Poruszyłaś bardzo ciekawy problem, Atmo. Większość ludzi zupełnie nie dostrzega zależności przyczynowo-skutkowej między podejmowanymi decyzjami wyborczymi a sytuacją w kraju. Bierze się to chyba z faktu, że, jak piszesz - pewne osoby, będące "twarzami" kampanii - ładnie się prezentują i potrafią skutecznie mydlić oczy większości społeczeństwa. Elektorat gładko łyka kiełbasę wyborczą, zupełnie nie potrafiąc samodzielnie ocenić, jaki naprawdę jest program danej orientacji politycznej. Aby tego dokonać, nie wystarczy przeczytać kilku ulotek, obejrzeć paru spotów czy wysłuchać na wiecu steku obietnic bez pokrycia. Należałoby wnikliwie śledzić życie publiczne w Polsce, interesować się pracami Sejmu i Senatu, wiedzieć, co robił i kiedy jaki rząd, aby mieć wyrobiony pogląd o tendencjach i intencjach poszczególnych partii.atma pisze:Pretensje i żal można mieć tylko do siebie, gdy się nie głosuje - też.
Jako naród lubimy narzekać - na drożyznę, podatki, niewydolną służbę zdrowia, niesprawnie działające służby publiczne (policja), korupcję, dziurawe prawo, bezrobocie, niski poziom edukacji, itd., zupełnie nie rozumiejąc, że to nasze wybory kreują rzeczywistość polityczną. Jest źle, wszyscy to widzą, ale dalej, jak barany na rzeź, idziemy do urn i wybieramy na okrągło te same gęby, gnani złudzeniem, że może tym razem dostąpimy obiecanego raju. A media, niemal w 100% uzależnione od politycznego światka, oczywiście pomagają jak mogą w oszukiwaniu społeczeństwa i wmawianiu, co należy robić. Tylko, że zwykły, pojedynczy człowiek przestaje się liczyć w momencie, gdy wrzuci już swój głos do urny.
Inna sprawa, że jeżeli będziemy tego świadomi, może łatwiej będzie nam patrzeć na wszystko z dystansu i zacząć wreszcie używać rozumu.
Glo.