosci drugiego czlowieka, tyle ze nie kazdy o tym wie, wiec dobrze jest unikac zachowan ktore dla niektorych wygladaja na przyzwolenie. Sposob bycia, ubior, jezyk, zachowanie. Straszna hybryda unisex, babochlopy i zniewiesciali faceci. Znak naszych czasow. Smutny znak zagubienia sie w rolach ktore sa absolutnie niewymienne. Uprzedmiotowienie ciala, sprzedajna milosc. Ech...Strasznie tradycyjna jestem, i moj babski honor nie pozwolilby mi na to zeby moj mezczyzna pral sobie skarpetki. Na przyklad. Mezczyzna ma byc ostoja- kobieta jest wsparciem mezczyzny. Ani zrownanie, ani wymiana nie jest mozliwa, jedynie sensowne jest wzajemne dopelnianie sie.

Awatar użytkownika
Gloinnen
Administrator
Posty: 12091
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
Lokalizacja: Lothlórien

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#3 Post autor: Gloinnen » 14 cze 2013, 13:22

Ayalen pisze: zwiewnej powiewnej istoty,
:cha:

Żeby była jasność - nie mam nic przeciwko lesbijkom (pomyślałam sobie, że ktoś mógłby takk odebrać moją wypowiedź), ponieważ uważam, że to środowisko jest przez feministki po prostu wykorzystywane do swoich celów (politycznych?)

Natomiast "małżeństwa homo" to już moim zdaniem lekkie przegięcie. Wiele nad tym myślałam, bo kiedyś nawet byłam "za", ale doszłam do wniosku, że jest to sprzeczne z rozsądkiem i logiką.

Biorę w tym momencie pod uwagę czysty pragmatyzm i spojrzenie państwa na problem. Zwolennicy "małżeństw homo" powołują się na różne przywileje prawne, przysługujące małżeństwom tradycyjnym, których partnerzy pozostający w związku homoseksualnym są niby pozbawieni. Chciałabym tylko zauważyć - wiem, że za to niektórzy chętnie by mnie spalili na stosie - że najczęściej dzieje się tak, że małżeństwo tradycyjne, heteroseksualne ewoluuje w rodzinę, pojawiają się dzieci, i wówczas szereg przywilejów, głównie finansowych (np. ulgi podatkowe) ma na celu wspieranie dzietności i formę pomocy przyszłym bądź obecnym rodzicom. Zakładam, że państwu zależy na umiarkowanym, kontrolowanym przyroście demograficznym, a nie na zapaści. Związek homo jest uznawany - jak najsłuszniej - za nieproduktywny pod tym względem, więc te wszystkie przywileje nie mają we wspomnianym przypadku racji bytu. To natomiast, że niedojrzałe lewactwo tupie nóżkami, to jeszcze żaden argument. Państwo nie jest od spełniania kaprysów tylko od racjonalnego gospodarowania powierzonymi mu zasobami.

Wydaje mi się w tej materii, że należałoby raczej przedyskutować takie zmiany prawne (np, odnośnie prawa spadkowego, bankowego, itp.), które pozwolą szereg rzeczy uregulować w formie umów cywilnych. Co zresztą ma miejsce w większości podnoszonych kwestii.

Z drugiej strony - obserwuję bardzo dziwne zjawisko - coraz mniej par hetero decyduje się z różnych przyczyn na małżeństwo. Pomimo tego, że wiążą się z tym przywileje, korzyści materialno-prawne. A dążą do tego pary homo. Chyba jednak te apanaże nie są aż tak atrakcyjne i chodzi tu jedynie o walkę ideową, o zdemontowanie określonych modeli i wzorców społeczno-kulturowych.

W mojej ocenie może mieć też znaczenie czysty rytuał. Ale to już byłaby głupota. Jak sobie dwoje ludzi chce urządzić "ślubną celebrę", to po co mieszać w to państwo i prawo? Niech sobie organizują tęczowe śluby, niepotrzebny do tego urzędnik i czerwony dywan w USC. Tylko, naturalnie, wtedy nie byłoby głośno na ten temat i nie byłoby o co walczyć. A jak wspomniał gdzieś w innym wątku @psik - racją bytu lewactwa jest tworzenie frontów.

Glo.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą

/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl

Nilmo

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#4 Post autor: Nilmo » 14 cze 2013, 13:59

Dla mnie to wszystko jest symbolem totalnego zdziczenia i postawienia pewnych spraw na głowie.
A dla mnie jest symbolem tzw. źle rozumianej tolerancji i wolności, oraz dowodem że świniom się pereł podawać nie powinno.
Wcale się nie zdziwię jak jutro wyjdą faceci z gołymi penisami i transparentami - "sprzeciwiamy się, lizaniu nam w czasie snu". Akcja rodzi reakcję. Debilna akcja debilną reakcję. Debilny protest fanatyczek wykorzystujących krzyż pod Pałacem Prezydenckim, sprowokował obrazoburcze zachowania wobec tego krzyża. Dzisiaj pozwolisz na marsz pedałów, jutro wyjdą pedofile. pozwolisz na narkotyki, bo ktoś lubi sobie publicznie robić dobrze, to jutro będziesz musiała pozwolić na ekshibicjonizm. Tak to działa.
Co do aborcji to inny temat. Nikt nie ma mi prawa robić na siłę operacji, nikt zamykać bez mojej zgody u czubków, więc nikt nie powinien decydować poza "zaciążoną" co do tego co ma zrobić z płodem do 3-ciego miesiąca. Religia tu powinna działać jedynie odwołując się do sumienia bo nikogo zbawić na siłę nie można. Rząd żeby stawiać warunki musiałby wpierw pokazać że nie jest państwem policyjnym które tylko potrafi nakazywać, nie oferując nic w zamian. Nie jestem absolutnie za tym aby usuwać ciąże, ale nie mam uważam prawa żeby komuś nakazywać rodzić.
Płody poronione nawet w późniejszych miesiącach szpital zanosi do kotłowni. Ksiądz za takim płodem na pogrzeb w życiu nie pójdzie. Skoro więc ani państwo, które ściśle określa przepisami gdzie i w jaki sposób można pochować zmarłego, nie traktuje tego płodu jako zmarłego, ani kościół który takiemu zmarłemu płodowi odmawia ostatnich sakramentów nie uważają tego życia za życie, jak można karać za jego unicestwienie?
Inna sprawa to ciąże powstałe wskutek gwałtu. Zmuszanie kobiety która ma traumatyczne wspomnienia do zachowania tych wspomnień "na wieczną" pamiątkę" uważam za bestialstwo i egoistyczny pomysł popierdułek które za kurtyną obrony życia, uwielbiają to życie niszczyć.
Nie chce mi się komentowac dalszych "historii" feministek. Powiem jedynie że jest to burzenie ustalonego porządku świata, który się w miarę sprawdzał i zastępowanie go pomysłami znudzonych paranoiczek.
Aż chce się przywołać słynny cytat z Seksmisji: Sfiksowałyście, boście chłopa dawno nie miały!
Wiesz Gloin że ten sam fragment mi przyszedł na myśl gdy czytałem temat?
W wielu wypadkach kobiety są traktowane tak jak sobie na to pozwalają własnym zachowaniem. Kobiecie każdy się ukłoni, kurwie się płaci, żeby się kłaniała i ma się kłaniać..
Mam taką własną teorię na ten temat. " Można całe życie zdobywać szczyt tej samej góry, odnajdując wciąż nowe drogi na jej zboczach, ale kogo cieszy przejście pagórka"? To czy kobieta jest górą nie zależy od kasy ani urody, a jedynie od jej sposobu bycia i sztuki podkreślania różnic pomiędzy nią a chłopem. Niestety wiele kobiet chłopami być chce, więc muszą się godzić również z tym że tak też są traktowane. I to nie jest tak że tylko kobieta musi zabiegać żeby się szowinistycznemu chłopu podobać. Facet również nie powinien golić nóg,malować ust pomadką i chodzić z różową torebką na spacery. Przynajmniej tak było do czasu wynalezienia wibratorów i gdy kobieta potrzebowała oparcia, a nie elementu dodatkowej ozdoby.

Ayalen

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#5 Post autor: Ayalen » 14 cze 2013, 15:16

sluby homoseksualne sa zniewaga dla rytualu zaslubin, nikt nie prawa ingerowac w to co robi dwoje ludzi za obopolna zgoda, tym niemniej zdrowie od choroby rozni sie tym ze chore nie jest inna postacia zdrowia a raczej uszczerbkiem na zdrowiu. Caly problem zaczal sie od przekwalifikowania homoseksualizmu- jesli zostal okreslony jako normalnosc to prawnie nalezy mu sie to wszystko co dotyczy normalnego zycia- slubow, mozliwosci adopcji dzieci, teraz podnosza glowy pedofile...zaczmie sie od obnizenia wieku potencjalnych ofiar. I nie dziwia mnie dewianci ile stosunek zdrowej czesci spoleczenstwa, zachowujacej sie jak nietoperze. Pamietam jak mna wstrzasnal artykul o morderstwach na zlecenie- rejestrowanych na zamowienie. i umieszczanych w necie. Kto je oglada do licha- gdyby nie bylo popytu nie zaistnialaby podaz. Kto udostepnia miejsce w necie, wyraza zgode by zaistnialy w wirtualnej przestrzeni? Na kazdym kroku, w kazdym miejscu i od kazdego z nas, od naszych reakcji lub ich braku zalezy to jak wyglada swiat wokol nas. No,ale jesli my sami nie wiemy kim jestesmy, zamieniajac role przypisane nam przez zycie. Jesli facet zachowuje sie jak baba, jesli traktuje kobiete jak rownego sobie chlopa zamiast jej bronic- kobiety twardnieja. Jeslli kobieta zachowuje sie jak facet- mezczyzna przejmuje jej zachowania Wieczna tajemnica zycia: kobieta i mezczyzna, dwie tak rozne polowy ktore dopiero razem tworza calosc.

Awatar użytkownika
Gloinnen
Administrator
Posty: 12091
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
Lokalizacja: Lothlórien

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#6 Post autor: Gloinnen » 15 cze 2013, 9:13

Nilmo pisze:Nie jestem absolutnie za tym aby usuwać ciąże, ale nie mam uważam prawa żeby komuś nakazywać rodzić.
Nilmo, poza wymienionym przeze mnie przypadkami: ciąża z gwałtu, ciąża zagrażająca życiu i zdrowiu matki i wada genetyczna płodu - w ogóle nie wiem, nad czym tu dywagować. Nie ma mowy o żadnym nakazie. Ciąża nie spada na kobietę z nieba, tylko jest konsekwencją odpowiednio wcześniej podjętej decyzji. Chyba nie zdarzają się niepokalane poczęcia, jak sądzę. Jedno było w historii świata, i to też bardzo wątpliwe empirycznie. To tak, jakby ktoś się bawił zapałkami i nitrogliceryną, a potem miał pretensje do całego otoczenia, że został kaleką z urwaną rączką. Kobieta ma jak najbardziej prawo do stanowienia o swoim ciele i przemyśleć, komu je oddaje. Ze świadomością, jaki może być tego finał. Później to nie jest kwestia "jej brzucha", tylko odpowiedzialności, za drugą osobę, całkowicie bezbronną. Dla mnie aborcja niczym nie różni się od zabójstwa noworodka czy niemowlęcia. To jest tylko kwestia kilku miesięcy. Czy te kilka miesięcy to jest jakaś granica? A kto nam dał prawo ją wyznaczać? (przypomnę casus Gianny Jessen).

Zwolennicy, a przede wszystkim zwolenniczki aborcji z kaprysu usiłują oczywiście wykreować rzeczywistość przy pomocy wygodnej dla nich nomenklatury. Nikt przecież nie chce uchodzić za osobę popierającą mordowanie. Jak więc najłatwiej zagłuszyć w sobie sumienie i zrzucić z siebie to odium? Ano odebrać, poprzez określone słownictwo, ludzką godność rozwijającemu się w łonie matki człowiekowi i nazwać go płodem, embrionem, zarodkiem, zygotą, tkanką ciążową, etc. A potem powtarzać to miliony razy, aż stanie się goebbelsowską odmianą prawdy. I aborcję można uznać za zabieg kosmetyczny.

A Gianna Jessen jest realnym dowodem na to, że tkanka ciążowa to jednak istota ludzka.

Zgadzam się, że Kościół dał ogromną plamę, odmawiając pogrzebów poronionych dzieci. Jeżeli głosi, że są to istoty ludzkie i broni życia poczętego, powinien konsekwentnie udzielać ostatniej posługi tym istotom. Wiem jednak, że to się zmienia. Wiem, że w niektórych przynajmniej szpitalach wydawane są ciała i wystawia się świadectwo zgonu. Czytałam o tym na stronach internetowych, przeznaczonych dla kobiet, które przeżyły poronienie, poród niewczesny, ale musiałabym jeszcze w wolnej chwili zasięgnąć dokładniejszych informacji, bo interesowałam się zagadnieniem dość dawno. A jeżeli jest to problem, bo nie ma właściwych uregulowań w prawie, to może tutaj feministki miałyby o co powalczyć. Bo to dotyczy naprawdę wielu kobiet. W przeciwieństwie do aborcjonistek i aborcjonistów, dla nich profanacją jest traktowanie ich nienarodzonego dziecka jak odpad szpitalny.

Czyżby jednak wszystkie kwestie okołomacierzyńskie były sprzeczne z ideologią ruchu, który uważa się (samozwańczo) za reprezentujący interesy kobiet?
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą

/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl

Ayalen

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#7 Post autor: Ayalen » 15 cze 2013, 11:17

jeszcze wroce na moment do tytulu ,, marsz szmat"- jakkolwiek w zalozeniu mial byc prowokacja- to zabrzmial jak slychac, i zalozenia wziely w leb, schodzac do poziomu szmaty trudno dziwic sie ze jest sie tak traktowanym.
Natomiast aborcja. Ten temat najtrafniej podsumowal w pewnej debacie pewien pan seksuolog, zawzieta i dluga dyskusje kwitujac krotko i rzeczowo: trzeba miec swiadomosc ze kobieta ktora nie chce urodzic dziecka- i tak zrobi wszystko zeby go nie urodzic, legalnie czy wbrew prawu.
Kilka spraw: nielegalne aborcje zagrazaja zyciu kobiety, matki- bez ktorej chroniony plod nie ma szans, lub ma niewielkie szanse na przezycie. Wiec nie chodzi o to aby aborcje traktowac jak srodek antykoncepcyjny, ale w szczegolnych przypadkach powinna byc dozwolona.To nie jest to samo co powszechne zezwolenie.
Druga sprawa- czym rozni sie plod ludzki od
,,ludzia"? Bo jednak nie sa tozsame- kombinujac w te strone dojdziemy do momentu w ktorym komorka zaczyna listkowac, no jak by na to nie patrzec- to nie jest jeszcze czlowieczek, wiec nie popadajmy w paranoje zwania kazdego plemnika i kazdej komorki jajowej zyciem bo trzeba bedzie zamykac do wiezienia kazda kobiete ktora ma menstruacje i kazdego masturbujacego sie mezczyzne.
Kosciol akurat w tej sprawie powinien zamknac twarz i siedziec cicho, przynajmniej katolicki- poniewaz w zadnej mierze sprawa aborcji nie dotyczy kaplanow ktorzy sami siebie celibatem wyrolowali z zycia. Pasterze dusz niech zajmuja sie duszami, nie traktujac ciala jak przedmiotu przetargu pomiedzy Bogiem a szatanem. Z zadziwieniem obserwuje niezrozumiala nadaktywnosc w temacie aborcji ksiezy, panius w wieku delikatnie mowiac dalece poprodukcyjnym i stetryczalych starcow, az chcialoby sie zapytac- a wam co do tego? Tym bardziej ze latwo krzyczec slogany o ochronie zycia poczetego - majac gdzies to zycie gdy juz sie narodzi,na to juz nie starcza czasu ani checi?
Wiec nie jestem zwolenniczka aborcji, ale glosowalabym za umozliwieniem jej w okreslonych przypadkach. Glo - masz racje, to mozna potraktowac jak szczegolna forme uniemozliwienia zycia temu co jest zyciem w zalazku. Ale ziarno to nie roslina, i czasami tak jest lepiej niz skazac te rosline na los gorszy niz smierc, jak sadzisz? Dzieci nie prosza sie na swiat, to my je powolujemy do zycia, prosimy o nie Boga, lub lekarzy gdy przyczyny zdrowotne uniemozliwiaja rodzicielstwo. Kto prosi o te niechciane, niekochane, katowane i mordowane? Gdy juz sie urodza?
Wiele slow padlo na temat : od kiedyvzaczyna sie zycie. Od pierwszego uderzenia serca, od pierwszego oddechu? Od kiedy wiec zaczyna sie swiadome zycie- czy nie od chwili gdy to zycie wie ze nim jest? A wystarczy spojrzec jak instrumentalnie traktujemy to zycie, jak martwy przedmiot- odpychany, przekladany z rak do rak, kupowany i sprzedawany. Gdzie ta swiadomosc wiec- nasza a nie tego zycia ktore jeszcze nie zaistnialo w formie cielesnej?

Awatar użytkownika
Gloinnen
Administrator
Posty: 12091
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
Lokalizacja: Lothlórien

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#8 Post autor: Gloinnen » 15 cze 2013, 16:33

Plemnik i komórka jajowa osobno nie są życiem poczętym, my rozmawiamy o momencie, gdy dojdzie do połączenia materiału genetycznego i istota ludzka zaczyna się już rozwijać.
Ayalen pisze:dojdziemy do momentu w ktorym komorka zaczyna listkowac, no jak by na to nie patrzec- to nie jest jeszcze czlowieczek, wiec nie popadajmy w paranoje zwania kazdego plemnika i kazdej komorki jajowej zyciem
Może lepiej nie mieszaj pojęć, bo to już jest wychodzenie z mylnych założeń, którymi potem można sobie dowolnie manipulować. Sam plemnik, albo sama komórka jajowa w nic się nie rozwiną, więc nie rozmawiamy o gametach, tylko o życiu, które powstaje z ich zespolenia.
Swoją drogą, to osoba, która tak jak Ty, ma tyle do powiedzenia o cudzie życia, nie powinna traktować tego cudu wybiórczo. Każde życie jest cudem, jest rzeką, która przepływa przez wszystkie powołane do zaistnienia istoty. Nikt nie ma moralnego prawa przeciwko temu powołaniu występować. A już najgorsze jest zamazywanie obrazu i fałszowanie prawdy, poprzez manipulowanie aparatem pojęciowym. Bo usuwanie zygoty brzmi bardziej komfortowo, niż mordowanie dziecka.
Aha, powyższe uwagi wygłaszam w oderwaniu od jakiejkolwiek nauki religijnej. Znam wielu ludzi niewierzących, którzy również aborcję uważają za zabójstwo.

Dalej już nikt nie dał nam prawa o decydowaniu, od kiedy jest to człowieczek, od kiedy nie. Czy jest to człowieczek od drugiego t.c? Od piątego? Od dwunastego? Od szesnastego?
Masz moralną odwagę postawić tę granicę i odebrać godność oraz prawo do życia milionom istot, które znajdą się pod wytyczoną przez Ciebie kreską?
Według jakich kryteriów?

Sprawdziłam też - to dla Nilmo - w świetle obecnych przepisów nawet, jeśli dochodzi "tylko" do poronienia, to jeśli szpital w badaniu histopatologicznym jest w stanie znaleźć tkanki płodu - jest zobowiązany na żądanie rodziców wystawić odpowiednie dokumenty, na podstawie których wydawane jest świadectwo urodzenia i akt zgonu. Niezależnie od czasu trwania ciąży.

Co do pogrzebu katolickiego abortusów:

http://ekai.pl/wydarzenia/x59696/dzieci ... -pogrzebu/

Więc jeżeli jakiś ksiądz odmówi - to po prostu jest zwykłym skur.... i tyle. Ale nie oznacza to, że Kościół traktuje abortusy jako pozbawione ludzkiej tożsamości odpady.

Oczywiście przepisy te są martwe w przypadku aborcji. Mamy tutaj piękne rozdwojenie jaźni i przykład najbardziej chyba kompromitującego dla ludzkości relatywizmu moralnego. Wyskrobki z macicy są raz człowiekiem, raz nie, w zależności od tego, czy mamusia chce mieć dziecko, czy tylko "wpadła" i pragnie się pozbyć kłopotu.

Oczywiście, samo zakazywanie aborcji nie ma większego sensu, jeżeli nie towarzyszą temu zmiany w mentalności, a przede wszystkim zakrojona na szeroką skalę akcja uświadamiania kobiet na temat odpowiedzialności za swoje ciało, antykoncepcji (na Boga, przecież to podstawa!). Aborcja powinna być nazwana po imieniu - jest to zabijanie człowieka. Oczywiście są przypadki, gdy podejmuje się decyzje dramatyczne - np. gdy wiadomo, że ciąża zagraża życiu mamy, albo urodzi się dziecko niezdolne do życia. Na ogół jednak w takich sytuacjach kobiety mają większe dylematy moralne, niż te, które decydują się na aborcję, bo przecież to tylko "listkujący zarodek".
Kobieta powinna wiedzieć, że od momentu zapłodnienia rozwija się w niej pełnowartościowe życie ludzkie. Powinna wiedzieć, że jest odpowiedzialna za to życie - i to jeszcze zanim do tego zapłodnienia dojdzie. Powinna wiedzieć, że jej ciało jest na przyjęcie tego życia gotowe.

I to nie ci, którzy zakazują aborcji na życzenie, odpowiadają za to, że rodzi się mnóstwo dzieci niechcianych, niekochanych, itp., ale - po pierwsze ciemnota (brak edukacji seksualnej), problem z antykoncepcją (tu Kościół niestety nie ma racji), hedonistyczny styl życia, ukierunkowany na korzystanie ze wszelkich możliwych przyjemności, bez ponoszenia konsekwencji za swoje decyzje i wybory.

I to wcale nie jest jakaś "zmowa chujów", tylko biologia. Jeżeli kobieta zamierza traktować seks jedynie jako przyjemność, a swoje ciało jako worek na spermę podczas przygodnych kontaktów płciowych - powinna się zabezpieczyć. Póki co, pigułki antykoncepcyjne ani kondomy nie są zakazane. To chyba proste jak budowa cepa.

I znów wrócę do feminizmu. Odpowiedzialność za swoje ciało. Szacunek do niego. Uświadomienie sobie swojego ogromnego potencjału (macierzyństwo), jak i ograniczeń z tym związanych. Rozpowszechnianie rzetelnych informacji na temat antykoncepcji i świadomego macierzyństwa. Wspieranie kobiet, które z różnych powodów zaszły w niechcianą ciążę... To byłby prawdziwy feminizm, czyli faktyczna pomoc kobietom w tym, do czego zostały powołane przez naturę. Natomiast współczesny feminizm robi wszystko, aby udowodnić wszem i wobec, że należy działać przeciwko naturze i uznać to za obowiązującą normę. W gruncie rzeczy wyrządzają kobietom i ludzkości ogromną krzywdę.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą

/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl

Ayalen

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#9 Post autor: Ayalen » 15 cze 2013, 16:45

widzisz, i generalnie zgadzam sie z tym co mowisz, i jednoczesnie zgadzam sie z tym co mowi Nilmo. Glo, wspomnialas o dylematach moralnych- wiec jesli ciaza- rozwijajace sie w lonie matki pelnowartosciowe zycie zagraza zyciu matki- czyje zycie przedlozysz? To rozwiniete czy to rozwijajace sie?
Wiesz, feminizm wydaje mi sie jakas chora odnozka matriarchatu.

Awatar użytkownika
Gloinnen
Administrator
Posty: 12091
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
Lokalizacja: Lothlórien

Re: Marsze szmat, feminizm i consortes

#10 Post autor: Gloinnen » 15 cze 2013, 17:56

Aniu, ja nie mówię o aborcji, która ma ratować życie matki. W tym wypadku jest to kwestia sumienia tej kobiety, natomiast w żadnym wypadku nie potępiłabym jej. Choć fakt pozostaje faktem, że ulega unicestwieniu życie ludzkie i człowiek musi dokonać wyboru - które.

Jestem jednak przekonana, że w większości takich przypadków kobieta i jej najbliżsi podchodzą do problemu z ogromnym rozdarciem i nie wychodzą z założenia, że: Eee tam, usuwamy ciążę, w końcu to tylko "tkanka"...

Zaznaczyłam zresztą, że obecne uregulowania są rozsądne - czyli zezwolenie na aborcję w trzech ściśle określonych przypadkach, co obejmuje wspomnianą przez Ciebie sytuację.

Ja mówię o czymś innym:
- o aborcji na życzenie, którą się traktuje jako jedną z metod antykoncepcyjnych;
- o rozważaniach nad tym, czy człowiek jest człowiekiem od momentu zapłodnienia (granica naturalna), czy od dowolnego momentu zdefiniowanego przez jakąś grupę ludzi (granica umowna).
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą

/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „MOIM SKROMNYM ZDANIEM”