karolek pisze:
(...)
Ale jeśli ciężkie okaleczanie niewinnych dzieci porównujesz do zabronienia zjadania opłatka
to chyba nie w tym szpitalu mnie zamknęli.
Nie jestem chrześcijaninem i zdaję sobie sprawę, że przegiąłem we wcześniejszym poście nie do końca zamierzenie chcąc negować wiarę. Bo wiara może być dobra, a może być ścierwem - zależy jaka to wiara.
Bo jest pewna różnica - głęboko wierzący chrześcijanin, który zje ten opłatek przez chwilę chociaż czuje się kimś dobrym, wartościowym i chcącym czynić dobro,
a odrażająco okaleczona dziewczynka od małego uczy się tego czego się uczy.
Skąd wiesz, że niewinnych? Człowiek według setek milionów, o ile nie paru miliardów, swoich
współplemieńców uważany jest za skalanego od urodzenia. Chcę tu wskazać absurd założeń, nie twojego pytania.
Różnica jest tylko
ilościowa.
Obrzezanie chłopców już jest ok, ale to znaczy ile mm obcinanego napletka jest ok, a ile już nie? Chrzest poprzez polewanie głowy jest ok? Ale wlewanie wody do nosa albo ust (co się zdarza) nadal jest ok? Pełna akceptacja dla jedzenia kawałka placka z mąki jest ok, ale czy równie pełna akceptacja dla pedofilii wśród Cyganów ze względów kulturowych jest także ok?
Wierzący chrześcijanin czy spożyje opłatek (to się nie nazywa chyba nawet spożyje, unika się tego słowa, ale czynność ma charakter jedzenia), czy nie - pozostanie równie dobrym człowiekiem.
Nie uzależniajmy dobroci i religii od zewnętrznych oznak. Bo to prowadzi do obrzezania dzieci, współżycia z 12-latką, czyli rzeczy nieakceptowalnych np. w tym miejscu kulturowym, ale ze względu na wolność religii nie mogących być zasadniczo tępionych. Chcesz współżyć z 14latką? Rozgłoś, że jesteś Cyganem, a będziesz nietykalny, podczas gdy Polak pójdzie siedzieć. W Polsce, nie w Cyganlandzie.
Tak, trochę upraszczam, ale taki jest tego mechanizm. Przykład Cyganów można zamienić na żydowski ubój rytualny. Chodzi o zasadę. Polskie święcenie pojazdów nie jest aż tak wymowne.