proza - eliminacje; p. 3/ankieta

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

proza - eliminacje; p. 3/ankieta

#1 Post autor: skaranie boskie » 25 cze 2017, 20:38

Temat: Przed bramą raju

Autor nr 2

Nie myślałem o tym, że jest to możliwe. Jak wielu głupców przede mną znalazłem kamień filozoficzny, wszyscy nie żyją, żaden nie umarł na prawdę. Nie pytamy się o swoje imiona, bo czy to ważne? Kim jesteś? Żyję. Kim byłeś? Jestem. Mniej więcej tak wyglądają tu rozmowy.
Trafiłem pod bramę raju względnie nie dawno, przynajmniej tak mi się wydaje, a moje zdawanie nie zaćmiła jeszcze monotonię.
Nie wpuszczą nas, próbowałem przejść i się udawało, owszem przechodziłem, znów tu.
Brama raju, okrąg ogrodzony prostymi wejściami z płaskich głazów, taki Stonehenge dla dusz. Tak sądzę, a moja dusza ma ciało, boska groteska, marzenie milionów na przestrzeni pokoleń. Nieśmiertelność.

*********************************************************************

Autor nr 6

Zaklinacz deszczu

Ojciec jest obecny w każdym moim wspomnieniu z dzieciństwa. Pamiętam go jako postawnego mężczyznę o niesamowitych brązowych oczach i bardzo jasnych, zmierzwionych, dość długich włosach, z których lubił układać fantazyjne fryzury.
Jako kilkulatek całe dnie spędzałem w jego pracowni, obserwując, jak pochyla się nad schematami coraz to nowych aparatur, mruży oczy i obraca ołówek między palcem wskazującym i środkowym lewej dłoni.

Fascynowało mnie wszystko, co było z nim związane. Traktował mnie zawsze poważnie i liczył się z moim zdaniem. Chodziliśmy na wzgórza, robiąc próby prototypów, pozwalał mi je uruchamiać i wyjaśniał zasadę działania. Był bardzo cierpliwy i pogodny, roztaczał wokół aurę spokoju i mądrości. Kiedy szliśmy przez miasto, wszyscy mu się kłaniali: „Dzień dobry, panie profesorze!”. Byłem strasznie dumny, że jestem jego synem.

A potem nagle coś się zmieniło. Ojciec wracał z instytutu zdenerwowany i smutny. Ludzie przestali pozdrawiać go na ulicy i nikt nas już nie odwiedzał. Kiedy pewnego dnia nie zaprowadzono mnie do szkoły, wiedziałem już, że nasze życie całkiem się zmieni.
Wkrótce musieliśmy opuścić nasz dom w górach i nasz kraj. Zamieszkaliśmy na południu, w krainie płaskiej jak talerz, piaszczystej i gorącej jak piekło. Farmerzy dzień i noc modlili się o deszcz. Ojciec godzinami patrzył, jak mozolnie nawadniają swoje pola. Potem zamykał się w pracowni i coś obliczał, kreślił schematy, w nieskończoność poprawiał. Warzył jakieś mikstury w kolbach, badał pod mikroskopem. Czułem, że pracuje nad czymś wielkim. Czymś, co przewyższało wszystko, co do tej pory stworzył.

Odkąd pamiętam, badał zjawiska atmosferyczne i zastanawiał się, jak wpływać na pogodę. Wreszcie skonstruował urządzenie, któremu nadał nazwę działa kondensacyjnego. Składało się ono z wiązki pustych w środku metalowych rur, jednym końcem wymierzonych skośnie w niebo, a drugim zanurzonych w wodzie. W końcu po wielu próbach laboratoryjnych ojciec zdecydował się przetestować aparat w terenie.
Po około dwóch godzinach prób zachmurzyło się tak, że zrobiło się zupełnie ciemno. W oddali zagrzmiało. Ojciec wpatrywał się z napięciem w niebo, manipulował dźwigniami, naprowadzając dysze na skupiska chmur. Wreszcie poczuliśmy pierwsze od wielu miesięcy krople zbawiennego deszczu. Zgormadzeni wokół farmerzy zaczęli krzyczeć z radości. Kobiety płakały.
Padało przez tydzień. Pola zazieleniły się, zboża wspięły, oliwki nabrzmiały soczystością.

Ale triumf nie trwał długo.
Zaczęło się od oszczerczych artykułów w prasie. Powoływano się na opinie naukowe, dowodzące że aparat wytwarza niebezpieczne dla organizmów żywych „fale prądowe”. Ojca nazywano szarlatanem i cyrkowym magikiem.
„Stek bzdur, nawet nie zadali sobie trudu, by dotrzeć do moich prac, do mnie, tylko zrobili wywiad z moimi wrogami! Wcześniej zazdrość środowiska, teraz lobby producentów nawadniaczy i nawozów… Podłość, podłość…”. Był załamany i uważał, że ta dyskredytacja to spisek kręgów ekonomicznych, który zawiązał się po jego oświadczeniu, że jest w stanie zbudować urządzenie do wytwarzania bezpłatnej energii, zasilane skoncentrowaną energią atmosferyczną.

Pewnego poranka do naszego domu wdarli się agenci rządowi w asyście policji. Wyprowadzili ojca skutego kajdankami, jak groźnego przestępcę.
Oskarżono go o zakłócanie porządku publicznego, skazano na więzienie, zakaz publikacji książek i czasopism z wynikami badań, a istniejące kopie spalono w spalarni miejskiej. Działo kondensacyjne zdemontowano.
Ojciec zmarł, nie opuściwszy więzienia.
Jego ciało poddano kremacji, prochy wydano nam wraz z aktem zgonu. Zawał serca. A przecież nigdy na nic nie chorował.

Zaraził mnie swoją pasją. Prócz leworęczności odziedziczyłem po nim analityczny umysł. Na studiach zauważyłem dziwne zależności między czytanymi słowami a rzeczywistością. Mikrosynchroniczność. Zacząłem analizować słowa, dzielić je na sylaby, łączyć na nowo, badać powiązania. Odkryłem, kto za tym wszystkim stoi. Ojciec się mylił.
Odtworzyłem działo kondensacyjne, wprowadzając kilka modyfikacji. Nowy aparat nazwałem ewaporatorem. Do eksperymentu wykorzystałem radon pochodzący ze złóż uranu, które kryła ta bezużyteczna ziemia.

Ojciec byłby ze mnie dumny.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: proza - eliminacje; p. 3/ankieta

#2 Post autor: skaranie boskie » 05 lip 2017, 22:38

Wynik pojedynku:

Autor nr 2
średnia ocena: 3,04
Punkty: 0

Autor nr 6
średnia ocena: 3,96
Punkty: 3
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „MAŁY TURNIEJ POJEDYNKÓW”