#25
Post
autor: karolek » 26 lip 2014, 18:01
A ja pokusiłbym się o małą symulację.
"człowiek" typu a
Powiedzmy, że jest po katastrofie, co nie znaczy, że Ziemia jest pusta. Ludzi jest znacznie mniej, ale są. Także u mnie. A więc cudem ocalały, wygrzebuję się spod gruzów i zastanawiam co dalej. Nagle, moją uwagę przykuwa dom sąsiada, tego bogatego skurwysyna, który zawsze psuł mi nerwy swoją aparycją. Nie ma już policji, nie ma już państwa, jestem tylko ja. Biorę łom i robię sobie tam wycieczkę. Jestem tak miły, że pomagam sąsiadowi umrzeć szybciej. Przy kupie gruzu, dostrzegam jakąś postać - skuloną kobietę. To żona mojego ulubionego sąsiada. Bez ogródek proponuję jej po dobroci, albo po nie-dobroci. Później zastanawiam się co dalej. Dochodzę do wniosku, że jak najszybciej potrzeba mi znaleźć grupę około dziesięciu silnych i młodych mężczyzn - bezwzględnych, gotowych na wszystko( choć jeśli znajdziemy wysportowane, silne kobiety - bo zdarzają się i takie, to i tak zyskują u nas status jak pozostali "wojownicy" ale jednak jest to zbyt duże ryzyko - bo mężczyznom i tak może przy nich odbić, wiec mimo wszystko, to nie z winy pań, unikamy... silnych pań, a takie są. Bierzemy sobie jedną słabą w charakterze - wiadomo...) szukamy sobie sobie lidera żebyśmy tworzyli coś w stylu plemienia - ma on być najinteligentniejszy z nas i silny (nie może być to kobieta - nie dlatego z żadna z niewiast nie jest silna i inteligentna - są, znajdą się takie, ale jednak mężczyźni, z zazdrości szybko by ją sami ukatrupili, bo taka ich już natura - musimy uważać na kłótnie - unikamy wszystkiego, co mogłoby nas poróżnić) Wspomnianej już wcześniej żonie sąsiada składam jakże urocza propozycję towarzyszenia nam. Jeśli od razu sama nie podetnie sobie żył, zapewne zrobi to później, ale... znajdziemy sobie inną "chętną".
A więc toczymy swojego rodzaju walki z innymi ocalałymi, tak aby nasze plemię się rozrosło - takich jak my, po specjalnych castingach, przyjmujemy do naszej "gromady", staramy się aby to do nas inni się przyłączali. Znajdując odpowiednio żyzny i korzystny teren, osiedlamy się i odgradzamy, zabezpieczmy go, tak by obcy wiedzieli, że nie mają tu wstępu.
Brzmi znajomo, prawda? To już było.
Człowiek typu B
Wygrzebuję się z pod kupy gruzu, choć nie znoszę sąsiada, biegnę, żeby sprawdzić, czy żyje. Leży ciężko poraniony, daję mu się napić, niedługo potem kona. Znajduję jego żonę, jest przerażona, uspokajam ją, że nic jej nie zrobię, proponuję jej butelkę dobrego wina i papierosa, mówiąc, że zawsze mi się podobała, proszę ,żeby dotrzymała mi towarzystwa w ostatnich chwilach. Gdy już wypalę i wypiję, rozbijam szkło i podcinam sobie żyły i po raz ostatni podziwiam ten świat, nie chcąc zamieniać się w zwierzę, chce odejść jako człowiek, zdając sobie sprawę, że jeśli usiłowałbym przeżyć to musiałbym zrobić to, co wyżej.
Człowiek typu C
a)
Samotny włóczykij - chcę przeżyć i pozostać człowiekiem. We dnie chowam się w jakichś gruzach, schronach, doskonalę sztukę kamuflażu. Jem co tylko znajdę - trupy, czasem próbuję coś kraść, podbierać, ale bez rozlewu krwi. Pewnego dnia, zostaję schwytany przez bandę człowieka typu a i na jego ultimatum: przyłączeni się do nich i przyjęcie ich zasad lub śmierć, wybieram - śmierć.
b) A jeśli mam więcej szczęścia - znajduję kogoś podobnego do mnie i działamy razem, ale mając pewne zasady - nie gwałcimy i nie mordujemy, jeśli ktoś nas nie zaatakuje. Jednak wkrótce i tak albo musimy zebrać więcej osób takich jak my i wybić ludzi typu a, zanim oni skolonizują wszystko. Pozostaje nam mieć nadzieję, że jeśli ich pokonamy, założymy namiastkę poprzedniej cywilizacji.
A tak w ogóle: straszny ten temat, nie chciałbym dożyć czegoś takiego.
Ostatnio zmieniony 26 lis 2016, 10:45 przez karolek, łącznie zmieniany 2 razy.