Śluby (nie) panieńskie

Uwaga! Tu wchodzisz na własne ryzyko i odpowiedzialność.
Wiadomość
Autor
@psik
Posty: 506
Rejestracja: 30 paź 2011, 22:56

Re: Śluby (nie) panieńskie

#11 Post autor: @psik » 28 cze 2014, 7:09

myślę, że nie dostrzegacie genezy problemu. małżeństwo to prywatna sprawa ludzi i ani państwo ani kościół nie powinien się w to mieszać ani tym bardziej prowadzić jakichkolwiek kartotek. jak chcę wziąć ślub kościelny to umawiam się z księdzem i tyle - tak powinno być. w przypadku ślubu cywilnego wypełniam najwyżej druczek w urzędzie i koniec. cała reszta powinna być prywatną sprawą dwojga ludzi.

wiem wiem - niektórym w głowach się nie mieści, że nie ma do tego dziesiątków pieczątek i teczki dokumentów.
przecież przysięga się współmałżonkowi, a nie urzędnikowi czy księdzu.
i w takiej lub podobnej formie wyobrażam sobie "małżeństwo" .

natomiast życie w związku bez małżeństwa ma jednak zbyt dużo minusów, szczególnie gdy pojawią się dzieci.
Socjalizm świetnie nadaje się do fałszowania świadomości zbiorowej, gdyż jest intelektualną pokusą ćwierćinteligenta. - Stefan Kisielewski

Awatar użytkownika
Gloinnen
Administrator
Posty: 12091
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
Lokalizacja: Lothlórien

Re: Śluby (nie) panieńskie

#12 Post autor: Gloinnen » 28 cze 2014, 19:41

@psik pisze:natomiast życie w związku bez małżeństwa ma jednak zbyt dużo minusów, szczególnie gdy pojawią się dzieci.
Ale to chyba przez zbiurokratyzowanie wszystkiego, co możliwe.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą

/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
lczerwosz
Administrator
Posty: 6936
Rejestracja: 31 paź 2011, 22:51
Lokalizacja: Ursynów

Re: Śluby (nie) panieńskie

#13 Post autor: lczerwosz » 29 cze 2014, 0:48

skaranie boskie pisze:Proponuję rekonesans po dowolnie wybranym oddziale kardiologicznym.
Kawalerów tam nie uświadczysz, rozwodników spotkasz rzadko (chyba, że wśród personelu), gro pacjentów natomiast, to szczęśliwi małżonkowie. I to burzy powyższą teorię.
Wiesz, większość ludzi umiera w łóżku. Z tego prosty wniosek, że łóżko to najniebezpieczniejsze miejsce a ziemi. To dopiero wniosek.
A jaka teoria.
Zapomniałem. :crach:

ODPOWIEDZ

Wróć do „MOIM SKROMNYM ZDANIEM”