Zapytam, odpowiem szczerze
Re: Zapytam, odpowiem szczerze
Dobra pozwolę się zadać pytanie, takie jak w temacie
bo widzę, że odchodzimy od tematu.
Co sądzisz o kłótni małżeńskiej, czy powinna wg być?
bo widzę, że odchodzimy od tematu.
Co sądzisz o kłótni małżeńskiej, czy powinna wg być?
-
- Posty: 3258
- Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
- Lokalizacja: Dębica
Re: Zapytam, odpowiem szczerze
To nie tak, czy powinna, czy nie, bo chyba zbyt oczywiste, że tak.
Bez niej nie ma związku, małżeństwa, ale tez żadnego innego, typu przyjaźń.
Ludzie są tak ogromnie różni, tak inni od siebie, unikalni i niepowtarzalni, że nie a szans, żeby czasem się nie posprzeczali.
Poza tym byłoby mi nudno z osobą, z która bym się czasem nie posprzeczał, bo miałbym wrażenie, jeśli ze wszystkim by się ze mną zgadzała, że nie ma w ogóle własnego zdania, tylko głupkowato przystaje na wszystko co powiem.
Nawet jeśli miałaby faktycznie taki sam charakter co ja...ludzie mają to do siebie, że chcą się odkrywać, pasjonować nawzajem itp.
A jeśli miałbym damską kopię siebie...cóż, nuda.
Poza tym kłótnie po prostu są i tyle, nie da się ich całkowicie wyeliminować.
Różni ludzie, różne poglądy, ale i humory w danym dniu (okres, wstawanie lewą nogą, czy brak kawy :P) sprawiają, że się nawzajem ścieramy,a le to właśnie prawdziwa miłość!
Jak nie jest łatwo, ale jest pięknie.
Mógłbym pisać długo o tym, ale czuję, że to tak oczywiste, że pary czasem muszą się kłócić, że aż nie czuję potrzeby głębszego uzasadniania.
Nie to, żebym lekceważył pytanie, absolutnie nie, ale myślę, że tutaj to co napisałem wystarczy, a resztę dopowiada naturalny zmysł obserwacji.
I znów kurczę nie mam pytania:)
Ale poczekam na następne jakieś:)
Bez niej nie ma związku, małżeństwa, ale tez żadnego innego, typu przyjaźń.
Ludzie są tak ogromnie różni, tak inni od siebie, unikalni i niepowtarzalni, że nie a szans, żeby czasem się nie posprzeczali.
Poza tym byłoby mi nudno z osobą, z która bym się czasem nie posprzeczał, bo miałbym wrażenie, jeśli ze wszystkim by się ze mną zgadzała, że nie ma w ogóle własnego zdania, tylko głupkowato przystaje na wszystko co powiem.
Nawet jeśli miałaby faktycznie taki sam charakter co ja...ludzie mają to do siebie, że chcą się odkrywać, pasjonować nawzajem itp.
A jeśli miałbym damską kopię siebie...cóż, nuda.
Poza tym kłótnie po prostu są i tyle, nie da się ich całkowicie wyeliminować.
Różni ludzie, różne poglądy, ale i humory w danym dniu (okres, wstawanie lewą nogą, czy brak kawy :P) sprawiają, że się nawzajem ścieramy,a le to właśnie prawdziwa miłość!
Jak nie jest łatwo, ale jest pięknie.
Mógłbym pisać długo o tym, ale czuję, że to tak oczywiste, że pary czasem muszą się kłócić, że aż nie czuję potrzeby głębszego uzasadniania.
Nie to, żebym lekceważył pytanie, absolutnie nie, ale myślę, że tutaj to co napisałem wystarczy, a resztę dopowiada naturalny zmysł obserwacji.
I znów kurczę nie mam pytania:)
Ale poczekam na następne jakieś:)
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."
W. Broniewski - "Mannlicher"
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."
W. Broniewski - "Mannlicher"
Re: Zapytam, odpowiem szczerze
To może jeszcze raz ja
co sądzicie, czy osoba niepełnosprawna, może być traktowana na równo ze zdrowymi
nie chodzi tutaj tylko o pomoc
chodzi o to czy ma prawo mieć zdrowych przyjaciół, pracę. zdrowego męża( żonę, dzieci
chodzić z przyjaciółmi na różne imprezy okolicznościowe
co sądzicie, czy osoba niepełnosprawna, może być traktowana na równo ze zdrowymi
nie chodzi tutaj tylko o pomoc
chodzi o to czy ma prawo mieć zdrowych przyjaciół, pracę. zdrowego męża( żonę, dzieci
chodzić z przyjaciółmi na różne imprezy okolicznościowe
- 411
- Posty: 1778
- Rejestracja: 31 paź 2011, 8:56
- Lokalizacja: .de
Re: Zapytam, odpowiem szczerze
Pytanie retoryczne jak dla mnie.
Prawo ma jak najbardziej, jest zagwarantowane przez Konstytucje. Jednak mam wrazenie, ze nie o to pytasz. Chodzi o prawo niepisane, podejscie/przyjecie spoleczne, czy tez tzw tolerancje.
I - czysto teoretycznie - ma. Bo niby czemu nie?
(Zakladam, ze osoba, o której mówimy jest uposledzona psychicznie badz/i fizycznie.)
Jednak wszyscy wiedza, ze teoria sobie, a praktyka sobie. Ludzie nie lubia odmiennosci, innosci. Boja sie tego, czego nie znaja, nie chca miec z takimi osobami kontaktu, bo a nuz sie zaraza?! Oj, byly przypadki. Najlepiej nie widziec, bo jeszcze czegos ktos bedzie od nich chcial.
Jesli pytasz o moje prywatne podejscie - nie, nie boje sie "zakazenia". Zadnych problemów nie mam z ulomnosciami fizycznymi. Z umyslowymi nie wiem - nie mam zadnych doswiadczen, nie umiem powiedziec, czy "obawiam sie" czegokolwiek, czy tez w jakikolwiek sposób "przeszkadzalyby" mi takie osoby w otoczeniu. Na ile znam siebie - nie.
(Zakladam, ze nie mówimy o beznadziejnych przypadkach, typu brak mozliwosci kontaktu i bialych skafandrach.)
Wracajac do Twojego pytania - kazdy z nas ma prawo do zycia, milosci, wolnosci i ZDROWYCH przyjaciól, badz meza/zony. Nie rozumiem tu podkreslenia tego, ze koniecznie maja byc zdrowi... A jesli wystepuje np inny rodzaj uposledzenia? Na zasadzie np zona jezdzi na wózku z IQ 170, a maz jest po porazeniu mózgowym? Czy zwiazek zdrowej osoby z "chora" jest wiecej warty niz zwiazek dwóch "chorych" osób?
Pytanie.
Wspólczesna moda. Co powiecie o dwóch sznurkach i trójkacie, czyli jak sie maja jeansy rurki i biustonosz do eleganckiej koktailowej sukienki? Co was irytuje, co zachwyca, co nie "miesci sie" w glowach?
Pozostawiam szerokie pole do popisu. Zapraszam.

Prawo ma jak najbardziej, jest zagwarantowane przez Konstytucje. Jednak mam wrazenie, ze nie o to pytasz. Chodzi o prawo niepisane, podejscie/przyjecie spoleczne, czy tez tzw tolerancje.
I - czysto teoretycznie - ma. Bo niby czemu nie?
(Zakladam, ze osoba, o której mówimy jest uposledzona psychicznie badz/i fizycznie.)
Jednak wszyscy wiedza, ze teoria sobie, a praktyka sobie. Ludzie nie lubia odmiennosci, innosci. Boja sie tego, czego nie znaja, nie chca miec z takimi osobami kontaktu, bo a nuz sie zaraza?! Oj, byly przypadki. Najlepiej nie widziec, bo jeszcze czegos ktos bedzie od nich chcial.
Jesli pytasz o moje prywatne podejscie - nie, nie boje sie "zakazenia". Zadnych problemów nie mam z ulomnosciami fizycznymi. Z umyslowymi nie wiem - nie mam zadnych doswiadczen, nie umiem powiedziec, czy "obawiam sie" czegokolwiek, czy tez w jakikolwiek sposób "przeszkadzalyby" mi takie osoby w otoczeniu. Na ile znam siebie - nie.
(Zakladam, ze nie mówimy o beznadziejnych przypadkach, typu brak mozliwosci kontaktu i bialych skafandrach.)
Wracajac do Twojego pytania - kazdy z nas ma prawo do zycia, milosci, wolnosci i ZDROWYCH przyjaciól, badz meza/zony. Nie rozumiem tu podkreslenia tego, ze koniecznie maja byc zdrowi... A jesli wystepuje np inny rodzaj uposledzenia? Na zasadzie np zona jezdzi na wózku z IQ 170, a maz jest po porazeniu mózgowym? Czy zwiazek zdrowej osoby z "chora" jest wiecej warty niz zwiazek dwóch "chorych" osób?
Pytanie.
Wspólczesna moda. Co powiecie o dwóch sznurkach i trójkacie, czyli jak sie maja jeansy rurki i biustonosz do eleganckiej koktailowej sukienki? Co was irytuje, co zachwyca, co nie "miesci sie" w glowach?
Pozostawiam szerokie pole do popisu. Zapraszam.

Nie będę cytować innych. Poczekam aż inni będą cytować mnie.
Re: Zapytam, odpowiem szczerze
czyli stringi? Tak411 pisze: Co powiecie o dwóch sznurkach i trójkacie,

jeansy rurki i biustonosz do eleganckiej koktailowej sukienki?

biustonosz to rozumiem
-
- Posty: 755
- Rejestracja: 30 maja 2012, 22:11
- Lokalizacja: Wiszące Ogrody
Re: Zapytam, odpowiem szczerze
Podobno w Ameryce modne jest chodzenie po ulicy w pidżamach:)))Pytanie.
Wspólczesna moda. Co powiecie o dwóch sznurkach i trójkacie, czyli jak sie maja jeansy rurki i biustonosz do eleganckiej koktailowej sukienki? Co was irytuje, co zachwyca, co nie "miesci sie" w glowach?
Pozostawiam szerokie pole do popisu. Zapraszam.
Pytanie: moja najzabawniejsza wpadka w tzw. towarzystwie???
Do każdego pięknie się uśmiecham:)))
-
- Posty: 3258
- Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
- Lokalizacja: Dębica
Re: Zapytam, odpowiem szczerze
Moja najzabawniejsza wpadka w towarzystwie.
Właściwie gafa, ale podobnie, co wpadka.
Kiedyś mama "ustawiła" mi randkę z dziewczyną, która nie miała z kim iść na półmetek szkolny. Ja zgodziłem się ochoczo, ale bardzo się krępowałem już na miejscu, u niej w domu. Mama dziewczyny zrobiła wielkiego torta specjalnie na mój przyjazd.
No i siedzimy z dziewczyną naprzeciwko siebie.
(A to było w czasie, gdy jeszcze nie byłem wygadany. Dziś nie mam z tym problemu, ale kiedyś...było naprawdę ciężko z kontaktami damsko-męskimi)
Nic nie mówię, patrzę tępo w dywan, dziewczyna próbuje zagadać, ale na każde pytanie odpowiadam jednym, dwoma słowami i znów wbijam wzrok w dywan. Dziewczyna szukając tematu (kolejnego:) ) mówi mniej więcej tak:
- Może poczęstujesz się tortem?
- Nie, dzięki. Nie mam ochoty
- Ależ spróbuj choć kawałek. Mama zrobiła go specjalnie na twój przyjazd. Cały dzień się nim zajmowała.
- Nieeee, dzięki
- Wiesz, jak nie zjesz to się zmarnuje (dziewczyna żartowała, żeby rozluźnić atmosferę. Pięknie się uśmiechała)
Ja widząc piękny uśmiech, wyprostowałem się, uśmiechnąłem od ucha do ucha i zażartowałem w "świetnym stylu", żeby jej się przypodobać:
- Nie zmarnuje się. Dasz psu to zje.
.....................
Moje pytanie:
Jesteście osobami piszącymi.
Wydajecie coś. Ktoś was zauważa. Książka, tomik, cokolwiek - robi wrażenie, furorę na rynku. Ale okazuje się, że aby pozostać "a topie" i zacząć zarabiać na tyle(na pisaniu i eventach medialnych) żeby nie robić nic innego, musicie zacząć występować w wielu programach telewizyjnych. Czy chcecie, czy nie.
Jakieś "Kawy na śniadanie", "Dzień dobry TVN", "Kuba Wojewódzki Show", oraz wiele, wiele innych. Będziecie na topie. Będziecie mieli kasę. ale nie ma innej drogi. Tylko celebrytyzm. (chyba, że sami będziecie mieli takie pomysły medialne na siebie, że nie nazwą was celebrytami, ale będziecie ciągle w mediach)
Do tego obowiązkowe bankiety, opcjonalnie zdjęcia "pod ściankami" dla gwiazd, rauty i cała paleta świtka show-biznesu.
Pół biedy, jeśli właśnie marzy się wam taka sława.
(Marzy się?)
A jeśli nie?
Zostajecie anonimowymi piszącymi, którzy nie dojdą (a przynajmniej nie wiedzą na pewno) do wielkich sukcesów? Czy idziecie na żywioł? Stajecie się naprawdę popularni, rozpoznawalni na maksa, ale i nieodzownie celebryccy?
Od razu powiem za siebie - Ja bym w to poszedł.
(Notabene - możemy zmienić zasadę, kto zechce, zadając pytanie, może od razu udzielać własnej odpowiedzi i czekać na pozostałe. Ale tylko jeśli chcecie)
Właściwie gafa, ale podobnie, co wpadka.
Kiedyś mama "ustawiła" mi randkę z dziewczyną, która nie miała z kim iść na półmetek szkolny. Ja zgodziłem się ochoczo, ale bardzo się krępowałem już na miejscu, u niej w domu. Mama dziewczyny zrobiła wielkiego torta specjalnie na mój przyjazd.
No i siedzimy z dziewczyną naprzeciwko siebie.
(A to było w czasie, gdy jeszcze nie byłem wygadany. Dziś nie mam z tym problemu, ale kiedyś...było naprawdę ciężko z kontaktami damsko-męskimi)
Nic nie mówię, patrzę tępo w dywan, dziewczyna próbuje zagadać, ale na każde pytanie odpowiadam jednym, dwoma słowami i znów wbijam wzrok w dywan. Dziewczyna szukając tematu (kolejnego:) ) mówi mniej więcej tak:
- Może poczęstujesz się tortem?
- Nie, dzięki. Nie mam ochoty
- Ależ spróbuj choć kawałek. Mama zrobiła go specjalnie na twój przyjazd. Cały dzień się nim zajmowała.
- Nieeee, dzięki
- Wiesz, jak nie zjesz to się zmarnuje (dziewczyna żartowała, żeby rozluźnić atmosferę. Pięknie się uśmiechała)
Ja widząc piękny uśmiech, wyprostowałem się, uśmiechnąłem od ucha do ucha i zażartowałem w "świetnym stylu", żeby jej się przypodobać:
- Nie zmarnuje się. Dasz psu to zje.
.....................
Moje pytanie:
Jesteście osobami piszącymi.
Wydajecie coś. Ktoś was zauważa. Książka, tomik, cokolwiek - robi wrażenie, furorę na rynku. Ale okazuje się, że aby pozostać "a topie" i zacząć zarabiać na tyle(na pisaniu i eventach medialnych) żeby nie robić nic innego, musicie zacząć występować w wielu programach telewizyjnych. Czy chcecie, czy nie.
Jakieś "Kawy na śniadanie", "Dzień dobry TVN", "Kuba Wojewódzki Show", oraz wiele, wiele innych. Będziecie na topie. Będziecie mieli kasę. ale nie ma innej drogi. Tylko celebrytyzm. (chyba, że sami będziecie mieli takie pomysły medialne na siebie, że nie nazwą was celebrytami, ale będziecie ciągle w mediach)
Do tego obowiązkowe bankiety, opcjonalnie zdjęcia "pod ściankami" dla gwiazd, rauty i cała paleta świtka show-biznesu.
Pół biedy, jeśli właśnie marzy się wam taka sława.
(Marzy się?)
A jeśli nie?
Zostajecie anonimowymi piszącymi, którzy nie dojdą (a przynajmniej nie wiedzą na pewno) do wielkich sukcesów? Czy idziecie na żywioł? Stajecie się naprawdę popularni, rozpoznawalni na maksa, ale i nieodzownie celebryccy?
Od razu powiem za siebie - Ja bym w to poszedł.
(Notabene - możemy zmienić zasadę, kto zechce, zadając pytanie, może od razu udzielać własnej odpowiedzi i czekać na pozostałe. Ale tylko jeśli chcecie)
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."
W. Broniewski - "Mannlicher"
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."
W. Broniewski - "Mannlicher"
-
- Posty: 3303
- Rejestracja: 31 paź 2011, 17:35
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Zapytam, odpowiem szczerze
Ja, raczej nie. Cenię sobie wygodę i nie znosze, jak mnie się do czegoś przymusza.
Pytanie:
Jest facet-mąż od wielu lat, spotyka swoja pierwszą miłość i zaczyna się romans, trwający dość długo. Faceta żona, nie jest już atrakcyjna, ale za to świetna gospodyni i towarzyszka, kochająca ponadto swojego męża.
Gość jest rozdarty, bo z jednej strony nie potrafi zostawić żony (poczucie obowiązku, przywiązanie) nawiasem chorowitej, a z drugiej nie ma siły odmówic sobie spotkań z tamtą, która chce go na stałe.
Co byście zrobili na jego miejscu. Nie ukrywam, że oczekuję oryginalnych odpowiedzi, nie na zasadzie "zerwać" i koniec, bo sprawa jest bezdyskusyjna.
Pytanie:
Jest facet-mąż od wielu lat, spotyka swoja pierwszą miłość i zaczyna się romans, trwający dość długo. Faceta żona, nie jest już atrakcyjna, ale za to świetna gospodyni i towarzyszka, kochająca ponadto swojego męża.
Gość jest rozdarty, bo z jednej strony nie potrafi zostawić żony (poczucie obowiązku, przywiązanie) nawiasem chorowitej, a z drugiej nie ma siły odmówic sobie spotkań z tamtą, która chce go na stałe.
Co byście zrobili na jego miejscu. Nie ukrywam, że oczekuję oryginalnych odpowiedzi, nie na zasadzie "zerwać" i koniec, bo sprawa jest bezdyskusyjna.
Każdy świt jest prowokacją do nowych nadziei. Skreślić świty!
Stanisław Jerzy Lec
_______________________
e_14scie@osme-pietro.pl
Stanisław Jerzy Lec
_______________________
e_14scie@osme-pietro.pl
Re: Zapytam, odpowiem szczerze
Na pewno przeprowadzi z nim poważną rozmowę
mówiłabym to spokojnym tonem
jakby to nie pomogło domagałam by się separacji,
żeby to sobie spokojnie przemyślał
Co byś zrobił (a) w przypadku gdybyś się dowiedziała,
że jutro jest koniec świata?
mówiłabym to spokojnym tonem
jakby to nie pomogło domagałam by się separacji,
żeby to sobie spokojnie przemyślał
Co byś zrobił (a) w przypadku gdybyś się dowiedziała,
że jutro jest koniec świata?
-
- Posty: 3258
- Rejestracja: 27 sty 2013, 23:52
- Lokalizacja: Dębica
Re: Zapytam, odpowiem szczerze
Odpowiem na pytanie e_14.
Sytuacja wydaje się skomplikowana, bo żona i chorowita, no i kocha.
Ale znając siebie i swój egoizm w pewnych sprawach(choć tutaj akurat nie wstydzę się go, bo w pewnych sytuacjach prowadzi jednak do osobistego spełnienia i szczęścia) myślę, że odszedłbym do kobiety - miłości z dzieciństwa.
Oczywiście zakładając, że miałbym gdzie iść(mieszkanie) oraz miałbym środki finansowe, żeby zacząć jakoś od początku. Może ktoś się oburzy, że taki jestem interesowny, że niby kocham, a jednak myślę o bezpieczeństwie i kasie. Ale tak. Po wielu różnych przeżyciach tak mnie ten świat ukształtował, że myślę nie tylko o miłości, ale i bezpieczeństwie.
A co z żoną?
Kiedy już podejmuję tak ważne tematy, decyzje, nie lubię tłumaczyć się zbyt długo, bo wtedy wiadomo - płacz, spazmy, błagania i groźby, kłótnie, wypominanie.
Większość kobiet moim zdaniem nie potrafi rozejść się z klasą, niestety.
Więc wyjaśniłbym dość zwięźle, konkretnie, że nie mogę dalej być z swoją żoną i że odchodzę.
Gdyby potrzebowała mojej pomocy w kwestiach zdrowotnych(pieniądze na leki, odwiezienie do szpitala, czy coś podobnego) pomógłbym zawsze.
Ale generalnie, ja załatwiłbym sprawę dość szybko, choć boleśnie.
I znów przyznaję. Jestem w pewnych sprawach egoistą. Dawno temu kilka osób bardzo mnie skrzywdziło i obiecałem sobie, że już nigdy ie dam się skrzywdzić, będę robił tylko to co dla mnie jest dobre.
To mnie nie tłumaczy.
Ale robię tak często i nie zamierzam się tego wstydzić.
Co do pytania iskierki - zostawię je kolejnym, bo sam nie mam na razie swojego pytania, do zadania.
Sytuacja wydaje się skomplikowana, bo żona i chorowita, no i kocha.
Ale znając siebie i swój egoizm w pewnych sprawach(choć tutaj akurat nie wstydzę się go, bo w pewnych sytuacjach prowadzi jednak do osobistego spełnienia i szczęścia) myślę, że odszedłbym do kobiety - miłości z dzieciństwa.
Oczywiście zakładając, że miałbym gdzie iść(mieszkanie) oraz miałbym środki finansowe, żeby zacząć jakoś od początku. Może ktoś się oburzy, że taki jestem interesowny, że niby kocham, a jednak myślę o bezpieczeństwie i kasie. Ale tak. Po wielu różnych przeżyciach tak mnie ten świat ukształtował, że myślę nie tylko o miłości, ale i bezpieczeństwie.
A co z żoną?
Kiedy już podejmuję tak ważne tematy, decyzje, nie lubię tłumaczyć się zbyt długo, bo wtedy wiadomo - płacz, spazmy, błagania i groźby, kłótnie, wypominanie.
Większość kobiet moim zdaniem nie potrafi rozejść się z klasą, niestety.
Więc wyjaśniłbym dość zwięźle, konkretnie, że nie mogę dalej być z swoją żoną i że odchodzę.
Gdyby potrzebowała mojej pomocy w kwestiach zdrowotnych(pieniądze na leki, odwiezienie do szpitala, czy coś podobnego) pomógłbym zawsze.
Ale generalnie, ja załatwiłbym sprawę dość szybko, choć boleśnie.
I znów przyznaję. Jestem w pewnych sprawach egoistą. Dawno temu kilka osób bardzo mnie skrzywdziło i obiecałem sobie, że już nigdy ie dam się skrzywdzić, będę robił tylko to co dla mnie jest dobre.
To mnie nie tłumaczy.
Ale robię tak często i nie zamierzam się tego wstydzić.
Co do pytania iskierki - zostawię je kolejnym, bo sam nie mam na razie swojego pytania, do zadania.
"Nie głaskało mnie życie po głowie,
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."
W. Broniewski - "Mannlicher"
nie pijałem ptasiego mleka -
no i dobrze, no i na zdrowie:
tak wyrasta się na człowieka..."
W. Broniewski - "Mannlicher"