Zgodnie z przepisem z Internetu utaiłem kaszę. Wyszła paćwa.
Wywaliłem ptakom za okno.
Stado gawronów stało z kwadrans i patrzyło ze złością w moje okna.
Na wszelki wypadek okna pozamykałem, kratki wentylacyjne zatkałem tekturą i podglądałem oburzone ptactwo przez spuszczone żaluzje.
Nie chciały sobie iść, a ja bardzo się bałem i nie wiedziałem co im na przeproszenie wywalić na trawnik.
W końcu dostojnie odeszły.
Zaraz potem zjawił się, na moje szczęście, żarłoczny pies sąsiadki i wycmokał trawnik do ostatniego ziarenka kaszki.
I nagle dzwonek do drzwi!
Od razu wiedziałem, że zwiastuje coś złego.
Zajrzałem w judasz, a tam ogromne oko przewodniczącej rady osiedla.
Otwarłem drżąc cały i usłyszałem, że są na mnie skargi na okoliczność wyrzucania resztek przez okno.
Rączo poprowadziłem panią Marię na balkon mówiąc o pomówieniach i wskazałem brak dowodów na moją zbrodnię.
Stałem na balkonie przełykając głośno ślinę wiedząc, że pani Maria wie, że ja wiem, że ona wie, że ja wiem, że ona wie, że ja kłamię.
Ale szczęście mi dopisało!
Akurat piętro wyżej sąsiad złamał zakaz palenia papierosów na balkonie.
Nozdrza pani Marii, byłej nałogowej palaczki, a przez to bardzo kategorycznej w kwestii palenia tytoniu, poruszyły się jak u psa myśliwego, oczy jej niebieskie zmieniły się w zimno stalowe, szczęki zwarły i nawet nie obdarzywszy mnie słowem czy spojrzeniem pognała na górę.
Natychmiast drzwi zaryglowałem.
Wrzask już na klatce schodowej, a potem w domu. Pani Marii wtórowała małżonka sąsiada.
Wróciłem na balkon krzycząc na zmianę z udawanym kaszlem „Kto tu pali papierosy na balkonie?!”.
Bo byłem pewien, że to on na mnie doniósł z zazdrości, że ja mogę palić w domu, a on musi ze względu na swoją harpię na balkonie w kucki skryty za donicami.
P.S. Jako że muszę stres odreagować zaraz zadzwonię do pani Marii, że jork pana H. z bloku naprzeciwko znowu nasrał na trawnik należący do naszego bloku.
Chwile grozy z życia refluksa
- alchemik
- Posty: 7009
- Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
- Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy
Re: Chwile grozy z życia refluksa
Doskonałe w treści i przekazie.
Zniechciało mi się szukać jakichkolwiek błędów.
Zniechciało mi się szukać jakichkolwiek błędów.
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.
* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.
* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl
- lczerwosz
- Administrator
- Posty: 6936
- Rejestracja: 31 paź 2011, 22:51
- Lokalizacja: Ursynów
Re: Chwile grozy z życia refluksa
superowe, choć nie bedę uzasadniać całym zdaniem.
A dlaczego w tym badziewnym dziale, na pokoje z nim.
A dlaczego w tym badziewnym dziale, na pokoje z nim.
- refluks
- Posty: 714
- Rejestracja: 28 lut 2016, 11:49
Re: Chwile grozy z życia refluksa
"Doskonałe"
"Superowe"
"Zaraz odwiozą mnie do Tworek"
Aby siadłem i napisałem.
A pod moimi opowiadaniami i okruchami, nad którymi pracuję dniami, tygodniami, dopieszczając je w szczegółach nigdy tu nie było tak entuzjastycznych recenzji.
I tu też, pod zwykłym piedoletemczytam, że to literatura!
"Superowe"
"Zaraz odwiozą mnie do Tworek"
Aby siadłem i napisałem.
A pod moimi opowiadaniami i okruchami, nad którymi pracuję dniami, tygodniami, dopieszczając je w szczegółach nigdy tu nie było tak entuzjastycznych recenzji.
I tu też, pod zwykłym piedoletemczytam, że to literatura!
- alchemik
- Posty: 7009
- Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
- Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy
Re: Chwile grozy z życia refluksa
Kręć się, wszyscy twórcy tak mają.
Męczą się tygodniami nad jednym, a drugie dwuminutowe zbiera aplauzy.
Znam to.
Męczą się tygodniami nad jednym, a drugie dwuminutowe zbiera aplauzy.
Znam to.
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.
* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!
G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.
* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl
- skaranie boskie
- Administrator
- Posty: 13037
- Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
- Lokalizacja: wieś
Re: Chwile grozy z życia refluksa
Bo to często tak bywa, Refluksie, że jak się staramy, to wychodzi nam coś ze spodni najwyżej. A czasami pacniemy coś, z głupia frant, na klawiaturę i zaraz "literatura". Musi bliskość fonetyczna z klawiaturą to czyni...
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.
_____________________________________________________________________________
skaranieboskie@osme-pietro.pl
- refluks
- Posty: 714
- Rejestracja: 28 lut 2016, 11:49
Re: Chwile grozy z życia refluksa
W maju 2015 roku jakiś szczoch uszkodził mi karoserię świeżo przez mła zakupionego i wypieszczonego przez znajomego mistrza mechanicznego Rovera 75 (odkąd w liceum ś.p. pani profesor Maria Dziub odkryła przede mną tajemnice języka angielskiego i urok Wielkiej Brytanii chciałem mieć coś z tego świata i najbardziej Rovera.)
Akurat przed markietem w bankomacie wyssałem sto złotych resztek z mego akurat wtedy chudego konta, zasiadłem za kierownicą, a wspomniany szczoch jebudu mi po karoserii z przodu czymś. Zaraz po tym wlazł do markietu.
Żem wysiadł i mało żem nie zszedł na okoliczność widzenia zarysowania. Wysiadł ze mną i zobaczył to świadek, ale bólu, takiego jak ja nie miał. Wszedłem z nim do markietu, zlokalizowałem bandytę, palcem wskazałem i jąłem drzeć mordę, żeby ochrona wylazła, bo gnój auto mię zniszczył. W momencie uruchomił się w stojących w kolejce obowiązek obywatelski i zwarli się tak, że uciec nie mógł.
Kolega mój zawezwał policję, ochrona markietu zatrzymała szkodnika.
Przybyła policja, spisała szczocha. Jego tatuś próbował tego samego dnia wieczorem poszczekać na mnie do słuchawki, informując między innymi, że synuś ma pięciu świadków, że tego nie zrobił, ale grzecznie poprosiłem, żeby spierdalał i on mnie posłuchał.
Obdzwoniłem lakierników i każden powiedział mnie, że odrestaurowanie mnie kosztować będzie minimum 500 złotych.
Poszedłem na policję w celu zgłoszenia, odsiedziałem na poczekalni swoje, ale pretensji nie mam, są sprawy ważniejsze. W końcu jakiś pan policjant miał czas i mnie przyjął i wyskoczył ze mną na parking przez komendą i foty trzasnął i materiał z aparatu przekazał swemu koledze, który w obroty mię wziął.
Mało się nie zesrałem w gacie. Ja! Poszkodowany.
A on, samozwańczy ekspert policyjny, wycenił na rzut oka szkodę na 150 złotych, co zapisał w papierach i kazał mnie je podpisać. Odmówiłem. I usłyszałem, że mnie warsztaty w konia robią kosztami i winienem podpisać. Poprosiłem o przerwę w celu wykonania telefonu. Dryndłem do oblatanego w prawie znajomego. „Ni chhuja tego nie podpisuj!” usłyszałem. Nie podpisałem.
Pan policjant sporządził nowy protokół, bez samozwańczej oceny, ja go podpisałem. Dwa lata wkrótce miną, ja Rovera już sprzedałem, inne auto kupiłem, a sprawy w sądzie jak nie było widać, tak nie widać. Dziś rano wezwali na przesłuchanie pana, który ze mną w aucie siedział i widział jak mi auto porysowano. I żeśmy se jęli przypominać kiedy to było i w ogóle, i o co chodziło. No nikt nie pielęgnuje w pamięci zdarzeń sprzed dwu lat.
Ja zaś zakupy robię w osiedlowym sklepie, który w bloku sąsiadującym z moim, parking je dzieli.
I chodzę z reklamówkami uważając na lusterka i karoserię zaparkowanych aut.
Pierdolnięty jestem szanując czyjąś własność.
Akurat przed markietem w bankomacie wyssałem sto złotych resztek z mego akurat wtedy chudego konta, zasiadłem za kierownicą, a wspomniany szczoch jebudu mi po karoserii z przodu czymś. Zaraz po tym wlazł do markietu.
Żem wysiadł i mało żem nie zszedł na okoliczność widzenia zarysowania. Wysiadł ze mną i zobaczył to świadek, ale bólu, takiego jak ja nie miał. Wszedłem z nim do markietu, zlokalizowałem bandytę, palcem wskazałem i jąłem drzeć mordę, żeby ochrona wylazła, bo gnój auto mię zniszczył. W momencie uruchomił się w stojących w kolejce obowiązek obywatelski i zwarli się tak, że uciec nie mógł.
Kolega mój zawezwał policję, ochrona markietu zatrzymała szkodnika.
Przybyła policja, spisała szczocha. Jego tatuś próbował tego samego dnia wieczorem poszczekać na mnie do słuchawki, informując między innymi, że synuś ma pięciu świadków, że tego nie zrobił, ale grzecznie poprosiłem, żeby spierdalał i on mnie posłuchał.
Obdzwoniłem lakierników i każden powiedział mnie, że odrestaurowanie mnie kosztować będzie minimum 500 złotych.
Poszedłem na policję w celu zgłoszenia, odsiedziałem na poczekalni swoje, ale pretensji nie mam, są sprawy ważniejsze. W końcu jakiś pan policjant miał czas i mnie przyjął i wyskoczył ze mną na parking przez komendą i foty trzasnął i materiał z aparatu przekazał swemu koledze, który w obroty mię wziął.
Mało się nie zesrałem w gacie. Ja! Poszkodowany.
A on, samozwańczy ekspert policyjny, wycenił na rzut oka szkodę na 150 złotych, co zapisał w papierach i kazał mnie je podpisać. Odmówiłem. I usłyszałem, że mnie warsztaty w konia robią kosztami i winienem podpisać. Poprosiłem o przerwę w celu wykonania telefonu. Dryndłem do oblatanego w prawie znajomego. „Ni chhuja tego nie podpisuj!” usłyszałem. Nie podpisałem.
Pan policjant sporządził nowy protokół, bez samozwańczej oceny, ja go podpisałem. Dwa lata wkrótce miną, ja Rovera już sprzedałem, inne auto kupiłem, a sprawy w sądzie jak nie było widać, tak nie widać. Dziś rano wezwali na przesłuchanie pana, który ze mną w aucie siedział i widział jak mi auto porysowano. I żeśmy se jęli przypominać kiedy to było i w ogóle, i o co chodziło. No nikt nie pielęgnuje w pamięci zdarzeń sprzed dwu lat.
Ja zaś zakupy robię w osiedlowym sklepie, który w bloku sąsiadującym z moim, parking je dzieli.
I chodzę z reklamówkami uważając na lusterka i karoserię zaparkowanych aut.
Pierdolnięty jestem szanując czyjąś własność.
- 4hc
- Posty: 612
- Rejestracja: 18 lut 2017, 14:19
- Płeć:
Re: Chwile grozy z życia refluksa
pierwsze przeczytałem, czyli że da się czytać, czyli że może nawet to drugie przeczytam
moje zdanie to moje zdanie
nie lubię poezji - lubię placki
nie lubię poezji - lubię placki