P.A.R. pisze:śmieszna dyskusja - dwudziestojednowieczni bogowie
W tym właśnie rzecz, że ja występuję przeciwko temu, że ktokolwiek w tej dyskusji wypowiada się z pozycji
boga. Zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy aborcji zachowują się tak, jakby posiadali patent na wszechwiedzę. Jakby dotarli do sedna tajemnicy - bo co? Bo ktoś im objawił? Zarówno jedni, jak i drudzy opierają się tylko na przyjętych z góry założeniach, które nie posiadają absolutnie żadnego umocowania w posiadanym póki co przez nas stanie wiedzy.
Aczkolwiek większość definicji
życia - tych naukowych - bazuje głównie na przywołaniu zachodzących w danym układzie uporządkowanych procesach biochemicznych (metabolizm).
Wystarczy zresztą zajrzeć chociażby do internetowego śmietnika informacyjnego - wikipedii.
Moim zdaniem zarodek - embrion - posiada wystarczającą ilość cech, które mogą zakwalifikować go jako coś, co jest żywe.
Czy to już człowiek?
Skoro w DNA zapisana jest "człowiekowatość" - ja uważam, że tak. Używanie przez ginekologów eufemistyczne określenie "tkanka ciążowa" to naginanie prawdy do tego, aby uspokoić sumienie własne i kobiety na aborcję się decydującej.
A zresztą Skaranie niedawno biadolił nad tym, że nikt nie żałuje zabijanych much, komarów i dżdżownic. Rozumiem, że to też pewnego rodzaju demagogiczna selekcja materiału, choć idąc tym tropem rozumowania - wszystko, co
żywe - zasługuje na niezabijanie.
Wracając do tematu; są oczywiście przypadki ekstremalne - np. zagrożone jest życie kobiety, lub istnieje niezaprzeczalnie stwierdzona wada genetyczna
całkowicie uniemożliwiająca funkcjonowanie rozwijającej się istoty lub skazująca ją na życie w ogromnym cierpieniu. (Gwałtu nie uważam osobiście za wystarczającą przesłankę do usunięcia ciąży). Ale zawsze wówczas trzeba mieć świadomość - jakiego wyboru się dokonuje, co się wybiera, w imię jakich racji wyższych. I nigdy z kategorycznego punktu widzenia - że jest jak jest, bo tak mi wygodnie w danym momencie uważać. To trochę takie unikanie odpowiedzialności i świadomości - gdy ciąża jest niepotrzebna - jest to "tkanka", "zygota"... Gdy upragniona - nawet wydalone z menstruacją zapłodnione jajeczko (tak bywa nawet w 30% cykli) - to już "utracone dzieciątko". Czytałam swego czasu dużo stron wsparcia dla kobiet w zagrożonych ciążach, dla kobiet, które poroniły, często właśnie problemy z donoszeniem były skutkiem wcześniejszych aborcji. Uderzająca niekonsekwencja w myśleniu, w zależności od tego, czego aktualnie chcemy od życia i losu.