proza - eliminacje; p. 6/ankieta

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

proza - eliminacje; p. 6/ankieta

#1 Post autor: skaranie boskie » 25 cze 2017, 21:25

Temat: Fontanna na rynku

Autor nr 4

W uścisku Orfeusza

- Mamo, mamo, jaka piękna pani – wołał mały chłopczyk. – A to kto? - pytał i pokazywał na postać mężczyzny w lokach i z harfą w ręce, na której, jakby grał; choć zaklęty w kamieniu przez dłuto rzeźbiarza.

- Synku, to nikt, kto byłby godny uwagi – odpowiedziała kobieta. Ubrana w obcisły beżowy żakiet, który podkreślał jej talię.

Pociągnęła chłopca za rękę, ale on stał i zapierał się nogami o brukowaną powierzchnie, która pokrywała prostokątny rynek. Matka w końcu puściła syna. Mruknęła coś pod nosem. Obróciła się i weszła do pobliskiego sklepu ukrytego w cieniu potężnych, renesansowych kamienic. Od czasu do czasu zerkała przez witrynę sklepu na synka, który biegał wokół martwych głazów.

Tak majaczyła marmurowa para, pośrodku placu pod majestatycznymi drzewami, które pamiętały czasy pierwszego poety. Kołysały się w rytm wiatru, który rozbrzmiewał od uderzeń strun. Cienie ich konarów tańczyły, opowiadając dawną historię, lecz czy ktoś dojrzał ukryty w niej sens?

Pod jedną z kolumn zdobiącą wejście na uniwersytet, w jej półmroku zasłonięty przed wzrokiem przechodniów, tkwił nieruchomo rudy mężczyzna i przyglądał się chłopcu, który miał na sobie błękitne rybaczki i krótką koszulkę w kraciasty wzór. Nieznajomy zadrżał, jakby coś przeczuwał. Kim był? Dlaczego tu przybył?

- Przepraszam pana – wymamrotał zdenerwowany chłopak. Książki, które niósł, wypadły mu z rąk na kamienne schody. Zaczął je niezdarnie zbierać. Nieznajomy pochylił się nad jedną z książek. Wziął ją do ręki. Jego oczy utkwiły spojrzenie w jej tytule. Po chwili z jego twarzy znikł spokój.

Płynące chmury z południa przysłoniły słońce, kładąc na ziemi pelerynę półmroku. Kilka chwil później znów powiewał ciepły, przyjemny wietrzyk, a cienie znów podskakiwały w niezwykłych pląsach.

- Studiujesz architekturę – stwierdził rudowłosy mężczyzna.

- Tak – powiedział zmieszany chłopak. – A pan kim jest? – zapytał student. Spojrzał na jego drelichową koszule, zdobioną złotym misternym rośliny haftem.

- Można powiedzieć, że architektem, nawet planowałem jedną z tych... – przerwał i uśmiechnął się tajemniczo. – Piękny macie na ryneczku zabytek.

- Tak, jest wyjątkowy. Niewielu ludzi jednak wie, kto, kiedy i dlaczego zaprojektował ten obiekt architektoniczny, który zdobi chlubnie główny placu miasta – rzekł, a w jego głosie słychać było nutkę rozgoryczenia.

Mały brunet nadal stał koło wykutej pary i wpatrywał się w cienie. Myślał zapewne, o czym one mówią. Próbował je przeniknąć, lecz cienie wirowały z zawrotną prędkością. Jeden z nich przypominał kobietę w długiej sukni, która podążała, może za ukochanym mężczyzną. A jeszcze inny kształt psa, jakby z trzema potężnymi łbami.

Student i tajemniczy gość szli w stronę ławki, którą ustawiono niedaleko posągu. Siedział na niej jakiś jegomość, który obserwował wielki tumult ludzi, którzy podążali jednym z boków prostokątnego placu, przy którym wznosiły się szklane monstra. Mężczyźni usiedli koło nieznajomego. Wymieniali spostrzeżenia na temat fontann, bo okazało się, że młodzieniec wybrał taką właśnie specjalność z dziedziny architektury.

- Czy pan wie kto to? – zapytał chłopiec, ciągnąc rudego mężczyznę za rękaw lnianej koszuli.

- Eurydyka i Orfeusz – odrzekł młodzieniec, o wątłej budowie ciała.

- A kto to – dopytywał brunet.

- To postacie z mitologi – odpowiedział student – Eurydyka to driada, a Orfeusz to poeta, który był jej ukochanym. Niestety ich szczęście nie trwało długo.

- A co to driada? – przerwał chłopiec.

- Nie co, ale kto. Jest to po prostu pani drzew, która się nimi opiekuję – wyjaśnił rudowłosy mężczyzna.

- Pani drzew, ale dlaczego ktoś ją wykuł w martwej skalę? – wypytywał dalej chłopiec, nie dając wytchnienia swoim rozmówcą.

- Rzeźbę zaprojektował i wydobył z kamienia, mistrz dłuta, Zachariasz – wyjaśnił mu student i ciągnął dalej – Był to jeden z najlepszych rzeźbiarzy renesansowej Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Co ciekawe, jest to jedyny posąg jego autorstwa, jaki przetrwał do dziś. – Zamilkł, a chłopiec nie miał zamiaru przerywać mu opowieści.

- Wyrzeźbił go na polecenie kupców Alwertyńskich – dodał rudowłosy.

- Co takiego – powiedział młodzieniec, podnosząc się z ławki. – A skąd pan to wie? – zapytał mimowolnie.

- Ze zbiorów biblioteki Jagielońskiej, wystarczy dobrze poszukać.

- Mhm... ja szukałem i nic tam nie znalazłem – powiedział młodzieniec, poprawiając duże nieforemne okulary.

- A co z mistrzem Zachariaszem? – zapytał brunet.

- Legenda mówi, że wykuł swoją ukochaną na podobiznę Eurydyki, która umarła nagle i siebie samego jako Orfeusza — poetę, o którym zapomniano — mówił student i przyglądał się mężczyźnie, to posągowi. Widział tę same kręcone włosy, oczy i uśmiech. Szybko wyrwał się z zamyślenia, w które najprawdopodobniej wpadł. „To nie dorzeczne” powiedział zapewne do siebie. - Po wykonaniu projektu, mistrz dłuta zniknął. Nikt nie wie gdzie i dokąd. Niektórzy mówią, że wędruję jako duch wśród żywych i szuka człowieka...

-Ratunku – krzyknął mały chłopiec, który podszedł nieco bliżej do marmurowej pary, by lepiej się jej przyjrzeć.

Przechodnie popatrzyli krzywo na chłopca. Po chwili szli dalej, zapominając o dramatycznej nucie głosu. A potem skręcili w jedną z ulic, która odchodziła od placu.

Zerwałem się na równe nogi. Pobiegłem w stronę krzyku. Niewiarygodne! Nagle, jakby spod ziemi wystrzelił strumień pod wielkim ciśnieniem. To fontanna, a na niej poruszała się para zakochanych. Zapewne za pomocą jakiegoś skomplikowanego mechanizmu jak przesławny węzeł gordyjski. Spod ich nóg wytryskiwała woda, której nie zauważyli niemi przechodnie. Student wbił ogłupiały wzrok w ten widok. Nieznajomy wyciągnął chłopca, po którym ciekła strużkami, jakaś lśniąca lazurowo-purpurowa gęsta ciecz.

-Nie! – krzyknął rudowłosy, a w jego oczach malował się strach.
Matka chłopca popatrzyła przez szybę sklepu, w tej samej chwili wybiegła na rynek. Podbiegła do syna. Rudowłosy mężczyzna wziął go w żelazny uścisk. Zaczął biec. Pobiegłem za nim.

-Zostaw go! – krzyknąłem za nim. Przez ramię zauważyłem, że student podszedł do kobiety. Coś do niej mówił. Reszta przechodniów stała i przyglądała się sytuacji, telefonami cykali zdjęcia z wydarzenia. Co za skandal!

Nieznajomy wbiegł na schody uniwersytetu.

-Zachariaszu, co mi jest – zapytał ogłupiały chłopak.

- Wybacz mi – rzekł mężczyzna. – Przeklęty dzień, w którym moja ręka i dłuto wykuło w marmurze pychę humanisty.

Zaczęli zmieniać się od stóp do głów w połyskujący drobny czarny sypki piach i po chwili rozpłynęli się w powietrzu. W oddali było słychać wycie piskliwej syreny.

Od tamtego dnia, postanowiłem odnaleźć - Zawiszę. Chłopca, który znikł w rękach rudowłosego architekta.

*************************************************************************

Autor nr 8

Fontanna na rynku

Bez sensu.
Nikt nie szedł za mną.
A jednak oglądałem się co chwilę.

To swędzenie w okolicy karku.
Nigdy nie bałem się nocnych spacerów.
Te dwa żule, które przez chwilę szły za mną były żałosne.
Fontanna na placu podświetlona lawendowymi kolorkami dostarczała mi dodatkowych mdłości.
Jakby nie było dość.
No dobra, schlałem się w trzy dupy.
Ukochana kobieta, powiedziała mi na odchodnym. Powiedziała za pomocą elektroniki esemesów.
Nie chciałam Ciebie skrzywdzić, ale masz tajemnice, którymi się ze mną nie podzieliłeś.
Dalej miałem sobie odkryć sam. Oczywiście, jestem dupkiem. Mam tajemnice. A kto ich nie ma?

Niskie ławki bez oparć. Po co komu oparcia. Ja czułem je w niej. Ale to powinno działać w obie strony. Przysiadłem gotowy zwrócić treść żołądka i zmieszanej głowy.
Wstrząśnięta nie mieszana. Coś łysnęło na granicy wzroku.
Spojrzałem i nic. Znów coś zwróciło moją uwagę. Boczne widzenie, kurwa. Metafizyczne podchody. Miewałem to już wcześniej, dlatego jednak się wystraszyłem. Mam dar, a właściwie przekleństwo. Widzę różne rzeczy, które nie są tym, na co wyglądają. Choćby takie lustro. Czasami obserwuję w nim swoją twarz. Niby nic dziwnego. Tylko czas się nie zgadza. Widzę siebie młodszym lub starszym. No dobra. Boczne widzenie, a więc należy spojrzeć kątem oka. No super, złota rybka w fontannie. Zaraz spełni moje trzy życzenia. Odetchnąłem z ulgą. To cynfoliowy papierek od cukierka. Podniosłem na wszelki wypadek. To był cukierek. Nie! Po rozwinięciu ukazała mi się moneta. Papierek po Misiaczkach, czy też Michałkach, a moneta...?
Nie jestem numizmatykiem, a jednak, to było dziwne. Nie sam krążek, świecący czystym złotem i lawendowymi rozbłyskami na awersie i rewersie. Przy czym, nie miałem pojęcia, co jest czym.
Nawet nie byłem pewny czy to złoto. Jednak przekonany byłem, że jednak kruszec. Moneta była ciężka i spełniała życzenia. A właściwie jedno życzenie. Złota rybka byłaby jednak lepsza. Skąd wiem, że spełniała? Przekazała mi to. Nagle wiedziałem, że w tym kruszcu tkwi sprasowana myśl.
Technologia albo magia. Kiedyś przeczytałam, że wyższa technologia może nie różnić się od magii.
Zapomniałem jednak, że trzeba uważnie czytać bajki.
Wiem, że nie spełniłem oczekiwań mojej ukochanej. Tak usilnie myślałem, żeby doprowadzić ją do orgazmu, że sam zapadłem się, oklapłem.
Jestem durny, wiem. Dałem z siebie tylko swój strach. Teraz też go czułem. W jakiś sposób zdawałem sobie sprawę, że dostałem szansę. Coś mi mówiło, że przyjazne Elfy z Alfa Eridani, chcą mnie wspomóc swoją nieskończenie większą wiedzą.
Kiedy wymiotowałem do lawendowej fontanny staromiejskiego rynku, poczułem, że mam trzykrotnie większą szansę. Ci tak bliscy mi Obcy, prawie się od nas nie różnili.
Tyle że mieli wszystkiego po trzy. Trzy sutki, trzy pępki...
Trzy..., no właśnie.
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
skaranie boskie
Administrator
Posty: 13037
Rejestracja: 29 paź 2011, 0:50
Lokalizacja: wieś

Re: proza - eliminacje; p. 6/ankieta

#2 Post autor: skaranie boskie » 05 lip 2017, 22:46

Autor nr 4

średnia ocena: 4.35
punkty: 3

Autor nr 8

średnia ocena: 3,0
punkty: 0
Kloszard to nie zawód...
To pasja, styl życia, realizacja marzeń z dzieciństwa.


_____________________________________________________________________________

E-mail
skaranieboskie@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „MAŁY TURNIEJ POJEDYNKÓW”