Niekończąca się opowieść 2

Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
sisey
Posty: 88
Rejestracja: 25 paź 2016, 19:25
Lokalizacja: Labes

Re: Niekończąca się opowieść 2

#11 Post autor: sisey » 02 lis 2016, 18:12

pallas pisze:Sisey będzie zawiedziony, ale SF to nie moja bajka,
nie, nie będzie zawiedziony. Potrafię kreować różne światy. :)

Awatar użytkownika
pallas
Posty: 1554
Rejestracja: 22 lip 2015, 19:33

Re: Niekończąca się opowieść 2

#12 Post autor: pallas » 02 lis 2016, 18:15

Postaram się coś wyobraźnią nakreślić, eka nawet ciekawie to ujęła.
Porzućcie wszelką nadzieję, którzy tu wchodzicie.
/Dante Alighieri - Boska Komedia/

Awatar użytkownika
sisey
Posty: 88
Rejestracja: 25 paź 2016, 19:25
Lokalizacja: Labes

Re: Niekończąca się opowieść 2

#13 Post autor: sisey » 02 lis 2016, 18:33

- Proszę zasłonić lewe oko. Nie to lewe, drugie. Yhm, dziękuję. Może pan wywołać kalendarz? A podgląd trasy dom praca? Yhm, dziękuję. Mo że się pan ubrać.

- ale metodycznie, wiesz - kobieta nachyliła się przez stolik i szepnęła - przymiotniki osobno, rzeczowniki przy stoliku sączą kawę. Z czasownikami to sama nie wiem jak będzie. Kilka widziałam przy barze nad czymś mocniejszym. Jeden obstawiał porządek u bukmachera. I ta masa spójników, rozkrzyczanych bachorów. Biegały między stolikami, potrącając nas, dorosłych.

Wiem, że powinienem teraz coś powiedzieć, że znam jej imię. Więcej, dałbym głowę, że bywamy w jednym łóżku i to nie z braku miejsc w hotelu. Nabieram powietrza z wymyślnym przekleństwem i nagle czuję plastikowe pęta wrzynające się w przeguby. Jeden z tych chujów wali pięścią w pancerną szybę drzwi. Rusza ustami. Nie słyszę, ale widzę na co teraz się gapi - panel kontrolny śluzy. Powietrze drży i wydaje mi się, że dostrzegam mężczyznę na parkowej ławce. Macha ręką, jakby czymś rzucał. Jest wtorek, u matki trwa marzec 2057. Coś mi mówi, że powinienem to zapamiętać. Dopinam pidżamę, poduszka jest taka miękka.

Awatar użytkownika
alchemik
Posty: 7009
Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy

Re: Niekończąca się opowieść 2

#14 Post autor: alchemik » 02 lis 2016, 21:01

Dociskam głowę do podusi. Przestaje być miękka. To metalowa podłoga śluzy. Właz otwiera się z niesamowitym zgrzytem. Powinno być bezszelestnie. Czekam na nieuniknione. Na wicher, który wywieje mnie w próżnię kosmosu. Zupełnie bez sensu wstrzymuję oddech.
Mamo, wszystko ci powiem. Tato wybacz.
Dziwne, zamiast wyssać powietrze na zewnątrz, lekkie nadciśnienie pompuje do komory niewielki podmuch o rdzawym i stęchłym zapachu. Z bijącym sercem wyglądam przez próg śluzy. Jakiś długi ciemny korytarz. Oświetlenie komory wyławia tylko wsporniki, które wyglądają na ogromne elektromagnesy. Przy pasie mam niewielką latarkę. Spróbuję spenetrować tę nieznaną część statku. Idę tunelem, który chociaż prosty, wydaje się jednak skręcać o pół stopnia w prawo. U stóp upada mi okruch pokruszonej, czerstwej bułki.

****
Spoglądam w monitor. Drzwi nibyśluzy otwierają się. W jednej chwili pustka zewnętrzna zasysa nieszczęsnego testowanego w próżnię, zamieniając go w lodowy okruch, któremu chwilę wcześniej, nim zamarzły mu wszystkie płyny organiczne, rozerwało płuca. Słyszę huk i świst. Moje laboratorium nie jest hermetyczne. Mój obserwacyjny pokój nie znajduje się przecież na żadnym statku. Ściany rozpadają się.
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!

G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Niekończąca się opowieść 2

#15 Post autor: eka » 06 lis 2016, 17:03

Niecały tu jestem.

Większość mnie wciąż wsiada na wiśniowy rowerek. Wiśniowy, ręcznie malowany rowerek na obręczach w kolorze późnej zieleni, rowerek, który nie ma bocznych kółek. Ojciec próbował mnie nauczyć wielu rzeczy, więc za siodełkiem mam wbitą dechę. Jedziemy – ja w ustawicznym przechyle, on biegnie i pokrzykuje
- no kręć, kręć, trzymam cię!
Oszukiwał, o czym przekonywałem się, gdy łapał za tą nieszczęsną deskę, tuż przed tym, nim lądowałem kolanami na ziemi. Oszukiwał i oszukuje. Została sztywna deska za moimi plecami i głos w słuchawce
– no jak, pracujesz, jesteście razem?


*

Niecały tu jestem.

Zakutany w stary, poplamiony trencz siedzę i karmię gołębie na parkowej ławeczce. A właściwie, próbuję podrzucać im pokruszoną, zeszłodniową bułkę. Moja ręka przecina powietrze z wyraźnym oporem. Okruch zamiast po łuku, śmiga po niemal płaskiej paraboli, znikając w odległych zaroślach. Ptaki zawisają w bezruchu. Kiedy przyglądam im się nieco dłużej, zauważam, że tylko sprawiają wrażenie nieruchomych. Czas poza mną rozciągnął się.

Jestem.

Mam niewyraźne odczucie, że przed chwilą też byłem. Inaczej, gdzie indziej. Szedłem, w zasadzie prostym, niemal niedostrzegalnie skręcającym w prawo tunelem.
Lampy sufitowe zapalały się przede mną, gasnąc tuż za mną, już po kilku krokach. Echo obcasów wytłumiało się przy mijaniu, rzadko rozmieszczonych na lewej ścianie, drzwi inspekcyjnych. Po prawej ściana miała zaokrągloną, podpartą na stalowych wspornikach, obłą formę.

Niecały tu jestem.
Mniejszość mnie, w damskiej szatni, walczy niby na niby z niepokorną Wandą. Próbuję dobrać się do tych jej jędrnych cycuszków. Dzwonek lekcyjny uderza mnie wraz kolanem umiejscowionym w słabiźnie. Ból.
Ból, w chwilę potem, gdy w komorze kontrolnej Wielkiego Zderzacza Hadronów CERN-u, wszystkie monitory ukazują niemożliwe. Dwa ślady świętego Graala fizyków.
Bozony Higgsa na kursie kolizyjnym.
Ból. Osobliwie osobliwy. Osobliwość. Mikro-singularność. Samotność w okruchach.
Niecały tu jestem.

*

Telefony z Berna do domu były tanie, jak teraz o tym pomyślę. Na towarowcu, na którym się zaokrętowałem, było znacznie... inaczej. Każdy z załogi miał przyznany z góry limit - godzina na miesiąc, albo 100GB. Wszyscy kombinowali jak przyoszczędzić, bo co to jest 100GB na miesiąc w tej pieprzonej puszce, gdzie po za wachtą masz nic do roboty. W trzecim miesiącu podróży zaczęły się kwasy. Jasiowi z ekipy mechanika zginęła karta dostępu. Chuj z drzwiami, czy automatami na stołówce - jak mówił sam poszkodowany - ale ktoś kurwa gada na mój limit!
Mnie było lotto, co tam chłopaki wyczyniają i tak nie planowałem z nimi "ślubu". Nie żebym nosa zadzierał, ale tak właśnie mnie odbierali. Miałem to gdzieś, że patrzą zezem, że szepczą po kątach. Do czasu.

Któregoś dnia właśnie siedziałem na stołówce. Żarcie jak żarcie, jadłem raczej z przyzwyczajenia, a myślą błądziłem wokół ostatniej nocy i naszej rozmowy. Trudno zapomnieć piersi Edit. Całą resztę również. Studiowałem więc w myślach każdy gest, gdy nagle do mnie dotarło co robi ten gnój. Jasio stał pośród przykręconych stolików i czytał:
Przytul się ptaszku, na gałęzi. Wiatr buja światem
od mostu aż po czerwony blask w szybach starej poczty.
Ludzie jadą, ludzie idą, czas biegnie, deszcz pada
dziki gołąb z kromką chleba na szyi...
W tym miejscu zaczął rechotać - jaki kurwa gołomp? - a reszta chłopaków wraz z nim. Spoważniał nagle i wysyczał, że takie bzdety posyłam, że skąd mnie stać i żebym mu pokazał kartę, obie karty. Potem warknął coś o złodziejskiej kurwie, a ja zerwałem się by mu wbić tę durną gadkę do gardła.

Nie, to nie jest dobry film. Zarobiłem czymś w łeb i teraz leżę w śluzie komory próżniowej. Związany jakimś gównianym plastikiem przez tych prostaków i czekam aż mnie wystawią gdzieś w połowie drogi pomiędzy Ziemią, a Alfa Centauri i jak na złość żadnego ojca, który by biegł za moim rowerkiem. Jedno mnie dręczy. Jeśli mnie wypchną z luku, to co ja powiem matce? Mam wrażenie, że wyjątkowo cały tu jestem, chociaż jakaś część mnie karmi właśnie
ptaki w parku. Dziwne.


*

I co ja, kurwa, powiem matce. Nie przyznałem się, że ślubna w końcu spakowała manatki i przeprowadziła się do swojego szefa.
Durna baba, dla mnie to wygoda, a że jej szef w ten sposób rozwiązuje płynność i monotonię kadry sekretarek? Tylko co ja powiem matce? Pewnie będę musiał, przyjąć ją za miesiąc z powrotem. Może do tej pory nic nie będę musiał mówić. O ile ojciec się nie wygada.
Wlepiam się w monitory nadzoru eksperymentu socjotechnicznego. Izolacja w stanie zubożenia informacyjnego. Niemal deprywacja sensoryczna dla grupy ochotników, którzy nie mają pojęcia, że są ochotnikami. Sto GB na miesiąc. Zwariować idzie. Poddani wstępnej obróbce psychostymulacyjnej, z podskórną elektrodą czaszkową, wyobrażają sobie, że lecą towarowym statkiem gwiezdnym do Alfa Centauri. Bez pojęcia o przewożonym towarze, o fakcie, że nawet przy prędkości podświetlnej ich podróż musiałaby trwać, co najmniej, zważywszy na rozpędzanie i hamowanie, około dziesięciu lat. Coś zaczęło się dziać. Zamknęli kolesia w czymś, co uważają za śluzę powietrzną. Zabrali mu kartę sim, wydymali partnerkę. Tylko dlaczego on ma moją twarz?




2. 11. 2026.

Masz czas?
Kwadrans? To zdążę.
Niech to jasna cholera, licho mnie pokusiło, żeby w weekend z nudów i, no okey nie będę ściemniać, także z rozdzielnika, btw, wredna i zadufana baba z tej mojej szefowej, znowu zaczęłam pisać kolejną powieść w odcinkach dla rąbniętych czytelników SF Nowa.
Kto normalny będzie toto czytał, Andrzej?
I co mnie podkusiło, aby skorzystać z internetu, katastrofa a nie wygoda. Znasz grę Samosterująca Fabuła?
No to zajrzyj, jak wrócisz z dyżuru, może razem pociągniemy, no... przecież mnie lubisz. Nie rechocz, wystarczy mi twoja gębunia zadowolona.
Please, nie bądź taki, wiesz że orłem w tej materii nie jestem, ba nawet pliszką.
Okey, nawet liszką. Nie dołuj. Wystarczy ten powieściowy cyrk, który wyrwał mi się spod kontroli.
W skrócie?
Wchodzisz, wciskasz rodzaj, gatunek, imiona bohaterów, słowa klucze i pisze się samo. Napisali w instrukcji, że w postacie wcielają się inteligentne roboty, ale wiesz, jak przeczytałam te ich monologi padłam. Megalomania i wsiowy egzystencjalizm najkrócej mówiąc.
Jakie mam uprawnienia? No mogę decydować o ich być albo nie być w fabule. Imionach, nazwiskach i płci. To wszystko. Chyba. Zajrzyj Andrzej. Już wysłałam ci namiary.
Ilu ich mam?
Miro - zakompleksiony synek, który na ojca zrzuca winę za brak samodzielności, nawiedzony Stefan - pseudonaukowiec i jak przypuszczam niewyżyty, no w tych sprawach, wiesz. Każdych, nie rżyj. Wcina się w świadomość Mira, chce być każdym. Chyba jakiś błąd programisty.
A wredny... Mira zdążył już uczynić rogaczem.
Co, musisz do kibelka? Dobra, rozłączam się, ale zadzwoń wieczorem. Pojutrze mam dostarczyć pierwszy odcinek Rudej Małpie.
Dzięki, no to czekam, aha, stracę motywacyjny, jeśli nie zdążę, więc lepiej przyjdź.


*
Proszę zasłonić lewe oko. Nie to lewe, drugie. Yhm, dziękuję. Może pan wywołać kalendarz? A podgląd trasy dom praca? Yhm, dziękuję. Mo że się pan ubrać.

- ale metodycznie, wiesz - kobieta nachyliła się przez stolik i szepnęła - przymiotniki osobno, rzeczowniki przy stoliku sączą kawę. Z czasownikami to sama nie wiem jak będzie. Kilka widziałam przy barze nad czymś mocniejszym. Jeden obstawiał porządek u bukmachera. I ta masa spójników, rozkrzyczanych bachorów. Biegały między stolikami, potrącając nas, dorosłych.

Wiem, że powinienem teraz coś powiedzieć, że znam jej imię. Więcej, dałbym głowę, że bywamy w jednym łóżku i to nie z braku miejsc w hotelu. Nabieram powietrza z wymyślnym przekleństwem i nagle czuję plastikowe pęta wrzynające się w przeguby. Jeden z tych chujów wali pięścią w pancerną szybę drzwi. Rusza ustami. Nie słyszę, ale widzę na co teraz się gapi - panel kontrolny śluzy. Powietrze drży i wydaje mi się, że dostrzegam mężczyznę na parkowej ławce. Macha ręką, jakby czymś rzucał. Jest wtorek, u matki trwa marzec 2057. Coś mi mówi, że powinienem to zapamiętać. Dopinam pidżamę, poduszka jest taka miękka.

*

Dociskam głowę do podusi. Przestaje być miękka. To metalowa podłoga śluzy. Właz otwiera się z niesamowitym zgrzytem. Powinno być bezszelestnie. Czekam na nieuniknione. Na wicher, który wywieje mnie w próżnię kosmosu. Zupełnie bez sensu wstrzymuję oddech.
Mamo, wszystko ci powiem. Tato wybacz.
Dziwne, zamiast wyssać powietrze na zewnątrz, lekkie nadciśnienie pompuje do komory niewielki podmuch o rdzawym i stęchłym zapachu. Z bijącym sercem wyglądam przez próg śluzy. Jakiś długi ciemny korytarz. Oświetlenie komory wyławia tylko wsporniki, które wyglądają na ogromne elektromagnesy. Przy pasie mam niewielką latarkę. Spróbuję spenetrować tę nieznaną część statku. Idę tunelem, który chociaż prosty, wydaje się jednak skręcać o pół stopnia w prawo. U stóp upada mi okruch pokruszonej, czerstwej bułki.

****
Spoglądam w monitor. Drzwi nibyśluzy otwierają się. W jednej chwili pustka zewnętrzna zasysa nieszczęsnego testowanego w próżnię, zamieniając go w lodowy okruch, któremu chwilę wcześniej, nim zamarzły mu wszystkie płyny organiczne, rozerwało płuca. Słyszę huk i świst. Moje laboratorium nie jest hermetyczne. Mój obserwacyjny pokój nie znajduje się przecież na żadnym statku. Ściany rozpadają się.

6. 11. 2026.

Oczywiście nie przyszedł, pewnie nawet nie zajrzał do maila, czyli Andrzejowa norma: radź sobie sama. Dobrze, że tylko dwie pozaludzkie potrawki były do przetrawienia. Co w tych układach scalonych siedzi? Że też pognało mnie na kurs kreatywnego pisania, na informatykę miałam pójść, teraz nie głowiłabym się nad meandrami samoprogramującej się narracji.
Stefan jest snem Miro?
Jak Ruda Małpa nie przyklepnie tej wersji...
Cała nie będę. Kolejny kredyt pod hipotekę.
Wrzucili mi tytuł roboczy. Deska. Deska? Deski w drugiej połowie wieku, to na bank anachronizm.

Awatar użytkownika
alchemik
Posty: 7009
Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy

Re: Niekończąca się opowieść 2

#16 Post autor: alchemik » 06 lis 2016, 17:49

Trzeba przyznać, że nieźle się rozwija ta opowieść.
Bez zgrzytów, mimo pomieszania i wykluczania się wątków.
To nadrzędne uporządkowanie, Ewy, dotyczące cyberliteratury i samoprogramującej się narracji, bardzo ładnie porządkuje i wyjaśnia pewne sprawy.
Tylko uważaj, Ewo, na SI, na samoprogramujące się superkomputery, a już tym bardziej na wirtualną rzeczywistość, która po przełamaniu progów ilościowo jakościowych, dotyczących samoświadomości, zaczyna zgłaszać pretensje do rzeczywistości w ogóle.
Chodzi mi po głowie pewien psikus, godny Matrixa.
Muszę tylko rzucić się w pogoń za białym króliczkiem.
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!

G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
sisey
Posty: 88
Rejestracja: 25 paź 2016, 19:25
Lokalizacja: Labes

Re: Niekończąca się opowieść 2

#17 Post autor: sisey » 09 lis 2016, 19:01

ja tu widzę brak chętnych

Awatar użytkownika
eka
Moderator
Posty: 10469
Rejestracja: 30 mar 2014, 10:59

Re: Niekończąca się opowieść 2

#18 Post autor: eka » 09 lis 2016, 19:09

Niełatwo Wam sprostać, Waszej wyobraźni i umiejętnościom.

Awatar użytkownika
alchemik
Posty: 7009
Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy

Re: Niekończąca się opowieść 2

#19 Post autor: alchemik » 09 lis 2016, 19:12

Ja tu widzę Ciebie, sisey.

Może wystartowaliśmy zbyt ostro?
Mam wrażenie lęku od strony użytkowników.
Jakby bali się wejść w strukturę, nie dowierzając swoim możliwościom, umiejętnościom.

Wytlumacz im sisey, że to nie tak.
Może będziesz bardziej wiarygodny ode mnie.
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!

G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl

Awatar użytkownika
alchemik
Posty: 7009
Rejestracja: 18 wrz 2014, 17:46
Lokalizacja: Trójmiasto i przyległe światy

Re: Niekończąca się opowieść 2

#20 Post autor: alchemik » 09 lis 2016, 19:19

Oo, Ewa, właśnie o tym napisałem.
Może to Ty właśnie wytłumaczysz, że w tej opowieści liczy się każde zdanie i zdanie każdego.

Jeżeli ma to być tylko dialog między nami, to odpuszczam.

Pallas, Ty jesteś niesamowity we wprowadzaniu postaci i treści.
Nie przejmuj się błędami. Poprawimy.
Wszyscy inni, nie patyczkujcie się, tylko wprowadzajcie treść do opowieści.

Nie, a Ty co?
Zalożyłeś temat i milczysz?
* * * * * * * * *
Jak być mądrym.. .?
Ukrywać swoją głupotę!

G.B. Shaw
Lub okazywać ją w niewielkich dawkach, kiedy się tego po tobie spodziewają.
J.E.S.

* * * * * * * * *
alchemik@osme-pietro.pl

ODPOWIEDZ

Wróć do „GRY I ZABAWY”