myślę, że nie dostrzegacie genezy problemu. małżeństwo to prywatna sprawa ludzi i ani państwo ani kościół nie powinien się w to mieszać ani tym bardziej prowadzić jakichkolwiek kartotek. jak chcę wziąć ślub kościelny to umawiam się z księdzem i tyle - tak powinno być. w przypadku ślubu cywilnego wypełniam najwyżej druczek w urzędzie i koniec. cała reszta powinna być prywatną sprawą dwojga ludzi.
wiem wiem - niektórym w głowach się nie mieści, że nie ma do tego dziesiątków pieczątek i teczki dokumentów.
przecież przysięga się współmałżonkowi, a nie urzędnikowi czy księdzu.
i w takiej lub podobnej formie wyobrażam sobie "małżeństwo" .
natomiast życie w związku bez małżeństwa ma jednak zbyt dużo minusów, szczególnie gdy pojawią się dzieci.
Śluby (nie) panieńskie
-
- Posty: 506
- Rejestracja: 30 paź 2011, 22:56
Re: Śluby (nie) panieńskie
Socjalizm świetnie nadaje się do fałszowania świadomości zbiorowej, gdyż jest intelektualną pokusą ćwierćinteligenta. - Stefan Kisielewski
- Gloinnen
- Administrator
- Posty: 12091
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
- Lokalizacja: Lothlórien
Re: Śluby (nie) panieńskie
Ale to chyba przez zbiurokratyzowanie wszystkiego, co możliwe.@psik pisze:natomiast życie w związku bez małżeństwa ma jednak zbyt dużo minusów, szczególnie gdy pojawią się dzieci.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą
/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl
- lczerwosz
- Administrator
- Posty: 6936
- Rejestracja: 31 paź 2011, 22:51
- Lokalizacja: Ursynów
Re: Śluby (nie) panieńskie
Wiesz, większość ludzi umiera w łóżku. Z tego prosty wniosek, że łóżko to najniebezpieczniejsze miejsce a ziemi. To dopiero wniosek.skaranie boskie pisze:Proponuję rekonesans po dowolnie wybranym oddziale kardiologicznym.
Kawalerów tam nie uświadczysz, rozwodników spotkasz rzadko (chyba, że wśród personelu), gro pacjentów natomiast, to szczęśliwi małżonkowie. I to burzy powyższą teorię.
A jaka teoria.
Zapomniałem.