Ekspres do kawy cz.III - Reforma

Moderatorzy: skaranie boskie, Gorgiasz

ODPOWIEDZ
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Alicja Jonasz
Posty: 1044
Rejestracja: 24 kwie 2012, 9:01
Płeć:

Ekspres do kawy cz.III - Reforma

#1 Post autor: Alicja Jonasz » 31 lip 2017, 8:54

do początku
do poprzedniego
Od tygodnia w firmie niezły bajzel. Nigdy nie było idealnie, ale teraz to już całkowita klapa, czarna dziura. Zaczęło się od plotki, że prezes reformuje firmę i będą zwolnienia. Na początku nikt się tym specjalnie nie przejął. Ot, kolejna bujda na resorach, jakich wiele! Kiedy jednak szefowa poprosiła kadrową o listę pracowników, którzy w ostatnim półroczu byli na L4, czyli się opierniczali, dla wszystkich stało się jasne - reforma! Każdy, rzecz jasna, zaczął robić w majtki w obawie o swój ciepły etacik, a kiedy człowiek się boi, wychodzą z niego największe brudy. Okazuje się wtedy, kto z jakiej gliny ulepiony i co jest w stanie zrobić, do jakiego stopnia się ześwinić, by pozostać przy korycie. Podobno nie ma granicy w tym temacie, "zeświniać" można się w nieskończoność, tak zawsze mawiała babcia Franciszka, ja jednak ciągle wierzę, że gdzieś tam w nas, w każdym z nas, tli się piękna iskierka, która nawet w najciemniejszym momencie ludzkiej historii podźwignie człowieka swym nikłym światłem. Nie ukrywam, wolałabym, żeby babcia się myliła, żeby choć ten jeden raz nie miała racji. Jej prawdy życiowe, wypowiadane w najmniej spodziewanym momencie, wryły się głęboko w moją duszę i zawsze się sprawdzały. Tak było i tym razem. Kiedy gruchnęła wiadomość o zwolnieniach, zgrany na pierwszy rzut oka zespół przepoczwarzył się w twór zgoła nieludzki - kosmiczne monstrum siejące zniszczenie z bezwzględnością dotąd mi nieznaną. Jego macki uderzyły i we mnie. Tego dnia, szczególnego dnia, w piękny słoneczny poniedziałek, wszędzie chodził za mną obraz obsypanych kwieciem pelargonii, które tak uwielbiała pielęgnować babcia. Na sto procent to jakiś znak od niej, pomyślałam i wyobraziłam sobie, że staruszka siedzi teraz w niebie, bez dwóch zdań w niebie, była przecież dobra niczym anioł, siedzi tak jak to ona miała w zwyczaju - w kuchni na swoim ulubionym taboreciku z jedną krótszą nogą, chybocze się na boki, raz w prawo, raz w lewo, patrzy na ziemię przez niebiańskie okno, kwitną pelargonie, i co jakiś czas posyła taki znak, aby mnie przed czymś ostrzec albo po prostu pocieszyć. Obok siedzi dziadek Stanisław, trzyma termos, nalewa kawę do kubków, popijają, aromat niesie się po całym niebie... Poczciwy wąsacz, który tak pięknie opowiadał mi o jednorożcach zamieszkujących Sarnią Dolinę. Zrywałam się o świcie i biegłam między Wielkie Dęby w nadziei, że ujrzę choć jednego...
Właśnie tego szczególnego dnia...
Szefowa weszła bez pukania i nie witając się, już od progu rzuciła:
- Jest sprawa, Alka!
Nie znoszę, gdy tak do mnie mówi. W firmie tylko jedna osoba zdrabnia w ten sposób moje imię i niech tak pozostanie.
- Alicjo... - zaznaczam stanowczo, ale ona nic sobie z tego nie robi. W końcu jest szefową i uwielbia okazywać to na każdym kroku.
- Słuchaj - Ma silny, nieznoszący sprzeciwu głos. - Nie będę owijać w bawełnę, bo wiem, że tego nie znosisz! Alka...
- Alicjo - powtarzam jak mantrę. Kiedy ona wreszcie to zapamięta?
- Mam wytyczne od prezesa - wylać jedną osobę! Jedna osoba na firmę i prezes będzie zadowolony! Chcę, żebyś ją wskazała. Kogo wskażesz, wyleci i po sprawie!
Prezes będzie zadowolony? I po sprawie? Kurwa, co ona sobie wyobraża? Że może ot tak po prostu wparować w brudnych buciorach w moje życie i zapaskudzić wszystko? Kurwa! Nie lubię kląć!
- Wyjdź... - szepczę. Może zbyt cicho? Myślę, że usłyszała. Otwiera szeroko oczy. Chyba jest zdziwiona. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi? Niemożliwe, a jednak... Jest blada. Przez chwilę się waha, a potem znowu mówi:
- Pozostali wskazali ciebie, a ty masz jakieś skrupuły? Nikt ich nie miał... Myślałam, że jesteś mądrzejsza! Masz najlepsze wyniki w firmie, zawalcz o awans.
Ty tego nie zrozumiesz, myślę, patrząc na jej długie, czerwone paznokcie. Mimo to moje usta szepczą:
- Zrozum, jeżeli teraz kogoś wskażę, nigdy już nie ujrzę jednorożca...
- Co ty pieprzy... - Nie kończy. Wstaje. Jest wściekła. Jeszcze tylko trzask zamykanych drzwi. Ulga.
Uśmiecham się.
"Zeświniać" można się w nieskończoność? Nie, babciu, nie tym razem...

Chcę o tym wszystkim z kimś porozmawiać, ale nie mam nikogo takiego. Wszyscy odeszli, bo przecież lepiej być w gromadzie niż samemu. Jestem sama, a przynajmniej nie ma przy mnie nikogo z żywych. Wiem, to smutne. Czasem jeżdżę do Sarniej Doliny i gadam z drzewami, starymi, wielkimi dębami. Ich pomarszczona, chropowata, pachnąca mchem kora uspokaja...
do następnego
Alicja Jonasz

"A kiedy przyjdzie także po mnie
Zegarmistrz światła purpurowy
By mi zabełtać błękit w głowie
To będę jasny i gotowy"
Tadeusz Woźniak

ODPOWIEDZ

Wróć do „Ekspres do kawy”