Naiwność niestety, naiwność. Zaraz ktoś wymyśli, jak niezauważenie wpływać na głosy, jak je lepiej dla siebie liczyć itp. Jak w sporcie, gdzie króluje coraz lepsza chemia.iTuiTam pisze:Zamiast wojen można urządzać np turnieje 'haka', wojennego tańca Maorów. Która drużyna bardziej wystraszy krzykiem, tupaniem, pozami - ta wygrywa, oczywiście po demokratycznym głosowaniu publiczności.
Boję się, że czasy robią się jednak coraz gorętsze, albo jest za mało bakterii, więc ludzi za dużo, ale jest zbyt nudno. Filmy, czy gry komputerowe a nawet piłka nożna nie są w stanie rozładować emocji, zwłaszcza jednostek. Bo rola jednostki wcale nie zmalała, a może wzrosła w epoce docierających do wszystkich mediów.
Zwracam uwagę, że wiele, bardzo wiele wielkich wojen odbyło się pod sztandarem idei, ale wykreowanej pod/przez konkretną jednostkę, czy grupę, jednak pod przywództwem jednostki. Albo za przyczyną widzimisię, po odpowiednim ukształtowaniu opinii publicznej w adekwatnej skali, tak by pozyskać przychylność określonej grupy poparcia. Za chlebem ludzie raczej migrują i pokojowo zawłaszczają cudzym dobrobytem.
I tu i tam techniki pozyskiwania tych grup, jak i wielkość tych grup poparcia znacznie się różnią, ale chyba mechanizm podobny. Oligarchowie, czy kongresmani, klasa średnia, media.