Konkurs z okazji Dnia Dziecka - nadeszły 33 teksty

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Gloinnen
Administrator
Posty: 12091
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
Lokalizacja: Lothlórien

Konkurs z okazji Dnia Dziecka - nadeszły 33 teksty

#1 Post autor: Gloinnen » 02 maja 2012, 17:41

Oto lista konkursowych utworów, która będzie aktualizowana na bieżąco.

Utwór nr 1 - Miladora

Myszobajka

Buszowały myszki w kuchni,
gdy kucharka wyszła z domu,
żeby napchać puste brzuszki.
Nic nie było – wygłodzone
do spiżarki chciały przemknąć,
a tu figa – drzwi zamknięto.
Co więc robić? – myślą smutnie. –
Klucz tkwi w zamku, zatkał dziurę,
nie da rady wejść – za trudne.
Patrzą smętnie w dół i w górę.

– Trzeba wspiąć się – mówi szara.
– Wspiąć się? Łatwo to powiedzieć,
ale po czym? – Po pedałach –
stwierdza bura – w tym rowerze,
który stoi w sionce z boku.
– Głupi pomysł, dajże spokój! –
Szara się za głowę łapie. –
Nie da rady nim przyjechać.
– No to może po kanapie? –
rzuca pomysł myszka trzecia.

Czwarta w głowę się puknęła.
– Jak chcesz niby po kanapie?
Już zbyt ciężki sam materac,
jakim cudem więc przyczłapie?
– Przesuniemy – mówi piąta. –
Wszystkie razem z tego kąta.
– Ech, daj spokój tym pomysłom –
rzecze szósta. – Pani wróci,
nie zdążymy nawet pisnąć,
a przekręci z miejsca kluczyk.

Siódma myszka na drzwi patrzy.
– Ależ, kurka, tu wysoko!
Trzeba zrobić to inaczej,
może da się wejść przez okno?
Więc wybiegły szybko za drzwi,
by z ogrodu okno sprawdzić,
a tu nagła niespodzianka –
śpiący kot na parapecie!
Niedostępna więc spiżarka,
bo nie ruszą kota przecież.

Nagle skoczył kot na ziemię.
– Dam wam chleb i konfiturę,
ale jedno mam życzenie –
Mysigródka chcę być królem.
Gdy oddacie głosy na mnie,
udostępnię wam spiżarnię.
Myślą myszki: Tak czy owak,
może dobrze jest mieć króla,
byle na nas nie polował
i nie łapał w mysich dziurach.

Nie wiadomo, w jaki sposób
sprawa mogła się zakończyć,
kot z pewnością moc kłopotów
myszkom by na głowy ściągnął.
Lecz na całe szczęście dla nich
powróciła z targu pani.
Kotek czmychnął gdzie pieprz rośnie,
myszy w swoje mysie dziury,
a kucharka, stojąc w oknie,
sama zjadła konfitury.

___________________________________________________________________________________

Utwór nr 2 - kamyczek

Z wiosną

grymasi brzoza a z nią leszczyna
jesion co rośnie tuż obok sosny
ciągle pytają – zniecierpliwione
czemu tak długo nie widać wiosny?

przyjdę najszybciej jak będzie można
gdzieś w głębi parku przedrzeźnia echo
marcowe słonko przygrzało mocniej
aż biedny stawek wystąpił z brzegów

i przyszła wiosna w przepięknej szacie
rozkwitły fiołki trójbarwne bratki
żółte żonkile bazie sasanki
w gronie kaczeńców małe stokrotki

w soczystej trawie kryją się żabki
pewnie z wojaży wrócił pan bociek
na źdźble przysiadła błyszcząca ważka
i już zaczyna zabawę z chrząszczem

pośród gałęzi radosne trele
wróbel szczebiotem zagłusza dzwońce
a my idziemy topić marzannę
barwne latawce puszczać na łące

___________________________________________________________________________________

Utwór nr 3 - Miladora

kot, noc i gwiazdy

na miękkich łapkach stąpa cisza
kot znów przemierza nocne szlaki
świat pod gwiazdami snem oddycha
rozściela ciemność niczym batyst

z nieba zamglony patrzy księżyc
poświatę snuje z chmur kądzieli
pod krzakiem bzu już kot się pręży
łatką na grzbiecie noc rozbielił

zamruczał cicho tak na próbę
czy gdzieś tam w cieniu ktoś nie czyha
i może mruczeć trochę dłużej
tę kołysankę do księżyca

gwiazdka mrugnęła jednym okiem
zamigotała mleczna droga
siejąc iskrami w sierści kociej
nim kot pod krzakiem bzu się schował

księżyc z uśmiechem uprządł kokon
otulił ziemię srebrnym blaskiem
żeby rozświetlić ścieżki kotom
i nie zgubiły ich przypadkiem

kot liznął promyk niczym mleko
w oczach odbiły mu się gwiazdy
na trawę spłynął jasną rzeką
poświaty mlecznej cichy kadryl

i zatańczyły łapki kocie
gdy bezszelestnie ruszył w ciszę
pełną świetlistych nocnych złoceń
pod niebem gwiazd i snu księżycem

___________________________________________________________________________________

Utwór nr 4 - Nalka31

Wieczorem

Spotkałam latem leśne krasnale,
w zielonych czapkach, krasnych kubraczkach,
jak miód zbierały z dziupli wytrwale,
potem chowały go w małych dzbankach.

Dzięcioł stukaniem liczył godziny,
z drzewa wyciągał chmary korników.
Stroił do skrzatów wesołe miny,
niosły się echem trele słowików.

Rozbiłam namiot pod starym dębem,
gdzie chwilkę wcześniej były zające.
Kaczki w szuwary wpłynęły rzędem,
jezioro szemrząc schowało słońce.

Zbliżał się wieczór w gąszczu sosnowym,
w kubek zebrałam kropelki rosy.
Sowa mądrala zaczęła łowy,
przed snem mi wietrzyk rozczesał włosy.

___________________________________________________________________________________

Utwór nr 5 - Stepanian

Króciutki czas

Był sobie lew, wspaniały lew,
z królewskim kłem i grzywą.
Miał władczy wzrok, donośny zew,
i dzikość w nim prawdziwą.
Był sobie lew, wspaniały lew.

I był też słoń, potężny słoń,
największy na sawannie.
Odwagę miał, potężną skroń,
i siłę najzwyczajniej.
I był też słoń, wspaniały słoń.

I gepard był, najszybszy kot,
tak szybki, jak myśl lotna.
Sawanny znał najdalszy kąt,
znał głód i znał samotność.
I gepard był, najszybszy kot.

Aż przybył król, dostojny król,
z nim świta i dworzanie.
Hiszpańskiej ziemi cześć i sól,
co wielbił polowanie.
Aż przybył król, dostojny król.

Gdy zniknął lew, gepard i słoń,
w uśmiechu krzywiąc usta
wyjechał król, z nim strzelby woń,
została tylko pustka.
Gdy zniknął lew, gepard i słoń.

Był taki czas, króciutki czas.
Natura była wszędzie.
I słoń i lew bywają raz,
a wkrótce ich nie będzie.
Choć jeszcze czas, króciutki czas.

___________________________________________________________________________________

Utwór nr 6 - Miladora

Wiatr i czarownica

Było raz miasteczko, w nim lalek bez liku,
domków z marcepana, cukrowych koników,
piernikowe drzewa rosły przy ulicach,
lecz w zamku na górze żyła czarownica.

Nikt o niej nie wiedział, bo wiedźma się kryła
wysoko na strychu, na zamku gdzieś tyłach,
i stamtąd, schowana za starym kominem,
patrzyła z zazdrością na życie lalczyne.

Od czasu do czasu chwytała lornetkę,
by widok przybliżyć do siebie troszeczkę,
a gdy zobaczyła tak kogoś przypadkiem,
szybko snuła nici pajęcze jak siatkę.

Oplatała nogi lalkom i pajacom
i ciągnąc za sznurki, patrzyła jak skaczą.
Rozdzielała pary, skłócała szczęśliwych
i żyć im kazała jedynie na niby.

Smutno się zrobiło w miasteczku niebawem,
przez tę czarownicy paskudną zabawę.
Każdy musiał skakać, tak jak mu zagrała,
przypięty na nitce do sprzączki w sandałach.

Już nie było słychać śmiechu dookoła,
nikt się też nie bawił, zniknęła wesołość,
a na zamku wiedźma wciąż trzymała nitki,
oplatając lalki i zazdroszcząc wszystkim.

Aż pewnego razu powiał silny wicher,
i pod jego skrzydłem pewien magik przyszedł.
Popatrzył na lalki bezwładne jak kukły,
na nici, i stwierdził: Ja zaraz je utnę.

Wyciągnął z tobołka magiczne nożyce
i zaczął obchodzić kolejne ulice.
Ciął powietrze gęste od nici pajęczych,
by uwolnić lalki z zaklętej uprzęży.

Potem zebrał wszystkie w jeden gruby węzeł
by go do latawca przypiąć jak najprędzej.
Wiatr poniósł latawiec daleko do diabła,
a wiedźma z nim razem na zawsze przepadła.

Było raz miasteczko, w nim lalek bez liku,
domków z marcepana, cukrowych koników,
a każdy z mieszkańców miał uśmiech na twarzy,
bo w zamku na górze mieszkał dobry magik.

___________________________________________________________________________________

Utwór nr 7 - stary krab

Nie kłam boćku!

Pewien bocian, całkiem duży,
stanął tyłem do kałuży,
zaczął klekot na polanie
i przechwałki swe bocianie:

- Dbam o siebie, jadam zdrowo,
myszki, żaby okresowo,
zaś okonie tylko z Nilu.
A przyjaciół to mam tylu...

Rosną chmury, nieba mało,
aż się wreszcie rozpadało.
Zauważcie, mili moi -
ptak po łydki w wodzie stoi.

- Chętnie latam ponad chmury,
mnie się boją lwy, kangury,
byłem w Rio i w Nebrasce,
lamę stłukłem na Alasce!

Krople gęste, krągłe, grube.
Napadało aż po kuper
i zrobił się bocian mały,
a żabki się z niego śmiały.

___________________________________________________________________________________

Utwór nr 8 - anastazja

Mirabelka

ubrana w biel sukni ślubnej
budziła podziw
z rozpiętymi ramionami
czekała na wiatr

darował pierścień zaręczynowy
babiego lata
pamięta jego szept
śpiesz się zanim odlecę

księżyc czarował
srebrnym nosem
ona wciąż wierna
dzień po dniu

zrzucała płatki żalu
w oddali słychać śpiew
to wiatr
ślubował trawie

porzucona wydała owoce
potem pękło jej serce
od tamtej pory

w dowód pamięci
wszystkie drzewa ubierają na wiosnę
białe suknie

___________________________________________________________________________________

Utwór nr 9 - anastazja

Pies Tosiek

W domku nad rzeczką
Siedział Tosiek na ganeczku
Bo nie polubił ranną rosą
W trawie stawiać łapkę bosą

Nagle wbiegła mysz do dziury
Za nią goni kocur bury
Myśli Tosiek – ale heca
Stary Gaweł wylazł z pieca

I zaszczekał kot nie wierzył
Lecz na grzbiecie włos się zjeżył
Mysz uciekła pies przeszkodził
Dzisiaj sobie nie dogodził

Och niedobry parsknął kotek
Wściekły wdrapał się na płotek
Nie zapomni takiej krzywdy
Precz z przyjaźnią Tośka - nigdy

___________________________________________________________________________________

Utwór nr 10 - Alicja Jonasz

O Alibabie i zbójnikach

Za siedmioma górami,
za siedmioma lasami,
nad niewielką rzeczką,
w miasteczku cudnym
swoją siedzibę miał
Alibaba – zbój, którego każdy się bał.

To postać przecież fikcyjna,
mało dzisiaj atrakcyjna!
To zbój zmyślony!
Pisać o nim, to pomysł pomylony!
Nie dla nas te bajki oklepane!
Nauki nudne, morały znane!
krzykniecie mi zaraz do ucha.

Może...,
ale i tak bajkę wam opowiem,
prawdy jest w niej okruszek bowiem…

Za siedmioma górami,
za siedmioma lasami,
nad niewielką rzeczką,
w miasteczku cudnym
Alibaba mieszkał ze zbójów gromadą dziką niesłychanie.
Opowiadać można długo, jak wielcy to dranie.
Nic innego w głowie, tylko rabowanie!

Czterdziestu kamratów
miał Alibaba słynny, samych wariatów,
próżniaków, łotrów, rozbijaków,
w sztuce grabienia wprawionych,
w bójkach niezastąpionych.

Kochał jednak Alibaba swoich braci
i ze wzruszeniem mawiał:
- Oddani to kamraci.
Kocham ich jak braci.

Dzielił się z nimi wszystkim, co miał.

Kochali go też kamraci,
uważali się za jego jedynych braci.

Aż dnia pewnego zebrał Alibaba towarzyszy
i pośród nocnej ciszy
taką im rzecz oznajmił dziwną:
- Bracia! Jesteśmy zbójów od lat gromadą słynną!
Gdzie my, tam płacz i zębów zgrzytanie.
Kto nam przeciwny, wcześniej czy później i tak go zganię.

Zbóje moi! Każdy z nas po trzykroć srogi.
Kto nas spotka, chyżo w nogi!
Nasz Sezam pęka od kosztowności,
złota, kamieni, drogocennych rozmaitości!
Najwyższy czas
udać się do pobliskiego miasteczka za las
i tam, opłaciwszy niewielkie czesne,
rozpocząć nauki – niewczesne!


Zbóje, myśląc, że herszt ich przemawia psotnie,
do kubeczków z mlekiem porwali się ochotnie.


- Do stołu kamraci,
herszt za mleczko rachunek zapłaci!


Rzucili się wszyscy do stołu okrągłego
porozumienia szukać między sobą nagłego.
Puste kubki zaczęły lecieć na podłogę,
w rozpacz wpędzając Marysię - właścicielkę karczmy, niebogę.

Zbój zbójowi pada w ramiona.
Ten i ów pod stołem się chowa.
Krzyczą, skaczą,
co chwila mleczkiem się raczą.
Wąsy od mleka białe,
spojrzenia coraz bardziej śmiałe.
Jak bociany na jednej nodze skaczą
i mleczkiem się raczą!
Jak czajki wśród krzeseł pląsają
i w mleczku wąsy co chwila maczają!


- Stójcie bracia!
- zakrzyknął Alibaba gniewnie.
- Mowy mojej zdążyłem powiedzieć początek zaledwie!
Wara od mleka! Zakaz picia mleka całkowity!


- Jak to herszcie znakomity?
Wodzu nasz jedyny! Wodzu wyśmienity!
- jęknął zbój Chmiel,
który już od lat wielu
zamiast pysznych ziółek z chmielu,
niejeden mleka kubek pełny
zostawił pusty i dla innych zgrzebny.
Kiedyś mędrzec wielki,
ziół tajemnych ogromne belki
znosił do zbójeckiej pieczary
i odprawiając tam jakieś czary,
herbatki, napitki sprawnie parzył.
Każdego, kto napój wypił, humorem darzył.
Od kiedy z unii mleko przybyło
zbójowi talentu zielarskiego ubyło.
Mleczko szybko polubił,
receptury tajemne zgubił.


- Kamraci! Na nauki posyłam was do miasta!
Będziecie się uczyć... i basta!
Czasy do zbójowania są niepewne.
Wiecie zapewne,
że prawie każdy na świecie już rabować potrafi wprawnie,
kraść, mordować, kłamać poprawnie!
Kamraci!
Powiadam zbójować nam się już nie opłaci!

- Jakże to herszcie złoty?!
Królu nasz! Alibabo co ty?!
Nie będziemy już zbójować?!
Palić... kraść... rabować?!
- krzyknął zbój Koper cały oniemiały.
- Herszcie drogi,
jakżeś dla nas dzisiaj srogi!
Nie może tak być,
bez mleka i zbójowania ani żyć!


- Nie proście go bracia moi!
Jemu coś się we łbie troi!
- Zbój Wilk głośno warknął.
- Niech sam na nauki do miasta się wybiera,
Po bibliotekach, czytelniach poniewiera!
Ja wolę Sezam skarbami napełniać!
Czyny złośliwe! Czyny okrutne popełniać!
Jestem zbój z dziada pradziada,
co przy stole ze złodziejami równymi sobie jada!
Wiedza inna niż zbójnicka mi niepotrzebna!
Brzydzę się nauką! Każda rzecz chwalebna
napawa mnie odrazą!
Precz z tą zarazą!

Cisza zapadła złowroga.
Tylko właścicielka karczmy – Marysia nieboga
rozbite kubki z podłogi
zmiatała z izby pod progi.


Alibaba na zbója Wilka smutnie jakoś spojrzał.
Ktoś z kamratów łzę maleńką w jego oczach dojrzał.
Nic nie mówił herszt przez chwilę długą,
potem usiadł, nakrył czoło dłoni smugą.

- Kamraci, nie miałem nigdy braci!
Was uczyniłem rodziną swoją!
Dzięki mnie dzisiaj wszyscy was się boją!
Byliśmy razem, bracia zbójnicy!
Kochani moi, okrutni wojownicy!
Nadszedł czas porzucić rzemiosło,
porzucić to, co przez życie razem nas niosło.
Niech teraz inny cel znowu nas połączy,
nauki początek... Zbójowanie niech się skończy!

Gdy tak Alibaba uroczo do kamratów przemawiał,
w ich sercach coraz większy głód wiedzy się pojawiał.
Wzruszeni niesłychanie
ani myśleli o mleczka pełnym dzbanie.
Chłonęli każde herszta słowo mądre,
słowo piękne, słowo dobre...


- Alibabo drogi, zesłały nam cię bogi!
Jakżeś wielki! Jakżeś wspaniały!
W sercu piękny! W sercu okazały!
Dziw nad dziwy! Dziw nad dziwy!

Zbój Kędziorek błyskawicy szybkim lotem
łzy ukradkiem ocierał włosów splotem.
Wśród czasów okrutnych zbójowania
nie przywykły jego oczy do płakania.
Chował się ze łzami w krzeseł rzędzie ostatnim,
darząc pomysł herszta znakiem dodatnim.


Trzmiel– zbój zuchwały,
oszust, pijak i zabijaka niemały,
ścisnął rękoma mleka kubek niemały.
- Niech żyje Alibaba, herszt nasz kochany!
Niech żyje!

Rozprysło się naczynie z hukiem,
wypłynęło z niego całe mleko białym strumykiem.

- Niech żyją zbóje!
Kto żyw, niech się do szkoły szykuje!

Porwali się zbóje na równe nogi.
Powstał w karczmie zamęt srogi.
Żaden ze zbójów nigdy nie chodził do szkoły.
Pod tym względem zbóje matoły!

*





Za siedmioma górami,
za siedmioma lasami,
nad niewielką rzeczką,
w miasteczku cudnym
Alibaba mieszkał…

Znacie chyba historię tego zbójnika,
największego wszechczasów szabrownika?
Pamiętacie Alibabę rozbójnika –
szabrownika, gwałtownika?
Każdy z jego kamratów
dostał z Sezamu sto złotych dukatów
na wyprawkę szkolną,
zakupów pracę mozolną,
czesne opłacić,
za podręczniki zapłacić…

Do sklepu pierwszy zbój Jagoda biegnie,
jak jeleń porusza się zwiewnie.

- Herszt każe wybrać się do szkoły?
Hm, przecież nie pójdę do niej goły!

Potem rozgląda się za ubrankiem modnym,
bucikami, mundurkiem ozdobnym...
Tornister mniej ważny,
Jagoda to zbój rozważny.
Plecaczek skromny kupił,
a za resztę mleczkiem się upił...


Drugi do miasta pobiegł zbój Mateusz.
Powiadam wam, ten to dopiero słabeusz!
Spotkał starych kompanów od razu,
zapomniał o wszystkich znakach zakazu,
sto dukatów złotych znikło bez śladu,
a on z kompanami: gadu i gadu...
Stawiał mleczko wszystkim bez umiaru na swój rachunek,
Nie starczyło już na mundurek!


Zbój Skowronek pierwszy na zbiórkę się stawił,
oznajmiając, że siekierę w szafie zostawił.
Mundurek jego znakomity,
uprasowany, fachowo uszyty.
Na plecach piękny tornister.
Jednym słowem: zbój Skowronek wyglądał jak poseł albo minister…





Spacerują zbóje po szkolnym dziedzińcu ogromnym,
umundurowani pięknie, ze wzrokiem skromnym.
- Kiedyż ten egzamin?!
Mogliby wywiesić chociaż jakiś regulamin.
Mogliby już egzaminować!
Mogliby uczniami już nas mianować!

Będę słuchał nauczycieli!
Będę się uczył, choćbyśmy już zbójować nie mieli!
- obiecywali wszyscy kamraci,
tłumacząc, że czesne za szkołę Alibaba wkrótce zapłaci...

Obiecywali uczyć się dniami i nocami,
nie być już zbójami.
Obiecywali uczyć się godzinami,
być dobrymi uczniami...

Obiecanki cacanki!
Znacie chyba to hasło koledzy i koleżanki!?
Zbójowanie to dzisiaj modne rzemiosło
i choć bohaterów bajki do szkoły aż poniosło,
zbójować nigdy nie przestali.

Zdadzą wam się może w charakterach swoich mali,
w postanowieniach zupełnie niestali.
Zda wam się pewnie, że Alibaby wcale nie kochali,
że matoły,
bo już w pierwszy dzień uciekli ze szkoły...
Wszystko to mrzonki!
Okrutne farmazonki!
Nie słuchajcie!
Nikogo tak łatwo nie skreślajcie!
Niech każdy robi, co do niego należy!
Od tego przecież porządek na świecie zależy!

Zbóje do zbójowania!
Uczniowie do ksiąg mądrych wertowania!
A ja? Do bajek układania...

Za siedmioma górami,
za siedmioma lasami,
nad niewielką rzeczką,
w miasteczku cudnym...

___________________________________________________________________________________

Utwór nr 11 - JSK

Czar nocy sennej

Każdy to wie, nie od dzisiaj,
że noc, zanim sama zaśnie,
przytula w objęciach misia
i zasłyszane gdzieś baśnie.

W sen zanurzona głęboki
czyta bajkowe afisze
i z własnym wadzi się mrokiem
na temat dziwnych zasłyszeń:

Bo to i konik dziś brykał
na wielobarwnych biegunach,
dziewczynki grały w chińczyka,
gwizd się rozlegał świstuna.

I stanął na kurzej nóżce
piernikiem zdobiony pałac,
kot się zadurzył w ostróżce…
To wszystko noc usłyszała.

Później sennością otula,
czas wyobraźni i bajek,
pisząc na nocnych koszulach
zielenią, nadzieją, majem.

___________________________________________________________________________________

Utwór nr 12 - JSK

Pieśń o wiośnie

Wygłupiały się rankiem słowiki,
Tak je naszło. Czemu? Któż to zgadnie?.
Nie zrobiły wrażenia na nikim,
Choć wiadomo. Śpiewają najładniej.

A to było już dość późną wiosną
I znam powód. Tak mi się wydaje:
Przez tę wiosnę ptaszęta poniosło;
Zapragnęły pojeździć tramwajem.

Jeszcze chciały spróbować pociągiem,
Autobusem (zdaje się do Zgierza),
Parostatkiem - przez chwilę je ciągnie,
Lecz się boją wody na kołnierzach.

Aż się w swary rozsądku dźwięk wplata
W rwetes wielki i trele komiczne:
Po co z losem nieznanym się bratać ?
Róbmy to, co robimy tak ślicznie.

I zapadła w konarach wpierw cisza,
Z niej po chwili pieśń ranna wybucha,
Jeśli ktoś takich treli nie słyszał,
Niech ucichnie, bo warto posłuchać.

___________________________________________________________________________________

Utwór nr 13 - JSK

Do raka

Dość trudne ma życie - rak;
bo obserwacje uważne
potwierdzają,
że chadza on wspak.
Więc niektórzy nazywają go błaznem.

Zwłaszcza, że się łatwo czerwieni
i choć chciałby,
nie może nic zmienić..

Rak o tym wie i cierpi,
choć może winien się chełpić?

I nie rozmawia nikt z rakiem szczerze,
o jego troskach, nie słucha zwierzeń.
A przecież mógłby powiedzieć nam,
Co jego zdaniem ważne, co chłam.

Albo weźmy, taki rak „pustelnik”;
nic samotności mu nie wypełni,
nikt nie przybywa, na bal nie prosi
sam musi własną samotność znosić.

Zresztą, z tym balem też są problemy:
bo wyobraźcie sobie, że rak
założyć musi frak.
Toż by go ryby śmiechem niemym
skonfundowały,
na śmierć obśmiały.

A kto doceni, że rak ceni
czystość dokoła i porządek.
Mógłbym tu o tym też nadmienić
ale to myśl na inny wątek…

Jakby nie było (jest jak jest),
myśl wije mi się taka,
że zasługują one na wiersz;
na najzwyklejszy
wierszyk o rakach.

Więc pośród haseł nie byle jakich;
ja całkiem skromnie: kochajmy raki.
___________________________________________________________________________________

Utwór nr 14 - Malwina

Motylki

Motylek jest taki powabny,
to przez to , że jest różnobarwny.
Bywają motylki jak tęcza,
i łąka im urok zawdzięcza.

Bielinek jest czysty, bo biały,
zapewne go deszcze spłukały.
Możliwe, że kiedyś miał kolor,
są tacy, co teraz go wolą.

Cytrynek, raz przysiadł na mleczu,
rozpłynął się barwą w powietrzu.
A nocą zabłysnął na niebie,
jak gwiazdka, dokładnie to nie wiem.

A mnie się podoba krakowiak,
zaręczam, że piękny to owad.
Gorsecik ma w oczka fiołkowe
i czasem czapeczkę na głowie.

Zatraci się w tańcu, pył strąca,
i lubi szybować do słońca.
Zasypia w objęciach bławatka,
magnolii i róży, czy bratka.

Nie zgadzam się z taką opinią,
motylki to trzpioty, odpłyną.
Te wieści niepewne,fałszywe,
podglądam motylki z podziwem.

A gdyby ktoś spytał mnie żartem,
czy chcę być motylkiem, czy chartem,
wiadomo, motylkiem na wiosnę,
chcę nucić ballady miłosne.

____________________________________________________________________________________

Utwór nr 15 - Malwina

Prace podziemne

W moim ogrodzie wciąż praca wre,
stu przedsiębiorców zgłosiło się.
Budują metro, kolej podziemną,
aż na pięć metrów, wiem to na pewno.
Już są gotowe dwa korytarze,
stacja naziemna „Przystanek marzeń”.
Nie zapytałam o personalia,
ale to w końcu sprawa trywialna.
Bo najważniejsza komunikacja,
moja jest racja, czy twoja racja.
Powiem, że wszystko wygląda cudnie,
między ogrodem północ-południe.
Ktoś mi powiedział, to krety ryją,
ja się nie zgadzam z taką opinią.
W Polsce potrzeba dróg, korytarzy,
wiadomo jeszcze co się wydarzy…

____________________________________________________________________________________

Utwór nr 16 - Malwina

Historia autentyczna

Miałam swojego czasu pięknego kociaka,
znalazłam go w piwnicy wśród stery rupieci,
gdy robiłam porządki, wyrzucałam śmieci.
Był mały, tyci taki, mieścił się na dłoni,
nic dziwnego, że przylgnął, przytulił się do mnie.
Karmiłam go strzykawką, butelką dla lalek,
rósł mu brzuszek okrutnie, nie wypróżniał się wcale.
Był to problem poważny, groziło, że pęknie,
zastępowałam matkę, głaskałam namiętnie,
całowałam po brzuszku, nawet rurkę dałam,
ale efektu żadnego, nie dziw , że płakałam...

Na szczęście była kotka na naszej ulicy,
co ostatnio powiła kilkoro kociątek,
zaniosłam moje „bobo”, mając tę nadzieję,
że przygarnie sierotę, do dzisiaj się śmieję.
Miała serce ogromne, zastąpiła matkę,
lizała go, tuliła, dawała mu „ssawkę”.
Pił więc jej mleko kocie, na równi z jej dziećmi,
brzuszek mu się pomniejszył i był już bezpieczny.

Na tej oto kuracji przebywał coś z miesiąc,
urósł tak ...o połowę, mogłabym dziś przysiąc.
Wzięłam go więc do domu i jeszcze tej nocy,
wzywałam doń doktora,wymagał pomocy.
Gorączka go trawiła, jakieś zapalenie,
trzeba było więc wdrożyć skuteczne leczenie.
Wyszedł z tego tak mogę powiedzieć szczęśliwie,
miał jeszcze wiele przygód, którymi zadziwię.
Ponieważ późna pora i sen mnie już morzy,
dalszy przebieg wydarzeń na jutro odłożę.

____________________________________________________________________________________

Utwór nr 17 - kamyczek

Na podwórku


Opowiem wam dzisiaj o butnym indorze,
kogucie, co stroszył bez przerwy swe piórka,
o kaczce, co miała dwanaście kaczuszek
i jeszcze o innych mieszkańcach podwórka.

Za borem, za lasem, a może na farmie,
gdzieś z dala od zgiełku śródmiejskich uliczek,
wśród ptactwa przedziwny odbywa się koncert.
Wiatr figlarz w takt igra ze stadkiem perliczek.

Gęś gęga tak głośno, aż wróbla świergotka
podrywa do lotu wysoko nad drzewem.
A cóż to za rwetes w pobliżu kurnika?
To indyk się spiera o ziarnko z cietrzewiem.

Ciekawskie kurczęta plotkują zawzięcie
o psiaku, co pyszczek wygrzewa pod płotem.
Kaczuszki już zjadły przepyszne śniadanie
i poszły gęsiego potaplać się w błocie.

Dzień szybko upłynął na małym podwórku.
Zmęczone kokoszki siadają na grzędach,
zasnęły kurczaki, koguty, perliczki
i tak się skończyła ta nasza gawęda.

____________________________________________________________________________________

Utwór nr 18 - Zola11

W przedszkolu

Antek - dawno już w przedszkolu,
Mówił, że tam bardzo miło.
Że się bawi, tańczy w koło,
Że są klocki i pianino,

Pani w kolorowej sukni
czyta dzieciom cudne baśnie,
pięknie pachnie z nowej kuchni,
nikt nie krzyczy, gdy nie zaśniesz.

Na leżaku możesz tylko
Leżeć z uśmiechniętą buzią,
Cieszyć się najmilszą chwilką,
Bo przedszkole jest dla Zuzi.

Jest teatrzyk, kącik lalek,
Podwieczorek z rodzynkami,
(Marek, Kasia, rudy Alek,
Zajadają go palcami).

Zaraz przyjdzie mama, tato,
W szatni zmienisz żółte kapcie.
Spójrz: nadchodzi nowe lato.
A wakacje – znów u babci.

____________________________________________________________________________________

Utwór nr 19 - Zola11

Dobranocka

kogucik już myśli, jak jutro obudzić
kury - złotonóżki i słońce i ludzi.

na świerku w fikołku zasnęła pstra sowa,
wiewióry zebrały orzechowy towar

i kitki pod siebie zebrały skulone,
śpij, moja Zuzanno, jutro ciężki dzionek.

znów lalki należy nakarmić, napoić,
w zawody pójść z wiatrem i nic się "nie boić".

Stasinek - karmelek już mruczy na pewno
przez sen, co ma miesiąc, o pięknej królewnie,

a babcia bajeczki układa w północek,
zaklina na jutro dobre dobranoce.

____________________________________________________________________________________

Utwór nr 20 - Zola11

Zuzia ma ospę!

Dziewczyneczki są w kropeczki,
Kiedy mają ospę,

Babcia niesie cukiereczki,
żeby sobie poszła.

Kropki trzeba posmarować
Kolorową maścią,

A cukierki w brzuszek schować
Truskawkową garścią.

Dziewczyneczka – biedroneczka
Wkrótce wyzdrowieje,

Zuzia dzielnie ospę zniesie.
Babcia ma nadzieję,

Złe choróbska nawiedzają
Bardzo grzeczne dzieci,

Ale zaraz umykają,
By słońce zaświecić.

____________________________________________________________________________________

Utwór nr 21 - alegoria

Żaba na skale

Na wielkiej skale siedzi ropucha.
Słońce ją piecze – ona to lubi.
Patrzy dokoła kto by posłuchał,
chętna się swoją urodą chlubić.

Dojrzała żabę rybeczka z wody
i z przekorności tak powiedziała:
Szczycisz się wielce ze swej urody,
a dla mnie jesteś brzydsza niż skała.

Żaba nadęta w mig się odzywa,
twoja zniewaga szczyt bezczelności,
ty zazdrośnico wnet byś nie żyła,
gdybyś na skale chciała zagościć.

Nikt się nie cieszy pięknością rybią.
Giniesz po chwili wyjęta z wody.
Na żabie wdzięki bociany dybią,
gdyż słyną w rzece ze swej urody.

Widzisz - na skale się wyleguję,
a w pogotowiu mam język długi
w głupie ofiary dobrze celuję,
wrogom umykam w srebrzyste strugi.

Tobie głuptasie rzucą przynętę
i dasz się nabrać na takie kruczki.
Intruzów zwodzę sprytnym wykrętem,
mam na uwadze babci nauczki.

Na lądzie w trawie ukryć się mogę…
Uważaj żabo, jesteś tropiona.
Nie śmiej się z ryby, dam ci przestrogę,
prześmiewcę własna duma pokona.

Żaba w przechwałkach tonęła cała,
gdy brzegiem rzeki szła czapla stara.
klap… żabi przysmak w dziobie schowała,
została po niej w morały wiara.

____________________________________________________________________________________

Utwór nr 22 - alegoria

Czy to prawda

Dziś zamierzam coś o bobrze
drogie dzieci wam powiedzieć.
Czy mu w życiu źle, czy dobrze,
tam w żeremiu w zimie siedzieć.

Może wam się czasem zdarzy,
zauważyć jak bóbr płynie,
a przy brzegu się pokaże
by się ukryć w swej krainie.

Ma tam w głębi toni wody
miasto wielkie w ulic wiele,
zbudowane twierdze, grody,
place zabaw, karuzele.

Piękne domy stoją w rzędzie,
gdzie mieszkają bobry w zimie.
Drew na opał pełno wszędzie,
ułożone w równe linie.

A przy domach są podwórka,
gdzie się dzieci bawią w klasy.
Mają też przy budzie burka,
nawet tu słychać hałasy.

Przyłóżcie ucho do wody,
to je sami usłyszycie,
jak tam brzęczą samochody,
toczy się bobrowe życie.

Mają bobry moc rodziny.
Babki, dziadków i wnuczęta.
Chodzą często w odwiedziny
do sąsiadów w bobrze święta.

I porządek tam panuje,
nie taki jak tu na ziemi.
Skrzętny bóbr pracę szanuje,
tak królowa rządzi niemi.

Tam każdy ma za zadanie
tyle a tyle ściąć drzewa
i królowej we władanie
złożyć, by jej nie rozgniewać.

Dlatego, jak to widzicie,
Bobry drzewa tną dokładnie,
czynią to tym znakomiciej,
gdy im przydział wnieść przypadnie.

Królowa w nagrodę za to,
bal urządza - bal bobrowy.
Piękną się wyróżnia szatą,
gdy wychodzi z swej alkowy

Panny, Borowianki młode,
tańczą w kawalerów gronie,
strojne w futra i urodę,
aż falują wody tonie.

Jak widzicie drogie dzieci
w bajkach morał się ukrywa,
kiedyś sami się dowiecie,
czy opowieść jest prawdziwa.

____________________________________________________________________________________

Utwór nr 23 - alegoria

Mała kózka

Zapytała swojej mamy,
mała kózka - powiedz mamo,
czemu kozy mają rogi,
czy z rogami jest się damą?

Czemu innym wiszą po dwa
takie wisiorki pod brodą?
Czy mieć rogi i wisiorki
większą jest urodą?

Ty masz tylko bródkę,
sierść twa taka biała,
czy dlatego nie mam brody
że jestem za mała?

Moja córko droga,
urośnie ci bródka,
bo urodę ma po mamie
każda prawie młódka.

No - czasem i po tatusiu,
możesz też mieć rogi.
Czy to aż tak ci potrzebne?
Pomyśl brzdącu drogi.

Kiedy się czegoś nie ma,
to mieć się nie musi.
więc się spróbuj zadowolić
bródką po mamusi.

Czy z rogami, czy bez rogów,
koza kozą będzie.
Najważniejsze mądrą kozą
Być zawsze i wszędzie.

____________________________________________________________________________________

Utwór nr 24 - kamyczek

W kolorach tęczy

Zuzia spotkała dzisiaj tęczę
na wrzosowisku tuż przy lesie
jak się wdrapałaś tak wysoko
skoro drabiny nie masz przecież?

no dobrze - rzekła tęcza - z miłą
chęcią to powiem wytłumaczę
po każdej burzy wprawną ręką
kreśli mnie słońce – mój przyjaciel

zamknięta w kroplach deszczu tańczę
walca walczyka w pstrej sukience
figlarka ze mnie igram z chmurką
popatrz Zuzanko - o tu jestem!

zamigotała tęcza pięknie
czerwienią ugrem i granatem
żółty z niebieskim przeszedł w zieleń
aż się uśmiechnął wrzos pod lasem

____________________________________________________________________________________

Utwór nr 25 - atoja

Bajka o kotku, który chciał chodzić w botkach


Przez okienko spojrzał kotek,
jak tu wyjść na taką słotę?
Moje ścieżki mokną w wodzie,
wilgoć mi na futro szkodzi,
łapki też nie lubią kałuż.

Wiesz co Mruczku? Botki załóż
podpowiedział piesek Azor,
który miał zagięty pazur.
Biedaczysko cierpiał bardzo,
lecz nadrabiał miną hardą.

A gdzie można kupić botki,
które mogą nosić kotki?

Tuż za rogiem jest sklep taki
gdzie dla zwierząt są przysmaki.
Leczy tu doktor Agata
mój pazurek, chorą łapę.
Tam widziałem małe botki
w kratkę, kropki i stokrotki.

I wyruszył Mruczek w drogę
nie zważając na pogodę.

Zmokło futro, łapki w błocie.
Dokąd idziesz mały kocie?

Szukam sklepu pani Agaty,
który zwie się "Cztery łapy".

To właśnie jest tutaj - rzekła
miła pani, zwierząt lekarz.

Spojrzał Mruczek dookoła.
Przed nim morska świnka chora,
myszka, słowik, dwie sikorki.
Szybko schował swe pazurki,
spuścił oczy, cicho prosi:
ja tu chciałem botki kupić,
które mogą nosić kotki,
bo mi bardzo mokną łapki.
Moje ścieżki pełne kałuż.

Proszę kotku, botki załóż.
Dwa na przednie, dwa na tylne
łapki lewe oraz prawe.
Wyjaśniła pani Agata
po czym wyszła leczyć psiaka.

Gdy wysuszył Mruczek łapki
i założył botki w kropki
zachwycony pięknym wzorem
nie zapomniał o Azorze.
Kupił mu dwie pyszne kostki
aby piesek był radosny.

Dumnie kroczy przez kałuże,
gdy zza rogu piesek duży
do naszego kotka bierzy,
szczeka groźnie, zęby szczerzy.

Zrzucił Mruczek z łapek botki
dla Azorka pyszne kostki
i na płotek wskoczył szybko.

Zły pies kostki tylko łyknął,
wytarmosił botki w błocie.

Nie dla kotków botki, kocie.

Gdy za oknem deszczyk pada
do snu bajki opowiadaj,
a jak rankiem oczy przetrzesz
zaśpiewają dzieci grzeczne:

Wlazł kotek na płotek i mruga
ładna to piosenka niedługa


I założą botki w kropki,
łączkę, kratkę i stokrotki,
pójdą skakać przez kałuże
bo spacerki zdrowiu służą.

____________________________________________________________________________________

Utwór nr 26 - MarkTom

Pieski

w pewnej wsi gdzieś pod Sopotem
mieszkała psia mama za płotem
gospodarz jej budkę zbudował
szlachetnie się bardzo zachował

w budce mieszkają z nią psiaki
okropne z nich łobuziaki
razu pewnego na łące
goniły szare zające

nie dały się złapać zajączki
uciekły do lasu z łączki
śmieją się z piesków bociany
wracajcie łobuzy do mamy

posłuchać pieski nie chciały
dzień przecież przed nimi cały
spotkały po drodze dzika
jak trafić dziś do strumyka

pójdziecie prosto gdzie górka
za którą chowa się chmurka
następnie skręcicie w lewo
gdzie rośnie prastare drzewo

musicie spytać słowika
jak trafić nad brzeg strumyka
do drzewa doszły w godzinkę
już mają wesołą minkę

słowiku jak trafić do sowy
bo dziś nie mamy już głowy
tak mało z nauki wiemy
nauczyć liczyć się chcemy

idźcie gdzie rosną dwie sosny
tam płynie strumyk radosny
sowa jak zechce poradzi
zapytać jej nie zawadzi

dobiegły nad brzeg strumyka
gdzie woda w zakręt pomyka
spytały się pieski sowy
jak nabrać mądrości do głowy

by w kopcu policzyć mrówki
a w lesie z krzaczka borówki
jak dużo pasków ma stonka
lub ile kropeczek biedronka

sfrunęła sowa ze świerka
przysiadła na pieski zerka
zbyt późno dziś na wykłady
na jutro odłóżmy porady

szykują się pieski do szkoły
dziś ranek jakże wesoły
nie w głowie figle, psocenie
ważniejsze będzie liczenie

dziś każdy z piesków wesoły
bo chodzi co dzień do szkoły
więc pilnie uczcie się dzieci
niech czas wesoło wam leci

____________________________________________________________________________________

Utwór nr 27 - Jabberwocky

Myszy

Każdy widzi , nikt nie słyszy
kiedy zmrok zapada nagle
latają nad nami myszy
zamiast łapek mają żagle.
Lecą chmarą tak bezgłośnie,
że nie słychać ich trzepotu,
pyszczki śmieją się radośnie
zachęcając mnie do lotu.
Cóż takiego więc uczynię
by móc z nimi się przelecieć?
Włożę czarną pelerynę,
a do ręki wezmę świecę.
Wszystko przez te małe myszy
co latają na nad głowami.
Każdy widzi, nikt nie słyszy
zowią je nietoperzami.

____________________________________________________________________________________

Utwór nr 28 - Jabberwocky

Pies I

Znów zasnął pies na mym posłaniu
choć mu nie wolno, o czym wie.
Zasnął spokojnie w przekonaniu,
że wcale nie postąpił źle.
Wszystko mu wolno, więc dlaczego
nie miałby wyrka zająć mi.
On jest serdecznym mym kolegą
więc na posłaniu moim śpi.
Już się nie dziwię jak to jest,
że się położył tam gdzie śpi.
Na mym posłaniu zasnął pies
i tam spokojnie sen swój śni.
Będę więc musiał kłaść się nisko
i leżeć tam w pobliżu drzwi
zająć psu jego legowisko
bo na mym wyrku pies już śpi.

____________________________________________________________________________________

Utwór nr 29 - Jabberwocky

Pies II

Radośnie macha pies ogonem,
ileż wyrazić może nim.
Ja ani słowem ni ukłonem
nie powiem nic w języku psim.
Psi ogon humor psa ujawni,
określi nastrój twego psa,
to język ciała, ten pradawny
i tylko pies jeszcze go zna.
Tak swe emocje wyrażają
na świecie prawie wszystkie psy
lecz tylko te, co ogon mają
bo nie obcięliśmy im my.

____________________________________________________________________________________

Utwór nr 30 - Toni

Kot Pytek

Pewien kot co chodził w butach,
bo mu w łapki było zimno,
wciąż zadawał setki pytań
- nawet gdy się nie powinno.

Jaki ważny - ogon w górze
z białą kropką na koniuszku,
grzbiet wygięty, oczy duże,
pomiaukuje pomalutku.

Czemu Słonko latem grzeje,
że nic tylko sobie leżeć,
za to zimą czemu wszędzie
szaro- buro? Kto mi szczerze

zechce sprawę wytłumaczyć?
I dlaczego dzień tak krótki?
Wtem odzywa się kwak kaczy
zza nabrzeżnej, krzywej budki:

Słonko w niczym nie jest winne,
przecież ono w miejscu stoi,
za to Ziemia krąży dziwnie
- eliptycznie - za czymś gonić

chyba musi nieustannie.
Rany, za czym? Jejku, po co?
A gdy znajdzie, to nie stanie
kiedyś nagle ciemną nocą?

Słuchaj kocie - syknął łabędź -
dość już pytań! Idź się lepiej
pobaw bratku w berka z czasem,
nie hałasuj - ja tu drzemię.

Poszedł mruczek z kwaśną miną,
zadumany - głowa w chmurach,
ale zanim kwadrans minął
już mu inna świta bzdura.

____________________________________________________________________________________

Utwór nr 31 - atoja

Elfia kołysanka

W zielonym lesie mieszka na drzewie
rodzina Elfów i nawet nie wiesz,
że nocą kiedy gwiazdki zaświecą
gra na dzwoneczkach melodie dzieciom.

Pierwszą piosenkę grają paluszki
skoczne zajączki, tańczące wróżki
wśród polnych kwiatów bawią się w berka,
policzyć uszka to sztuka wielka.

Druga piosenka dla śpiących oczek
gdy wieczór trawom splata warkocze,
żabki bocianom bajki kumkają,
świerszcze na skrzypcach im przygrywają.

Pod czarodziejskim dotykiem różdżki
kaczeńce, maki schylają główki,
w płatkach stokrotek drzemie zaklęta
nieco zmęczona trzecia piosenka.

Gdy świetlik wreszcie lampki zapali
ucichnie łąka i las w oddali,
zielone skrzaty w sieci pajęczej
ukołysały czwartą piosenkę.

Piątą melodię zanucisz ze mną
kiedy dzwoneczki cicho oznajmią,
że Elf już tuli się do poduszki
z leśną piosenką przy twoim uszku.

Świtem ,gdy łąkę budzi skowronek,
otworzy oczka poranny promyk,
wyjmą paluszki kredki z pudełka
i namalują śmiesznego Elfa.

____________________________________________________________________________________

Utwór 32 - alouette

zmęczony diabeł

przysiadł na dachu
niczym ptak
zmordowany lotem pomiędzy wiekami
upatrzył sposobność i narzędzie zbrodni

teraz musi się uganiać za człowiekiem
po peryferiach
zdzierając kopyta
dostając zakwasów w czarnych skrzydłach

ukraść gruszkę z ogrodu za miedzą
podebrać czekoladę co zawsze u babci w zapasie
to początek a zarazem
już koniec świata

przyglądam mu się z boku
łeb zwiesił i ciężko oddycha
nie tak łatwo
uciec przed psem sąsiada

____________________________________________________________________________________

Utwór nr 33 - Nalka31

Muzyk

Chcecie bajki, oto bajka.
Nie nie była Pchła Szachrajka,
za to wodnik szuwarowy
i do wszelkich psot gotowy.

Tuż pod wierzbą miał schronienie,
śpiewał tylko na życzenie,
a wieczorem przy ruczaju
gonił sarny w starym gaju.

Raz pamiętam, późnym latem,
szłam na spacer razem z bratem,
gdy ten psotnik nad psotniki
śpiewu uczyć chciał słowika.

Kiwał palcem w lewo, w prawo.
Głośno skrzeczał: Żwawo, żwawo!
Ciut fałszywie brzmi ta nuta,
o pół tonu podnieś tutaj.

Zatem jeszcze raz odnowa,
fraza całkiem niegotowa.
Długo mnie tak zechcesz męczyć?
Chciałbym próbę dzisiaj skończyć


Słowik śpiewał już dyszkantem.
Miał wodnika puścić kantem,
by na dobre móc odlecieć,
bo z wysiłku padnie przecież.

Ale przyszedł zachód słońca.
Dzień dobiegał prawie końca.
Słowik znowu zaczął trele
i zrobiło się weselej.

Wodnik przybrał kwaśną minę,
ponarzekał jeszcze krzynę,
wszedł powoli do jeziora,
bo na sen już przyszła pora.

Wróciliśmy więc do domu
i nie mówiąc nic nikomu,
wskoczyliśmy wprost do łóżka,
gdzie czekała nas poduszka.

____________________________________________________________________________________

____________________________________________________________________________________
Ponieważ otrzymuję w tym temacie zapytania na PW, wyjaśniam, że cytat z Barańczaka był i jest moim podpisem, który figuruje pod wszystkim postami mojego autorstwa. Nie odnosił się on w żadnym wypadku, do żadnego z utworów konkursowych.
Wyłączyłam jednak podpis (tylko w tym poście), skoro okazał się źródłem niepokojów dla uczestników konkursu. Pozdrawiam.


Gloinnen.

Awatar użytkownika
Gloinnen
Administrator
Posty: 12091
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:58
Lokalizacja: Lothlórien

Re: Konkurs z okazji Dnia Dziecka - nadeszło 31 tekstów

#2 Post autor: Gloinnen » 23 maja 2012, 17:22

Ponieważ regulamin konkursu nie reguluje tej kwestii, podeszłam tym razem wyrozumiale do próśb o naniesienie poprawek do tekstów opublikowanych już w wątku konkursowym. Proszę jednak Szanownych Autorów o to, aby przesyłali do mnie wiersze w wersji ostatecznej, czyli dopracowane i "dopięte na ostatni guzik". W każdym profesjonalnie przygotowanym i przeprowadzonym konkursie utwór raz wysłany/zgłoszony nie powinien podlegać zmianom. No cóż, uczymy się na błędach. Podczas kolejnych konkursów warto, aby organizatorzy, opracowując ich zasady, przewidzieli podobne wypadki i uregulowali je za pomocą stosownych zapisów.
Na razie liczę jedynie na nienadużywanie dobrej woli organizatorów. Pamiętajmy przede wszystkim o zasadach uczciwej rywalizacji.


Pozdrawiam Autorów, życząc im powodzenia.

Gloinnen.
Niechaj inny wiatr dzisiaj twe włosy rozwiewa
Niechaj na niebo inne twoje oczy patrzą
Niechaj inne twym stopom cień rzucają drzewa
Niechaj noc mnie pogodzi z jawą i rozpaczą

/B. Zadura
_________________
E-mail:
glo@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
Miladora
Posty: 5496
Rejestracja: 01 lis 2011, 18:20
Lokalizacja: Kraków
Płeć:

Re: Konkurs z okazji Dnia Dziecka - nadeszło 31 tekstów

#3 Post autor: Miladora » 23 maja 2012, 17:47

Gloinnen pisze:Podczas kolejnych konkursów warto, aby organizatorzy, opracowując ich zasady, przewidzieli podobne wypadki i uregulowali je za pomocą stosownych zapisów.
Zgadzam się. :)
I chociaż w zasadzie niepoprawianie tekstów konkursowych wydaje się samo przez się oczywiste, to chyba dobrze byłoby jednak zamieścić jakąś adnotację na ten temat w regulaminie.
Teksty konkursowe powinno się dopracować przed wysłaniem na konkurs, bo wtedy wszyscy mają równe szanse.
Chyba zamieszczę taką uwagę pod Gałązką jabłoni, mimo że nikt mnie jeszcze nie prosił o poprawianie czegokolwiek.
Zawsze tkwi we mnie coś,
co nie przestaje się uśmiechać.

(Romain Gary - Obietnica poranka)

ODPOWIEDZ

Wróć do „KONKURSY”