Ciekawi mnie co nihilista egzystencjalny ma do powiedzenia na temat zjawiska dèjá vu. Oświadczam, że jestem osobą zdrową na ciele i umyśle, a jednak czegoś podobnego doświadczyłam, kiedy po raz pierwszy stanęłam na via Sacra w Rzymie. Nawet zdjęłam buty, by bosymi stopami poczuć bazaltowe płyty antycznego bruku tej Świętej Drogi.
Wtedy poczułam nie tylko ich gładkość, ale dziwne uczucie, że ta droga jest mi znana. To nie to, że rozczytywałam się w dziejach antycznego Rzymu (oczywiście, znałam jego historię, ale o wiele bliższa mi była Florencja Medyceuszy), to było odczucie czegoś znanego, swojskiego i przyjaznego. Szybko przywołałam się do rzeczywistości, ale wrażenie, że wtedy przeżyłam coś autentycznego i niezwykłego, pozostało we mnie na zawsze.
Tylko proszę, nie pisz mi, że jestem nieco egzaltowaną snobką